Sowietów było jak szarańczy - rozmowa z sierż. Mirosławem Trzasko, łącznikiem AK

Obrazek użytkownika Ursa Minor
Artykuł

(...)– Na wiosnę roku 1945 na obszarze obwodu Augustów działało co najmniej sześć kompanii Armii Krajowej Obywatelskiej, czyli musiało to być około 600 osób gotowych do walki zbrojnej. W marcu 1945 roku z komendy głównej Okręgu AK Białystok dotarła do dowódców tych oddziałów m.in. lista z personaliami 18 agentów NKWD i UB, a także rozkaz, aby ich zlikwidować. Te wyroki w kwietniu i maju wykonywali żołnierze z Kedywu. Wówczas też, z dużymi sukcesami, trwało rozbrajanie posterunków MO i niszczenie zebranej tam przeciwko członkom AK dokumentacji. Na wiosnę 1945 roku oddziały AKO były na tych ziemiach naprawdę mocne i skuteczne w walce.

Nie mogło to ujść uwagi władz sowieckich.
– To prawda. Sukcesy podziemia niepodległościowego i jego siła na terenach Augustowszczyzny, Sejneńszczyzny i Suwalszczyzny poważnie zaniepokoiły Sowietów i dlatego postanowili oni rozprawić się z AK. Poprzez pacyfikację podziemia niepodległościowego chcieli również zapewnić bezpieczeństwo konwojów i transportów mienia, jakie masowo wywozili przez nasze tereny z Mazur i Warmii na wschód. Te sowieckie konwoje szlakami wiodącymi z Augustowa do Grodna i z Goniądza do Grodna płynęły od maja 1945 roku. Zrabowane w Prusach dobra wywożono koleją i samochodami, natomiast inwentarz żywy pędzono drogami. Na drogach był wówczas duży ruch, wszystko to pod silną eskortą czerwonoarmistów.

Kiedy zauważyliście, że wojska sowieckie szykują jakąś dużą akcję?
– To był koniec czerwca i początek lipca 1945 roku. Na obrzeżach Puszczy Augustowskiej, od strony Lipska, Sztabina i Krasnegoboru, Sowieci zaczęli gromadzić bardzo duże ilości wojska. Było ich wszędzie pełno jak szarańczy. Wiem, że zanim rozpoczęła się obława, był rozkaz z białostockiego dowództwa AK, aby wszystkie oddziały z terenu, jaki miała ona objąć, wycofały się do sąsiednich miejscowości. W tym czasie do naszego domu dotarł m.in. szef Inspektoratu AK Augustów – Suwałki mjr Franciszek Szabunia ps. „Zemsta”, który ewakuował się przed obławą. Był przebrany za chłopa. Ojciec kazał mi go zawieźć furą do Różanegostoku. Za nim, było to około tygodnia przed rozpoczęciem obławy, na nasz teren, tj. teren powiatu Sokółka, z powiatu augustowskiego zaczęli licznie przybywać żołnierze AK. Zostali zakwaterowani u zaufanych gospodarzy. To ich uratowało, bo tu obława nie dotarła. Chociaż nie wszyscy ocaleli. W Nowej Kamiennej zakwaterowali się dowódcy zgrupowania AKO: sierż. Wacław Sobolewski „Sęk” i Jan Goś „Drucik”. Zostali rozpoznani przez konfidenta NKWD, który ich wydał. Mieliśmy informację, że rozstrzelano ich w Osowych Grądach, jednak ich ciał nie znaleziono. Do dziś tajemnicą jest również, dlaczego największe oddziały sierż. Władysława Stefanowskiego „Groma” i sierż. Józefa Sulżyckiego „Brzozy” nie przeszły przed obławą w bezpieczne miejsca. W wyniku tego oddział „Groma” został zdziesiątkowany w bitwie nad jeziorem Brożane. Być może nie dotarł do nich rozkaz ewakuacji, a może dotarł zbyt późno.
Natomiast o szczęściu mógł mówić oddział AKO dowodzony przez ppor. Mieczysława Miedzińskiego. To był oddział z Grodzieńszczyzny, który chciał przejść na teren powiatu Augustów. Gdy byli już blisko celu, ludzie ostrzegli ich, że tam trwa obława, więc zawrócili i ulokowali się w rejonie Druskiennik. Tam ten oddział dotrwał aż do roku 1948.

Jakie informacje na temat przebiegu obławy docierały do was?
(...)

http://naszdziennik.pl/mysl/56353,sowietow-bylo-jak-szaranczy.html

Brak głosów