Smoleńsk nie jest zwykłym "wypadkiem"
Co chciałbym powiedzieć Polakom w sprawie smoleńskiej? Nie rezygnujcie, walczcie. Prędzej czy później prawda wyjdzie na jaw, niezależnie od tego, jaka by nie była trudna i dla wielu nie do przyjęcia Smoleńsk nie jest zwykłym "wypadkiem"Ze Scottem Blochem, doradcą prezydenta Stanów Zjednoczonych George'a W. Busha, rozmawia Piotr FalkowskiW Polsce wciąż żywa jest pamięć o katastrofie samolotu z prezydentem Lechem Kaczyńskim na pokładzie, która wydarzyła się 10 kwietnia. Jej okoliczności są bardzo niejasne, a sposób prowadzenia śledztwa zarówno przez Rosjan, jak i polską prokuraturę budzi wiele zastrzeżeń. Wiemy, że to wydarzenie odbiło się szerokim echem także za oceanem...
- Będąc teraz w Polsce, widziałem wiele miejsc związanych z tą katastrofą, przede wszystkim grób Lecha Kaczyńskiego w katedrze królewskiej w Krakowie, a także miejsca upamiętniające to wydarzenie w Warszawie. Wiem, że wasz prezydent, który wtedy zginął, był wielkim człowiekiem, katolikiem i przyjacielem Ameryki, szczególnie tej administracji, dla której i ja pracowałem. Rozmawiałem z wieloma ludźmi o tym, co się stało 10 kwietnia, i wszystko jest uderzająco podejrzane. Nie znam wszystkich szczegółów, ale to, czego się dowiaduję, jest bardzo przykre.Jaka byłaby rekcja Stanów Zjednoczonych, gdyby ofiarą analogicznej katastrofy padł prezydent USA z gronem najważniejszych urzędników państwowych?
- Gdyby coś podobnego wydarzyło się w Stanach Zjednoczonych, wszczęto by wielkie śledztwo. Zostałyby mianowane prominentne i wiarygodne osoby do nadzoru nad jego prowadzeniem, na przykład sędziowie Sądu Najwyższego. Po zamachu na prezydenta Kennedy'ego pracowała Komisja Warrena, złożona z prawników i polityków, która po prawie dwóch latach przygotowała specjalny raport. Są ludzie, którzy uważają, że nie ujawniła ona wszystkiego.Zakładając omnipotencję prokuratury, co można zrobić, żeby sprawa została wyjaśniona do końca?
- Mamy do czynienia ze sprawą o wielkim znaczeniu. Nie wydarzył się zwykły wypadek. Katastrofa polskiego samolotu dotyczy osób na najwyższym szczeblu władzy i ma różnorakie konsekwencje o wielkim zasięgu. Dotyczy wszystkich obywateli, bo wpłynęła na ich państwo, na oblicze władzy. Nie można jej traktować tak jak każdego wypadku w komunikacji. Moje doświadczenie nigdy nie dotyczyło spraw na tak wysokim poziomie, ale wielokrotnie zlecałem prowadzenie dochodzeń, a także nadzorowałem śledztwa związane ze sprawami, którymi zajmował się mój urząd, i zdaję sobie sprawę z tego, jak trudno jest przeciwstawić się silnym grupom nacisku, którym zależy na skierowaniu sprawy zgodnie z ich interesem. Tak więc trudno się dziwić, że kiedy głośno mówi się o czyichś błędach, zaniedbaniach albo nadużyciach, można samemu stać się ofiarą nagonki posuniętej do przemocy. Zostać ośmieszonym, okrzykniętym mianem fanatyka albo niezrównoważonego psychicznie.Rzeczywiście niezależne głosy na temat tej katastrofy tak są u nas traktowane. Czy Amerykanie pozwoliliby na totalną blokadę informacyjną, pozostawienie kluczowych dowodów na terenie obcego państwa i powierzenie mu śledztwa?
- Kiedy rozmawiałem o tym z prezydentem albo przedstawiałem różne sprawy w Kongresie, ważnym czynnikiem był publiczny wymiar problemu - wtedy, kiedy politycy zdają sobie z tego sprawę, zupełnie inaczej go traktują. Społeczeństwo ma prawo znać swoje prawa jako "strony" w każdym postępowaniu rządowym. Do tych praw należy dostęp do informacji i traktowanie na równych prawach. Wizyta waszych polityków w Waszyngtonie [mowa o spotkaniach Anny Fotygi i Antoniego Macierewicza z członkami Kongresu w ubiegłym tygodniu - red.] może wiele pomóc w międzynarodowym odbiorze sprawy. To, co chciałbym powiedzieć Polakom w tej sprawie: nie rezygnujcie, walczcie. Czy wkrótce, czy później przyjdzie rozwiązanie, wydarzy się coś dobrego i prawda wyjdzie na jaw, niezależnie od tego, jaka by nie była trudna do przyjęcia dla wielu.Dziękuję za rozmowę.
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 437 odsłon
