Rada Bezpieczeństwa według Bronisława Komorowskiego

„Obejmując z woli Narodu urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, uroczyście przysięgam, że dochowam wierności postanowieniom Konstytucji, będę strzegł niezłomnie godności Narodu, niepodległości i bezpieczeństwa Państwa, a dobro Ojczyzny oraz pomyślność obywateli będą dla mnie zawsze najwyższym nakazem. Tak mi dołóż Bóg!” – przysięgał przed Zgromadzeniem Narodowym i całym Narodem Bronisław Komorowski. Przysięgał w imię Boga bronić niepodległości, bezpieczeństwa i godności Polski. Dziś widać coraz wyraźniej, że słowa te były dla niego tylko pustą formułką. Komorowski zdaje się reprezentować interesy różnych grup, tylko nie Polski i Polaków…
Kto nas broni?
Widać to szczególnie wyraźnie po obsadzie Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Zasiada w niej komunistyczny działacz, absolwent Akademii Sztabu Generalnego im. gen. Świerczewskiego – generał Koziej, urzędnik samorządowy i były prezes NFZ – Jerzy Miller – „specjalista” od wypadków Lotnictwa Państwowego, nie posiadający w tym kierunku żadnego wykształcenia; syn etatowego działacza PZPR – Grzegorz Napieralski czy Waldemar Pawlak – wicepremier na którego całkiem niedawno Platforma Obywatelska aktywnie poszukiwała „haków” i to o wiele poważniejszych, niż nadużycie alkoholu po godzinach w hotelu poselskim. W Radzie Bezpieczeństwa Narodowego zasiada też dyplomowany psychiatra, pełniący funkcję ministra obrony narodowej – Bohdan Klich i Radosław Sikorski – najbardziej nieudolny minister spraw zagranicznych, jaki mógł się Polsce „przytrafić”, nawiasem mówiąc także uczestnik kursu na Akademii Obrony Narodowej, powstałej z przekształcenia Akademii Sztabu Generalnego. W RBN zasiada też Donald Tusk, dla którego polskość była obciążeniem, wynikającym z „dziejowego pecha”, a całe to towarzystwo uzupełniają doproszeni „goście”, na czele z komunistycznym aparatczykiem, namiestnikiem Moskwy – Wojciechem Jaruzelskim. Tacy ludzie obradują nad bezpieczeństwem Polski, nad ochroną jej obywateli. Udział w RBN moskiewskiego szpiega, współpracującego z wywiadem, odpowiedzialnego za stan wojenny a pośrednio za śmierć wielu ludzi, może raczej budzić obawy, niż uspokajać. Jeśli Jaruzelski jest ekspertem, to tylko w tym, jak wykonywać rozkazy Moskwy. Może właśnie tego uczył doradców Komorowskiego – jak odczytywać życzenia Kremla. W końcu w tej jednej rzeczy ma niewątpliwie wielką wprawę. Rada Bezpieczeństwa Narodowego obraduje zaś w momencie, gdy Rosjanie mataczą i niszczą dowody w sprawie naszej narodowej tragedii.
W Polsce szpiegów się hołubi
Im dłużej trwają rządy Platformy, tym wyraźniej widać, że jej czołowi politycy, sprawujący dziś najważniejsze urzędy w państwie absolutnie do tego nie dorośli. Nie ma tygodnia, żeby nie skompromitował się Radosław Sikorski – Polacy są poza naszymi granicami mordowani, a MSZ zajmuje się wydawaniem publicznych pieniędzy na bączki i komiks, będący spisem wulgarnych przekleństw. Okazuje się, że do Moskwy z nieznanych do dziś powodów Polska wysłała komunistycznego szpiega, nielegała podległego KGB, żeby przygotował wizytę Lecha Kaczyńskiego a inny TW jest naszym ambasadorem. Nikt nie pokusił się, by wyjaśnić Polakom, jak to możliwe. Nikt też nie potrafi powiedzieć, czy ta sytuacja nie wyrządziła nam nieodwracalnych szkód. Amerykanie potrafili zarówno złapać na swoim terytorium szpiegów, jak i przyznać się przed całym światem, że szpiedzy na jej terytorium przebywali. Polskie władze komunistycznych szpiegów kierują na placówki dyplomatyczne i pomimo, że istnieją dowody na zainteresowanie rosyjskiego wywiadu wizytą Lecha Kaczyńskiego w Katyniu, zachowują się tak, jakby nasze terytorium nie było zagrożone działalnością szpiegowską. Trudno ocenić – czy to skrajna naiwność, skrajna głupota, czy po prostu dowód na akceptowanie takiej sytuacji.
Trójkąt czy czworokąt
Także podjęta niedawno przez prezydenta Komorowskiego próba wskrzeszenia Trójkąta Weimarskiego jest nie do końca zrozumiała z punktu interesu Polski. Owo „spotkanie na szczycie” zostało bardzo chłodno przyjęte przez polityków wszystkich opcji. Próbując reaktywować twór, który już od dawna praktycznie nie istnieje, Komorowski jak zwykle skompromitował siebie, urząd prezydenta i nasz kraj. Ale zrobił coś znacznie gorszego – dał wszystkim do zrozumienia, że Trójkąt Weimarski to już przeżytek. Na następne spotkanie zaproponował doproszenie Dimitrja Miedwiediewa – przekształcając go tym w Czworokąt. Zarówno Francja, jak i Niemcy ściśle współpracujące z Rosją odniosły się do tego pomysłu „ze zrozumieniem” i nic w tym dziwnego – teraz przywódcy tych państw będą mogli podejmować nowe ustalenia w obecności Polski przy naszej milczącej aprobacie. Komorowski ukręcił nam po prostu stryczek na szyję.
„Zapamiętajcie kto co spieprzył”
To tylko nieliczne przykłady działań prezydenta, zmierzających do zmniejszenia rangi naszego kraju. Można by je mnożyć, ale nie o to chyba chodzi. Przeraża to, że wpadki prezydenta i jego lekceważenie obywateli są jeszcze większe, niż ignorancja i prostackie zachowanie jego komitetu. Wszyscy pamiętają z jaką „przyjemnością” wizytował on wały przeciwpowodziowe podczas ubiegłorocznej powodzi i jak komentował, że ludzie żyjący w niektórych regionach „przyzwyczajeni” są już do tego, że woda zabiera im po raz kolejny dorobek całego życia. Żenujące słowa prezydenta poruszyły wówczas opinię publiczną. Dziś należy mieć nadzieję, że ludzie tak łatwo jak prezydentowi się zdaje, nie „przyzwyczajają” się do złego i dadzą temu wyraz w najbliższych wyborach. Idąc „za głosem” Tuska, pamiętajmy „co kto spieprzył”. A „spieprzyli” niemało. Trudno zresztą się temu dziwić, jak mówi porzekadło „Jaki pan taki kram”. A Komorowski na czele Rady Bezpieczeństwa Narodowego w obecnym jej kształcie i składzie osobowym budzić może raczej grozę niż poczucie bezpieczeństwa w społeczeństwie.
Anna Zaorska
Za: warszawskagazeta
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 356 odsłon