Przestroga dla tych, którzy stali się sługami zła: Umrzesz, i chociaż się do tego nie przyznajesz, boisz się tej chwili. GPC 585

Obrazek użytkownika KP
Artykuł

W dniu, w którym wspominamy wytrwanie w wierności Bogu
św. Wawrzyńca pośród niezwykle okrutnego męczeństwa, Kościół proponuje nam refleksję nad słowami dotyczącymi tajemnicy śmierci: „Dusze sprawiedliwych są w ręku Boga [...]. Zdało się oczom głupich, że pomarli, zejście ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w pokoju. Choć nawet w ludzkim rozumieniu doznali kaźni, nadzieja
ich pełna jest nieśmiertelności. Po nieznacznym skarceniu dostąpią dóbr wielkich, Bóg ich bowiem doświadczył
i znalazł ich godnymi siebie. Doświadczył ich jak złoto
w tyglu i przyjął ich jak całopalną ofiarę”. Nie sposób nie widzieć w kluczu tych słów dramatu śmierci tych, którzy zginęli w tragedii smoleńskiej, ale także tych, którzy byli powiązani z tragedią smoleńską i którzy zakończyli swój żywot w tragicznych okolicznościach. Ktoś napisał: „Nad zgonami osób związanych z katastrofą smoleńską wciąż w środkach masowego przekazu panuje grobowa cisza (grobowa par excellence). 10 kwietnia 2010 r. to nie tylko śmierć 96 osób z prezydentem Lechem Kaczyńskim na czele. To także
śmierć [...] innych, których odejście owiane jest do dzisiaj tajemnicą”.Pierwsza z tych śmierci
to śmierć ewangelickiego biskupa Mieczysława Cieślara, który zginął w niedzielę
18 kwietnia 2010 r. w wypadku samochodowym, wracając z nabożeństwa ekumenicznego poświęconego
pamięci ofiar 10 kwietnia
2010 r. Po jego śmierci pojawiła się pogłoska, jakoby tuż
po rozbiciu samolotu miał
odebrać wiadomość tekstową
od ks. Adama Pilcha, że prze-
żył katastrofę. Biskup Cieślar
miał być jego następcą w pełnieniu obowiązków naczelnego kapelana ewangelickiego w Wojsku Polskim. Media
sprawę śmierci bp. Cieślara przemilczały. Jak napisała Dorota Kania: „Ta śmierć zapoczątkowała tragiczną serię zgonów osób, które miały kluczowe znaczenie
w kontekście dochodzenia do prawdy o smoleńskiej tragedii” (D. Kania, „Cień tajnych
służb”, s. 202).
Na drugim miejscu w porządku chronologicznym plasuje się śmierć Krzysztofa Knyża, który według oficjalnej wersji zmarł 2 czerwca 2010 r. w Moskwie na sepsę
– zespół ogólnoustrojowej reakcji zapalnej wywołanej zakażeniem. Zachodnia prasa
pisała, że został zamordowany w swoim moskiewskim
mieszkaniu. Informacji tej nigdy nie zdementowano. Był moskiewskim operatorem kamery „Faktów” TVN-u.
Według dostępnych informacji był jednym z pierwszych
reporterów, którym udało się przybyć na miejsce tragedii, zanim rosyjskie siły specjalne zmusiły ich do opuszczenia terenu. Nagrywane przez niego materiały telewizyjne powiązane z katastrofą – zniknęły. Czy były one
prawdziwą przyczyną jego śmierci? Na to pytanie media politycznie poprawnego
nurtu nie szukały odpowiedzi. TVN, dla którego zmarły
operator pracował, podał jedynie krótką informację o jego śmierci.
Trzecia śmierć zaistniała
zaledwie 4 dni później, w niedzielę 6 czerwca. To śmierć
prof. Marka Dulinicza, który zginął w wypadku samochodowym. Stał on na czele grupy archeologicznej, która niebawem miała wyjechać
do Smoleńska i rozpocząć
prace badawcze na miejscu upadku Tu-154M. Dulinicz miał być inicjatorem tej ekspedycji. Aktywnie starał
się o przyspieszenie wyjazdu.

Fragment homilii wygłoszona podczas mszy św. w archikatedrze warszawskiej 10 sierpnia 2013 r.
Gazeta Polska Codziennie, 585, 12.08.2013

Brak głosów