Prezydentura spokoju
W kancelarii prezydenta nikt nie panuje nad kierunkiem tej prezydentury, panuje organizacyjny bałagan, ale najważniejsze, że Bronisław Komorowski jest zadowolony. Ma swoim ludziom powtarzać:
Popatrzcie na sondaże. Jestem najpopularniejszym politykiem w kraju, czyli ludziom się podoba to, co robię. Martwić to się trzeba o Donalda.
Jest jednak jeszcze coś:
Komorowski zachowuje się jak urzędnik, a nie prezydent. Do pałacu przyjeżdża około 9 rano, rzadko wychodzi później niż o 18. Po tej godzinie praktycznie jest niedostępny. – Byłem u prezydenta na spotkaniu, które przedłużyło się do 18.15. Nagle Bronek popatrzył na zegarek, zerwał się i oznajmił: "Muszę już lecieć, bo Anka czeka z kolacją" – opowiada jeden z polityków Platformy.
Praktycznie niedostępny? Anka czeka z kolacją?
Przed Smoleńskiem jeszcze, gdy konkurentem Komorowskiego w wyborach miał być Lech Kaczyński, mówiło się, że kandydat PO miałby przynieść Polakom prezydenturę spokoju, po bardzo "aktywnej" kadencji Kaczyńskiego.
Dziś łapiemy prawdziwy sens tej obietnicy. Spokoju tej prezydentury miał przede wszystkim zażywać Bronisław Komorowski.
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 300 odsłon