Opowieść o „biskupie tułaczu”

Obrazek użytkownika Ursa Minor
Artykuł

Biskup Gawlina zakłada cmentarze na Monte Ciasno i Loretto. Dba aby w podziemiach Bazyliki Św. Piotra wybudowano kaplicę polską. Nigdy nie będzie dane mu wrócić do Polski. Biskup polowy wędruje po świecie. Odwiedza skupiska Polaków. Tworzy polskie misje katolickie w Argentynie, Brazylii, Chile, Australii, Tanzanii, RPA, Danii, Hiszpanii, Luksemburgu, Szwajcarii, Holandii i Szwecji – opisuje powojenne lata arcybiskupa Gawliny Ryszard Frączek.

Zbliżała się północ jest 21 września 1964. Arcybiskup Józef Gawlina siedział w fotelu w swoim pokoju w Rzymie. Następnego dnia miał mieć przemówienie podczas trwających obrad III Sesji Soboru Watykańskiego II. Biskup otworzył brewiarz, zatrzymał się na Psalmie 60. wersecie 4. „bo Ty jesteś dla mnie obroną, wieżą warowną przeciwko wrogowi”. Ten fragment wybrał za motto swego biskupiego posługiwania. Był przygotowany na śmierć. O czym myślał? Może po raz kolejny wracał do Strzybnika, wspominając matkę, która przed jego narodzeniem musiała uciekać z palącego się rodzinnego domu? „Przyszedłem na świat w obcym domu” – uśmiechał się wtedy – „Będę musiał się bardzo wiele tułać”.

Wrócił do pracy. Mowy nie dokończył. Zasłabł. Po chwili przestało bić serce wielkiego skromnego Polaka, syna raciborskiej ziemi, który w wrześniu 1939 r. przedzierał się przez Rumunię, Węgry, unikając obławy rosyjskich czelistów i gestapo dotarł do Rzymu. I stało się to, czego najbardziej Sowieci i Niemcy się obawiali. Dotarł do Rzymu. W dniu 5 października papież Piusa XII przedłużył mu jurysdykcje biskupa polowego, co pośrednio oznaczało uznanie ciągłości państwa polskiego i jego armii. Polska żyje.(...)

http://www.fronda.pl/a/opowiesc-o-biskupie-tulaczu,23669.html

Brak głosów