Ojro - ZEHN JAHRE KAPUTT

Obrazek użytkownika wilre
Notka

 

Rocznica bez radości i tortu Dziesięć lat wspólnej waluty, której 80 procent Niemców już nie chce

Pierwszego stycznia minęło dziesięć lat od wprowadzenia wspólnej waluty – euro. Wszyscy pamiętają entuzjazm i pompatyczne uroczystości w stolicach tworzącego się Eurolandu, jakie towarzyszyły temu wydarzeniu. Minęła dekada i okrągłej rocznicy wprowadzenia euro nie świętuje już nikt. Ba, nawet przemilcza się ją z zakłopotaniem, bo zbiega się ona z największym kryzysem w Unii Europejskiej i przybywa państw – bankrutów.

Brak zainteresowania fetowaniem okrągłej rocznicy wprowadzenia euro, który to projekt – o czym do końca zapewniali europejscy politycy na czele z kanclerz Angelą Merkel – miał być najważniejszym i najlepszym w powojennej historii sukcesem europejskim, nie uszedł uwadze niemieckich mediów. W telewizji ARD wyraźnie przyznano, że pierwszego stycznia o organizowaniu jakichkolwiek rocznicowych uroczystości nie myślał nikt: ani w Brukseli, ani w żadnym innym państwie Eurolandu. Wprawdzie nadal większość ekonomistów jest zdania, że całkowita rezygnacja z euro byłaby klęską, to częściowy rozpad pomysłu wspólnego pieniądza wydaje się coraz bardziej prawdopodobny.

Najbardziej upadku euro obawiają się Niemcy i Francuzi, co podnosi  m.in. polityk FDP Otto Lambsdorf, przypominając, że obydwa te kraje (bardziej Niemcy) osiągnęły gigantyczne zyski ze wspólnego pieniądza, bo są to kraje o wielkim potencjale eksportowym. Były ambasador Francji w Berlinie Bernard de Montferrand straszy, że upadek euro będzie dla Paryża i Berlina samobójstwem. Tymczasem wielu ekonomistów nie wyklucza takiego scenariusza. „Euro to dobry projekt, ale źle przeprowadzony politycznie“ – powiedział Sven Giegold z partii Zielonych, dodając, że „po dziesięciu latach nie ma wcale ochoty na świętowanie“. Poseł do Europarlamentu z ramienia SPD Udo Bullman także nie wierzy w kondycję wspólnego pieniądza mówiąc, że „euro jest w fatalnym stanie i w dziesiąta rocznicę jego wprowadzenia nie można świętować, bo jubilat znajduje się na oddziale intensywnej terapii“.

Obawy o upadek euro są coraz większe, i to zarówno w stolicach Eurolandu jak i w Brukseli. Niemiecki ekspert ekonomiczny Guntram Wolff (autor raportu Bruegela o zagrożeniach w strefie euro) twierdzi, że we władzach brukselskich nigdy nie panował tak wielki strach przed załamaniem się wspólnej waluty, jak się to dzieje obecnie. „Ten strach – moim zdaniem – jest uzasadniony i to będzie katastrofa” – powiedział Wolff i dodał, że „jedynym wyjściem z obecnej sytuacji jest dalej zacieśniać unię polityczną, która musi otrzymać coraz większą siłę dla pilnowania zadłużających się grzeszników“.

Kanclerz Merkel ostrzega przed zbliżającym się kryzysem

W noworocznym orędziu Angela Merkel szczerze przyznała, że „europejski kryzys trzyma nas niezmiennie w napięciu, a dla Europy nastał czas wielkiej próby, jakiej nie pamięta się tu od dziesięcioleci”. Przyznała jednocześnie, że Niemcy sobie poradzą, mimo że nadchodzący rok będzie trudniejszy od minionego. Potrzebny do tego będzie jednak zwiększony wysiłek obywateli i rządów. Zaapelowała do społeczeństwa o zaufanie władzy, dodając równocześnie, że rozumie obawy obywateli w sprawie przyszłości euro.

Tymczasem rząd Polski stawia na euro. Komentatorzy telewizji ARD, przedstawiając sytuację w Polsce, ze zdziwieniem podkreślali, że mimo kryzysu i wysokiego zadłużenia w strefie euro, Polska trzyma się kurczowo celu wejścia do strefy wspólnego pieniądza. Jak powiedział warszawski korespondent, za takim stanowikiem przemawiają w Warszawie nie ekonomiczne, lecz polityczne cele. Rząd Donalda Tuska doszedł do takiego przekonania, że tylko należąc do Eurolandu Polska może mieć jakikolwiek wpływ na decyzje podejmowane w Unii Europejskiej.

Niemcy tęsknią za D-Mark

Podczas gdy rząd w Warszawie chce wspólnej waluty, dąży do jej wprowadzenia w Polsce, coraz więcej Niemców chce powrotu do mocnej niemieckiej marki (D-Mark). „Bild Zeitung” podał, że Niemcy są jeszcze w posiadaniu 13,3 miliarda marek. Fachowy „Handelsblatt” wskazuje na to, że w czasie gdy rządy walczą o ratowanie euro, zdecydowana większość Niemców życzyłaby sobie powrotu marki. Z sondażu przeprowadzonego 19 i 20 grudnia ubiegłego roku przez gazetę wynika, że takich jest aż 80 procent.

Największą grupę zwolenników powrotu D-Mark stanowią ludzie starsi, szczególnie renciści. Rencista Gerd von Vangerow z Dolnej Frankonii założył nawet nową partię polityczną o nazwie „Deutsche-Mark-Partei”, której głównym celem jest doprowadzenie do powrotu starej waluty oraz upaństwowienie wszystkich banków.

Ostrożnie z powrotem

Przed takim rozwiązaniem ostrzega Elmar Brok, deputowany do Parlamentu Europejskiego (zasiada w nim od 1980 roku), rzecznik ds. polityki zagranicznej i członek zarządu Frakcji Europejskiej Partii Ludowej w PE, członek zarządu CDU. W rozmowie z „Samym Życiem” Brok przypomniał, że 85 procent posłów do Bundestagu jest za utrzymaniem euro, i wyraźnie zaakcentował, że mimo resentymentów wielu obywateli, powrót do DM gospodarczo dla Niemiec byłby wielką katastrofą.

„Jeżeli mamy zamiar nadal utrzymać Unię Europejską, to musimy ze wszelkich sił obronić wspólną walutę, w innym przypadku w dzisiejszym świcie, z takimi krajami jak Chiny czy inne nowo rozwijające się potęgi gospodarcze, nie będziemy mieli żadnych szans konkurować“ – – powiedział Elmar Brok.

Waldemar Maszewski


Brak głosów