O Borusewiczu. Lech Zborowski: JAK DOSZŁO DO SIERPNIOWEGO STRAJKU CZYLI ODDZIELMY PRAWDĘ OD KŁAMSTWA [1]
(...)Borusewicz nie chciał tych argumentów słyszeć, ale też nie miał specjalnej alternatywy, ponieważ jako samotny przedstawiciel KORu w Trójmieście nie miał zaplecza w ludziach, aby cokolwiek zdziałać na własną rękę. Ponadto traktując od dawna WZZy czysto instrumentalnie, wykorzystując je głównie do urzeczywistnienia takich czy innych swoich akcji, nie zauważył, że w tamtym czasie w wybrzeżowych Wolnych Związkach wyrosła już silna i aktywna grupa młodszych działaczy, której większość miała bardzo określony stosunek do Kuronia i jego grona. Borsuk mimo sporej popularności wśród młodszych WZZowców nie był w stanie przełożyć tej sympatii na osobę Kuronia, który wśród większości tych chłopaków nie był zbyt popularny. Dlatego też wiadomość, że Kuroń domaga się strajku czy czegokolwiek innego, nie odbijała się wielkim zainteresowaniem tej części grupy. Nikt więc nie zamierzał rzucać się w wir działania tylko dlatego, że słynny Borsuk próbował za wszelka cenę zaimponować swojemu korowskiemu idolowi.
Warto w tym miejscu zwrócić uwagę, że przez wiele lat Borusewicz zdecydowanie zaprzeczał jakoby Kuroń nalegał na organizowanie strajku w Trójmieście. Oczywiście efekt tego kłamstwa jest taki sam jak w przypadku innych kłamstw Borusewicza i powoduje utratę wiarygodności jego opowieści. Jeszcze w 1991 roku przy okazji prowadzonego wywiadu dziennikarz zapytał go czy Jacek Kuroń naciskał na zorganizowanie strajku? Borusewicz jak zwykle odpowiedział: „nie było żadnych nacisków”. Problem w tym, że sam Kuroń w nieskończonej ilości własnych wywiadów opowiadał jak to stale wysyłał do Gdańska zapytanie: „Na co wy tam jeszcze czekacie?”.
Andrzej Gwiazda, wspominając ten wątek, pisze w swojej książce: „Kuroń się denerwował - cała Polska strajkuje, a wy nic.”
Korowski przyjaciel Borusewicza, Henryk Wujec, występując w telewizji ponad trzydzieści lat po pamiętnym sierpniu przypominał: „ Bogdan Borusewicz przyjechał przed strajkiem do nas do Warszawy i powiedział, szykujemy strajk, szykujemy. Bo mówiliśmy: w całej Polsce są strajki. Co wy robicie w tym Gdańsku? Nie ma strajku do tej pory.”
Borusewiczowi taka wersja nie pasowała jednak wyraźnie do stworzonej później przez niego opowieści, że do wywołania strajku skłoniła go tylko i wyłącznie spontaniczna chęć obrony Anny Walentynowicz. Dlatego też przez lata miota się w tym temacie, raz to zaprzeczając swym korowskim idolom, innym razem nieśmiało przytakując.(...)
Wkrótce miało się okazać, że zupełnie inne plany miał Bogdan Borusewicz. Za plecami WZZowców i wbrew ustaleniom, zamierzał on całą akcję urzeczywistnić w ciągu kilku następnych dni. Z perspektywy czasu to jego zachowanie można postrzegać tylko albo jako formę niezdrowych ambicji, albo zwyczajną prowokację. Wówczas jednak ani Janek Karandziej ani ja, nie byliśmy w stanie wyciągnąć tak daleko idących wniosków. Ten dziwny pośpiech wydał się nam sprawą trochę nadmiernego zapału i ekscytacji „Borsuka”.
Tak więc nie byliśmy zaskoczeni, kiedy pojawił się ponownie następnego dnia, aby się z nami spotkać. Zaskoczeniem było jednak jego oświadczenie, że zapadła decyzja, iż podejmiemy próbę wywołania strajku we wcześniej ustalonym terminie. Borsuk sugerował wyraźnie, że tak to zostało uzgodnione z resztą. Mieliśmy pewne zastrzeżenia, bo przecież zaledwie dzień wcześniej ustalono, że zaczynamy się przygotowywać do przedsięwzięcia, którego data miała być dopiero uzgodniona. Borusewicz powiedział, że podjęto taką decyzję, gdyż większość przygotowań została już zakończona i nie ma powodu czekać. Nie wiedzieliśmy w tamtym momencie, że było to całkowite kłamstwo. Tak więc nieświadomi sytuacji szykowaliśmy się na najbliższą środę, podczas gdy zarówno Gwiazdowie jak i Anna Walentynowicz, nie mając o niczym pojęcia, postrzegali działania Borsuka jako przygotowania wstępne do działań, których termin i szczegóły miały być dopiero ustalone.
Ta postawa Bogdana Borusewicza była tym bardziej dziwna, że wyraźnie nie brał on pod uwagę wcześniejszych naszych podejrzeń co do intencji władz. Zwolnienie pani Ani było manewrem tak absurdalnym, że nasze podejrzenia przybrały formę poważnych obaw o ewentualną prowokację. W opinii Andrzeja Gwiazdy taka decyzja władz wzmagała tylko wcześniejsze podejrzenia i wątpliwości. Zajęty jednak poważną sytuacją matki, musiał w tym momencie odłożyć ich głębszą analizę na później.
Tymczasem Borusewicz oznajmił nam, ze termin rozpoczęcia protestu został zmieniony raz jeszcze i przesunięty o jeden dzień. Tym razem już ostatecznie, na czwartek 14 sierpnia, gdyż kilka spraw okazało się jednak jeszcze nie gotowych.
W tym czasie miało też miejsce pewne znaczące zdarzenie.(...)
http://niepoprawni.pl/blog/4822/lech-zborowski-jak-doszlo-do-sierpniowego-strajku-czyli-oddzielmy-prawde-od-klamstwa-1#new
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 466 odsłon