Neoprl. Nędzne kłamstwa
W matni współczesnego kłamstwa
Każde kłamstwo bierze swój początek na poziomie operowania językiem. Jednak samo kłamstwo, aby spełniło swój cel, musi znaleźć sprzymierzeńców będących jednocześnie jego beneficjentami. Szerzenie kłamstwa współczesnego opiera się na potędze mediów, które czynią z niego oficjalnie obowiazującą propagandę. Propaganda odwraca znaczenie podstawowych terminów, którymi to terminami nazywa się pewne zjawiska: społeczne, polityczne i gospodarcze, zjawiska faktycznie nie majace nic bądź bardzo niewiele wspólnego z pierwotnym: ideologicznym i historycznym znaczeniem tych pojęć. Za mediami idą głosy rozmaitych “znawców” – naiwnych lub cynicznych – powtarzających tezy propagandy. Dalej są już tylko podręczniki historii pisane w myśl obowiazującego powszechnie kłamstwa. W ten sposób dochodzimy do pewnego poziomu rzeczywistości gdzie zaczyna się ona rozdwajać: rzeczywistość realną i rzeczywistość wirtualną czyli pewien rodzaj matriksa. Oczywiście propaganda ma swą długą tradycję, zwłaszcza w totalitarnych ideologiach nazizmu i komunizmu, jednak skupmy się na współczesności.
Na podstawie kilku kluczowych zagadnień.
1." Demokracja " III Rzeczypospolitej – dwudziestoletnia historia kłamstwa.
Propaganda i jej oficjalna wersja.
W 1989 roku ustrój PRL drogą ewolucji przeszedł w system demokratyczny. Demokracja polega na tym, że obywatele posiadający prawo wyborcze mają wpływ na rzeczywistość swego kraju za sprawą wyboru swych reprezentantów do parlamentu. A zatem to my wybieramy władzę ustawodawczą, która z kolei tworzy władzę wykonawczą – czyli rząd – ta zaś działa w naszym-wyborców interesie. Opozycja kontroluje rząd. Media czuwają nad praworzadnością rządzących oficjeli, rzetelnie informując społeczeństwo o wszystkim. Zaś ostatecznie decudyjemy my czyli naród. Kto nie głosuje – nie ma racji. Kto nie głosuje – nie ma prawa narzekać. Udział w wyborach jest obowiązkiem obywatelskim.
Rzeczywistość.
Od zarania dziejów III RP demokracja jest farsą. Stanowi martwy zapis kontytucyjny zaś wpływ obywatela na rzeczywistość jest znikomy, by nie powiedzieć – żaden. Podstawą tej choroby jest tak zwana proporcjonalna ordynacja wyborcza, która gloryfikuje duże partie polityczne: PO, PiS, SLD i PSL, spychając na margines urgrupowania mniejsze. Oczywiście partie postsolidarnościowe – podzielone dziś na PO oraz PiS – kiedyś inaczej się nazywały. Jednak są to ci sami ludzie i ten sam trzon. A zatem nasz realny wybór naszych reprezentantów jest pozorny. System partyjny jest tak ukształtowany, że to szef partii decyduje kto znajdzie się na pierwszym, a kto na ostatnim miejscu listy wyborczej. To także góra partyjna wedle uznania przydziela fundusze na kampanie wyborcze. Prowadzi to do sytuacji kuriozalnej kiedy posłowie i członkowie partii zamiast reprezentantami wyborców, stają się żołnierzykami swego wodza, o względy którego zabiegają na wszelkie sposoby. Dalej idzie system finansowania owych partii, który również gloryfikuje istniejący układ za cenę spychania w niebyt innych, którzy po prostu nie mają szans. No i na koniec media – strażnicy oficjalnie przyjetej propagandy. Część polityków i partii ma wręcz nieograniczony do nich dostęp, inni zaś mają ten dostęp albo znikomy, albo wręcz nie mają żadnego. Jest więc oczywiste, że polityk bedący codziennie na antenie ma piramidalnie większy wpływ na kształtowanie społecznej świadomości od polityka, którego media nie pokazują.
Dochodzimy do sytuacji, kiedy to w Polsce dzisiejszej wytworzył się swoisty układ medialno – polityczny, podzielony na dwa zwalaczające się skrzydła. Z jednej strony jest potężny układ PO wspieranej przez TVN, Polsat, Gazetę Wyborczą, Poltykę, TOK FM i resztę mniejszych graczy. Z drugiej strony są orędownicy tak zwanej IV RP: PiS i wspierające go przybudówki: Radio Maryja i TV Trwam jako skrzydła skrajne oraz gazety: Uwarzam Rze, Rzeczpospolita, Gazeta Polska i inne, mniej znane. Tylko ten układ nadaje główny nurt tak zwanej demokracji po polsku. Ich wzajemne waśnie są zwyczajnym teatrem dla naiwnych. Problem polega na tym, że inne partie, inni politycy, inne media, są wyciszane, wyśmiewane i neutralizowane. Zauważmy, że wiecznie skłócone ze sobą obozy, jeśli zagrożony jest ich partykularny interes, przejawiają zadziwiającą zgodność.
Polski system polityczny polegający na tak zwanej selekcji negatywnej generuje jedynie samo zło. Szerzy się partyjniactwo, warcholstwo i nieustające waśnie. Kraj jest od lat zwłaszczony przez lawirujący układ, scena polityczna jest specjalnie zabetenowana, aby ograniczyć do minimum wejście na partyjny rynek zewnętrznej konkurencji. O narastających problemach państwach od lat debatują ci sami ludzie. Ci sami, którzy ponoszą odpowiedzialność za wszystkie polskie problemy: galopujący dług publiczny, kulejącą infrastrukturę, konającą opiekę zdrowotną, bałagan na kolei, armię biurokratów w urzędach, chore i niejasne prawo, złodziejskie podatki i tak możnaby wyliczać w nieskończoność. Zaś we wszelkich urzędach, agencjach, funduszach i innych agendach rozbuchanej administracji z reguły zasiadają partyjni aktywiści niższego szczebla zatrudniający tam z kolei swoich synów, córki i krewnych. Jest to przeżarta korupcją i nepotyzmem struktura żerująca na podatnikach – na nas. Dopóki rządził będzie w kraju ten rakotwórczy układ nie ma szans na głębsze zmiany. W obecnym systemie ich przeprowadzenie nie jest możliwe, zbyt wiele intersów i karier zostałoby przeciętych. Kosmetyka zaś będzie tylko odsuwać w czasie narastające bolączki RP, tak jak dotej pory.
Czy to jest prawdziwa demokracja? Czy tak ma wyglądać nasz wpływ na rzeczywistość naszego krau? Czy politycy traktują nas poważnie? Pytania czysto retoryczne. Jednak armaty oficjalnej propagandy są uzbrojone w tak potężne pociski, iż zasiały niesamowity zamęt w głowach połowy naszego społeczeństwa. Skąd się to bierze – trzebaby zapytać. Niestety przede wszystkim z naszej niskiej świadomości obywatelskiej, z historycznej niewiedzy, z krótkiej pamięci. Długo możnaby wyliczać. Na tych poziomach obywatelskiej ignorancji rośnie w siłę martwa demokracja, rosną w siłę jej główni aktorzy wspierani przez machinę medialnego kłamstwa.
Wszystko to jest jednak niczym więcej tylko pięknie opakowaną fikcją. Istnienie tejże fikcji jednak nie jest zagrożone ponieważ władzę sprawują niepodzielnie jej główni beneficjenci. To w interesie głównych graczy jest niedopuszczenie do jednomandatowych okręgów wyborczych. To w interesie tych panów jest utrzymywanie systemu partyjnego. To ci panowie – tak głośno krzyczący o demokracji obywatelskiej i świadomym społeczeństwie – czynią wszystko aby nigdy one nie powstały. Krajem rządzi dynastia. Od dwudziestu jeden lat. My może i jesteśmy państwem demokratycznym, ale jedynie na tle komunizmu.
“Marynarze z Titanica” czyli bajka o tym jak nasi herosi z “Solidarności” budowali nową Polskę pijąc wódkę z Kiszczakiem.
Poniższy film – “Marynarze z Titanica” ukazuje jak rodziła się III Rzeczpospolita. Lech Wałęsa, Tadeusz Mazowiecki, Adam Michnik – dawni opozycjoniści, którzy doszli do władzy po plecach dziesięciu milionów robotników, którzy im zaufali i pokładali w nich nadzieję – budują nasz kraj pijąc wódkę z Czesławem Kiszczakiem, szefem bezpieki i komunistycznym zbrodniarzem mającym na rękach krew swoich rodaków. To co wtedy – w 1989 roku – działo się w Magdalence stało się trucizną, która do dnia dzisiejszego zalewa nasze państwo. Większość współczesnych problemów RP ma swe przyczyny w tamtym okresie. Stworzyli nową Polskę jako swój prywatny dwór. Z dawnym aparatem PZPR do spółki. Kluczowe postacie tamtejszego teatru do dziś rozdają karty w polskiej polityce. Weźmy choćby Donalda Tuska czy wszechwładnego Adama Michnika albo wpływowego przez lata Aleksandra Kwaśniewskiego. Nierozliczenie zbrodni PRL jest ich największą “zasługą”. Dawni oprawcy i agenci dzisiaj kasują emerytury po 5000 tysięcy złotych, zaś ich ofiary – ludzie, którzy zbudowali potęgę “Solidarności” – wegetują na marginesie życia publicznego. Jak choćby Anna Walentynowicz, którą ośmieszono, bo nie weszła w zgniły układ z komunistami. Herosi dawnej opozycji zdradzili sprawę, o którą kiedyś walczyli. Władza skutecznie zmienia sposób postrzegania rzeczywistości, błyskawicznie wraz z punktem siedzenia zmienia się punkt widzenia.
2. Liberalizm – kapitalizm – wolny rynek: etatowi chłopcy do bicia.
Te pojęcia odnoszące się do sfery gospodarczej są nierozumiane przez większość zarówno obywateli, jak i polityków, oraz dziennikarzy. Dobrze to obrazuje trwający od 2008 roku globalny kryzys finansowy.
Ignoranci dzielą się na dwie grupy. Pierwsza z nich to socjaliści – analfabeci ekonomiczni, którzy wykorzystują obecny kryzys do oskarżania wolnego rynku o wpędzanie w nędzę dziesiątków milionów ludzi. Dla nich neoliberalizm oznacza rządy finansistów z Wall Street i ich przestępczą działalność spekulacyjną. Przypuszczam że znakomita większość z tych krzyczących aktywistów nigdy w ręku nie miała podręcznika “Badania nad naturą oraz przyczynami bogactwa narodów” Adama Smitha bądź “Drogi do zniewolenia” Friedricha Augusta von Hayeka.
Zwykli więc owi krzykacze oskarżać liberalną ideologię o wszelkie możliwe plagi, nie mając pojęcia co naprawdę znaczy ten termin.
Druga grupa, znacznie grożniejsza, to pseudoliberalni ignoranci, dla których ostatni kryzys wywołany przez bankierów z USA jest zwykłym procesem ekomomicznym. Nie dalej jak wczoraj przecierałem oczy ze zdumienia patrząc w telewizor. Dziennikarz Polsatu zupełnie nie potrafił zrozumieć przeciwko czemu protestują coraz większe grupy społeczne. Stwierdził mianowicie:
“Bunt wobec praw ekonomii to jak niezgoda na prawa fizyki”. Szok, że takie brednie wygaduje wykształcony człowiek pracujący w jednej z największych telewizji w Polsce. Jeśli obecny ład gospodarczy polegający na rządach finansistów i sprzedajnych polityków jest prawem ekonomii to ja jestem Matką Teresą z Kalkuty.
Liberalna ideologia wolnego rynku – w wydaniu jej klasyków – polega na rozwoju gospodarczym w wyniku konkurujących ze sobą jednostek i podmiotów. Zaś obowiązkiem polityków jest takie stanowienie prawa aby konkurencja była uczciwa i reprezentowane były interesy wszstkich graczy. Pieniądz kształtowany jest zaś poprzez zmieniajace się relacje popytu i podaży. Elementarną regułą kapitalizmu jest praworządność. Bez niej system ten zamienia się w feudalizm o zabarwieniu mafijnym, z czym mamy właśnie doczynienia. Tak można streścić w największym skrócie liberalizm gospodarczy.
Co ma wspólnego z kapitalizmem Wall Street, korporacje i bankierzy? Nic, absolutnie nic. Finansjera, która urosła do rozmiarów światowej plagi WSKUTEK skorumpowanych elit politycznych - jest zaprzeczeniem kapitalizmu.
Jest to kapitalizm hazardowy, w którym pieniądz i tworzący go magicy wpływają na gospodarkę. W tradycyjnym kapitalizmie było odwrotnie. To sytuacja gospodarcza kształtowała pieniądz.
Polityka deregulacji instytucji finansowych zapoczątkowana 30 lat temu w USA owocuje dziś światowymi bombami recesji i wpychania w biedę całych społeczeństw. Deregulacja dopuściła do spekulacji oszczędniościami klientów, czego amerykańskie prawo zabraniało od czasów Wielkiego Kryzysu 1933 roku.
Deregulacja zmonopolizowała obrót pieniężny, powstały potężne, międzynarodowe banki inwestycyjne i ich prezesi, którzy trzymają w kieszeniach polityków. A ci zawsze potrzebują pieniędzy aby utrzymać władzę. Już sam fakt monopolizacji przeczy klasycznej idei wolnego rynku, którego najświętszą zasadą jest konkurencja. Monopol zaś jest tej konkurencji całkowitym zaprzeczeniem. Dodatkowo, co ma wspólnego z liberalizmem dotowanie prywatnych banków państwowymi pieniędzmi przez władzę polityczną. To jest neoliberalizm? To raczej neosocjalizm. Bank może przeprowadzać ryzykowne operacje, może puścić z torbami miliony klientów, może nawet splajtować. Bo potem władza sypnie groszem tak jak w USA, gdzie zgodnie z “planem stabilizacyjnym” Henry`ego Paulsona wpakowano w upadający sektor 700 miliardów dolarów aby wykupić toksyczne aktywa. Aktywa te zrujnowały na przykład Lehman Brothers. Od jego bankructwa, 15 września 2008 roku – bankructwa bedącego efektem świadomych działań spekulantów - zaczął się gigantyczny kryzys gospodarczy. I trwa do dziś pogrążając całe państwa oraz ich systemy finansowe.
Jednak rozmaici “znawcy” nie rozumieją, że czasy tradycyjnego kapitalizmu dziś nie istnieją. Nadeszły czasy panowania finasjery, która niczego nie produkuje tylko zajmuje się wytwarzaniem wirtualnego pieniądza. Po co? Bo chciwość bankierów przekracza wszelkie miary.
Ale tego z głównych mediów trudno się dowiedzieć. Choć z drugiej strony pożoga społecznych buntów w upadających państwach i USA idzie już z taką prędkością, że nawet etatowe “autorytety” telewizyjne zaczynają mówić prawdę, choć przez całe lata swą radosną twórczością sankcjonowali kryminalny system, w którym 1% miliarderów bogaci się do niewyobrażalnego poziomu kosztem 99% reszty populacji.
Nic mnie tak nie bawi jak grzmiący w mediach Piotr Ikonowicz: “Przyczyną polskiej nędzy jest trwające od dwudziestu lat neoliberalne szaleństwo”. Nie posądzam socjalisty pana Piotra o rozumienie znaczenia neoliberalizmu, jednak nazywanie “liberałami” ludzi pokroju Leszka Balcerowicza – polskiego przedstawiciela międzynarodowych finansistów - jest dosyć komiczne.
“Liberał” Balcerowicz dotujący PKO BP w 1997 roku pieniędzmi podatnika? “Neoliberał”, który opodatkował pracę do stopnia absurdu powodując skokowy wzrost bezrobocia? “Reformator”, który napchał kieszenie finansjerze z OFE naszymi pieniędzmi zwiększając dług państwa o 300 miliardów złotych? ”Architekt gospodarczy” 1990 roku realizujący wytyczne znanego na świecie malwersanta George`a Sorosa? Chroń nas Panie od takich “liberałów”.
Może kiedyś pan Ikonowicz zrozumie, że neoliberalizmu ani wolnego rynku w III RP nie było nigdy. Jest interwencjonizm czyli spuścizna J. M. Keynesa oraz kapitalizm polityczny (który zrodził takich ludzi jak Kulczyk, Krauze czy Gudzowaty), polegające z jednej strony na tak zwanej ekonomii popytowej, która sprowadza się do zadłużania państwa i dodrukowywania pustej waluty oraz, z drugiej strony, kokosowych interesach biznesmenów, którzy mają układy na szczytach władzy.
3. Unia Europejska – brukselski kołchoz socjalizmu, biurokracji i politycznej poprawności.
Ci którzy po II wojnie światowej kładli podwaliny pod zjednoczenie Europy dziś przewracają się w grobie. Ich idea zjednoczonych i współpracujących ze sobą europejskich narodów przekształcona została w eurokołchoz, coraz bardziej zbliżający nas do nowego typu dyktatury a nie demokracji. Jednak w ustach bezmózgich piewców wyimaginowanej UE, unia ta jest gwarantem naszego szczęscia, dobrobytu i rozwoju. Propagandyści polityczni, naukowi i telewizyjni nie zauważają – a raczej nie chcą zauważać – pewnych zjawisk dziejących się od lat a ostatnio coraz bardziej przybierających na sile. Zjawisk ze wszech miar negatywnych.
Od lat władzę w unijnych instytucjach sprawują doktrynerzy nowej lewicy i ich dzieci, wychowani na destrukcyjnej ideologii tak zwanej szkoły frankfurckiej. Ludzie ci realizują pewien projekt przekształcenia Europy w federację zarządzaną przez grupę nikomu i niczemu nie podlegajacych eurokratów. Ma być socjalizm, biurokracja i dyktatura politycznej poprawnosci. Milowym krokiem na drodze tego projektu zasiadających w Brukseli współczesnych Sowietów jest ratyfikacja Traktatu Lizbońskiego i Karty Praw Podstawowych – sterty nędznej makulatury napisanej dla ogłupienia społeczeństw poszczególnych krajów przez paru nawiedzonych eurokomunistów.
“Demokracja” po brukselsku to dla przykładu: zrobienie z marchewki owocu, ustawowa regulacja wielkości ogórka, dyrektywy określające ilość vatów w żarówce, wymiary klatki dla ptactwa domowego a ostatnio napiętnowanie pluszowych misiów, którymi bawią się dzieci, jako elementu “niebezpiecznego dla zdrowia”. Niestety, najbardziej niebezpieczne dla zdrowia – zwłaszcza psychicznego – jest unijne prawodawstwo nie nadające się nawet na papier klozetowy. Długo możnaby wymieniać. Biurokratyczne eurokmioty w swej głupocie sięgnęły już planety Wenus. Ale to nie wszystko. “Demokracja” brukselska rządzi się swoistymi, osobliwymi prawami. Jeśli jakiś naród nie chce przystąpić do eurokołchozu to zarządza się tyle głosowań aż wynik wreszcie będzie zgodny z oczekiwaniami eurokratów (Irlandia, Francja – konstycucja UE, Szwajcaria – aneksja do UE). Czasami jawnie szntażuje się polityków danego kraju gdyż mają odwagę bronić swój naród przed eurodestruktorami (Czechy i prezydent Vaclav Klaus). Dobrze że unijne lewactwo jeszcze nie posuwa się do militarnej okupacji niepokornych. Na razie to różni UE od ZSRR, który wymuszał posłuszeństwo za pomocą czołgów.
Jednak w lewicowym projekcie federastów coś zaczyna trzeszczeć. Bankrutują kolejne kraje a ich wspaniałe euro powoli szlag trafia. Parę, paręnaście lat temu pewni mądrzy ludzie przed tym ostrzegali jednak zostali zakrzyczani i uciszeni przez eurocenzurę. Dziś ci ludzie zapewne mają szyderczą satysfakcję i to ich święte prawo.W ten sposób wypchnięto na margines życia publicznego kilku niemieckich profesorów, którzy ostrzegali, że strefa euro w takim kształcie jak ją wtedy tworzono, nie ma szans przetrwania. Zobaczymy kiedy ten projekt na dobre upadnie. Bo proces ten już się zaczął.
No i słynna polityka multikulturowości, która wyhodowała takich morderców jak Anders Breivik i zamieniła Europę w islamski kalifat. Dziś doktrynerstwo zaczyna zauważać efekty swej twórczości. Mówią o błędach. Wzruszające. Szkoda że jakieś 20 lat za późno. Może niech teraz załadują te miliony Arabów na wagony i wywiozą ich spowrotem na Wschód. Oczywiście ironizuję ale po to aby ukazać do czego doprowadzili Europę lewacy wychowani przez Komintern i inne przyczółki postępu.
Jedyne co w Unii Europejskiej ma sens i godne jest istnienia to strefa Schengen: brak granic państwowych, wolny przepływ ludzi a także towarów i usług. Tyle, że Schengen organicznie nie jest związany z UE więc może istnieć równie dobrze bez brukselskich regulacji. Więc nawet i tego nie można zapisać unii na plus.
4. Mit lewicy – mit prawicy: wirtualna ideologia polskich polityków.
W naszym kraju lewicą zwie się SLD, a ostatnio także Ruch Poparcia Palikota. Prawicą zaś nazywa się PiS i PO. Tyle propaganda oficjana. W rzeczywistości wszystkie wyżej wymienione ugrupowania nie mają nic wspólnego z powyższymi terminami i ich właściwym znaczeniem. Jeśliby popatrzeć na programy wyborcze tych ugrupowań i realizowaną przez nie politykę to można zaryzykować stwierdzenie, że jeśli mamy jakąkolwiek ideologię to jedynie lewicową. W Polsce jest lewica bezbożna – SLD i lewica pobożna - PO i PiS. A tak serio, w rzeczywistości rządzące nami partie są zupełnie bezideowe. Są to partie wodzowskie, partie władzy, które rządzą głównie dla samego rządzenia. PiS to ugrupowanie państwowo – socjalistyczne. A już nazywanie PO partią “liberalną” jest szczytem aberracji. “Liberał” Donald Tusk podnoszący podatki i zatrudniający 75 tysięcy nowych biurokratów w urzędach? “Liberalny” rząd zadłużający kraj w tempie geometrycznym? Prawie 300 miliardów przez ostatnie cztery lata! To jakiś “liberalizm” bardzo osobliwy. Z SLD jest zaś taka lewica jak ze mnie ksiądz. Obecnie jest to kanapowe ugrupowanie bez większej roli w polityce, jednak przez całe lata SLD był popezepeerowską nomenklaturą czerwonych towarzyszy. Partia w czasach kiedy posiadała realną władzę bardziej przypominała polityczno-biznesowy koncern niż ugrupowanie partyjne. W pewnym stopniu tak jest do dzisiaj. Cóż to za lewica, która podpisała konkordat z Watykanem? Jednak w oficjalnej propagandzie szafuje się – w odniesieniu do powyższych - terminami lewica-prawica, którzy to lewicowcy i prawicowcy mają tyle wspólnego z tymi ideologiami co krzesło z krzesłem elektrycznym.
Podobnych przykładów zakłamywania rzeczywistości językiem propagandy można wymienić mnóstwo. Ale każdy kolejny będzie jedynie potwierdzeniem tej samej wciąż tezy. Wszelkie telewizyjne, gazetowe i radiowe dyskusje toczą się jedynie na płaszczyźnie oficjalnej propagandy. Sensu ani meritum wiele tam nie znajdziemy. Czasem zostaje zaproszony ktoś spoza oficjalnego obiegu. Powie parę rzeczy prawdziwych ale niepopularnych i albo zbywany jest milczeniem albo natychmiast zakrzyczany przez stado politycznie poprawnych klakierów. Stąd najmądrzejsza rzecz jaką można zrobić w tej materii to – wzorem Zbysława Śmigielskiego – wyrzycuić telewizor do śmieci a gazet po prostu nie kupować. Pozostaje internet, wedle mnie jedyne wiarygodne medium. Ze względu na ogrom informacji, które można ze sobą porównać i wysnuć jakieś wnioski oraz ze względu braku nad nim kontroli przez władzę i współczesną cenzurę. I to jest bardzo dobre pod każdym względem. Jest tylko jedno “ale”: w sieci trzeba umieć się poruszać, gdyż jak to rzekł Stanisław Lem: “Intenet to wielki śmietnik”. Tutaj rozmaitego oszołomstwa również nie brakuje. Ale za to są informacje i fakty, których trudno doszukiwać się w kłamliwych mediach oficjalnego nurtu.
Łukasz Grysiak • salon24.pl
Czarne jest czarne a białe nie jest czerwone.
APPENDIX.
10 polskich kłamstw gospodarczych i społecznych
Posted by Jarek Kefir w dniu 28 Luty 2012
Sytuacja gospodarcza Polski w 2013 roku
Z góry mówię – nie trzeba być wcale ekonomistą, by dojść do tak prostych i logicznych wniosków jak przedstawione poniżej. Wystarczy nie być zaczadzonym propagandą III / IV RP, wystarczy odstawić narkotyk o nazwie “telewizja”. Wystarczy tylko chcieć. Ten tekst jest w całości mojego autorstwa. Napisałem go w miarę prostym i zrozumiałym dla każdego językiem.
Mity jakimi jesteśmy karmieni przez media i polityków:
1. “Pensje są w Polsce kilka razy niższe niż na Zachodzie, ponieważ bogactwo narodowe buduje się przez dekady, ponieważ mamy trudny czas transformacji gospodarczej, itp. Także: bo mamy za to niskie ceny, i w ogóle tak być musi”.
odtrutka na to kłamstwo:
-pensje są w Polsce niskie z powodu kilku czynników. Po pierwsze, poprzez celowe zaniżanie wartości polskiej waluty. Po drugie, w czasie tzw “transformacji gospodarczej” dokonano rozmyślnej zagłady polskiej gospodarki. To, co działało, zlikwidowano, lub sprzedano za grosze (tzw “prywatyzacja za złotówkę”). Po trzecie, istnieje przyzwolenie rządu na płacenie głodowych pensji przez pracodawców. Gdyby chciano podnieść dwa, trzy razy pensję minimalną i przyłożono się do ścigania pracodawców zatrudniających za 800 zł, to dałoby to oczywisty efekt. Pracodawca, któremu dwóch robotników przynosi miesięczny dochód 100.000 złotych, nie mógł by im płacić po 1500 zł, a uwierzcie, że takie pensje w małych miastach i miasteczkach to norma. Po czwarte – pensje są niskie, bo istnieje za dużo pracowników przy zbyt małej ilości miejsc pracy (bezrobocie). Więc kandydatów na jedno miejsce pracy jest dużo. Za to przyjrzyjmy się branży budowlanej. Otóż większość robotników spieprzyła z Polski na zachód, i słusznie. Istnieje tam niedobór pracowników przy dużej ilości miejsc pracy. Efekt? Już teraz operator koparki w Polsce zarobi 4000 – 8000 złotych na miesiąc. Można? No kurwa mać, można! I niech różne pseudo ekonomiczne autorytety nie wmawiają Polakom, że: “nie da się bo się nie da, i koniec” – da się! Tylko trzeba się znać nie tylko na ekonometrii, która się nikomu nie przydaje, nie tylko na akademickich regułkach z dupy wziętych, nie mających potwierdzenia w życiu. Pomyślcie sami: mamy mnóstwo ekonomistów z tytułami profesorskimi w rządzie. I co z tego mamy? Mamy pensje po 1317 złotych i kolejne stracone pokolenie, pomimo ich rzekomych “wysiłków”.
-kłamstwem jest, że bogactwo narodowe buduje się przez nie wiadomo ile setek lat. W ten sposób będzie można przez dowolny czas usprawiedliwiać upadek gospodarczy i społeczny III RP. Bogactwo narodowe można było zbudować przez te dwie dekady “transformacji gospodarczej”. Przykład – II RP z okresu międzywojnia którą budowano przecież od zera. Jednak warto tutaj dodać, że obecną, przenajświętszą III i IV RP budowano na konkretnych podstawach, czyli na tym co wybudowały powojenne pokolenia w czasach PRL. Zaś “budowanie” czasów III RP polegało na niszczeniu całych sektorów gospodarki, na zamykaniu zakładów, zwalnianiu ludzi, płaceniu im grosze, i na sprzedaży tych zakładów w obce ręce. To, co zbudowano przez pół wieku PRLu, zniszczono w ciągu mniej niż dekady rzekomo wolnej, przenajświętszej III RP.
Mitem jest, że w czasie PRLu nic nie budowano. Ten mit powstał na fali ciemnoty i rusofobii Polaków. Otóż w czasie PRLu wykształcono wiejską i miejską ciemnotę – niech za przykład posłuży fakt, że na polskiej wsi, jak była elektryfikacja – siłowano się z prądem elektrycznym, i stawiano zakłady, kto przeżyje większe uderzenie prądu.
Za czasów PRL wybudowano miliony mieszkań, odbudowano Polskę po wojnie, stworzono system opieki zdrowotnej, socjalnej i emerytalnej. Za czasów Gierka i pierwszej industrializacji rozbudowano przemysł ciężki / maszynowy, który dawał zatrudnienie milionom ludzi. Dziś przemysłu już nie ma, pozostały nieliczne zakłady przemysłowe, w obcych rękach. Zaś ich pracownicy wyjechali do innych krajów, by budować ich dobrobyt, zamiast polskiego.
-transformacja ustrojowa to dobre wytłumaczenie dla różnego rodzaju nierobów, łotrów i złodziei, w celu wytłumaczenia ich politycznych poczynań. Ile jeszcze będą się tłumaczyć tą cholerną transformacją ustrojową? Przez kolejne dwadzieścia lat, czy wymyślą inne kłamstwo, by dobić resztki narodu? Zresztą, z każdą dekadą politycy zasiadający na stołkach mają inne wytłumaczenie omawianego tutaj stanu rzeczy, czasami wzajemnie się wykluczające.
Nie, nie musi być tak, że przy zarobkach Bangladeszu, mamy ceny większe niż w USA. Uważnie przeczytajcie to zdanie i zapamiętajcie:
Zarobki Polaków byłyby na poziomie np Grecji a kilka lat później – Wielkiej Brytanii, gdyby tylko istniała taka polityczna wola, gdyby tylko Polska miała niepodległościowych liderów. A nie lokai Amerykanów, Niemców, Żydów czy Rosjan. Obecny status quo jest utrzymywany sztucznie, jest to stan wirtualny. Nawet organizacje kojarzone z globalizmem i mafią bankierską (Heritage Fundation) biją na alarm, że Polska jest u progu gospodarczej i społecznej zagłady.
—–
2. “ceny mieszkań muszą być wysokie, bo tak dyktuje rynek. I nic nie możemy na to poradzić, tak być musi i koniec”.
Odtrutka na to kłamstwo:
-w Polsce brakuje ponad trzech milionów mieszkań. A że dostęp do kredytów hipotecznych został ułatwiony, wielu Polaków rzuciło się na głęboką wodę, i wzięło po 300 – 400.000 złotych kredytu za dwupokojowe mieszkanie. Z tego powodu deweloperzy zaczęli wymyślać sobie wirtualne ceny, nie mające potwierdzenia w tzw wolnym rynku. Ceny rosły, bo pomimo łatwiejszego dostępu do kredytów hipotecznych, rynek nie był nasycony. Zresztą, deweloperom wcale nie opłaca się budować np cztery razy więcej mieszkań, choć chciałby tego rynek. Dlaczego? Ponieważ wtedy ceny by spadły. Wolą wybudować te trzy miliony mieszkań np w 10 – 20 lat, zamiast wybudować je w ciągu pięciu lat. Raz wywindowano ceny, i przez te 20 lat budowy tych trzech milionów izb mieszkalnych, będą się tłumaczyć: “są wysokie ceny, bo rynek tak dyktuje, i koniec”. Typowe “ekonomiactwo” – jak ja to nazywam.
-jak rozwiązać ten problem? W normalnym państwie ludzi stać na mieszkania kosztujące te 300 – 400 tysięcy złotych. A gdy społeczeństwo jest niebogate, powinna być tutaj rola państwa, by dopomóc tych biednych deweloperów – przecież oni muszą sprzedawać swoje ciasne klitki po pół miliona złotych! Zaraz podniesie się gazeto-wyborczy kwik, że to przecież interwencja państwa w wolny rynek, że to socjalizm. A przepraszam bardzo. Państwo to MY, ZWYKLI LUDZIE. Państwo nie jest własnością budowniczych mieszkań, ani bankierów, ani polityków. Państwo to naród, przynajmniej w teorii. Mamy prawo się domagać interwencji państwa w “wolny rynek”, mamy prawo się domagać nawet odrobiny socjalizmu – jak to nazywa tuba propagandowa michnika i inne tego typu gazety dla. Przecież to deweloperzy łamią te zasady wolnego rynku, będąc w zmowie cenowej, co do której nie powinno być żądnych wątpliwości. Gdyż żaden mechanizm rynkowy, poza rynkową spekulacją, nie usprawiedliwia wysokich cen mieszkań. A “ekonomiacy tacy jak Balcerowicz, którrzy realizując plany Amerykanów, zniszczyli Polskę – w ogóle nie powinny się wypowiadać w tej kwestii.
—–
3. “cena benzyny / ropy jest wysoka, bo ceny ropy wzrastają, poza tym i tak jest tania w porównaniu do innych krajów”
Odtrutka na to kłamstwo:
-Przepraszam, o jakich krajach my mówimy? W USA benzyna kosztuje nieco ponad dwa złote. W Niemczech cena jest zbliżona lub nieco wyższa w przeliczeniu na złotówki. Ale tam zarabiają pięć razy więcej niż my, no i sama benzyna jest lepszej jakości, bez domieszek i poprodukcyjnych pozostałości, które niszczą silnik.
-W Polsce, na dzień dzisiejszy, musimy liczyć się z tym, że wkrótce benzyna będzie kosztować siedem, a może i osiem złotych za litr. Z czego to wynika? Po pierwsze, wynika to z obecnego kursu na sojusz militarny z Zachodem, głównie z USA i Izraelem. To izoluje nas od Rosji, która jest głównym dostarczycielem paliwa na nasz rynek. Między innymi z tego powodu rządy III RP podpisują niekorzystne dla nas kontrakty z Rosją.
Obecna cena ropy to nie tylko efekt złych sojuszy z największymi światowymi łotrami i zbrodniarzami wojennymi, ale także efekt polityki wewnętrznej państwa. Podatki nakładane na paliwo należą w Polsce do najwyższych. Przy czym obecnie panujący w III RP nauczyli się tak nakładać podatki, by dotyczyły tego, czego nie można uniknąć. Wiadomo, że nawet 500% podatku na książki nie ma sensu, bo ludziom wystarczy kryminał, telenowela, mecz bądź inny mózgojeb. Za to sens mają podatki nakładane na benzynę, na węgiel, gaz, prąd elektryczny, telekomunikację i tego typu sektory gospodarki. Z benzyny korzystamy wszyscy, ze źródeł energii też. Z książek – nieliczni. Sens ma też tzw podatek dochodowy, bo każdy musi się z czegoś utrzymać.
—–
4. “panuje u nas wzrost gospodarczy, Polska jest zieloną wyspą, przed nami wiele perspektyw”
Odtrutka na to kłamstwo:
-Zaraz, jaki wzrost gospodarczy? Czy wzrost gospodarczy nieco ponad zero procent to wzrost gospodarczy? Dla wielu – tak. Usprawiedliwiają się tym, że w krajach starej UE wzrost jest ujemny. Z tym, że jest to bardzo naciągane. Wzrost gospodarczy wzrostowi nierówny. Otóż Niemiec przy wzroście gospodarczym ujemnym ma zajebistą pensję, zajebisty socjal i pomoc państwa m.in. dla rodziny, a także lepsze warunki pracy niż Polak. A co ma Polak przy wzroście gospodarczym dodatnim? Ma 1317 złotych pensji, umowy śmieciowe, bezpłatne urlopy i zero socjalu. I oni chcą, by Polacy wracali z zagranicy do takiego kraju?
-Czy naprawdę III RP jest zieloną wyspą szczęścia i dobrobytu? Skąd wynika dodatni wzrost gospodarczy na tle oceanu kryzysu? Gospodarka danego państwa rośnie, gdy w danym państwie buduje się zakłady przemysłowe, gdy inwestuje się w gospodarkę, gdy naród jest zamożny. Czy możemy tego doświadczyć w III RP? Otóż nie, nie możemy. W Polsce te składniki rozwoju gospodarczego są nieobecne, nie ma ich. Co wytłumaczyłem wcześniej. Zresztą trzeba być ślepym, żeby tego nie widzieć. Jednak wielu ludzi nurtuje ten wzrost gospodarczy, ta cholerna zielona wyspa na oceanie czerwoności, kryzysu gospodarczego. Czy w wirtualnym państwie, którego nie ma, z wirtualnym narodem, który wyjechał na zmywak, ten wzrost gospodarczy nie jest aby też wirtualny? Owszem, jest.
-Ten wirtualny wzrost gospodarczy wynika z tego, że miliony Polaków, którzy wyjechali na obczyznę, przysyła do Polski oficjalnie 25 miliardów euro rocznie. Nieoficjalnie może to być 50 – 60 miliardów euro rocznie. Taka rzeka żywej gotówki, dewiz których Polakom brakuje, generuje wirtualny i nie potwierdzony żadnym ekonomicznym konstruktem wzrost gospodarczy. Ten wzrost gospodarczy to czysta konsumpcja, przeżeranie. Polski “wzrost gospodarczy” nie generuje wzrostu gospodarki, gdyż nic z tych pieniędzy nie powstaje, te pieniądze nie są inwestowane. Ba. Większość z tych pieniędzy trafia z powrotem do portugalskiej Biedronki, do niemieckiego Lidla, do francuskiego Geanta itp. Zapytacie zapewne, co jest złego w instytucji np hipermarketu, którego siedziba może być nawet w Zanzibarze, byle tylko było tanio. Przecież tak głoszą gazety dla młodych, wykształconych neoliberałów bądź dla bogoojczyźnianych antysocjalistów. Otóż hipermarkety nie płacą w ogóle podatków państwu, co zadaje kłam gazetowym teoriom. Odcinają one konsumenta od producenta żywności. Sprzedają odpady poprodukcyjne z krajów Zachodu, które normalnie trafiłyby do utylizatorów bądź na olbrzymie przyzakładowe hałdy poprodukcyjne.
—–
5. “owszem, jest ciężko, ale poziom życia Polaków się poprawia”
Odtrutka na to kłamstwo:
-Poprawia się nieznacznie, ale chyba tylko dla koryciarzy z Warszawy i innych dużych metropolii. Nie można w tym wypadku mówić o mniejszych ośrodkach metropolitalnych takich jak: Kielce, Rzeszów, Białystok, Olsztyn, Szczecin, Gorzów, Zielona Góra. W tych mniejszych metropoliach jest prawie tak samo tragicznie, jak np na wsi.
-Bagno III RP to:
-5 do 7 milionów wygnanych za chlebem, na obczyznę;
-pensja minimalna 300 euro i praca często za mniejsze kwoty, na czarno;
-najdłuższy w Europie czas pracy, największa wydajność, najmniej dni wolnych, najkrótsze urlopy;
-według szacunków organizacji pozarządowych, Polsce grozi kataklizm humanitarny:
-1/3 dzieci niedożywionych, korzysta z programów żywieniowych w szkołach;
-około 1/4 Polaków żyje poniżej minimum biologicznego ustanowionego przez ONZ, jako 1 – 2 dolary na osobę na dobę;
-dalsza 1/4 Polaków żyje w nędzy, biedzie;
-według szacunków rządu w przypadku dużej części Polaków, ich pensja nie wystarcza nawet na podstawowe opłaty – rachunki, żywność, itp.
-350.000 bezdomnych na początku 2011 roku, liczba ta wzrosła;
-katastrofalny wskaźnik samobójstw, można go porównywać jedynie z obszarami postradzieckimi. Dane te są ściśle strzeżone przez władze III RP;
-w latach 90 tych XX wieku obserwowano niewiarygodny SPADEK standardu życia obywateli w Polsce, porównywalny jedynie do państwa afrykańskich, w których trwa klęska głodu bądź wojny. Z tego powodu, w latach 90 tych kilkadziesiąt tysięcy ludzi odebrało sobie życie, uciekając przed biedą, głodem, komornikiem, kredytami itp.
-wzrasta liczba nie tylko biernych, ale czynnych analfabetów;
-czas oczekiwania na operacje, na leczenie refundowane wydłuża się, z tego powodu wielu ludzi nie dożyje momentu planowanego leczenia;
-Warto tutaj zauważyć, że już naszym pradziadkom wmawiano, że jest ciężko, ale idzie ku lepszemu. Po II Wojnie Światowej tłumaczono ludziom, że życie jest ciężkie, ale po odbudowie Ojczyzny nasze dzieci i wnuki będą miały lepiej.
W czasach industrializacji za Gomułki i potem Gierka wmawiano ludziom to samo. Ten sam chwyt wykorzystała solidarność. I teraz mi, młodemu pokoleniu się wmawia, że mamy tyrać na tych nierobów, bo koryto musi być pełne, i może kiedyś, w przyszłości, nasze prawnuki z skorzystają wreszcie coś z tego wspólnego koryta. Tego za wiele! Mam nadzieję, że moje pokolenie nie da się nabrać na tę gadkę.
—–
6. “Polska jest nowoczesnym państwem krajów Zachodu, o ugruntowanej demokracji”.
Odtrutka na to kłamstwo:
-W państwach zachodu istnieje inny standard życia, inne poszanowanie prawa, i w końcu – inne prawo, nie powodujące aż tak znacznego gniewu obywateli. A pomimo tego tamci obywatele się buntują bardziej, niż my. Państwa Zachodu śmieją się z traktowania obywateli i z prawa w III RP. Z tego powodu nie jesteśmy dopuszczani do obrad w Parlamencie europejskim na temat pakietu pomocowego dla Grecji. Przewidujący Niemcy i Francuzi nie chcą, by z ich sal konferencyjnych znowu polscy wysłannicy kradli długopisy czy inne przedmioty. Dlatego Tusk jak murzyński lokaj, stał przed drzwiami, podczas gdy za tymi drzwiami rozgrywała się polityka. Realna polityka, a nie wirtualna.
III RP, ze swoimi standardami, jest raczej bliższa Afryce czy Azji. Tam w podobny sposób traktuje się narody. Można jeszcze się zadowolić tym, że przecież mamy demokrację. Że wystarczy tylko zmobilizować ludzi, to zmienimy system w sposób pokojowy, przy urnie. To także jest nieprawdą.
-Po pierwsze: w III RP partie polityczne wywodzą się z jednego środowiska. Jedna jest prawicowa, druga lewicowa, trzecia neoliberalna, czwarta jest bogoojczyźniana. Ale głosując na jakąkolwiek z tych partii, popierasz jedno środowisko, wywodzące się z aparatu PRL i z Solidarności. Popierasz system czy tego chcesz, czy nie. Partie mniejsze, niezależne – nie mają dostępu do mediów, więc nigdy nie zaistnieją. A nawet jakby, to wybory zostaną sfałszowane, na korzyść systemu. Maszyny / komputery do liczenia głosów są koniec końców – w łapskach systemu, a nie samarytan wrażliwych na losy narodu. Jaki polityk nie skusiłby się, żeby te systemy informatyczne i maszyny do liczenia głosów wykorzystać dla dobra reżimu?
Spójrzcie w wolnej chwili na listę osób zamordowanych bądź zmarłych w tajemniczych okolicznościach. Ireneusz Sekuła, Barbara Blida, Andrzej Lepper, Marek Papała, Jeremiasz Barański, Krzysztof Olewnik, katastrofa CASY i TU-154, i tysiące innych.
—–
7. “Polacy nie muszą się niczego bać, żyjemy w erze pokoju”.
Odtrutka na to kłamstwo:
-kto Wam powiedział, że wojny w Polsce, w tym wojny atomowej, nie będzie w ogóle? To, że cały świat żyje w strachu przez nuklearną zagładą, nie oznacza, że elity tego świata nie będą chciały takiej wojny wywołać.
-plany wykradzione jeszcze za czasów istnienia związku radzieckiego zakładają prewencyjną detonację kilkudziesięciu bomb atomowych o sile od 10 kiloton do 1000 kiloton. Według tych planów ma zostać zgładzone 80% mieszkańców Polski – w wyniku samych detonacji, jak i w wyniku opadu radioaktywnego.
- nie mamy armii, została de facto zlikwidowana. 100.000 żołnierzy miała Republika Weimarska po I Wojnie Światowej.
-widmo wojny bloku zachodniego z Rosją jest prawdopodobne, szczególnie po ostatnich zapowiedziach Rosji w kontekście zadymy w Syrii. Także polska rusofobia i zapatrzenie polskich polityków w USA i Izrael czyni swoje. Sprawa tarczy antyrakietowej też. To oczywiste, że była to przykrywka do instalacji na terenie III RP głowic nuklearnych wymierzonych w Rosję.
-w latach 90-tych dziennikarze śledczy zrobili symulację ataku samej tylko Białorusi na terytoria Polski. Symulacja zakładała, że wojska białoruskie mogą z powodzeniem dostać się na rogatki Warszawy. Do dziś nie zrobiono takiej symulacji ataku wojsk białoruskich i rosyjskich, a jest po co taką symulacje robić.
-m.in. po to, że wojska obu krajów już ćwiczyły scenariusz inwazji na wybrzeże podobne do gdańskiego.
—–
8. “Nie możemy być drugą Japonią, bo nie mamy takiego potencjału”
Odtrutka na to kłamstwo:
-O tym, że Polska może być drugą Japonią, mówił Lech Bolek Wałęsa jeszcze przed transformacją ustrojową. Choć mówił to w przenośni, miał rację. Wygadał się.
Polska miała potencjał, by stać się gospodarczą potęgą. Choć podczas stanu wojennego emigrowało milion ludzi, wciąż byli w kraju ludzie, którzy mogliby podołać zadaniu budowy silnego państwa. Jednak zamiast to zrobić, poczyniono kroki odwrotne. Dziś Polska jest pozbawioną armii i przemysłu strefą buforową między Rosją a Niemcami.
Dziś gdyby nie emigrowało kilka milionów ludzi za chlebem, gdyby udało się ten plan wcielić w życie – byłoby nas w Polsce 45 – 50 milionów. A tak jest nas 35 milionów, pozbawionych w wielu wypadkach woli do walki.
Mamy wszelkie bogactwa naturalne, których Japonia nie posiada. Ropa naftowa się kończy i w 2025 roku kluczowym paliwem znów stanie się węgiel kamienny i brunatny. Jednak w polskie kopalnie zalano wodą, sprzedano Czechom lub po prostu zamknięto. W innych zredukowano wydobycie, bo podobno “nie opłaca się”. podobnie poczyniono z prawie każdą dziedziną gospodarki. Tak samo zrobiono z naszą armią – dziś nasi żołnierze służą wyłącznie jako najemnicy przy mordowaniu narodów nieprzychylnych USA i Izraelowi.
Poza tym: skoro mamy dodatni wzrost gospodarczy, skoro nasza gospodarka się wspaniałomyślnie rozwija, to dlaczego mamy nie mieć potencjału do stania się silnym gospodarczo państwem?
—–
9. “obecne plagi gospodarcze są wynikiem kryzysu gospodarczego. Niby robimy co możemy, staramy się, ale tak być po prostu musi, bo jest kryzys i koniec”.
Odtrutka na to kłamstwo:
-Najpierw przypomnijmy czym jest kryzys gospodarczy i dlaczego został wykreowany. Żadne wydarzenie na globalną skalę nie może się dziać ot tak, “bo stało się, jest kryzys i nic nie poradzimy” – otóż gówno prawda! Obecny kryzys gospodarczy został zaplanowany jeszcze w latach 90-tych XX wieku. Pierwsze impulsy i kroki ku wykreowaniu tej sytuacji poczyniono właśnie pod koniec XX wieku. Poza tym: z tym całym kryzysem gospodarczy jest tak, jak z transformacją ustrojową. Jest to wygodny sposób do usprawiedliwiania złodziejstw rządu i grupy obywateli przy państwowym korycie. Oni chyba będą się tym kryzysem do końca tego stulecia usprawiedliwiać!
-Jaki cel ma zadłużanie się całych państw? Przede wszystkim ten, u kogo jesteś zadłużony, ma nad Tobą władzę. Małe 40 – milionowe państwo zadłużone u międzynarodowej lichwy jest od tej lichwy zależne. Poza tym obecny system bankowo – kredytowy to gigantyczny odkurzacz, który zasysa bogactwa raz zadłużonych krajów. Na czym to polega? Polega to na tym, że bank pożycza państwu pieniądze, których w istocie nie posiada (tworzy wirtualny pieniądz). Natomiast ten sam bank żąda oddania długu w fizycznych dobrach wyprodukowanych w realnej, a nie wirtualnej gospodarce. Czyli np w pieniądzach pochodzących z podatków, dywidend, prywatyzacji po zaniżonych kosztach czy w końcu w postaci ziemi, hipotek. Co więcej – żeby spłacić obecny dług, często stosowaną taktyką jest tzw rolowanie długu, czyli najpierw spłata wcześniejszych zobowiązań, by zaraz potem… wziąć jeszcze większy dług! W taką pułapkę zadłużania się bez końca wpadła większość państw na świecie. No, większość, poza Iranem, Białorusią, Rosją, Serbią…
Dzięki takim praktykom Gracja została właśnie wystawiona na międzynarodową licytację. Licytowany jest nie tylko majątek ruchomy jak i hipoteki, ale także całe wyspy, zabytki, ziemie, porty, autostrady.
-Kolejną kwestią jest prywatyzacja, a właściwie – kryminalna prywatyzacja. Polega ona na tym, że państwo wyprzedaje swoje dobra międzynarodowym korporacjom za śmiesznie niskie ceny. No powiedzcie mi, dlaczego kluczowe dla gospodarki byty nie mogą być państwowe? Dlaczego muszą być koniecznie prywatne, z prywaciarzem który ma różne widzimisię? Swego czasu globalne koncerny piwowarskie kupowały mały browary z tradycjami tylko po to, aby je natychmiast zamykać. Oczywiście, ze szkodą dla piwoszy i browarnictwa, za to ze wzbogaceniem się wielkich koncernów.
-Kolejne zagadnienie to zagadnienie to kryzysy gospodarcze wywoływane celowo przez wielką lichwę, czyli bankierów. Służą one:
-destabilizacji sytuacji na świecie;
-są rajem dla spekulantów; możliwe klęski głodu wywołane przez kryminalnych spekulantów w stylu Goldman Sachs czy Morgan Stanley
-służą transferowi hipotek i bogactw do bankierów;
-no i przy okazji można wywołać kilka wojenek, dać lekką rękę biliony dolarów instytucjom bankowym by je “ratować”;
-kryzysy gospodarcze oznaczają także likwidację klasy średniej. A jak wiadomo, tylko sojusz klasy średniej i robotników jest zdolny sprzeciwić się NWO i wywołać światowe odrodzenie.
-kryzysy gospodarcze to także wywłaszczanie narodów z hipotek, które przechodzą na stronę bankierów – np domów, mieszkań, ziemi, lasów, gruntów ornych, i innych.
-Afera kryzysu gospodarczego. Geneza tej afery tkwi w pewnym planie globalistów. Plan ten zakładał umyślne wykreowanie światowego kryzysu ekonomicznego. Wszelkie kryzysy zdarzające się dziś, w globalnej wiosce, są planowane wcześniej, przygotowywane z premedytacją. Kryzys próbowano wywołać kilka razy za pomocą tzw baniek spekulacyjnych. Polegają one na masowym wykupie akcji różnych firm i fikcyjnych zamówień, dzięki czemu ceny dóbr i usług produkowanych przez te firmy masowo rosną. Jest to czysta forma spekulacji. Na rynku jest za dużo papierów / zamówień bez pokrycia i w końcu następuje wielki krach i spadek cen. Ludzie zostają wtedy na lodzie z niczym, a wielcy i możni, którzy wcześniej taką bańkę drobiazgowo zaplanowali, bogacą się ponad miarę. Tak było ze spółkami internetowymi w USA. Bańka pękła, i żartowano wtedy: ‘jak mam zarobić milion dolarów na spółce internetowej? -Zainwestuj pięć milionów!’
Potem były bańki spekulacyjne związane z surowcami naturalnymi, głównie ropą naftową, jak i związane z zbożami, produktami rolnymi. Ale największy skutek odniosła bańka spekulacyjna związana z rynkiem nieruchomości w USA. Bańka ta miała genezę w decyzji administracji Billa Clintona. Oni doskonale wiedzieli, co robią i naiwny musi być ten, kto szczerze myśli, że stało się to ‘ot tak’.
-Decyzja ta zezwoliła kartelom bankowym na łączenie działalności kredytowej i inwestycyjnej. Na czym to polegało? Banki udzielały wielu ryzykownych kredytów. Ale to nie wszystko, gdyż zysk z tych kredytów, nieraz rozciągnięty na 20, czy nawet więcej lat, był księgowany jako bieżąca inwestycja. W taki oto sposób spekulowano papierami banków, a ilość nieprawidłowych kredytów rosła w ogromnym tempie. W końcu i to uległo załamaniu, bo taki system też ma swój kres. Kryzys z rynku nieruchomości w USA rozlał się po całym świecie.
Ogólnie rzecz biorąc kryzys został zaplanowany po to, aby ludzie bogaci byli bogatsi, a biedni biedniejsi. Fala zwolnień i bezrobocia związana z kryzysem spowodowała albo zahamowanie wzrostu wynagrodzeń, albo wręcz ich spadek. Zaś średni czas pracy uległ wydłużeniu, a ilość obowiązków powiększeniu, gdyż obowiązki zwolnionych ludzi przejęli Ci, którzy szczęśliwie pozostali na swoich stanowiskach. Kryzys gospodarczy to sprytna zagrywka, na której zyskają przede wszystkim bogaci.
—-
10. “system jaki mamy obecnie jest niedoskonały, ale i tak nikt nic lepszego nie wymyślił, dlatego system ten będzie trwał i trwał”.
Odtrutka na to fundamentalne kłamstwo:
-Otóż ludzkość ciągle się rozwija. Nikt nie powiedział, że nie dojdzie do kolejnej wojny, rewolucji, powstania narodów przeciwko uciskowi. Nikt nie powiedział, że ludzkość całe tysiąclecia będzie żyła w ciemnocie. Już teraz masa krytyczna ludzkiej świadomości została przekroczona. To o krok od wyzwolenia narodów. Czego nam, i mieszkańcom reszty świata życzę.
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1041 odsłon