Czy grozi nam kaganiec na internet?
W "Rzeczpospolitej" znajdujemy artykuł Katarzyny Szymielewicz, członkini zarządu Fundacji PANOPTYKUM, która zwraca uwagę na wprowadzane po cichu rozwiązania zmierzające do poddania politycznej kontroli treści audiowizualnych w sieci. Otóż rząd do ustawy o radiofonii i telewizji rząd chce wprowadzić zmiany, - "poddać nadzorowi Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji tzw. nielinearne usługi audiowizualne świadczone przez Internet".
Chodzi tu o specyficzny rodzaj materiału audiowizualnego, który klient sam wybiera (kupuje) i ogląda w dowolnym czasie ("na żądanie"). W tej kategorii nie powinien się znaleźć amatorski materiał wideo umieszczany w sieci przez innych użytkowników, który można za darmo obejrzeć. Celem regulacji jest niewątpliwie poddanie większej kontroli działalności profesjonalnych dostawców filmów i programów telewizyjnych. Jednak wprowadzenie w życie projektowanych przepisów oznaczałoby konieczność skontrolowania całej produkcji audiowizualnej w Internecie, w tym amatorskiej. Nawet jeśli można przypuszczać, że zupełnie nie o ten efekt rządowi chodziło, z taką sytuacją mielibyśmy do czynienia ze względu na nieprecyzyjne przepisy.
Oznacza to konieczność wypełnienia szeregu procedur by móc realizować i nadawać w Internecie programów wideo i audio.
Po pierwsze pojawi się obowiązek wpisu do wykazu usług i uiszczenia opłaty wpisowej. Dostawcy usług medialnych na żądanie, świadczącemu je bez wpisu do rejestru, będzie grozić kara pieniężna. Po drugie KRRiT otrzyma uprawnienie do odmowy wpisu, gdy dostarczane usługi medialne będą poważnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa, porządku czy zdrowia publicznego. Wreszcie nielinearne usługi medialne będą podlegać zakazowi nawoływania do nienawiści oraz innym, pozytywnym obowiązkom (np. wprowadzanie ułatwień dla osób niepełnosprawnych czy promowanie produkcji krajowej) na takich zasadach jak tradycyjny program telewizyjny.
Przypomnijmy - Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji jest dziś całkowicie zdominowana przez ludzi związanych z Platformą i lewicą. Jak zaś pisze Szymielewicz, proponowane rozwiązania znacząco zwiększyłyby zakres sprawowanej przez nią kontroli.
Aby ocenić, czy dany materiał nie podlega obowiązkowi rejestracji albo nie narusza narzuconych przez ustawę wymogów co do "jakości", organ taki jak KRRiT musiałby skontrolować wszystkie serwisy internetowe kierowane do polskich użytkowników, zawierające treści audiowizualne. To jest zadanie oczywiście niewykonalne bez pomocy technologii i zautomatyzowanych rozwiązań, takich jak analiza zawartości pakietów przesyłanych przez sieć. W przeciwieństwie do sygnału telewizyjnego Internet ma tę specyfikę, że dostęp do możliwości przesyłania pakietów jest w zasadzie nieograniczony. Każdy użytkownik, który zapragnie umieścić własne nagranie w sieci, może to zrobić choćby na komercyjnych portalach społecznościowych.
Ze względu na tę specyfikę i ilość materiału audiowizualnego dostępnego w Internecie poddanie nowego rynku usług medialnych ścisłej regulacji nieuchronnie doprowadzi do filtrowania ruchu w sieci. A tym samym naruszenia jednej z podstawowych zasad funkcjonowania Internetu – neutralności sieci.
W tej chwili na rynku telewizyjnym panuje rażąca nierówność dostępu poszczególnych grup społecznych i światopoglądowych. Wszystkie liczące się stacje komercyjne mają profil liberalno-lewicowy, a z telewizji i radia publicznego eliminowane są programy dziennikarzy "podejrzanych" o nastawienie chrześcijańskie czy konserwatywne.
Projekt opracowany przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego 4 stycznia przyjęła Rada Ministrów. Następny etap to przekazanie go do Sejmu.
Fundacja Panoptykon zajmuje się zagadnieniami prawa i praktyki nadzoru nad społeczeństwem
http://www.wpolityce.pl/view/6649/Media_prywatne_zaprzyjaznione__publiczne_spacyfikowane__Czas_na_Internet___Kontrolowanie_calej_produkcji_audiowizualnej_.html
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 350 odsłon