Czego nie słychać w kokpicie

Obrazek użytkownika Ursa Minor
Artykuł

prof. Anną Gruszczyńską-Ziółkowską z Instytutu Muzykologii UW rozmawia Marcin Austyn
Wskazuje Pani na pewne anomalie występujące w oficjalnych materiałach KBWLLP i MAK dotyczących nagrań z Tu-154M. Można powiedzieć, że Pani ustalenia to element analizy fonoskopijnej?

– Jestem przede wszystkim muzykologiem i słucham, a nie biorę się za analizy, może poza jedną – analizą źródła. W mojej pracy zestawiłam ze sobą źródła informacyjne, jakimi przecież są podpisane przez komisję Millera i MAK dokumenty. Do nich wszyscy mamy dostęp i możemy się do nich odnosić. Jedynym elementem, niebędącym do końca pewnym źródłem, jest prezentacja lotu Tu-154M przedstawiona przez MAK, jednakże ta animacja została przedstawiona jako oficjalna ilustracja ustaleń tej komisji. W swojej pracy wyłapałam pewne zjawiska, które usłyszałam, i okazało się, że one nie zgadzają się z tym, co zamieszczono w oficjalnych dokumentach. Dlatego wskazałam, że są to elementy, którymi w przyszłości warto się zająć. Jednak do tego potrzebni są akustycy.
Na czym polegała Pani praca?

– Wskazałam na pewne dźwięki i niezgodność ich umiejscowienia w nagraniu z tym, co jest w transkrypcjach. Nie wiem, czy to wynika z montażu opublikowanego materiału poglądowego, czy są inne powody. Pozostaje też kwestia drobiazgowego przeanalizowania tych zjawisk. Nagrania znajdują się na czterech ścieżkach. Każdą należy dokładnie przebadać i opisać każde zdarzenie. To, co zrobił Instytut Ekspertyz Sądowych, jest krokiem w tę stronę, bo eksperci uporządkowali występujące zjawiska. Jednak pewne elementy pozostały nienazwane, a może da się je zidentyfikować. Przecież pewne odgłosy – uderzenia, stuki, trzaski – można skonsultować z pilotami. Niech wypowiedzą się, czy są to zjawiska typowe dla kokpitu, czy może obce. Jeśli są to zjawiska obce, to można zastanawiać się, jakie były ich źródła. Można rozważać, w jakim kontekście one występują, czy stanowią konsekwencję pewnych zjawisk. Jednak do tego potrzebni są właśnie akustycy z dużą wytrwałością i chęcią zagłębiania się w szczegóły.

W tego rodzaju badaniach trzeba też umieć postawić pytania. I ja – we wstępnym zakresie – to uczyniłam. Próbowałam odsłuchiwać różne wersje nagrań, ale natrafiłam na ogromny chaos. Szukałam punktu zaczepienia i takim okazała się ilustracja fali dźwiękowej opublikowanej przez KBWLLP. To był konkret, do tego z wyznaczonym punktem czasu rzekomego uderzenia w brzozę. Porównałam to z oficjalnymi dokumentami i okazało się, że ten punkt zaczyna się „przemieszczać w czasie”. Nie szukałam dźwięku uderzenia w brzozę, ale punktu odniesienia, by móc uporządkować występujące zjawiska. Wyniki, jakie otrzymałam, wskazują, że trzeba szukać dalej.
Do tego niezbędny będzie oryginalny materiał dźwiękowy z Tu-154M, który może być jednak trudny do pozyskania.

– Wydaje mi się, że im lepiej my wykażemy, że są nieścisłości, dziury w ścieżce dźwiękowej, tym bardziej prawdopodobne będzie, że takie badania na oryginalnym zapisie ścieżki dźwiękowej z Tu-154M zostaną podjęte.
Dziękuję za rozmowę.

http://naszdziennik.pl/polska-kraj/57615,czego-nie-slychac-w-kokpicie.html

Brak głosów