Bez skrupułów

Obrazek użytkownika Ursa Minor
Artykuł

Początek wielkiej kariery, która wywindowała go na pierwszego zastępcę redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”, przypomina trochę słynną maksymę polskich liberałów, że w kapitalizmie pierwszy milion można ukraść.

Jarosław Kurski nie miał oporów, by jako rzecznik prasowy Lecha Wałęsy, dopuszczany do największych tajemnic przywódcy „Solidarności”, po odejściu z pracy opublikować książkę pt. „Wódz”, będącą swoistym donosem na swego byłego mocodawcę.
Z kresowej rodziny

Bracia Jacek i Jarosław Kurscy, fizycznie podobni, a politycznie całkiem odmienni, pochodzą z porządnej, o kresowych korzeniach i powstańczych tradycjach rodziny Anny i Witolda Kurskich, których burzliwe losy rzuciły po wojnie do Gdańska. Ojciec był niezaangażowanym politycznie naukowcem, specjalistą od budowy okrętów, zaś matka prawnikiem, działaczką „Solidarności” związaną z Joanną i Andrzejem Gwiazdami. Dwukrotnie zdobyła mandat senatorski z ramienia PiS.

Bracia, z których Jarosław jest trzy lata starszy, zaczęli konspirować jeszcze w gdańskim III Liceum Ogólnokształcącym, znanym z opozycyjnego ducha. Jarosław był harcerzem, należał do Ruchu Młodej Polski, a w wieku 20 lat „zaliczył” nawet dwumiesięczny areszt. Publikował w czasopismach drugiego obiegu, m.in. w Biuletynie Informacyjnym „Solidarności”, był związany z „Tygodnikiem Gdańskim”, a także od 1988 r. był korespondentem hiszpańskiej agencji prasowej EFE.

Młodszy Jacek poszedł w jego ślady, działając w podziemnej „Solidarności”. Bracia różnili się charakterem, temperamentem, a później także poglądami politycznymi. – Myśmy pytali kiedyś Anię, jak to się stało, że jeden syn poszedł w jedną stronę, a drugi wybrał przeciwną. Tłumaczyła, że za młodu jeden zachwycił się tekstami Michnika, a drugi nie i potem taki wczesny imprinting jest już trudny do zmienienia – wskazuje Joanna Gwiazda.

Ostatecznie Jacek Kurski, po zaliczeniu kilku partii prawicowych, jest dziś eurodeputowanym z Solidarnej Polski, a Jarosław to twarz lewicowej „Gazety Wyborczej”. Na jej łamach zaistnieli raz wspólnie – jako autorzy wspomnienia o Jacku Kaczmarskim. Podpisali się: Bracia Jacek i Jarosław Kurscy. Politycznie odlegli o lata świetlne, mają wspólne muzyczne pasje – grę na gitarze.
Nielojalny rzecznik

Jarosław Kurski w październiku 1989 r., a więc po wyborach 4 czerwca, z rekomendacji m.in. Adama Michnika obejmuje prestiżowe stanowisko rzecznika prasowego przeżywającego wówczas szczyt popularności i gotującego się do urzędu prezydenckiego Lecha Wałęsy.

– To było naturalne, że dostał to stanowisko. Uczestniczył w strajkach z 1988 r., był młody, inteligentny, otrzaskany dziennikarsko, dobrze wyglądający. Nadawał się – uważa historyk prof. Sławomir Cenckiewicz. – Z tego, co wiem, miał silne wsparcie ze strony m.in. Macieja Łopińskiego, Lecha Kaczyńskiego i Aleksandra Halla, ale ja byłem wtedy dość daleko od tego środowiska.

W trakcie niełatwej pracy z Wałęsą i coraz silniej rysującego się podziału obozu „Solidarności” Jarosław Kurski obiera kurs na tzw. warszawkę, a więc byłych działaczy KOR tworzących Unię Demokratyczną. Zrywa współpracę z Wałęsą i pisze demaskatorskiego „Wodza”, którego wydaje już po wyborach prezydenckich w 1990 roku.

– Ta książka wpisywała się w kampanię prowadzoną wówczas przez „Gazetę Wyborczą” przeciwko Wałęsie – zaznacza prof. Cenckiewicz.

– A książka była wtedy i jest do dziś naprawdę mocna. Krytycznemu spojrzeniu na „wodza” – Wałęsę towarzyszy w książce Kurskiego wręcz hagiograficzne podejście do działaczy tzw. lewicy laickiej, a więc Adama Michnika, Henryka Wujca, Andrzeja Szczypiorskiego, a zwłaszcza Bronisława Geremka, którego przeciwstawia Wałęsie, wskazując, że jest to „ważna figura, hetman, mistrz politycznej prakseologii, do ostatniej chwili zachowujący rozstrzygającą pozycję. Poliglota, erudyta, człowiek ze świadomością własnej wartości, o dużej kulturze osobistej”. Ciekawe, że po ponad 20 latach od aktu skrajnej nielojalności wobec Wałęsy Jarosław Kurski otrzymał francuską Legię Honorową „jako wybitny, zaangażowany dziennikarz intelektualista, obrońca wartości wobec wszelkich układów i kompromisów w Polsce demokratycznej”.
Obce zasady fair play

„Zostając rzecznikiem, nie przestałem być dziennikarzem” – tak Kurski wyjaśniał istotę swojej 9-miesięcznej misji przy boku Wałęsy w prologu do książki „Wódz”. „Opatrzność dała mi możliwość przyjrzenia się z bliska człowiekowi, który przez najbliższe lata będzie wywierał ogromny wpływ na życie polskiego społeczeństwa. Żaden szanujący się dziennikarz takiej okazji zmarnować nie może. Polacy powinni mieć możliwość ujrzeć wielostronny portret swego prezydenta” – tłumaczył.

Dalej Kurski wyznaje, że notatki do książki czynił w większości „na bieżąco”, co miało podnieść walor jej autentyzmu. Usadowiony blisko Wałęsy zdobywał wiedzę unikalną i politycznie niezwykle cenną, dzięki czemu do opinii publicznej w Polsce i na świecie, bo książka wydana była po przetłumaczeniu także w Stanach Zjednoczonych, przedostały się np. prywatne wypowiedzi Wałęsy na temat Żydów w rodzaju: „Uwierzyłem przyjaciołom Żydom, a oni mnie zrobili w konia. A tyle razy ostrzegano, bym się z Żydami nie zadawał, bym się nimi nie otaczał i nie korzystał z ich rad” czy „Już w dzieciństwie rodzina ostrzegała mnie, bym uważał na Żydów”.

Były rzecznik prasowy Wałęsy formułuje opinie wskazujące na nie najwyższy poziom intelektualny swojego wcześniejszego pracodawcy, stwierdzając, że „nie za bardzo lubi oddawać się lekturze książek” czy że „wyłapuje to, co mówią inni, i jeśli mu to się spodoba, chyba nawet w sposób nieświadomy powtarza całe frazy i zwroty. Z czasem sam zaczyna wierzyć w ich autorstwo”.(...)

http://naszdziennik.pl/mysl/32165,bez-skrupulow.html

Brak głosów