Kradzież w majestacie prawa

Obrazek użytkownika Ursa Minor
Artykuł

Gdy Donald Tusk zaczynał swoje urzędowanie, jednym z naczelnych haseł była obniżka podatków. Sam premier mówił, że wyrzuci ze swojego rządu każdego, kto zaproponuje ich podwyższenie. Dziś już wiadomo, że nie tylko w sprawie podatków nie dotrzymał słowa, ale też nikogo nie wyrzucił. Musiałby bowiem zacząć od samego siebie.

Nie samym chlebem żyje człowiek – to prawda oczywista. Jednak do tego, by móc żyć, chleb jest niezbędny. Inaczej się nie da. Człowiek podejmuje działania ukierunkowane na to, by zdobyć środki, które zapewnią mu chleb. Tworzy firmę i zostaje przedsiębiorcą lub zatrudnia się u kogoś.

Jako przedsiębiorca osiąga zysk, z którego utrzymuje własny dom i rodzinę oraz którym dzieli się ze swoimi pracownikami, a jako pracownik otrzymuje wynagrodzenie za wykonaną pracę. Sprawa wydaje się oczywista do momentu, w którym pojawia się państwowa biurokracja. Wdarła się ona w tę – wydawać by się mogło – naturalną relację pomiędzy pracodawcą a pracownikiem, pomiędzy przedsiębiorcą a konsumentem i – idąc dalej tym tropem – między rodziców a dzieci.

Biurokracja – studnia bez dna

Państwowa biurokracja nie karmi się powietrzem. Żyje z tego, co przedsiębiorcy i pracownicy wypracują, czyli z ich dochodów konfiskowanych im w postaci podatków. Mało kto kwestionuje sens płacenia podatków. Jeśli akceptujemy fakt istnienia państwa, to powinniśmy również akceptować konieczność płacenia podatków i istnienia biurokracji. Jednak czy sytuację, w której ponad 50 procent naszych dochodów pochłaniane jest przez państwo w formie podatków i przymusowych składek, uznać należy za normalną?

Wedle najnowszych szacunków liczba urzędników w III RP przekracza już 500 tysięcy. Wszystkich Polaków jest ponad 38 milionów. Okazuje się, że pół miliona ludzi w Polsce decyduje o tym, jak wydawane jest ponad 50 procent dochodu prawie 40-milionowego narodu! I, niestety, wydaje się, że nie jest to ostatnie słowo wypowiedziane przez konstruktorów tego biurokratycznego ładu.

Na historię III RP spojrzeć można jak na dzieje rozpędzającego się coraz bardziej fiskalizmu. Od 2004 roku Polakom poza rodzimą biurokracją doszło jeszcze utrzymanie biurokracji unijnej. Redaktor Stanisław Michalkiewicz wyliczył kiedyś, że za kwotę, którą Polska odprowadza rocznie jako składkę do unijnego budżetu (w 2012 r. 15 miliardów zł), można by wybudować 500 km autostrad i kupić wszystkie przylegające do niej grunty. Widać, jak potężna jest skala transferu pieniędzy z kieszeni polskich podatników do skarbców unijnych urzędników.

Kłamstwo podatkowe Tuska
(...)

http://naszdziennik.pl/mysl/54795,kradziez-w-majestacie-prawa.html

Brak głosów