3 szkoły, 4 instruktorów, 300 h lotu przez 10 lat, czyli „Ich Troje w jednej motorynce”

Obrazek użytkownika obiboknawlasnykoszt@tlen.pl
Artykuł

3 szkoły, 4 instruktorów, 300 h lotu przez 10 lat, czyli „Ich Troje w jednej motorynce”

 
posted by MatkaKurka on pt., 10.05.2013 - 18:24

Z bogatej historii lotniczej Pawła Artymowicza, po kolejnym moim artykule został przeciąg, a strona domowa Artymowicza została wyczyszczona do zera znacznie wcześniej. Linki z hobby poszły w kosmos, od dziś Paweł Artymowicz jest poważny astronom z Toronto. Żadnych odnośników do wyczynów podniebnych, ba, wszystkie linki do muzyki metalowej i motocyklowej dzikości – wymazane. Normalne, gdy się miało dziadka, ojca, wujka i wielu innych krewnych w resorcie, to spalenie teczki, po to by przygotować sobie nowe, telewizyjne CV, jest wyssane wraz z deputatem mleka przyznanym przez resort. Przy okazji potwierdzam i publicznie raz jeszcze oświadczam, że Artymowicz kłamał w sprawie swoich korzeni rodzinnych, to jest dziecko resortu i wszystkie informacje na ten temat podtrzymuję. Ocenę pozostawiam każdemu z osobna, jedni niech sobie uważają, że to ważne, inni, że nieważne, ja tylko potwierdzam kłamstwo Artymowicza, homilie umoralniające nie interesują mnie. Gdyby mnie ktoś spytał czy miałem ojca w POP PZPR i dziadka stalinowca, który namawiał do zakładania kołchozów, odpowiedziałby, że owszem i właśnie spłacam ich i swoje grzechy. Mnie nie interesuje etyczne biadolenie, mnie interesują fakty i łgarstwa. Artymowicz straszy w salon24.pl co bardziej przestraszonych, ale kto nie wie jak się z łgarzem i potwarcą postępuje, temu podpowiadam – mówi się głośno kim jest i zaprasza na salę sądową, co czynię od blisko dwóch lat i odnoszę same sukcesy.

Artymowicz osobiście i przy pomocy swoich umyślnych, grzecznie poprosił o usunięcie wpisów na swój temat, maile są do dyspozycji, na wypadek wątpliwości. Na zachętę dodatkowo usunął swoje prostackie pogróżki, chociaż miał już prawników, w trzech kancelariach, ekspertyzy i gwarancję utajnienia procesu. Odpowiedź otrzymał w kilku publikacjach, gdzie wiedza została poszerzona i od tej pory linią obrony Artymowicza jest stara szkoła dziadka i pozostałych krewnych – „Kurka to wariat”, ale na wszelki wypadek archiwa rodzinne i lotnicze puścił z dymem. Nieustannie przypominam, że po tym łgarzu można jechać jak po starej szkapie, bo sąd jest ostatnim miejscem gdzie on może się obronić, a gdzie na pewno i tak trafi. Z drugiej strony trudno się dziecku resortu dziwić skoro nikomu się nie chce pokazać kim Artymowicz jest i czym się zajmuje, to Artymowicz sobie robi co chce i jak chce. Mam sporo wyrzutów sumienia w tym zakresie, jeszcze półtora roku temu, nim się z Artymowiczem poznaliśmy, każdy mógł sobie wejść choćby na tę stronę i przejrzeć wyczyny wujka z SB, brata z „M jak Miłość”, w końcu samego Pawła Artymowicza. Obecnie trzeba podać hasło i kod DNA. Jeszcze półtora roku temu istniał solidny rodzinny album na innej stronie, a w nim fotografia taty zaprzyjaźnionego z resortem:
 

 
Dziś kompletny przeciąg, nie dowiemy się nic o życiu prywatnym i hobby „eksperta od wypadków lotniczych”. Z luzaka profesora, który się oblepił zdjęciami wycieczek do Egiptu, psa, chałupy i samolotu, niczym Stefan Żniwko na  Naszej Klasie, pozostał tylko śmiertelnie poważny „opiniodawca” PKBWL. Szkoda, a ponieważ czystka odbywała się w rytmie moich publikacji czuję się zobowiązany naprawić szkody. Wątku "jestem fizykiem" nie mam zamiaru dotykać, każdy może sobie sprawdzić w setce miejsc, że Artymowicz jest astronomem i nie ma żadnych papierów fizyka, poza ukończeniem fizyki w LO. Natomiast ciągle atrakcyjny pozostaje wątek lotniczy i hangarowy. Trzy artykuły weryfikujące kłamstwa Artymowicza przynisły skutek w postaci potwierdzonej w kilku źródłach wiedzy, popartej dokumentacją. Zacznę od Artymowicza pilota, potem przejdę do pustego hangaru. Artymowicz po raz pierwszy wsiadł do samolotu w 1999 roku i od razu stało się jasne, że tyle ma talentu do tej roboty, ile pokazał charyzmy w telewizji śniadaniowej.  Dwa razy mógł się zabić, raz przy lądowaniu w biały dzień nie trafił w pas, drugi raz zabłądził we mgle, bo nie ma bladego pojęcia o lataniu na przyrządach. Przez 14 lat zaliczył trzy szkoły latania: Santa Cruz Flaming Club, Stockholms Flygklubb, Skill Aviaton i co najmniej czterech instruktorów: Kevin Moon, Travis Smith, Adam Pepliński, Wanda Collins. Każdy poważniejszy lot od wycieczki na Manhattan do pizzerii, Artymowicz odbył z instruktorem lub pilotem komercyjnym, na ręce patrzył mu i podpowiadał jak się nie zabić między innymi: Dag Noreus, pilot doświadczalny.
 
W 2000 roku zaczyna się słynna bajka o 14 letniej licencji FAA, która de facto zakończyła się w roku 2006. Przez 6 lat Artymowicz dysponował AMATORSKĄ licencją FAA na samoloty jednosilnikowe, od 7 lat nie ma żadnych uprawnień pilota, poza kanadyjską licencją turystyczną, którą uzyskał po konwersji FAA i zdaniu kolejnego egzaminu, tzw. PSTAR. Obecnie niczym innym uprawniającym do latania, poza kanadyjskim turystycznym pozwoleniem na pilotowanie samolotów jednosilnikowych o ograniczonej mocy silnika, nie dysponuje. Jest również więcej niż prawdopodobne, że i te papiery z racji nie spełnionych wymogów: nalot i badania medyczne, ma zawieszone na kołku. W ostatnim czasie podjął rozpaczliwą próbę i wykonał dwa loty instruktażowe, przynajmniej tak twierdzi, bo FlayingTracer pokazuje tylko lot, nie ma słowa o pilotach. Dobre miejsce by w ogóle zaprezentować  „staż” Artymowicza, który wygląda tak nędznie jak talent Latającego Czestmira. Po trzech latach zabawy w pilota miał Artymowicz 100 godzin lotu – stan na 2002 rok. Po 10 latach miał 300 godzin lotu – stan na 2009 rok. W 2009 roku przygoda lotnicza Czestmira się urywa, obecnie mamy połowę roku 2013 i trzeba pamiętać, że ostatni lot, pomijając te dwie pizze na Manhattanie, motorynka RV-A6, o nr C-GDOC odbyła w 2011, ale Bóg jedyny wie, kto motorynkę prowadził, o czym za chwilę.

Realnie do 300 godzin można dołożyć 50, co wydaje się prezentem dla kabotyna, ale nawet gdyby utrzymać tempo nalotu (30h rocznie), to Artymowicz wyfruwał pod okiem fachowców góra 420 godzin, w tym 80% na pierdopędzie C-GDOC, resztę na czymś w rodzaju Cesny i to wszystko! Jednej godziny IFR (na przyrządach) nie zrobił, jednej sekundy w locie załogowym, jako majtek pokładowy nie zaliczył. Temat FAA przerywa raz na zawsze strona z rejestrem pilotów FAA, link dla Artymowicza wygląda następująco: ZERO. I żeby znów nie było jakiegoś bizantyjskiego pierdzenia, że to „źle wygóglane”, „nie-fizyczne”, to tak wygląda rejestr pilotów FAA z Toronto, a tak konkretnego pilota, który pozwolił Artymowiczowi lecieć, w jednym z „rejsów”, bo ten błazen na każdy długodystansowy lot musi mieć zgodę odpowiedniej klasy fachowca.
 
Historia motorynki C-GDOC jest jeszcze krótsza i jeszcze bardziej zabawna. W poprzednim tekścieprzedstawiłem sprzeczne ze sobą łgarstwa Artymowicza, który broniąc się rozpaczliwie nałgał, że sprzedał motorynkę w 2011 roku, po czym rozpacz przeszła w pilotowanie sprzedanej motorynki w dniu 27 i 28 kwietnia 2013 roku. Gorzej niż w radiu Erewań, potomek resortu ma niesamowitą zdolność do mitomanii. Sprzedał coś, na czym latał dwa lata później i to się może wydawać wystarczającym kabaretem, ale Artymowicz jest błaznem niezmordowanym. On sprzedał coś, co nigdy nie było jego, dopiero potem się na tym przeleciał. Pisałem, że pierdopęd „garażujący” w USA wskazuje na trzy możliwe scenariusze: należy do kumpla Artymowicza, należy do szkoły latania, został kupiony „na spółę”. Trafiłem w wariant trzeci. W 2006 roku niejaki Billy, Barry i Artymowicz zrzucili się po kilkanaście kawałków $ i zakupili Air Force. Ze spółki odchodzili i dochodzili nowi udziałowcy, motorynkę niczym starą k…ę przeleciało naraz kilku napalonych kolesiów w krótkich majtkach, chociaż może się zagalopowałem, bo nie ma żadnych kabotyńskich relacji z lotów, prócz Artymowicza bajania, pozostali chyba są mężczyznami. Ten załgany pajac z tym co sobą reprezentuje, dzień w dzień poniewierał nieżyjących pilotów, w tym Protasiuka z nalotem 3500 godzin w lotach odrzutowych, załogowych, wojskowych, cywilnych i klasy VIP. Błazen skamle za każdym razem, gdy się ujawnia jego podobiznę i dorobek, gdy się mówi o jego rodzinie resortowej. Skamle ten sam błazen, który nazwał mordercami pilotów, dokładnie tak jak żule, które namalowały po nocy „mordercy” w pobliżu domu, gdzie mieszka żona i dzieci śp. majora Grzywny . Skamle błazen słysząc o esbeckiej naturze i broni się jak smarkaty, przed dziadkiem, ojcem i wujkiem resortu, podczas gdy sam nazywa zmarłego męża i ojca, generała Błasika „chujem”. Skamle błazen, miota się ze swoją prywatnością i rodziną, ten sam bydlak, który wraz z innymi bydlakami urządza piekło wdowom i sierotom. Bądź pewny bydlaku, że dopóki żyje wariat Kurka, będziesz palił jeszcze nie jedną teczkę, a potwierdzone kopie są u mnie i nie tylko u mnie.

Kategoria publikacji: 

------------------------------------------------------

Pasowałaby do tego artykułu fotka motorynki zw skrzydełkami i goleniami "wysportowanej" muchy, która nawet Tuskowi nie chce się oddać do wyłącznej dyspozycji, a może ryży zmienił orientację i gustuje się w biedronkach, a nie w swojej Kasi, którą być może za płeć wcześnie ją okładał w pianym widzie.

W każdym bądź razie "debeściak" Artymowicz właśnie wylądował po 37 miesięcznym pobycie w kosmicznym odlocie.

A tak na marginesie przeszłości korzennej "debeściaka", to ma on w rodzinnym albumie i białoruską agitatorkę i powieściopisarkę, która m.in. stare polskie miasto jakim był królewski Bielsk Podlaski, przenicowała wraz z V białoruską kolumną na miasto ruskie i białoruskie.

Och Artymowicz, Artymowicz - dlaczego "debeściaku" wyrzekasz się UBeckich korzeni swojej Artymiuków rodzinki, co?

Komentarz napisałem ja, Jarząbek vel Onwk.

 

Brak głosów

Komentarze

ja w/s materialow i tego kosmicznego eksperta kiedys pisalem, jak sadzi glupoty, nie wiedzac nawet co to jest udarnosc...
i po co ustala sie takie wielkosci

http://niepoprawni.pl/blog/2802/artymowicz-buja-w-kosmosie-i-brzozowa-miotla-anodiny

Pozdr
autora z 10, b. ciekawa lektura o "ekspertach lotnictwa"

Vote up!
0
Vote down!
0
#414067

Płemieł jaki jest - widać, jego eksperłci czyli ministrowie - wszyscy - też widać.
To tak oględnie by się już nie znęcać nad lanserem cudzych zegarków, ministry tej co nie siada, ministrem "Rasputin", tym od kreatywnej kradzie... pardon, księgowości (też na "k", jak nieprzymierzając... mać). Ect., ect.

Czemu Lasek "przylgnął" do Artymowicza z wzajemnością ? No bo swój swego zawsze wyczuje. Obaj na dodatek są niby wykładowcami akademickimi i biedna ich mać studencka bo jeśli obaj prowadzą lekcje w stylu swych wypocin w oparach MAK-u, to tylko współczuć spragnionemu wiedzy narybkowi.

Ciekawe jak się ma astrofizyk do np. konstruktora boeingów ? A wg Laska eksperckie preferencje astrofizyka są Everestem w porównaniu z tymi inż.Berczyńskiego czy prof.Biniendy. Na dodatek astrofizyk jest.... niezaangażowany politycznie, buchachachachaaaaa !

Brawo Matka Kurka !

Pozdrawiam.
contessa

_______________
"Żeby być traktowanym jako duży europejski naród, trzeba chcieć nim być".
Lech Kaczyński
_______________
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten aldd meg a Magyart

"Urodziłem się w Polsce" - Złe Psy :
http://www.youtube.com

Vote up!
0
Vote down!
0

contessa

___________

"Żeby być traktowanym jako duży europejski naród, trzeba chcieć nim być". L.Kaczyński

 

 

#414073