Pan Olbrychski zachowuje się jakby był na wojnie z polskim społeczeństwem.To dopiero bolszewizm! – ocenia aktor Redbad Klijnstra
(...)Ale jest coś w haśle, które krąży w Internecie: „Głosowałem na Donka, głosowałem na Bronka, i została mi teraz tylko Biedronka".
Reklamowanie produktów spożywczych, to dla artysty wkroczenie do krainy szmiry?
Liczy się również, jakość wykonania. Rozumiem, że tu możemy być spokojni. Pan Daniel jest, jako aktor filmowy bardzo precyzyjny. Montażyści zachwycają się, bo robiąc wszystko w każdym ujęciu tak samo, bardzo ułatwia im pracę.
Zabawne, że pan Olbrychski kojarzony najbardziej jako Azja Tuhajbejowicz jest dzisiaj przedstawicielem polskości. Pokolenie Olbrychskiego ma problem opóźnionego odcinania kuponów od swojego nazwiska. To samo pokolenie blokuje młodszym wejście w sferę zawodową. Oni zrobili nazwisko w czasach, kiedy nie dało się go spieniężyć. Od lat 90., nawet ci najstarsi już o lasce, próbują w pośpiechu spieniężyć swoje nazwisko.
Każdy może być w Polsce więźniem kredytu. Rozumiem to doskonale. W Holandii decyzja, czy gra się w teatrze, w filmie, jest decyzją merytoryczną. Teatr, to zdecydowanie się na pieniądze mniejsze, ale godne. Aktor nie jest zmuszony wziąć udziału w reklamie. Widocznie coś pana Olbrychskiego zmusza do tego parcia na ekran.
Jest w tym coś żenującego, ale może tak czuję, bo tak mi mówiono w Szkole Teatralnej. Jednak, kto z nas nie otarł się o żenadę w tym dziwnym nieustającym okresie transformacji w Polsce. To jest raczej problem systemowy, w tym przypadku, wynagradzania filmowców.
A problemem jest, kiedy artyści mieszają się do polityki i opowiadają się po jednej ze stron politycznego sporu?
Dziwne jest to, że nie wystarczy już kiedy politycy wypowiadają się na tematy polityczne, ale wywołuje się też artystów do wypowiedzi. Aktorzy często opierają swoje opinie na paru hasłach, które rano gdzieś im mignęły w drodze do teatru. Głoszą zasłyszane hasła, tworząc sobie z nich błyskotliwą w formie, ale bardzo powierzchowną w treści, nierzadko daleką od prawdy, wizję rzeczywistości. Aktorzy zbyt łatwo dają się politykom zmanipulować, a reklamodawcom sprostytuować.
To jak pan reaguje na wypowiedź Daniela Olbrychskiego, który w rozmowie z „Wprost" odnosząc się do minimalnej różnicy sondażowej między PiS i PO stwierdził: „Widocznie społeczeństwo polskie tęskni za bolszewizmem. Wtedy, kiedy bracia Kaczyńscy byli u władzy, to trzeci bliźniak Ludwik Dorn powiedział: „Z tymi, którzy się z nami nie zgadzają, zrobimy tak, że się będą zgadzali". Czyja to jest myśl? Gorzej niż z Lenina, zapewniam. Z Łunaczarskiego, który był Goebbelsem Stalina, i od którego słów rozpoczęły się czystki. A pan Ludwik wiedział, kogo cytuje, i świadomie wygłosił manifest partii bolszewickiej. I za chwilę poszło. Kajdanki, rozszalały IPN i żadnych gospodarczych posunięć. Nic. Słusznie, więc zostali od władzy skutecznie odsunięci. Jeśli Polacy, jeśli procent wierzących w zamach w Smoleńsku rośnie, to rzeczywiście jesteśmy narodem wielkim, a społeczeństwem żadnym. Mam, więc co robić – wychodzić na scenę i z tą głupotą walczyć."?
'Żadnych gospodarczych posunięć'? To chyba mamy różne dane. Według tygodnika „The Economist" rząd Kaczyńskiego był pierwszym, który realnie zajął się problemem korupcji w Polsce, co miało bardzo konkretny wymiar ekonomiczny. W tym artykule przytaczano przykład Sycylii, gdzie ceny były średnio o 16 proc. wyższe niż w reszcie Włoch, bo przedsiębiorcy wliczali sobie haracz i łapówki do ceny produktu.
My, aktorzy-mądrale potrafimy jednocześnie narzekać, że wszystko w Polsce jest droższe niż chociażby w Niemczech czy Holandii i jednocześnie nie zadać sobie pytania, z czego to może wynikać i kto z polityków realnie takim zjawiskiem w naszym imieniu się zajmuje. Aktorzy pięknie potrafią mądrzyć się na scenie cudzym tekstem, niektórzy nie potrafią jednak wyjść z roli wieszcza i zaczynają mówić tekstem politycznego podziału, którego scenariusz jest tworzony przez media. A media coraz bardziej tracą perspektywę obywateli i zamiast rozliczać polityków, patrzą z pozycji jednej czy drugiej opcji politycznej i wykorzystują do tego, kogo się tylko da.
Aktorzy są bardzo łatwym łupem. Nie wiem, czemu ma służyć tego typu wypowiedź pana Olbrychskiego, bo jako artyści powinniśmy przyjąć meta pozycję. Jeśli artyści mogą zrobić cokolwiek dobrego, to nie powinni pogłębiać istniejącego, sztucznie tworzonego, sporu. Nie wierzę, żeby Polacy sami z siebie żyli w ciągłym podziale. Jakaś siła zewnętrzna, której media pomagają, tworzy i karmi te podziały.
Pracuję z ludźmi o różnych poglądach politycznych i wiem, że różnice nie powodują, że ludzie od razu rzucają się sobie do gardeł. W świecie ludzi normalnie pracujących tak się nie dzieje. Komu zależy na stworzeniu poczucia, że Polacy są na jakiejś wojnie? Pan Olbrychski wpisuje się w tę mechanikę. To jest coś groźnego, co pachnie propagandą.(...)
Niektórzy żyją w myśl teorii Stalina, że jeśli fakty nie pasują do teorii, tym gorzej dla faktów. Pan Olbrychski jest siłą rzeczy przyprószony poprzednią epoką i perspektywą tamtych czasów. Uzurpuje sobie prawo, żeby korzystając ze swojego nazwiska, oceniać ludzi teraz żyjących w Polsce.
Przeciętny, ciężko pracujący przedsiębiorczy Polak ma prawo zapytać pana Olbrychskiego: „Jak pan śmie? Co panu daje prawo do mówienia takich rzeczy, do traktowania mnie jak dziecko?". Co powrót PiS do władzy miałby wspólnego z bolszewią? Jeśli pan Olbrychski nie zgadza się z jakimś aspektem programu tej czy innej partii, to niech to precyzyjnie wyłuszczy, o co mu chodzi, a nie chlapie, co popadnie. To już nie te czasy.
Pan Olbrychski występuje w „Zemście", która kończy się tezą, że zgody nie będzie. Przykre, że w ten sposób wielki aktor widzi pejzaż i Polski i potencjał Polaków do zgody. W mentalności postsowieckiej zauważam, że częste jest zatrzymywanie się na etapie krytykanctwa, a żadnego wysiłku, żeby w drugim kroku zaproponować coś konstruktywnego. Jakieś rozwiązanie od siebie? Nie rozumiem, o co chodzi panu Olbrychskiemu w takich niemerytorycznych wypowiedziach ad personam.
Nawet aktor ma prawo opowiadać się po jednej ze stron politycznego sporu. Pan wspierał w kampanii prezydenckiej Jarosława Kaczyńskiego.
Uważałem, że po katastrofie smoleńskiej i śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego, to Jarosław powinien kontynuować urząd po zmarłym bracie. Powinien być w urzędzie, który dałby mu możliwość kontrolowania śledztwa smoleńskiego. Uważam to za całkiem naturalne, że przedstawiciel ofiar katastrofy tak strasznej i szczególnej, pełni urząd, który daje mu możliwość patrzenia na ręce ludziom, którzy chociażby przez niedopatrzenie, przyczynili się do tej katastrofy.
Część polityków i mediów ma problem z PiS, który nie zgadza się ze sposobem wyjaśniania katastrofy smoleńskiej i urządza demonstracje pod Pałacem Prezydenckim. Gdyby Jarosław był prezydentem, to nie stałby pod Pałacem. Nie jestem zwolennikiem sytuacji, w której prezydent i premier są z jednego obozu politycznego. Za dużo władzy w jednych rękach rodzi niebezpieczeństwo. Również rządy PiS, gdzie prezydent był z tego samego obozu, budziły we mnie odruch sprzeciwu.
Dlaczego manifestował pan poparcie dla Jarosława Kaczyńskiego?
(...)
http://www.rp.pl/artykul/107684,994742-Olbrychski-obraza.html?p=1
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 388 odsłon