„Mogliśmy to wybić, jak był czas…”. Moje 5 dni z Leninem

Obrazek użytkownika Marian Kołodziej
Idee

Rok 1994, szpital miejski, oddział urologiczny. Trzy łóżka. Leżę na pierwszym od drzwi. Na drugim leży nawrócony milicjant. Na trzecim – „zapalony” rolnik.

Czekam na zabieg, który ma nie tyle uratować mi życie, co usunąć nabytą wadę. W innej sytuacji jest nawrócony milicjant. Jego nerka przestaje normalnie pracować – zatruwa organizm, a druga chyba jest niewiele lepsza. Zapalony rolnik ma nieznaną mi dolegliwość, ale na pewno, z racji miejsca przebywania, jeden z jego problemów pojawił się powyżej kolan, a poniżej jego pępka. Owy rolnik właśnie kaszlnął kolejny raz.

Co tam się wówczas wydarzyło? Zapraszam do krótkiej lektury!

Rolnik

- Straszniem się zaziombił – powiedział rolnik, po czym znowu kaszlnął.

Sytuacja powtarzała się dosyć często: rolnik leżał, rolnik kaszlał, ale od czasu do czasu była przerywana jego  wyjściem na poddasze szpitala, gdzie spokojnie mógł oddawać się popularnemu (dosłownie i w przenośni) nałogowi. Bez uprawnień lekarskich można było postawić diagnozę, że ów rolnik się nie „zaziombił”, a po prostu palił jak smok. I to chyba od dekad. I to właśnie była przyczyna.

Październikowy Lenin

Starszy łysy pan z charakterystyczną bródką, która od razu budziła skojarzenia. Trzymający ręce z tyłu, lekko pochylony – tak raz, dwa razy dziennie wchodził do sali, w której leżałem. Kiedy pojawił się pierwszy raz, zaraz po wejściu jego wzrok utkwił na widoku za oknem. Tam było parę drzew, a dalej droga, która od wschodu wiodła do centrum miasta. Lekko się wyprostował, uniósł głowę i powiedział:

- A teraz, w czynie społecznym, posprzątamy wszystkie liście wokół szpitola.

Potem wyciągnął swoją rękę, wypuścił dłoń i wykonał okrąg – jakby chciał wskazać miejsce owego czynu do wykonania, po czym wyszedł.

- Kto to był? – zapytałem nawróconego milicjanta.

- Ten? To Lenin. Był na twoim łóżku, a że spał niemal w pionie i widział drogę, to się darł w nocy, że go samochody zajadą. No i go przenieśli, żeby drogi nie widział.

- Jest już po zabiegu – milicjant ciągnął dalej. - Przed zabiegiem zrobili mu lewatywę, ale zażyczył sobie dodatkowo czopki na przeczyszczenie. Nie zdążył. Zasrał całą łazienkę. Tylko piżama po nim została. Cała w gównie – dopowiedział milicjant.

Ps. Czy wówczas, kiedy sam leżałem z jakimś problemem, a słysząc opowieści o „Leninie”, mogłem się nie zaśmiać?

Pps. Prawdziwy Lenin zbiór ludzi mieniących się inteligencją nazywał właśnie gównem…

Najście ubeka

W latach 90. jeszcze nikt nie wpadł na pomysł, by zarabiać na szpitalnych telewizorach. Nawrócony milicjant miał swój, taki mały. Wystarczyło go wpiąć do gniazdka i można było oglądać.

Z racji telewizora i osobistej znajomości z milicjantem pojawiał się w sali inny przedstawiciel aparatu opresji PRL, którego zajęcia sprzed 1989 roku nie poznałem. Mógł to być drugi milicjant albo ubek. Z wyglądu to drugie. Kodym z zespołu Apteka tak opisał ubecki wygląd: ubek – taki normalny, z wąsem czarnym. Ubek ze szpitala miał już wąs bardziej siwy, a pod jego skórą na wysokości brzucha wszyte było elektroniczne urządzenie podtrzymujące życie, które zakłócało pracę odbiornika telewizyjnego, dlatego ów ubek oglądając przemieszczał się, by przywrócić sygnał. Zagłuszanie sygnału w PRL zna każdy, co próbował słuchać radia Wola Europa.

 Z Leninem (tym szpitalnym) ubeka łączyła postawa: lekko przygarbiony, z rękami z tyłu. W telewizorze była transmisja obrad Sejmu RP, a to już w czasie, kiedy siepacze zbrodniczego systemu, po odwołaniu rządu Olszewskiego, mogli poczuć się trochę bezpieczniej. Bezpieczniej i lepiej, pomimo kiepskiego stanu zdrowia, poczuł się i szpitalny ubek. Raz wszedł i popatrzył na telewizor. Postał chwilę, posłuchał głosów płynących z głośnika. Popatrzył w stronę nawróconego milicjanta i rozżaleniem stwierdził:

               - Mogliśmy to wybić, jak był czas.

Zapadła cisza, ubek wyszedł.

Za pewne chodziło o tych posłów, którzy na tamten czas byli uczciwi lub co najmniej takich udawali.

Zastanawiam się do dzisiaj, którego to czasu żałował owy ubek. Z racji wieku swą krwawą służbę rozpocząć mógł już w latach 50, ale za pewnik można przyjąć, że nie był pocieszony małą skutecznością wprowadzenia stanu wojennego i tym, że w 1989 roku jego szefowie go opuścili.

Ps. Jeśli dobrze pamiętam, że ubek użył zwrotu „to wybić”, a nie „ich wybić”, to mamy tu oprócz nienawiści także dehumanizację i wywyższanie się ponad innych.

Milicjant, nawrócenie i człowieczeństwo

Kiedy milicjant i ubek w 1981 roku pełnili służbę w aparacie opresji, a zbrodniarz Jaruzelski „konstytuował” WRON, już od jakiego czasu byłem w służbie liturgicznej ołtarza. Wstawałem wcześnie rano lub czekałem do wieczora, by przywdziać komeżkę. Kiedy ja „waliłem” w gong podczas przeistoczenia, być może w tym czasie moi szpitalni koledzy walili niewinnych pałami po głowach. Także po brzuchach i… nerkach – podobnych do tych, co mieli później leczone.

Trzynaście lat później „zaziombionego” rolnika, „Lenina” z obesraną piżamą, nawróconego milicjanta, ubeka z wąsem siwym i mnie połączyły troski – każdy miał swoją, a ta jego była dla każdego najważniejsza. Bodaj w trzecim dniu mojego pobytu w szpitalu przeszedłem zabieg. Szpryca znieczulająca w kręgosłup, która u mnie nie zadziałała, więc i tak mnie uśpiono, miała swoje niemiłe skutki. Następnego dnia pełny pęcherz i niemoc wysikania się dopełniały poczucia kalectwa. Wtedy zesłano mi dwóch aniołów. Anieli milicjant i anieli rolnik trzymali mnie pod pachę, dodatkowo anioł milicjant trzymał kaczkę, a anioł rolnik gwizdał. Wcześniej anioł milicjant puścił wodę w kranie. Po jakimś czasie w kaczce pojawił się oczekiwany płyn.

Po 1994 roku z milicjantem widziałem się jeszcze ze dwa razy. Nie wiem, co robił wcześniej, czy dopuszczał się okrucieństw. Nie mnie mu wybaczać, bo mnie nie lał, a raczej pomógł się wylać. Wówczas w 1994 roku w jeden dzień nauczył mnie jednego. Codziennie rano, nim przyszła pielęgniarka, po niej lekarz, do sali wchodził ksiądz z Komunią Świętą. Milicjant był już przygotowany, przy małej lampce wcześniej odmawiał modlitwę. Dołączyłem do niego. Pamiętam nie milicjanta a człowieka ze smutnym spojrzeniem, być może z okropnym życiem, ale z atrybutem nieznanym do dzisiaj wielu. Ten atrybut to człowieczeństwo.

Wtedy i do dzisiaj mam nadzieję, że to nawrócenie było trwałe, a mój sąsiad z łóżka obok stał się dobrym człowiekiem.

Moje wspomnienie jest jak kalejdoskop – taki z wieloma wątkami, będący jakimś wycinkiem pokazującym zarówno komunę, jak i życie w postkomunie.

Moje wspomnienie ma też element Golgoty: jest dobry i zły łotr, tu: nawrócony milicjant i ubek z wąsem siwym, który żałował jedynie tego, że za mało zła narobił. Do dzisiaj wielu z nich czuje się pokrzywdzonych, a są tacy zbawcy, którzy chcą ich „krzywdy naprawiać”. Nie życzę żadnemu ze spotkanych w 1994 roku niczego złego. Nie życzę też ubekom żadnych emerytur za to, że ludźmi poniewierali, nimi gardzili, ich bili i wreszcie zabijali. I to przez dekady.

Moje wspomnienie ma też przesłanie. Życzę Wam, Szanowni Twórcy i Czytelnicy portalu Niepoprawni.pl tylko takich właśnie człowieczych myśli i czynów.

 

 

 

 

 

 

 

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (10 głosów)

Komentarze

  Panie Marianie, nagłówek nie dotyczy Autora.

 Ani samego tekstu. Dopiero co pod notką naszego Wilka Morskiego z Gdyni dzieliłem się przeżyciami.

  Bardzo podobnymi do jego przeżyć. A tu widzę, kurrrrrr, znowu to samo!

 Naprawdę, nie wiem jak Pan, jak @jazgdyni czy inni. Nie prosiłem się o przekleństwo ciekawego życia. Wolałbym mieć nudne, jak niejeden z mych znajomych. Może i być ustawionym. Po prostu rzygam tym wszystkim. Cud że jeszcze nie zaliczyłem wrzodów, zawału ( przepraszam, przedzawałowy był :( . Udar, pourazowy dzięki tzw.nieznanemu.

 Dlaczego, do cholery nie możemy się normalnie zestarzeć? Czy naprawdę trzeba w Tenkraju mieć co opowiadać wnukom. Jeśli dożyjemy ich dorosłości?

 

Vote up!
7
Vote down!
-1

brian

#1661664

Nikt normalny się nie prosi o "ciekawe życie" w takim znaczeniu, w jakim Pan tu napisał.

Są jednak nienormalni, którzy mają zepsute głowy i żywoty swoje, więc koniecznie potrzebują zepsuć życie innym.

Życzę zdrowia i spokoju, którego żaden dźwięk zakłócić nie zdoła. Bardzo krótkie to bywają momenty (owego spokoju), ale i mnie się zdarzają.

Pzdr

MK

Vote up!
3
Vote down!
0

Marian Kołodziej

#1661685

Witaj wśród Niepoprawnych! Czuj się tu swobodnie.
Za tekst piątka!

Niestety - ze względu na naszą historię ci ubecy, ich ubeckie dzieci - będą się jeszcze za nami długo ciągnąć...

Vote up!
8
Vote down!
0

Podczas kryzysów – powtarzam – strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym.

#1661677

Tekst jest bardzo dobrą ilustracją pewnego typu mentalności. W PRL żyli ludzie systemu niejako porwani życiowymi okolicznościami, ale ogólnie starali się być przyzwoitymi ludźmi. Znam takich. Byli (i są jeszcze) ludzie zepsuci, bezwzględni i podli, choć może i w nich jakiś płomyczek dobra mógłby w pewnych okolicznościach się pojawić (tak jak w tym SS-manie, który rozmawiał z o. Maksymilianem w Oświęcimiu).

Ale to są ludzie jednoznaczni. Wiem, z kim mam do czynienia. Gorsi są jakoby "prawi", ale bardziej cyniczni, bo ukryci, od tego "Lenina". Przefarbowani "demokraci" albo starzy stalinowcy jako tzw. "opozycja demokratyczna". Dla ludzi nie interesujących się polityką są trudno rozpoznawalni co do intencji i zamysłów politycznych. Gdy już się odkryją, jest na ogół za późni, żeby ich się pozbyć, a nawet jeśli, to - pewni krótkiej ludzkiej pamięci - głoszą nowe/stare hasła w bezczelnym poczuciu, że znajdą nowych naiwniaków. I znajdują.

Vote up!
6
Vote down!
0
#1661680

nie można wszystkich mierzyć jedną miarą.

Napisał Pan, o "ludziach porwanych życiowymi okolicznościami". Znam i takich.

Oni przez politruków byli kuszeni: ciężko ci, więc wstąp do partii, a dostaniesz...

I był awans, studia czy większe mieszkanko.

Potem niejednokrotnie przychodzili ubole i mówili: masz mieszkanko, masz to i tamto. Teraz powiedz nam... ten sąsiad spod 15-tki, to co on tam wieczorami w piwnicy robi?

I ci ludzie omamieni cierpieli w swoich nieciasnych mieszkankach. Inni z kolei, mający cechy wspomnianej "opozycji demokratycznej", a zwanej przez Waldemara Łysiaka (jeśli dobrze pamiętam) "konstruktywną", to ludzie bezwzględni. Uwłaszczyli się w komunie, uwłaszczyli się w postkomunie i dzisiaj rżną bohaterów. Koncesjonowanych... Koncesje przydzielają sobie sami.

I a propos bezczelności.

Czytanie z Księgi proroka Ezechiela

Wstąpił we mnie duch, gdy do mnie mówił, i postawił mnie na nogi; potem słuchałem Tego, który do mnie mówił. Powiedział mi:

«Synu człowieczy, posyłam cię do synów Izraela, do ludu buntowników, którzy Mi się sprzeciwili. Oni i przodkowie ich występowali przeciwko Mnie aż do dnia dzisiejszego. To ludzie o bezczelnych twarzach i zatwardziałych sercach; posyłam cię do nich, abyś im powiedział: Tak mówi Pan Bóg. A oni, czy będą słuchać, czy też zaprzestaną – są bowiem ludem opornym – przecież będą wiedzieli, że prorok jest wśród nich».

Bezczelne twarze to oprócz uwłaszczenia się kolejny wspólny mianownik.

Chciwość i nienawiść jako motto. Łgarstwo i oszustwo jako metoda.

Pzdr

MK

Vote up!
4
Vote down!
0

Marian Kołodziej

#1661684

Ma Pan rację. I dziękuję za przywołanie fragmentu Biblii. Jakże wszystko tam jest aktualne.

Vote up!
4
Vote down!
0
#1661686