DEZINFORMACJA – STUDIUM BEZSILNOŚCI (1)

Obrazek użytkownika Jacek Mruk
Blog
]]>https://bezdekretu.blogspot.com/2018/12/dezinformacja-studium-bezsilnosc...]]> DEZINFORMACJA – STUDIUM BEZSILNOŚCI (1) Walka z fałszywymi wiadomościami („fake news”) wydaje się stosunkowo prosta. Solidna weryfikacja źródeł i ocena faktów, dokonywana przez kompetentne osoby lub instytucje, może rozbroić nawet najbardziej złożone „fałszywki” i jest działaniem dostępnym dla większości państw i rządów. Trzeba nakładu środków, woli politycznej i determinacji. Inaczej rzecz ma się z dezinformacją. Walka z tym zagrożeniem, a w szczególności - z systemem podstępu i dezinformacji w wydaniu rosyjskim, jest nieosiągalna dla państw Europy i stanowi wyzwanie, któremu współczesny „świat” nie zdołał sprostać. Z dużą irytacją przeczytałem doniesienie, jakoby Ministerstwo Cyfryzacji III RP miało „plan walki z dezinformacją i fake newsami”. W ramach tego planu, MC zapowiada stworzenie „specjalnego narzędzia, które pomoże administracji publicznej w rozpoznawaniu fałszywych informacji inspirowanych przez środowiska antypolskie”. Działania te mają być prowadzone wspólnie z Komisją Europejską, która również „wypowiedziała wojnę fake newsom i rosyjskiej dezinformacji”. Odpowiedzią KE na tę ostatnią ma być „system szybkiego ostrzegania, kodeksy postępowania mediów społecznościowych, edukacja” itp. „środki miękkie”. Powodem irytacji jest świadomość, iż rozgłaszając podobne „rewelacje”, rząd III RP dopuszcza się dwóch rzeczy wyjątkowo nagannych: trwoni publiczne pieniądze na działania pozorowane, kompletnie nonsensowne i nieadekwatne oraz oszukuje mieszkańców Polski wizją efektów, które nigdy nie nastąpią. Już tylko fakt, iż w tego rodzaju doniesieniach, „fake news” i dezinformacja są wymieniane łącznie, a nawet traktowane zamiennie, dowodzi potężnej ignorancji i niezrozumienia istoty zagrożeń. Kłamstwo – choćby najlepiej zamaskowane, służy „zaledwie” wprowadzeniu w błąd, ma cele krótkotrwałe i upada z chwilą konfrontacji z prawdą – co zwykle szybko następuje. Może poruszać emocje, a nawet fałszować osąd rzeczywistości, nie ma jednak wpływu na nasze decyzje i dokonywane wybory. Dezinformacja jest natomiast trucizną o długotrwałym, systematycznym działaniu. Atakuje nie tylko procesy poznawcze, ale godzi w wolę człowieka, wymusza określone zachowania i kształtuje sądy o rzeczywistości. Pozostający pod jej wpływem błądzi, ale też działa i postępuje tak, jak życzy sobie tego nieprzyjaciel. Kłamstwo (jak kto woli „fake news”) może z nas uczynić błaznów lub głupców. Dezinformacja zawsze czyni z nas ofiary i zamienia człowieka w bezwolne „zombi”. Próba zestawienia tych dwóch narzędzi – w sposób, jaki robi się to obecnie, przypomina zamysł zrównania kataru z chorobą nowotworową, zaś poszukiwanie wspólnego „lekarstwa”, jest oszustwem i szarlatanerią. Zwracam uwagę na komunikaty dotyczące „walki z dezinformacją i fake newsami”, ponieważ to zagrożenie uważam za największe wyzwanie w czekającym nas okresie. Jak zaznaczyłem na wstępie – wyzwanie, któremu ani III RP, ani Europa i Ameryka, nie zdołają sprostać. Ponieważ przedstawienie tematu w tak szerokim spectrum, byłoby niemożliwe w tekście blogowym, skoncentruję się na naszym, polskim przykładzie. Wymaga to pewnej retrospekcji i dostrzeżenia obecnego statusu służb specjalnych III RP. Wielokrotnie przypominałem na blogu słowa doskonałego znawcy Rosji, Włodzimierza Bączkowskiego, który w szkicu „Uwagi o istocie siły rosyjskiej” z roku 1938, pisał: „Głównym rodzajem broni rosyjskiej, decydującym o dotychczasowej trwałości Rosji, jej sile i ewentualnych przyszłych zwycięstwach, nie jest normalny w warunkach europejskich czynnik siły militarnej, lecz głęboka akcja polityczna, nacechowana treścią dywersyjną, rozkładową i propagandową.” Świadomość tego stanu kształtowała politykę II Rzeczpospolitej i jej stosunek do Rosji Sowieckiej, miała wpływ na decyzje dotyczące polityki zagranicznej, pracę instytucji państwowych i służb specjalnych. Doceniając znaczenie „treści dywersyjnej”, wolna Rzeczpospolita prowadziła szereg samodzielnych operacji dezinformacyjnych, wykorzystując w tym celu kanały tajne, ale też media krajowe i zagraniczne. W tekście „Dezinformacja”, Rafał Brzeski podaje, że: „operacje dezinformacyjne polskich służb prowadziła specjalna komórka w Referacie C Oddziału II Sztabu Głównego występująca w dokumentach pod nazwami Ekspozytura Lotna, L.VI oraz Referat I. W latach 1926-1930 komórki dezinformacyjne Oddziału II przygotowały ponad 430 spreparowanych dokumentów. Co najmniej 176 podsunięto wywiadowi niemieckiemu, około 120 sowieckiemu, 10 brytyjskiemu, 2 litewskiemu i jeden wywiadowi łotewskiemu. Dane te są najprawdopodobniej zaniżone, gdyż na wielu materiałach dezinformacyjnych brak adnotacji o ich wykorzystaniu.” Autor przytacza też opinię płk. Tadeusza Pełczyńskiego z roku 1936, w której Szef Oddziału II Sztabu Generalnego jasno sprecyzował cele Rosji: „Armia Czerwona skorzysta z pierwszej nadarzającej się okazji, żeby wtargnąć do Polski i pozostać w niej. To, czego chce Rosja, to zupełne zniknięcie państwa polskiego; czerwoni zostawiliby nam może nazwę i nasz język, ale z punktu widzenia duchowego bylibyśmy całkowicie wchłonięci”. Trzeba przypomnieć, że cała historia myśli politycznej II Rzeczypospolitej, była w znacznej mierze kształtowana przez antykomunizm, a on sam, był czymś znacznie ważniejszym niż prostą, propagandową odpowiedzią na sowieckie zagrożenie. „Bardzo dalecy jesteśmy od bolszewizmu- mógł powiedzieć Józef Piłsudski, w maju 1919 roku – „Widząc spustoszenie, dokonane przez ustrój komunistyczny, nie rozumiem, jak mogą istnieć w Europie socjaliści, odnoszący się do niego przychylnie”. Ta wartość – antykomunizmu, wynikająca z dogłębnego rozpoznania bolszewickiej zarazy, odróżniała polską myśl polityczną od błędnych, a często infantylnych wizji komunizmu funkcjonujących wśród społeczeństw Europy Zachodniej. Tradycja, o której tu wspominam, broń antykomunizmu, jak i zdrowy stosunek do Rosji i jej najgroźniejszej broni – dezinformacji, są całkowicie obce realiom III RP. Państwo powstałe na pakcie moskiewskich namiestników ze zdrajcami, nie mogło i nigdy nie chciało czerpać z doświadczeń Niepodległej. Stworzono tu wprawdzie instytucje imitujące wolną państwowość, zaś formacjom okupacyjnym nadano nazwy polskich służb specjalnych, to żaden z zabiegów maskujących sukcesję komunistyczną, nie miał wpływu na przywrócenie historycznych tradycji II Rzeczpospolitej. Szczególnie w kwestii tak zasadniczej dla zachowania polskiej racji stanu (bezpieczeństwa narodowego), jak relacje z Rosją i działalność służb specjalnych na odcinku rosyjskim. W kontekście walki z dezinformacją, która jest jednym z kluczowych elementów wojny hybrydowej, prowadzonej przez Rosję od wielu lat, ta zdolność nabiera zasadniczego znaczenia. Rzeczywistą kondycję służb III RP, można prześledzić na przykładzie tragedii smoleńskiej. Jest ona, nie tylko miarą suwerenności tego państwa, ale probierzem kompetencji i reakcji służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo. Warto zauważyć, że wydarzenia z 10 kwietnia 2010 roku poprzedziły rozliczne czystki personalne i demontaż mechanizmów ochrony państwa. Nastąpił powrót do koncepcji „zbrojnego ramienia grupy rządzącej”, doszło do zablokowania procesu weryfikacji WSI i odbudowy wpływów tego środowiska, pojawiły się wielowątkowe kombinacje operacyjne, mające na celu inwigilację prezydenta oraz pozbawienie go buforów bezpieczeństwa; osłabiono system kontroli służb i notorycznie ignorowano zagrożenia ze strony rosyjskiej agentury. Jeśli nawet decydenci tych procesów nie planowali zastawienia pułapki smoleńskiej – zdarzenie z 10 kwietnia, było logiczną kulminacją rządów reżimu PO-PSL i wynikało z pragmatyki dokonywanych wówczas wyborów. W tym kontekście, tzw. służbom specjalnym należałoby przypisać rolę tych, którzy pierwsi wywiesili białą flagę i ponieśli najbardziej spektakularną klęskę. Stało się to na długo przed Smoleńskiem, gdy III RP znalazła się w centrum zainteresowania rosyjskiego wywiadu, a w życiu publicznym zaczęły dominować postaci forsujące ideę „pojednania” z reżimem Putina. Nie ma dziś wątpliwości, że w przypadku tragedii smoleńskiej mieliśmy do czynienia ze złożoną operacją służb rosyjskich, prowadzoną w warunkach pełnej akceptacji ze strony establishmentu III RP. Byłaby to największa i najpoważniejsza tego typu operacja w historii służb specjalnych. Jej wagi nie da się zestawić z żadną znaną ingerencją. Katastrofa w Gibraltarze, zabójstwo Kennedy'ego czy zamach na Jana Pawła II - nie mogą być porównywalne z wydarzeniem, w którym ginie urzędujący prezydent, grupa najwyższych rangą dowódców wojskowych NATO i elita państwowych oficjeli. Wobec zamysłów, skutków i dalekosiężnych celów tej operacji, służby III RP okazały całkowitą bezsilność. Nie rozpoznano rosyjskiej gry i zignorowano dziesiątki niepokojących sygnałów. W żaden sposób nie zareagowano na rozliczne kampanie dezinformacji, prowadzone przez Rosjan przed i po zamachu smoleńskim. Pozwolono, by ośrodki propagandy brały udział w tych kampaniach, a czołowi przedstawiciele państwa i mediów, pełnili rolę agentów i „pudeł rezonansowych”. W wydanej w roku 2012 książce „Smoleńsk. Pułapka Tajnych Służb?”, zastanawiałem się nad hipotezą czynnego uczestnictwa służb III RP w zastawieniu pułapki smoleńskiej. Niezależnie - jak wygląda prawda: była to tylko nieudolność, czy spisek i celowe działanie - obie wersje są bezwzględnie kompromitujące i druzgoczące dla tych formacji. Nowe rozdanie polityczne z roku 2015, zainicjowane pod nazwą „dobra zmiana”, nigdy nie odniosło się do tej zasadniczej kwestii bezpieczeństwa narodowego. W żaden sposób nie próbowano rozpoznać ani zdefiniować roli służb specjalnych w kontekście Smoleńska, nie przeprowadzono odpowiednich analiz oraz nie podjęto jedynej, sensownej decyzji - wprowadzenia „opcji zerowej” i odbudowy służb od podstaw. Już w październiku 2015 roku, premier Beata Szydło, na zakończenie odprawy służb specjalnych, publicznie zapewniła: „Polacy mogą się czuć bezpiecznie”, zaś nowy szef MSWiA oświadczył, iż „polskie służby są przygotowane do tego, by sprostać wyzwaniom i zapewnić bezpieczeństwo Polakom” Nigdy nie padło pytanie– jak to możliwe, że podczas jednego tygodnia od objęcia rządów przez PiS, dokonała się tak znacząca sanacja służb specjalnych? Kto i jakimi metodami sprawił, że funkcjonariusze tych służb, obciążeni skrajną nieudolnością, hańbą Smoleńska i wieloletnią rolą „zbrojnego ramienia” reżimu PO-PSL, stali się nagle gwarantami bezpieczeństwa Polaków? Szybko się okazało, że zmiany personalne, dokonane przez rząd PiS w obszarze służb specjalnych, mają wyłącznie walor renowacji kosmetycznych i pozostają bez wpływu na kondycję tych formacji. Kolejne miesiące przyniosły wydarzenia, które powinny wstrząsnąć opinią publiczną i wywołać uzasadnione obawy o stan bezpieczeństwa. Kombinacja związana z odwołaniem komendanta głównego policji, incydent z uszkodzoną oponą w samochodzie prezydenckim, samobójstwo płk. Berdychowskiego, próby organizowania zamachów terrorystycznych, cyberataki na polskie banki i urzędy, policyjna prowokacja podczas manifestacji w Gdańsku, podłożenie ładunku wybuchowego we Wrocławiu, liczne alarmy bombowe w ministerstwach i instytucjach państwowych, samobójstwo wysokiego oficera SKW – to tylko najbardziej spektakularne przykłady z pierwszych miesięcy rządów „dobrej zmiany”. Przykłady o różnej wadze i różnych okolicznościach, dowodzące jednak, że służby ochrony państwa nadal działały na poziomie wytyczonym przez poprzedników. Analiza poszczególnych wydarzeń z ostatnich trzech lat dowodzi natomiast, że w wielu przypadkach mamy do czynienia z elementami wojny hybrydowej o charakterze niemilitarnym, w której działania dezintegrujące podejmuje środowisko ulokowane wewnątrz atakowanego państwa. Świadczą o tym m. in. próby antypaństwowego puczu, podczas których testowano reakcje służb (np. w związku z problemami w funkcjonowaniu sieci przesyłowych) oraz kampanie dezinformacyjne rozgrywane przez obce agendy. W każdym, tego rodzaju przypadku, powtarza się podobny schemat: poczynając od akcji propagandowych i dezinformacyjnych (z wykorzystaniem ośrodków medialnych), poprzez generowanie sztucznych problemów i konfliktów, po działania polityczno-dywersyjne, podejmowane przez partie i środowiska określane mianem „opozycji”. Nietrudno też zauważyć ścisłą korelację wydarzeń inspirowanych przez agenturę wewnętrzną, z reakcjami ośrodków zagranicznych oraz współdziałanie na poziomie medialnym czy politycznym. Od roku 2015 nie powstrzymano żadnej operacji dywersyjnej agentury wewnętrznej, nie przeszkodzono również służbom innych państw w prowadzeniu antypolskich gier i kombinacji. W pierwszym zakresie, do znamiennych przykładów można zaliczyć dywersję polityczną w przeddzień warszawskiego szczytu NATO, gdy przy udziale agentury wpływu, poprzez kampanię oszczerstw i tworzenie fałszywych zarzutów, doprowadzono do sformułowania wniosku o odwołanie ówczesnego szefa MON. Jeśli w przeddzień historycznego wydarzenia, mającego decydować o statusie bezpieczeństwa III RP, odbywała się sejmowa debata nad odwołaniem ministra obrony narodowej było to rzeczą tyleż bezprecedensową w skali cywilizowanych państw, jak kompromitującą dla służb ochrony państwa. W drugim zakresie – swobody działania obcych służb, można wymienić kombinację związaną ze zmianą prawodawstwa III RP, pod wpływem dyktatu Izraela i środowisk żydowskich. Ta operacja (opisana przeze mnie w tekście „Przepaść” z lutego 2018r.) miała wszelkie cechy ingerencji przedstawicieli obcego wywiadu i może być uznana za wzorcowy dowód nieudolności służb. O rzeczywistej pozycji tych formacji, świadczy również sytuacja związana z wydaleniem z Polski Ludmiły Kozłowskiej oraz wydaniem przez ABW zakazu (zastrzeżenia) wjazdu tej osoby na teren państw UE. Skoro zakaz ten jest ostentacyjnie ignorowany przez szereg państw unijnych, wolno w tym upatrywać, nie tylko wyraz słabości państwa „dobrej zmiany”, ale dowód wyjątkowo marnej pozycji służb III RP w hierarchii europejskiej. Dla pełnego obrazu, można wskazać przykłady mniej spektakularne, co nie znaczy - mniej ważne dla kwestii bezpieczeństwa. Mam na myśli, np. współuczestnictwo rządowych mediów w niemiecko-rosyjskiej kombinacji dezinformacyjnej, związanej z książką Jurgena Rotha, czy przyjęcie przez prokuraturę III RP zaproszenia Rosjan do dokonania „oględzin” w Smoleńsku. W pierwszym przypadku - efektem kampanii dezinformacyjnej było sfabrykowanie kolejnej smoleńskiej „wrzutki”: rosyjski generał i zwerbowana przezeń na Ukrainie „grupa specjalna”, dokonali zamachu w Smoleńsku, działając na zlecenie polskiego polityka. Miało to zdezawuować ustalenia podkomisji smoleńskiej i wprowadzić pożądany „szum informacyjny”. W drugim przypadku - wejście strony polskiej w obcą kombinację, spowodowało (korzystne dla Putina) efekty propagandowe, których wydźwięk miał wyprzedzić skutki rezolucji Rady Europejskiej w sprawie Smoleńska. Tego rodzaju sytuacje nie miałyby miejsca, gdyby służby III RP potrafiły rozpoznać intencje przeciwnika i prowadziły realną walkę z dezinformacją. Wszystkie z przywołanych tu przykładów, łączy bowiem wspólny mianownik: wydarzenia te były poprzedzane lub osłaniane operacjami dezinformującymi. Jeśli wydarzenia zaistniały i przyniosły skutki niekorzystne dla naszych interesów, dowodzi to klęski w walce z dezinformacją i obciąża służby zarządzane przez Prawo i Sprawiedliwość. To ważna konkluzja, bo nie można poważnie dywagować o „walce z dezinformacją i fake newsami”, nie mając ku temu najważniejszego narzędzia – sprawnych i kompetentnych służb ochrony państwa. III RP nigdy takich służb nie posiadała, zaś rządząca obecnie „dobra zmiana” próbuje rekompensować ten brak prymitywną propagandą i parcianą retoryką. Tworzy to sytuację niezwykle groźną, bo usypiając w ten sposób uwagę społeczeństwa i ignorując poważne niebezpieczeństwa, naraża się Polaków na bolesne zderzenie z rzeczywistością. Wina rządzących jest tym większa, że to właśnie za rządów partii Kaczyńskiego dano służbom specjalnym instrument, który miał szansę zmienić niekorzystny bilans kampanii dezinformacyjnych i wyśmienicie uzbroić służby w walce z rosyjską dezinformacją. W roku 2007, za czasów „pierwszych” rządów PiS, w okresie budowania przez Antoniego Macierewicza nowej formacji specjalnej, nakładem Służby Kontrwywiadu Wojskowego wydano niewielką książkę Anatolija Golicyna, zatytułowaną „Nowe kłamstwa w miejsce starych, komunistyczna strategia podstępu i dezinformacji". We wstępie do tej publikacji, ówczesny szef SKW, Antonii Macierewicz napisał, że "powinna stać się obowiązkowym podręcznikiem polskich służb specjalnych". Co wyjątkowego zawiera książka byłego agenta KGB, że zasłużyła na miano „obowiązkowego podręcznika służb specjalnych”, a jej wydanie wywołało wściekłość wewnętrznej agentury i było przedmiotem rozlicznych ataków i oszczerstw? A jeśli zawiera rzeczy tak wyjątkowe, dlaczego zostało to zapomniane i odrzucone w roku 2015, gdy partia Kaczyńskiego uzyskała wpływ na wszystkie obszary życia publicznego i mogła uzbroić służby do skutecznej walki? Cdn. Autor: Aleksander Ścios o 01:59:00 Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w usłudze TwitterUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest Etykiety: 10 kwietnia, dezinformacja, III RP, Rosja, służby 1 komentarz: Unknown31 grudnia 2018 03:11 Szanowny Panie Aleksandrze, Co za tekst? Czekam z niecierpliwością na cd. Pierwsza i w moim, niedawno uświadomionym odczuciu najważniejsza refleksja, to bez cienia wątpliwości największa ruska operacja dezinformacyjna trwająca z niekończącym się sukcesem po dziś dzień: nazwa - Polska! Stalin nie wchłonął Polski jak inne podbite kraje w skład Związku Radzieckiego. Pozostawił peerel jako "kraj wolny", ze swoim językiem i wszystkimi zewnętrznymi atrybutami wolności. Jego sługusy świetnie wykorzystywali ten fakt w wiernej służbie nowego okupanta. Na międzynarodowym "rynku" zaistniał byt wspierający hegemona: Polska. Nie było niemeckiej Generalnej Guberni. Była Polska! Pokolenia wyrosłe w tej zakłamanej rzeczywistości nie dostrzegają tego oszustwa. Sam jeszcze niedawno go nie dostrzegałem. Wręcz uważają za normalne nazywanie Polską karła powołanego do życia przez Stalina po hekatombie wojny. Tak samo jak kontynuatorzy nazywających peerel Polską, kontynuujący ciągłość państwową z peerelem, a nie z IIRP nazywają "ten kraj" IIIRP. Trzecią RP zapodaną im już nie przez Stalina, ale przez jego pachoła Kiszczaka. Kontynuacja! Moja refleksja to: na okrojonym terytorium polskim od 80 lat nie ma Polski. To że wszyscy nazywamy "ten kraj" Polską jest największym sukcesem ruskiej operacji dezinformacyjnej. Zrobili to tak doskonale, że Polacy zaakceptowali to oszustwo i wszelkie swary prowadzą na poziomie bieżączki nawet nie próbując szukać punktu widzenia stawiającego sobie za podstawę "polską rację stanu". Polskiej racji stanu po prostu nie może być w obcym tworze na polskim terytorium. Pozostają spory o to, który dominant ma w danej chwili dominować. Debata toczy się wokół pierdół! I to być może wyjaśnia Pana "oranie na ugorze" braku świadomości czym powinny być wolne media, niezależny przekaz i dalej, szerzej, jeszcze trudniej: dążenie do Niepodległej. Dlatego Marsz musi być Długi, bo długa jest droga do pozyskania tej świadomości. Dziękuję za ten, kolejny świetny tekst i serdecznie pozdrawiam.
5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (6 głosów)

Komentarze

Źle oceniony komentarz

Komentarz użytkownika Verita nie został doceniony przez społeczność niepoprawnych.. Odsuwamy go troszkę na dalszy plan.

....pogugluj sobie najpierw kim jest autor, którego cytujesz...czy polecasz.

Potrzebny rozum światły, oświecony, niecharyzmatyczny.

Czy ty przypadkiem, wklejając bezmyślnie niektóre polecanki nie przyczyniasz się do powiększenia chaosu dezinformacyjnego, jak twój guru, którego cytujesz? Potem, sprytnie, chowając się za żałosną niby poezję, uniemożliwiasz jakąkolwiek, merytoryczną dyskusję? Czy NP też mają swoich kretów ?

Przypomniał (...) swój wpis blogowy z lutego, w którym przekonuje, że kolejne odsłony krytyki Bartłomieja Misiewicza to "esbecki gambit". Wszystko opisuje tak sugestywnym wojennym językiem, że czytając jego tekst zastanawiam się, kiedy po drugiej stronie ulicy spadnie bomba. Wkrótce bomby rzeczywiście mogą spadać, te polityczne. 

html https://wiadomosci.wp.pl/to-on-w-imieniu-antoniego-macierewicza-broni-bartlomieja-misiewicza-aleksander-scios-to-prawdziwy-rzecznik-szefa-mon-6111574417234049a

https://www.youtube.com/watch?v=mTWrLVHJLzI

Vote up!
2
Vote down!
-3

Verita

#1577751

Jak wiesz błądzenie jest rzeczą ludzką

Lecz WP cuchnie onucą ruską

A identyfikujący Ściosa

To zwyczajnie  usłużni od Klosa

Próbują ustalić nawet służby

Lecz na razie puste są ich wróżby

Pozdrawiam

PS.

Jeśli męczą Ciebie rymowanki

Staraj się wieszać zwykłe firanki

Vote up!
3
Vote down!
-1

"Z głupim się nie dyskutuje bo się zniża do jego poziomu"

"Skąd głupi ma wiedzieć że jest głupi?"

#1577756

przez sześć lat nie "popełniłaś" ani jednego oryginalnego, własnego wpisu na blogu.

Stale cytujesz - a to Dakowskiego, a to youtubka, a to jakiegoś zaprzyjaźnionego księżulka...

Ani jednej własnej, dobrze przemyślanej idei.

I - podobnie jak źli belfrzy - potrafisz wytykać błędy, krytykować, narzekać... Tacy "nauczyciele", pouczający bezmyślnie, krytykanci jak Ty, wyobrażają sobie, że jest to sposób uczenia: że zmobilizują uczniów do "poprawy", do "wzrostu", do "rozwoju"...

Spróbuj usiąść spokojnie, poczytać i przemyśleć - co przeczytasz. A potem - zastanów się - w jaki sposób chciałabyś być sama uczona, czy korygowana. Wykorzystując posiadaną, zdobytą wiedzę. Staraj się zdobywać mądrość. I - dobroć.

Poczytaj także własne wpisy i postaraj się znaleźć jakieś pozytywne, budujące. Mogłyby dać Ci satysfakcję. Czy może - masz satysfakcję - publikując negatywy? Jeśli tak - to masz poważny problem.

Stać Cię dotychczas na "negatywną pomoc". Oczywiście - jest to także pewien rodzaj "pomocy", lecz nie należy korzystać z niego zbyt często, a już nigdy - wyłącznie. Efekt będzie zawsze przeciwny do zamierzonego.

I jeszcze jedno - przestań kłamać (albo - mylić się, jeśli cytujesz kogoś komu ufasz, kto twego zaufania nie jest godzien).

Pamiętaj, że kłamstwo zatruwa duszę człowieka i jest pokłonem oddanym Złemu.

A "dobrymi chęciami wybrukowano drogę do piekła".

Wreszcie - te twoje "Jacusiu, Kasiu..." Czyżby odpowiadało Ci zdrabnianie twego nicku? Ja w każdym razie tego nie akceptuję. I - nie życzę sobie! To problem netykiety. Może z tym także powinnaś się kiedyś zapoznać.

Póki co - wspomnij na porzekadło - uczył Marcin Marcina...

Ukłony,

Vote up!
4
Vote down!
-1

_________________________________________________________

Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie

katarzyna.tarnawska

#1577778

Dziękuję za wykład, który winien uczyć

Każdego kto ze złym tylko pragnie kluczyć

Pozdrawiam serdecznie

Vote up!
2
Vote down!
-1

"Z głupim się nie dyskutuje bo się zniża do jego poziomu"

"Skąd głupi ma wiedzieć że jest głupi?"

#1577803

Źle oceniony komentarz

Komentarz użytkownika Verita nie został doceniony przez społeczność niepoprawnych.. Odsuwamy go troszkę na dalszy plan.

widzę, że podobał ci się "wykład" naczelnej  intrygantki i konfabulatorki tego portalu ?. Myślisz, że to był wykład?

Biedactwo, pewnie nigdy nie słyszałeś prawdziwego wykładu. No cóż...bywa i tak.

Powiem ci tylko ,że nawet w tym "wykładzie" .... konfabuluje....co udowodniłam jej z blokowaniem prywatnej poczty.

Do wszystkich jej świństw doszło jeszcze jedno, oczernianie mnie ,mówiąc że kłamię.Tego nie robię bo brzydzę się kłamstwem ...podobnie jak i oczernianiem. Natomiast udowodniłam jej zwyczajne kłamstwo z blokowaniem priv.Dlatego z nią nie podejmuję żadnej dyskusji.

Niestety....poziom moralny  "gorliwych" katolików jest żałosny. Twój zachwyt  takim zachowaniem stawia cię w tym samym szeregu.... bo twoje kluczenie ze złym...to tak  jak złodziej krzyczy łapać złodzieja.

 

 

 

Vote up!
1
Vote down!
-2

Verita

#1577806

Święty Michale Archaniele wspomagaj nas w walce

a przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha bądź naszą obroną.

Oby go Bóg pogromić raczył pokornie o to prosimy,

a Ty, Wodzu niebieskich zastępów, szatana i inne duchy złe,
 które na zgubę dusz ludzkich po tym świecie krążą,

mocą Bożą strąć do piekła. Amen!

Vote up!
3
Vote down!
0

"Z głupim się nie dyskutuje bo się zniża do jego poziomu"

"Skąd głupi ma wiedzieć że jest głupi?"

#1577807

Źle oceniony komentarz

Komentarz użytkownika Verita nie został doceniony przez społeczność niepoprawnych.. Odsuwamy go troszkę na dalszy plan.

Upominanie od strony psychicznej jest zawsze trudne dla obu stron. Ale wtedy, gdy dzieje się wokół nas zło, tzw. święty spokój lub miła atmosfera nie są moralnymi ideałami.

Nikt nie lubi upominać, bo naraża się w ten sposób na utratę sympatii czy przyjaźni. Nikt też nie lubi być upominanym.

  Ale i jedno, i drugie jest potrzebne dla wzrostu, rozwoju człowieka. Nie zbuduje się żadnej więzi bez szacunku dla prawdy.

Polecam prawdziwy, dobry i mądry wykład ks.prof.Guza. Jest w nim mowa między innymi o tym, że być katolikiem znaczy nie tylko wierzyć ale i być mądrym, tzn. wiedzieć w co się wierzy. Może wtedy zaprzestaniesz pisania dziecinnych wierszyków ma temat wiary ....bo to nie jest dobre ani mądre.

Wolność jednostki rozumiana jako prawo do robienia „róbta co chceta” jest dziś traktowana jako wartość absolutna.

Ale wolność nie jest wcale absolutem. Upominanie nie narusza niczyjej wolności ani godności.

Przeciwnie – jest apelem do sumienia. Wezwaniem wolności, aby służyła dobru, a nie złu.

https://www.youtube.com/watch?v=1miiocg5_wY

P.S. A tej twojej "szanownej" Tarnawskiej powiedz, że wtedy kiedy człowiek w jakiejkolwiek dyskusji użyje argumentu "ad personam" , gdy inwektywami sponiewiera człowieka, sam siebie dyskwalifikuje, jest niegodzien jakiejkolwiek reakcji.

Tego uczy w kolejnym wykładzie ks. prof. Guz.

https://www.youtube.com/watch?v=etgu1d0t6KE

 

Vote up!
0
Vote down!
-1

Verita

#1577837

Dalej "ciągniesz" zdrobnienia nicków, próbujesz także obrażać (za malutka jesteś!) i kłamiesz.

Przypomnę Ci - przynajmniej dwakroć "złapałam Cię" na minusowaniu ("pałowaniu") moich wpisów. Po raz pierwszy, gdy byłaś na blogu jedynym blogerem "czteropunktowym", po raz drugi - podobnie, gdy byłaś już "pięciopunktowa". A potem piszesz - że nie wiesz, o co chodzi. Taka "malutka, naiwniutka". To się potocznie nazywa "rżnięcie głupa".

Dla jasności - teraz dałam Ci minus.

I nie ciągnij takiego postępowania Verito dalej, nie przysparza Ci chwały.

Co do poczty - nie musisz niczego udowadniać. Osobiście napisałam Ci, że myliłam się, ponieważ zablokowały mnie dwie inne blogerki - Markowa i Lotna. To do nich pisałam bezpośrednio po odkryciu, że stawiają minusy. Ty natomiast identyfikujesz się z tym "teamem". A czy jesteś w stanie wykazać jakiekolwiek moje intrygi, o których z taką lubością tutaj pisujesz? Gdy komukolwiek z blogerów oponowałam - robiłam to wprost, bezpośrednio. Czy nie byłaś łaskawa zauważyć? Może przypomnieć - oponowałam takiemu JSC, oponowałam Kosiórowi (Kosiurowi) piszącemu jako Rzeczpospolita chyba, oponowałam WnK, a dawniej TzW. Także Bombowemu Szybowcowi... czy jakoś tak. I z nikim tego nie "uzgadniałam". Ciebie natomiast, przynajmniej niektórzy z wymienionych, przyprawiali niemal o ekstazę. Podobnie jak ten oszust - Potocki. I nigdy nie przeprosiłaś. A przeciwnie - "plułaś się" na Patlewicza. Potem zaś piszesz coś o "łapaniu złodzieja". Tylko - kto kogo łapie?

Pozdro,

Vote up!
3
Vote down!
-1

_________________________________________________________

Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie

katarzyna.tarnawska

#1577815

Tyle czasu od Sylwestra a ona nadal naje......

Co ona pije?

Co to za wynalazki

Może ten kochaś TzW coś je dosypał

Vote up!
2
Vote down!
-1
#1577824