Firmin
Premiera książki za pięć dni:
Tutaj pan ładnie mówi, o co biega:
Książka mi smakuje. Oto próbka tego, co mi posmakowało:
Zmagając się z pisaniem przez całe życie, z niczym nie zmagałem się tak mężnie - otóż to, m ę ż n i e - jak z rozpoczęciami. Zawsze mi się wydawało, że jeśli poradzę sobie z rozpoczęciem, to reszta pójdzie gładko. Myślałem o pierwszym zdaniu jak o jakimś semantycznym łonie wypchanym ruchliwymi embrionami nie napisanych stron, błyskotliwymi, genialnymi samorodkami aż dyszącymi chęcią narodzin. Z tego ogromnego naczynia miała, rzec by można, wyciec cała opowieść. Co za bzdura! Było dokładnie odwrotnie. Co wcale nie znaczy, że nie ma żadnych dobrych rozpoczęć.
W filmie zacytowali Olgę Tokarczuk, a oto co napisał o Firminie Eduardo Mendoza:
Życie szczura może być krótkie i pełne okrucieństwa, ale niekoniecznie pozbawione stylu.
Na koniec ilustracja z książki (obrazki narysował Fernando Krahn):
Ten gościu przy biurku, to Norman, właściciel antykwariatu, a przez dziurę w suficie luka oczywiście Firmin. Obrazek od razu skojarzył mi się z tą sceną w filmie Adwokat, kiedy to Robert Duval siedzi przy biurku w jakimś magazynie na akta, na biurku ma pełno papierów, śniadanie i małe radyjko tranzystorowe, i coś tam robi z wiecznym piórem, które nie wiem - pisać nie chciało czy co? Pamiętacie tę scenę? No, to właśnie z tą sceną skojarzył mi się obrazek na którym jest Norman.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 808 odsłon