UNOSZĄC SIĘ NAD PŁASKĄ RÓWNINĄ (...)
Unosząc się nad płaską równiną tej dziwnej ziemi, dostrzegłem w oddali niewielki, drewniany dom.
Nieśmiało, ale jednak wyraziście, wyłaniał się spośród zieloności lasów.
Był bardzo zwyczajny. Chciałoby się rzec - nieciekawy: bielone ściany, ceglastoczerwony dach i ciężkie, brązowe okiennice.
Nagle poczułem gorący oddech. Tysiące piekących języków ognia połechtało mnie w kark. Odwróciłem się i spojrzałem w dzikie, przepastne oczy. Skoro on tu jest – to znaczy, że jestem na miejscu.
*
Zamykając okno z niepokojem spojrzała w rozlaną, atramentową przestrzeń. Trzask łamanych wiatrem gałęzi i smętne zawodzenie liści, które tak nagle i boleśnie pozbawione zostały życiodajnych soków, przejęły ją dreszczem.
„Jak to dobrze, że nie muszę już nigdzie wychodzić”- pomyślała, ale zaraz uświadomiła sobie, że to poczucie bezpieczeństwa jest w istocie swej złudne.
Była przecież zupełnie sama.
Po domu, prócz niej, snuła się tylko cisza, którą przegnał właśnie ostry gwizd starego, aluminiowego czajnika. (Lubiła jego niebieski kolor i pewnie dlatego byli ze sobą aż do dzisiaj.)
Przez chwilę patrzyła jak para osnuwa mgłą niedopowiedzenia wszystkie znajome sprzęty. Potem podeszła, od niechcenia przekręciła kurek i zaparzyła herbatę.
Cisza powróciła.
A ona ostrożnie przeniosła gorącą filiżankę, zagłębiła się wygodnie w fotelu i sięgnęła po pilot.
Pokój utonął w nieprzyjemnej zimno-niebieskiej poświacie, łudząco podobnej do błysku za oknem, który w tej samej chwili, niespodziewanie rozświetlił ciemne niebo.
Tym podwójnym zastrzykiem trupiego światła ukłuto ją prosto w serce. Sufit zawirował, stojąca nieopodal lampa zamigotała nerwowo. Jeszcze tylko pokłon z bólu przed majestatem śmierci.
I koniec.
*
W tym samym momencie ujrzałem przedziwny obraz. Coś na kształt niezwykłego krwiobiegu złożonego z miliona pulsujących żył. Wpatrując się w ich plątaninę dostrzegłem, że są to klisze pełne pojedynczych zdjęć, które przesuwając się w zawrotnym tempie odtwarzały filmy. Filmy – Przeznaczenia.
Właściciel dzikich, rudawych źrenic też tu był.
A klisza Jej życia leżała u naszych stóp.
I widzieliśmy wyraźnie ostatnią „klatkę” - kadr z telewizyjnych wiadomości – news, przekaz dnia – zapisany w niebieskich oczach.
Zrozumieliśmy sens naszej obecności – rozpoczął się czas przewartościowania. Byliśmy niezbędni.
To początek końca oszalałego świata. Przejście.
Najważniejsze informacje nt akcji "Kochamy czytać "obciachowe" gazety:)
DATA – Sobota 16.10. godz. 12.00
MIEJSCE – Warszawa Krakowskie Przedmieście od Pałacu aż po Zamek
"obciachowe" miejsca poza Warszawą:
http://lubczasopismo.salon24.pl/obciachogloszenia/post/222729,ob-ciachowe-miejsca
konto na FB:
http://www.facebook.com/event.php?eid=154415827915989
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1235 odsłon
Komentarze
Jak zwykle
1 Października, 2010 - 19:57
poetycko, a więc przez niedopowiedzenie, aluzję, alegorię. Lubię Cię czytać. Wiesz, przez moment myślałem, że opisujesz Małgorzatę czekająca na powrót Mistrza w ich domu w krainie spokoju.
Pozdrawiam
Reszta nie jest milczeniem.
----------------------------------------------
*Reszta nie jest milczeniem, ale należy do mnie.*
*Ale miejcie nadzieję; bo nadzieja przejdzie z was do przyszłych pokoleń i ożywi je; ale jeśli w was umrze, to przyszłe pokolenia będą z ludzi martwych.*
Smok Gorynycz
1 Października, 2010 - 21:03
:)
A to tymczasem historia o tym, że Polska to taki kraj, w którym zaczął się początek końca. Walka o wartości.
(ale wiem, że skomplikowałam sprawę maksymalnie;) już tak mam)
pozdrawiam,
intuicja
Jak zwykle
1 Października, 2010 - 19:57
poetycko, a więc przez niedopowiedzenie, aluzję, alegorię. Lubię Cię czytać. Wiesz, przez moment myślałem, że opisujesz Małgorzatę czekająca na powrót Mistrza w ich domu w krainie spokoju.
Pozdrawiam
Reszta nie jest milczeniem.
----------------------------------------------
*Reszta nie jest milczeniem, ale należy do mnie.*
*Ale miejcie nadzieję; bo nadzieja przejdzie z was do przyszłych pokoleń i ożywi je; ale jeśli w was umrze, to przyszłe pokolenia będą z ludzi martwych.*