Homo homini lupus est?

Obrazek użytkownika w.red
Blog

Czasami odnoszę wrażenie, że ludzkość (człowiek) pomimo posiadanej wiedzy. A nawet wbrew niej cofa się w rozwoju i to w postępie geometrycznym. Bo jaki inny można by wyciągnąć wniosek obserwując jak "rozwinięta ludzkość" postępuje tak wobec siebie jak i otoczenia. Mnie to nasuwa porównanie do sposobu egzystencji pasożyta czy raka. Który w swej bezmyślności rozwija się kosztem organizmu nosiciela doprowadzając do jego wyniszczenia a w konsekwencji śmierci. Ta prymitywna struktura nie zdaje sobie sprawy, że śmierć organizmu oznacza i jej unicestwienie.
Posiadamy o tym niezbędną wiedzę, potrafimy myśleć i..... w sposób bezrefleksyjny postępujemy tak samo. A wszak istnienie organizmu i życie w ogóle oparte jest na symbiozie. Zaobserwował to już człowiek pierwotny i wyciągnąwszy wnioski dostosowywał swe życie do przykładów jakie dawała mu natura. Stąd też wzięła się potrzeba stworzenia wspólnoty z innymi. Gdzie współdziałanie warunkowało niejako możliwość przetrwania w środowisku.
Było to związane tak z podziałem zadań, jak i korzyści. Oraz wzajemnym wspieraniu się w swoich wysiłkach. Umożliwiło to stworzenie cywilizacji.
Tak więc wzajemna relacja: człowiek dla człowieka. Oparta na wzajemnych korzyściach umożliwiła jej zaistnienie i rozwój. Wiem że to banalne. Ale dziś niemal u szczytu ewolucyjnego rozkwitu ludzie tworzący współczesną cywilizację zapomnieli o tym co stanowi jej podstawę. Gdzieś "po drodze" umknął im jej sens i to "coś" co określano "wyższą uczuciowością". A co odróżniało nasz gatunek od zwierząt. I co dawało nam asumpt ( w naszym mniemaniu) do określania się jako istot wyższego rzędu.
Wydawać się może, że w niwecz obrócono wieki historii i kultury. Wysiłki i dorobek całych pokoleń. Bo zamiast symbiozy i rozwoju proponuje nam się pasożytnictwo, destrukcję i uwstecznienie do poziomu prymitywnych organizmów. Wykorzystując nasze rozdmuchane "ego" i ludzkie słabości oraz niedoskonałości próbuje się nam zaszczepić model życia który zakłada sprowadzenie nas do poziomu zaspakajania swych najbardziej prymitywnych potrzeb i niskich emocji kosztem innych.
A w zamierzeniach i ich konsekwencji do roli niewolników. Tak nowych "panów", jak i własnych uzależnień od których starano się nas uwarunkować nas od lat (i co z powodzeniem czyni się nadal).
Obserwując "globalizacyjne" zapędy "elit" zapewniających nas o dążeniu ku "powszechnej szczęśliwości" i wmawiających nam że przyświecającym im celem jest niczym nie skrępowana wolność i dobrobyt. Nie sposób nie zadać
sobie pytania czy - aby na pewno? Bo jak uwierzyć w prawdziwość oraz szczerość tych zapewnień i deklaracji zdając sobie sprawę z tego że ma to być osiągnięte kosztem zniewolenia innego człowieka i jego totalnego wyzysku? Nie sposób też nie zauważyć jak w istotny sposób po cichutku zmienia się i "modyfikuje" prawo (i to w skali globalnej). By osiągnąć nie tylko totalną kontrolę społeczeństw, ale i spacyfikować w każdy możliwy sposób
ewentualnych niepokornych. W sytuacji gdy okaże się że hipnotyzujący wpływ mediów będzie niewystarczający by uśmierzyć niezadowolenie zmanipulowanych ludzi.

Tak nie musi być! Pomimo wszystko jeszcze mamy szansę by to zmienić.
Ale zależy to od nas samych. Od naszej woli i determinacji.
Jeśli ktoś zapytałby jak, to moim zdaniem należy zacząć od odbudowania relacji, więzi międzyludzkich i przywrócenia ich sensu na każdym poziomie. Rodzinnym, środowiskowym i społecznym. Od przywrócenia kryteriów wartości i celów wypracowanych przez pokolenia. Przede wszystkim jednak zacząć musimy od siebie i w codziennej egzystencji starać się żyć zgodnie z nimi.
Dotychczasowe działania dezintegracyjne przyniosły już widoczny skutek. Co pozwoliły nam zaobserwować ostatnie wybory. Skala spustoszenia jest ogromna. Ale jeszcze i wciąż mamy szansę. I nie idzie tu o "robienie polityki", któremu to zajęciu oddaje się wielu popełniając ten sam błąd co "elity". Bowiem jest to sztuka dla sztuki jeśli czyni się to w oderwaniu od rzeczywistości, a przede wszystkim jeśli zapomina się że ma to służyć dobru każdego z nas. A nie wąskiej grupce towarzystwa wzajemnej adoracji czy to dla pozornych zysków czy też dla intelektualnej masturbacji.
To moim zdaniem powinno stanowić podstawę odbudowy jakichkolwiek struktur społecznych.

I tu chciałbym podziękować @Muftiemu, którego wypowiedź "Bujając kolibry" w pewien sposób zainspirowała moją wypowiedź. Oraz innym niepoprawnym niezależnie od ich poglądów i wzajemnych sympatii czy antypatii bo tak naprawdę lektura Waszych wypowiedzi skłoniła mnie do "popełnienia" pierwszego wpisu na blogu.

Brak głosów