Myśli zmechacone: reaktywacja

Obrazek użytkownika Piana
Humor i satyra

Samochód, a była to najnowsza wersja Fiata 126p, z piskiem paska klinowego skręciło w wąską uliczkę. Okolica nagle zamarła, słychać było nawet pierdzenie muchy. Szyba od strony kierowcy powoli zsuwała się. Powoli, bo korbka ciężko chodziła. Z głośników bez przerwy wydobywały się dźwięki. Ktoś rozeznany w muzyce bez najmniejszego trudu rozpoznałby, że to właśnie skończona ilość małp próbuje w skończonej ilości czasu zagrać „Marsz triumfalny” do opery „Aida” i, co zresztą było słychać, dopiero zaczynają próby. W ten właśnie sposób nadchodziła a właściwie nadjeżdżała jesień.
- I ch… z tym – wtórowało mu echo..

Genialną myśl rozpoczynającą moja nową powieść przerwał dźwięk telefonu.
- Czy Pan za dużo ostatnio nie pije? - odezwał się nagle głos w słuchawce.
- Może… – odrzekłem i trzasnąłem słuchawką.

W tym momencie pożałowałem, że nie jestem bohaterem czarnego kryminału, gościem co chodzi w kapeluszu i nienagannie skrojonym garniturze, wyciąga często pistolet i chłodno traktuje kobiety, które odwzajemniają się gorącym uczuciem a przynajmniej wskakują mu do łóżka.

Dlaczego? Bo owi faceci przynajmniej mieli aparaty telefoniczne wytrzymujące ostrzał artyleryjski. Ja miałem najnowszy model smerfonu z funkcją Orangutan Glaz, który jednak w zetknięciu z twardą rzeczywistością pękł, a szkło zamieniło się w drobne kawałeczki, które to rozleciały się aż po horyzont. Hmmm, to zupełnie jak w „Królowej śniegu”. Nie było tylko Kaja, ale za to Gerda cały czas wisiała w futrynie.

I chyba nie tylko ja o tym pomyślałem, bo właśnie ktoś Gerdę puknął. Nie miał innej możliwości, bo dzwonek ogłosił strajk. Nie zgodziłem się na jego żądanie zmniejszenia napięcia, a 230V łaskotało go w intymne miejsca. Mniejsza jednak z tym. Otworzyłem drzwi – w progu stali dwa zamaskowane zbiry.

- Panowie rabusie, zdaję się? – zagaiłem nieśmiało. Równie dobrze mogłem zapytać czy są Sigmą i Pi z Matplanety.
- Wypraszam sobie, nic z tych rzeczy. Nie proszę pana, my jesteśmy z banku. Przyszliśmy odebrać należność za pana kartę kredytową.
- Moment, przecież ja już… - nieśmiało protestowałem
- Pięć minut temu zmienił się regulamin, nie sprawdził pan na stronie? Jest pan do tego zobowiązany!

Zatkało mnie. Na szczęście mili panowie z banku byli bardzo kulturalni i zabrali tylko ekspres do kawy. Strata niewielka, bo ostatnio mój ekspres miał wiele wspólnego z ekspresami PKP. Przygotowanie kawy zabierało mu dwa dni. Przyzwyczaiłem się jednak do tego, bo wszędzie wokoło słyszałem, żeby nie narzekać, bo to łamie się w ten sposób XI przykazanie.

Obejdzie się bez kawy, jeden nałóg mniej. Zrezygnowany usiadłem przed telewizorem. Ostatnio telewizory robią tak płaskie, że czasami ciężko je znaleźć. Co gorsza nawet kwiatka czy ceratki u góry nie można postawić, a mucha jak usiądzie to może go nawet przewrócić.

Przecież miałem nie narzekać, prawda? „Porzuć czarne myśli, dość już twoich łez…”. Nie, to nie była moja ulubiona piosenka z lat młodości. Zawsze wolałem kawałek „Oprócz błękitnego nieba” i ten fragment, gdzie gość śpiewa, że u niego „butelka zupełnie, zupełnie już pusta, już pusta” gdy tymczasem u mnie była dopiero w połowie. Jakoś się trzeba pocieszyć, prawda?

Namierzyłem w końcu telewizor. Dwoiło mi się w oczach. A może nawet troiło. A może to Mroczki były na ekranie? Świat jednak poszedł do przodu. Kiedyś dziad to sobie do obrazu mógł co najwyżej pogadać. Ja to mogę robić z obrazem 3D! Kolosalna różnica! Chociaż ostatnio mam wrażenie, że telewizor mnie ignoruje, bo rzadko kiedy odpowiada na moje pytania. Dziwne, chyba kiedyś było inaczej, a może tak samo było zawsze? Sam już nie wiem.

Przerwałem potok myśli. Głos w telewizji opowiadał tonem mędrca:
- Patriotyzm jutra to siedzenie przed koreańskim telewizorem, popijanie podróbki duńskiego piwa i oglądanie jak kilkunastu facetów, z których część nawet nie mówi po polsku, biega za kulą ze świńskiej skóry….

Nie zdzierżyłem! Wyłączyłem pudło. Co ten facet gada, to jakiś absurd! On musi być pijany.
Jak ludzie mogą takie głupoty wygadywać? Nie, nie wytrzymam takich bzdur! Idę spać!

Brak głosów