Międzynarodowa organizacja rozpatrzy przejęcie kontroli nad internetem

Obrazek użytkownika ciociababcia
Artykuł

Od 3 grudnia 2012 roku, przez 12 dni, w Dubaju będzie obradowała organizacja złożona z przedstawicieli 193 państw. Podczas debaty zdecydują oni o dalszym kierunku rozwoju wirtualnego świata.
Internet, jaki znamy, może zmienić się na zawsze.

Co to jest ITU i ITR?

ITU (International Telecommunication Union), czyli Międzynarodowy Związek Telekomunikacyjny, powstał już w 1865 roku. Daje mu to tytuł najstarszej organizacji międzynarodowej. Funkcjonuje on jako wyspecjalizowana komórka ONZ, do której zadań należy standaryzacja i regulacje światowego rynku telekomunikacyjnego i radiokomunikacyjnego. 193 państwa, które wchodzą w skład ITU, to prawie wszystkie kraje należące do ONZ (z wyjątkiem Palau) oraz Watykan. Polska jest członkiem organizacji od 1921 roku.

Normy, które wprowadza ITU, zapisuje się w dokumentach o randze umów międzynarodowych. Dokumenty te określane są mianem ITR (International Telecommunication Regulations), czyli Międzynarodowymi Regulacjami Telekomunikacyjnymi. Jak sama nazwa mówi, precyzują one, w jaki sposób i według jakich zasad powinny być świadczone międzynarodowe usługi telekomunikacyjne. Przepisy te ułatwiają nawiązywanie umów między operatorami z różnych krajów, pozwalają rozwiązywać spory, dotyczą tak ważnych elementów jak np. komunikacja alarmowa na statkach.

Propozycje, których przyjęcie będzie rozważane

Posiedzenie, które ma mieć miejsce na początku grudnia, dotyczyć będzie głównie obecnego kształtu istnienia i rozwoju sieci internet. Intencją twórców nowych ITR jest to, by nowe przepisy dotyczące całego rynku telekomunikacyjnego zachowały aktualność jak najdłużej. Stąd pogląd, że nowe regulacje powinny być bardzo ogólne. W trakcie prac pojawił się jednak także pogląd przeciwny - by zwiększyć zakres dokumentu o regulacje dotyczące części rynku rozwijającej się w sposób najbardziej dynamiczny, a więc internetu. Nowe propozycje zakładają m.in.:

- przydzielenie ITU głównej roli w zarządzaniu internetem, w tym zarządzanie systemem nazw domen, przydzielaniem adresów IP, regulowaniem peeringu (partnerstwo między dostawcami usług internetowych, polegające na ustalaniu warunków wymiany ruchu między ich sieciami),

- przydzielenie ITU kompetencji w ramach bezpieczeństwa cyberprzestrzeni oraz cyberprzestępczości, w tym regulacji spamu i ochrony dzieci on-line,

- regulacje ruchu w sieciach (opłaty za zakańczanie połączeń) szczególnie związanych z ruchem VoIP,

- ograniczenie nadużywania zasobów numeracyjnych i nadużyć finansowych,

- regulowanie międzynarodowych stawek roamingowych.

Co to oznacza w praktyce?

Jeśli debata zakończy się sformułowaniem przepisów wynikających z powyższych postulatów i umieszczeniem ich w nowych ITR, zrodzi to wiele niebezpieczeństw, które w konsekwencji mogą spowodować zupełną zmianę oblicza internetu, jakie obecnie znamy.

1) Przepis: Przejęcie przez ITU kontroli nad organizacjami zarządzającymi domenami.
Groźba związana z przepisem: Jednostki te działają w tej chwili jako organizacje non-profit (np. ICANN). Wszystkie reguły dotyczące domen wyznaczane są według zasad, które obowiązują od początku istnienia internetu, a zarządy tych organizacji wybierane są... przez internautów głosujących wiadomościami e-mail. Zachowane jest więc podejście demokratyczne. Przejęcie kontroli przez ITU oznacza de facto oddanie pełnej władzy w ręce rządów państw członkowskich.

2) Przepis: Regulowana przez ITU wymiana ruchu między sieciami (peering).
Groźba: Do tej pory umowy pomiędzy dostawcami usług były sprawą poszczególnych firm i o ich warunkach decydował wolny rynek. Od teraz o umowach decydowałby ITU, narzucając z góry ich kształt.

3) Przepis: Kontrolowanie przez ITU bezpieczeństwa w sieci.
Groźba: Dzisiaj kontrola internautów przez operatorów ogranicza się w zasadzie do zapisywania ich adresów IP i czasu korzystania z sieci. Po zmianie przepisu te wymagania mogłyby zostać rozszerzone w zasadzie w dowolny sposób, np. o wymóg zapisu dokładnych stron, które przeglądamy czy plików, które ściągamy.

4) Przepis: Umożliwienie operatorom naliczania opłat za międzynarodowe połączenia internetowe.
Groźba: Pomysł jest bardzo prosty - za odwiedzenie zagranicznej strony (a raczej strony znajdującej się na zagranicznym serwerze) płacimy na takiej samej zasadzie, jak za połączenia telefoniczne w roamingu. Tworzy to kolejne źródło dochodu dla państw zrzeszonych w ITU, nakładając na internautów coś na kształt dodatkowego podatku.

Wymieniliśmy w zasadzie tylko kilka przykładów zagrożeń, ale to wystarczy, aby zrozumieć skalę problemu.

Stanowisko polskiego rządu

Do końca sierpnia 2012 roku trwały w Polsce konsultacje społeczne oraz międzyresortowe w sprawie proponowanych zmian w ITR.

- Jesteśmy jednym z niewielu krajów, który publicznie wystawia ten dokument do konsultacji. Wystawia po to, byśmy od razu mogli powiedzieć jako polski rząd, że jesteśmy przeciwni nadmiernym regulacjom internetu, przeciwni blokowaniu stron, śledzeniu użytkowników w sieci - mówił na początku sierpnia minister Michał Boni.

W odpowiedzi na głosy środowiska internetowego o liberalizacji polskiej postawy wobec zmian w ITR, na koniec października Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji jeszcze raz zapewniło, że "stanowisko rządu w sprawie Międzynarodowych Regulacji Telekomunikacyjnych (ITR) w punkcie zarządzania internetem pozostaje niezmienne", a w komunikacie przesłanym do mediów minister Boni napisał:

- Jestem przeciwny wprowadzaniu zarządzania internetem i nie zgadzam się na propozycje zmian w tym zakresie. Jestem otwarty na dyskusje, jak funkcjonuje internet we współczesnym świecie i otwarty w stosunku do świata "sieci", ale z poszanowaniem wszelkich praw i wolności.

Szef MAC dodał, że Polska nie może pozostać bierna w dyskusji o ochronie praw w sieci oraz bezpieczeństwie w internecie.

Co mogę zrobić, żeby pomóc?

Na razie internauci nie zwołują protestów przeciwko tworzeniu nowej sieciowej rzeczywistości. Za chwilę będzie zresztą na to za późno, gdyż w dniach 3-14 grudnia oficjele będą obradować za zamkniętymi drzwiami i decyzje, które tam zapadną, nie będą nawet musiały być ujawnione.

Jeżeli jednak chcecie coś zrobić dla sprawy, najlepiej wesprzeć akcję, którą na swoich stronach prowadzi Google, który nie zgadza się na wyłączenie z debaty najbardziej zainteresowanych stron, a więc zarówno internautów, jak i największych internetowych graczy, jak Facebook, YouTube, Skype, czy samo Google. https://www.google.com/intl/pl/takeaction/

Możecie również przekazać swój głos sprzeciwu rządom różnych krajów przy pomocy strony What is the ITU. https://www.whatistheitu.org/

Źródło: WP.PL / PAP / Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji

Na pomoc Google i Pejsbooka nie ma co liczyć, zbiorą naiwnych aby potem powiedzieć TAK kontroli internetu.

Oni nie przestaną dopóki nie będą w stanie kontrolować w 100% internetu i niewygodnych treści demaskujących ich spisek.

http://www.poznajprawde.net/aktualnosci/672-miedzynarodowa-organizacja-rozpatrzy-przejecie-kontroli-nad-internetem.html

Brak głosów

Komentarze

Automaty zadbają o czystość internetu? Oj, niedobrze…

Clean IT to unijna inicjatywa, która ma zapewnić, że internet będzie czysty, pozbawiony terrorystów i e-przestępców. W jej ramach proponowano już filtrowanie treści i pozbawienie internautów anonimowości. Najnowsze propozycje w tym zakresie są nieco łagodniejsze, ale nadal można mieć poważne wątpliwości.

„Dziennik Internautów” już dwukrotnie pisał o inicjatywie Clean IT. Wspominaliśmy, że może ona wprowadzić rozwiązania „oczyszczające internet” zbliżone do tych proponowanych w ACTA.

Potem pisaliśmy o wycieku, który ujawnił zamiary unijnych władz stojących za inicjatywą. W ramach Clean IT proponowano takie rozwiązania, jak filtrowanie treści, „dobrowolną współpracę” między telekomami a organami ścigania, odchodzenie od anonimowości internautów i in. Wszystko w imię walki z bliżej nieokreślonymi zjawiskami, takimi jak cyberprzestępczość i przede wszystkim terroryzm.

Wcześniejsza wiedza o Clean IT opierała się w dużej mierze na wycieku. W ostatnim dniu października pojawił się jednak projekt propozycji Clean IT, które miały być przedyskutowane na konferencji w Wiedniu. Dokument ten zamieszczamy pod tym tekstem.

Dokument „wiedeński” wygląda o wiele mniej groźnie niż opublikowany wcześniej wyciek – trzeba to przyznać. Widać jednak, że poprzez inicjatywę Clean IT Unia Europejska chce wprowadzić jedną generalną zasadę – aby nielegalne treści w internecie można było szybko wykrywać i szybko usuwać. Cel jest może dobry, ale jest z zasady problemowy, bowiem zazwyczaj szybkość zyskuje się kosztem staranności.

Opublikowany dokument niewiele mówi o filtrowaniu, ale opisuje on „najlepszą praktykę” dotyczącą automatycznego wykrywania niedozwolonych treści (na str. 13 dokumentu).

Unia Europejska chce przyjąć zasadę, że automaty do wykrywania nielegalnych treści nie powinny być używane, dopóki nie zostaną spełnione pewne kryteria.

- Po wskazaniu przykładu nielegalnej treści przez automat organy ścigania lub organizacje pozarządowe powinny zdecydować o dalszych działaniach.

- Korzystanie z systemów do automatycznego wykrywania treści powinno się odbywać w ramach otwartej obserwacji i zgodnie z krajowym prawem. Organizacje stosujące takie systemy powinny przejrzyście informować o tym, że ich używają oraz w jaki sposób używają.

Ta propozycja na pierwszy rzut oka wygląda dobrze, ale gdy głębiej ją przemyślimy, jest ona tak samo problemowa, jak inne formy filtrowania treści w sieci.

Automatyczne wykrywanie nielegalnych treści to problem, który właściwie już znamy. Przykładowo wytwórnie muzyczne dysponują narzędziami do wyszukiwania pirackich treści w różnego rodzaju serwisach. Producenci oprogramowania też bawią się w automatyczne wykrywanie i zgłaszanie naruszeń.

Efekty działań tych automatów nie są doskonałe. To właśnie z ich powodu Microsoft prosił Google o ocenzurowanie Wikipedii i CNN. Również wytwórnia Warner korzysta z maszyn do zgłaszania naruszeń praw autorskich, które nieraz się mylą.

Prawdą jest, że automaty pracują szybciej niż ludzie. Niestety automaty również się mylą, co oznacza, że automaty popełniają wiele pomyłek w krótkim czasie. Ludzie przetwarzający zgłoszenia od automatów mogą nawet te pomyłki wykorzystywać, aby usuwać niewygodne treści. Filtrowanie pozostaje filtrowaniem, nawet jeśli odbywa się z ingerencją czynnika ludzkiego.

Dokument na konferencję w Wiedniu wskazuje też pytania, jakie należy rozważyć. Projektodawcy nie mają pewności, czy działalność organów ścigania jest na tyle regulowana, aby można było zapewnić przejrzystość procesu obsługi powiadomień o nielegalnych treściach.

Czy istnieje rynek systemów do wykrywania treści, który radzi sobie z terroryzmem? Czy organy ścigania z danego kraju powinny badać treści z innych krajów? Oto pytania.

W dokumencie poruszono też kwestie związane z mechanizmem notice and takedown, czyli usuwaniem nielegalnych treści przez operatorów lub e-usługodawców po otrzymaniu zgłoszenia od zainteresowanych organizacji lub organów ścigania.

Dokument odnotowuje jeden istotny problem – dobra realizacja notice and takedown wymaga wypracowania standardów przesyłania wiadomości między organizacjami, a standard ten powinien zapewniać wiarygodność nadesłanego zgłoszenia.

Niestety w temacie notice and takedown Unia Europejska dostrzega tylko część problemów, wciąż nie starając się na nie spojrzeć od strony kogoś, kto może być pokrzywdzony przez nadużycia notice and takedown. Wciąż rzadko stawiane są pytania o to, jaką odpowiedzialność powinien ponosić podmiot, który notorycznie przesyła omyłkowe zgłoszenia. Czy to nie jest istotniejsze niż puste zapewnienia, że notice and takedown wymaga poszanowania wolności słowa?

Omawiany dokument można zobaczyć TUTAJ:
http://pl.scribd.com/doc/112148121/Clean-It-Draft-Document-077pub

Opracowanie: Marcin Maj
Źródło: Dziennik Internautów

http://wolnemedia.net/prawo/automaty-zadbaja-o-czystosc-internetu-oj-niedobrze/

*************************************
  Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
----------------------------------
Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków

Vote up!
0
Vote down!
0

  Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
----------------------------------
Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków

#412520

Rok 2012 będzie z pewnością zapamiętany w annałach historii, jako symboliczna data końca wolności w Internecie. Wszystko zaczęło się od słynnej umowy ACTA a potem jak u Hitchcocka napięcie tylko wzrasta. Już w grudniu tego roku, w Dubaju odbędą się obrady światowej unii telekomunikacyjnej ITU, których efektem może być przekazanie tej agendzie ONZ kontrolę nad treściami w Internecie.

Forsuje się prawo wedle, którego ITU ma przejąć zarządzanie domenami internetowymi. W tej chwili jest to w gestii amerykańskiej firmy ICANN, prywatnej firmy typu non profit. Właściwie ma ona teraz kontrolę nad tym, jakie wpisy replikują się na rozsianych na całym świecie serwerach DNS. Ten, kto ma władzę nad DNS ma kontrolę nad treścią publikowaną w Internecie.

Poza tym ITU planuje stworzenie systemu opłat za przesyłanie danych między sieciami teleinformatycznymi. Widać wyraźnie, że biurokraci aż przebierają nogami ze zniecierpliwienia, aby jak najszybciej wprowadzić nowe opłaty, które mogłyby być przeniesione na klientów, czyli na nas. Próba centralizacji kontroli nad Internetem musi się skończyć w taki sposób, ponieważ biurokracji zawsze dążą do nakładania nowych podatków, którymi się żywią marnotrawiąc środki publiczne na nieefektywne instytucje i projekty.

Gdy ITU zdobędzie kontrolę nad domenami zdjęcie niewygodnej strony internetowej będzie wymagało po prostu wykreślenie jej z rejestru. Powierzenie nad tym kontroli ITU spowoduje, że będzie to mogło być wykonywane automatycznie na żądanie władz kraju za pomocą operatora Internetu stanowiącego członka ITU. Przypomina to trochę taką sytuację, że oczywiście każdy będzie mógł pójść na rynek i głosić to, co chce, ale niektórych można będzie zwinąć od razu do radiowozu, jeśli władza uzna, że ma się zamknąć. Czyli każdy będzie mógł stworzyć stronę internetową, jaką chce, ale jeśli władza uzna, że jest tam na przykład mowa nienawiści, którą można odpowiednio zdefiniować stosownie do potrzeb, to taka strona zniknie jak za pstryknięciem palca i nic wtedy nie pomoże wyprowadzka na serwery poza Polską.

To właśnie między innymi o to toczy się teraz walka. Grudniowa konferencja ITU w Dubaju może stanowić przysłowiową kropkę nad i w procesie ostatecznej cenzury Internetu na poziomie globalnym. Oczywiście nie trzeba dodawać, jakie możliwości do nadużyć daje to osobom sprawującym nad nami władzę. To, co zaczęło się przez ACTA w styczniu 2012 zostanie ostatecznie przeprowadzone już w grudniu 2012.

Jedyne, co może spowolnić ten proces to opór USA, które mając teraz de facto monopol na te sprawy będzie się musiało podzielić ze społecznością międzynarodową. Miejmy nadzieje, że ten konflikt interesów podtrzyma obecny stan rzeczy możliwie długo w przeciwnym wypadku czas wolności w Internecie dobiegnie końca.

Źródło: http://www.businessweek.com/articles/2012-06-01/is-the-un-the-next-big-threat-to-internet-freedom
http://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/onz-planuje-przejac-kontrole-nad-internetem#comment-98048

********************************************
  Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
----------------------------------
Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków

Vote up!
0
Vote down!
0

  Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
----------------------------------
Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków

#412521

Władze będą czytać nasze maile? Dotychczas nie czytały ... naszych listów i nie odpowiadały :-) a tu masz ci, będą czytać!!! i pewno odpowiadać... pałeczką? areszcikiem???

 

 

W przyszłym tygodniu Senat będzie głosować nad projektem ustawy, na mocy której władze federalne będą mogły czytać nasze maile, wiadomości twitterowe oraz wpisy na Facebooku, bez pytania o zgodę.
W swej oryginalnej wersji stworzonej przez wpływowego demokratycznego przewodniczącego senackiej komisji sądowniczej Patricka Leahy'ego, projekt ustawy miał na celu zwiększenie ochrony prywatności nad emailami wysyłanymi przez Amerykanów.

Potem jednak, po krytycznych uwagach zgłoszonych przez tych, którzy egzekwują prawo, projekt potajemnie przepisano, w taki sposób, że jeżeli zostanie zatwierdzony, to da władzom federalnym większy dostęp do naszych emaili.

Głosowanie na temat tego projektu zaplanowano w Senacie na przyszły tydzień.

Jeżeli projekt zostanie zatwierdzony, to 22 agencje federalne, w tym nawet Komisja Giełdy i Papierów Wartościowych (SEC), jak również Federalna Komisja Komunikacji (FCC) będą miały dostęp do emaili osób mieszkających w Ameryce, do dokumentów zgromadzonych na Google Docs, do wpisów na Facebooku i wiadomości wysyłanych przez Twitter.

Aby zajrzeć do kont i wiadomości agencje te nie będą potrzebowały nakazu rewizji.

Większy, a w zasadzie pełny, dostęp do kont internetowych będą miały również FBI i Homeland Security.

W nowej postaci projekt znacznie się różni od pierwotnej wersji mającej na celu ochronę prywatności i nakazującej aby przed uzyskaniem dostępu do internetowych kont i plików, policja pokazała nakaz rewizji poparty wiarygodną przyczyną.

http://www.dziennik.com/wiadomosci/artykul/wladze-beda-czytac-nasze-maile

**************************************************  

Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

---------------------------------- Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków

Vote up!
0
Vote down!
0

  Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
----------------------------------
Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków

#412522