Mane Tekel Fares
Wojna Dwóch Róż
Andrzej Wilczkowski - 19 czerwca, 2009 -
Co zrobić, żeby w końcu rodacy nauczyli się matematyki chociażby na poziomie szkoły podstawowej.
Co zrobić, żeby zaglądali do słowników języka polskiego.
W pierwszym przypadku nauczyliby się obliczać procenty, w drugim dowiedzieliby się – kto to jest wyborca.
Otóż wyborca to „osoba uprawniona do głosowania, mająca prawo oddać
swój głos w wyborach”. (Słownik nowoczesnego języka polskiego wyd.
Readers Digest 2001r.)
Znaczy to, że to nie tylko człowiek, który znalazł się w lokalu wyborczym, ale każdy kto ma uprawnienia do głosowania.
Tę wiedzę należałoby uzupełnić liczbami.
Otóż w dn 7 czerwca 2009 roku wyborców mieliśmy 30.565.272.
W poważnych opracowaniach można znaleźć, że trochę powyżej 7,5 miliona
poszło do lokali wyborczych i wzięło karty. I tu niespodzianka. Głosów
ważnych było 7.364.763.
I tak – opierając się na znalezionym w Internecie źródle wyliczyłem, że
około 3.000 ludzi wzięło karty, ale ich nie wrzuciło do urny, a powyżej
140.000 w jakiś sposób popsuło swoje głosy.
W efekcie zgodnie z procedurami głosowało jedynie 24,095% wyborców.
W tym świetle na PO głosowało 10,7% wyborców, na PiS 6,6% wyborców, na
SLD 2,8% wyborców. Dalej nie liczyłem. Każdy może to zrobić sam.
Trudno ponadto powiedzieć, że to PO jako partia otrzymała taką miażdżącą przewagę nad rywalami.
Tak się złożyło, że około 950.000 głosów otrzymali ludzie startujący z
list PO nie będący członkami tej partii. Mnie się to nawet podoba, że
partia – nie dysponując odpowiednimi nazwiskami sięga po autorytety,
ale to nie przekłada się w sposób prosty na poparcie dla tej partii. Po
prostu nie wiadomo kto tu kogo ciągnął do góry.
Ale to akurat dla mnie nie jest najważniejsze.
Te 24,1% głosów ważnych to jest klęska dla wszystkich a przede wszystkim dla „klasy” politycznej.
Niektórzy moi znajomi twierdzą, że te 76% wyborców, którzy nie
skorzystali ze swojego prawa wyborczego – to są ludzie, którzy nie
myślą. Jest gorzej. Oni myślą - tylko my nie wiemy co. Oni myślą,
tylko trzeba nie lada socjologa, żeby znalazł jakieś rzetelne wspólne
cechy tego myślenia.
Ja potrafię znaleźć tylko jeden wspólny mianownik. Ten milczący elektorat naszą „klasę” polityczną ma za hetkę-pentelkę.
Może znalazłbym jeszcze jeden, ale boję się powiedzieć.
Przypomnę w II Rzeczypospolitej w 1919 roku – kiedy Polska jeszcze nie
miała granic – do wyborów poszło 70-90%; w 1922 roku już liczono
skrupulatnie – 68%; w 1928 roku 78,3%; w 1930 roku – 75%; w 1935 roku –
46%; w 1938 roku – 68%.
Przypomnijmy. Polska wtedy była wielonarodowa, z ogromnym odsetkiem analfabetów i podobno niedemokratyczna.
Na Boga! Gdzie my żyjemy.
Ten milczący elektorat, który nikogo nie popiera przypomina jako żywo
znaną z historii Anglii wojnę dwóch róż. Toczyła się ona między rodami
Yorków i Lancasterów w drugiej połowie XV w. i trwała lat trzydzieści.
Walczono o władzę. Bitwy były krwawe, zbijano się z wdziękiem. Nie
wszystkie bitwy się jednak odbywały. Bywało, że już dowódcy sprawili
swoje szyki do boju, kiedy ukazywały się gromady chłopów i widłami
cepami i innymi narzędziami rolniczymi przepędzały rycerzy ze swoich
pól.
Rycerze obrażeni odchodzili na inne pola, gdzie sytuacja się
powtarzała. Ale nie zawsze chłopstwo pojawiało się w porę. Często
zresztą termin bitwy wypadał po żniwach i wtedy warto było się pogapić,
a czasem zyskać trochę metalu.
To pozwoliło Ryszardowi III złożyć najdramatyczniejszą bodaj w
historii ofertę handlową - królestwo za konia! Oferta nie została
przyjęta.
Nas dzisiaj nie stać na postawę gapiów. Nas nie stać na oczekiwanie na
dramatyczne oferty klasy rządzącej. Czyżby moi rodzice a wasi
dziadkowie i pradziadkowie byli od was mądrzejsi? Też się kłócili, ale
jak było trzeba oddawali ojczyźnie ostatni grosz, wytaczali ostatnią
kroplę krwi. A przede wszystkim potrafili pracować dla dobra wspólnego.
Ja mogę wam pisać o ówczesnych politykach, przywódcach, inżynierach, naukowcach, lekarzach, żołnierzach.
Ale po co będę pisał, kiedy tego niemal nikt nie czyta. Część
przywdziała zbroje Yorków i Lancasterów i wali mieczami w tarcze z
czerwoną lub białą różą, a większość społeczeństwa się gapi…
Żurnaliści dwoją się i troją. Organizują takie misterne igrzyska, żeby
było się na co pogapić, dobierają grupy zagończyków według kryterium
decybeli bo często z wrzawy bitewnej na ekranie nie dochodzi ani jedno
dokończone zdanie.
Do czego dążymy dziś w tym kraju nad Wisłą, co chcemy – jako Polacy –
zrobić z tym swoim strzępkiem czasu, który nam Pan ofiarował i rzekł –
to będzie twoje życie!
Jakie są nasze priorytety? Kasa, seks i żarcie?
Obawiam się, że już niedługo ukaże się tajemnicza ręka, która zacznie pisać: mane… tekel…
http://niepoprawni.pl/blog/228/wojna-dwoch-roz
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 550 odsłon