Kiedy siedzę obok swojego przyjaciela, to ja wcale tak o nim nie myślę

Obrazek użytkownika ciociababcia
Inne

John Kerry w przyszłym tygodniu przyjeżdża do Polski. Tak nagły przyjazd nie jest wcale dowodem dobrych relacji, tylko skutkiem informacji, jak na razie nie precyzyjnych, ale bardzo interesujących.

Amerykański agent Edward Snowden, który obecnie ukrywa się w Rosji, wykradł tysiące dokumentów Agencji Bezpieczeństwa Narodowego. Z już opublikowanych przez prasę wyłania się obraz wielkiego szpiegowania wrogów i przyjaciół USA. Jak podaje "The Washington Post" jeden z dokumentów mówi o szeroko zakrojonej działalności szpiegowskiej przeciwko Rosji prowadzonej z terytorium pewnego kraju NATO. Jakiego kraju, tego "Washington Post", nie podaje.

Czy wizyta Johna Kerry'ego w Polsce wskazuje właśnie na nasz kraj? Czy amerykański sekretarz stanu przybywa do Polski z misją przygotowania naszych rządzących polityków na tąpnięcie, które nastąpi w chwili ujawnienia nazwy kraju? Czas pewnie pokaże.

Tymczasem minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski żąda od władz USA odpowiedzi, czy Polska była szpiegowana? Sikorski jest naiwny, że Kerry się przyzna, ale wyborcy zobaczą, że on walczy o Polskę.

Nie trzeba być ekspertem od polityki, ale wystarczy licealna wiedza historyczna, że Stany Zjednoczone nie mają przyjaciół, a jedynie stwarzają wizję różnym państwom, że są ich przyjaciółmi. Swego czasu dobrze istotę polityki zagranicznej USA i Izraela wyjaśnił Victor Ostrovsky, izraelski szpieg, współautor książki "Wyznania szpiega. Z tajemnic izraelskiego wywiadu", który relacje dyplomatyczne USA z resztą świata opisał mniej więcej tak: Kiedy siedzę obok swojego przyjaciela, to ja wcale tak o nim nie myślę. Jak ważnym przyjacielem dla USA jest Polska świadczy liczba wizyt w naszym kraju amerykańskich sekretarzy stanu. Według Polskiej Agencji Prasowej ostatnia wizyta szefa amerykańskiej dyplomacji w Polsce miała miejsce w lipcu 2010 r. (ponad 3 lata temu !!!), gdy Kraków, w związku z obchodami 10-lecia Wspólnoty Demokracji, odwiedziła Hillary Clinton. Faktycznie powód do odwiedzin był arcyważny, aczkolwiek każda wizyta winna cieszyć. Zaufane źródła donosiły wtedy, że obecność pani Clinton została wybłagana przez polskie władze.

Jak będzie tym razem? Według Sikorskiego będzie to tak: "Mamy szczególną satysfakcję, że Polska jest jedynym krajem europejskim na trasie podróży sekretarza stanu USA". Należy dodać, że Polska jest na trasie Kerry'ego, która to obejmuje kraje Afryki Płn. i Bliskiego Wschodu, w tym Izrael.

Zaufanie polskiej dyplomacji oraz polskich polityków po upadku komunizmu do braci z Zachodu jest od lat niedojrzałe i zbytnio podatne na uległość. Padła Moskwa, to nasze umizgi skierowane zostały na Waszyngton (patrz wyżej a propos "szczególnej satysfakcji"), Brukselę i Watykan (bo wszystkie nasze sprawy miał nam pomóc załatwić papież Jan Paweł II). Wielu byłych i obecnych mężów stanu klasy światowej mówiło i mówi jasno: w polityce nie ma przyjaźni tylko są interesy i jak umiesz liczyć, to licz na siebie. Nasi politycy powtarzają te słowa, ale nie zdają sobie sprawy, co one tak naprawdę znaczą.

Jakie USA mają interesy? Interes jest prosty, a poznaliśmy go dzięki ujawnieniu dokumentów przez Snowdena, a jego istota sprowadza się do: wiedzieć jak najwięcej o wrogach i przyjaciołach, a konflikty wojenne są po to by rozwijała się nasza gospodarka i najlepsze są te, które są daleko od domu.

Z informacji, jakie przeciekły do mediów wynika, że z sąsiedniego kraju Rosji, członka NATO, szpiegowano Rosję. Kraj ten jak dziecko dał się wykorzystać amerykańskiej władzy. Gorzej, jeśli jego politycy nie mieli tego świadomości, a katastrofą jest, gdy wiedzieli o tym, bo liczyli na gest przyjaźni.

Gdyby przyjąć, że Polska ze szpiegowaniem Rosji przez USA nie miała nic wspólnego, to żądanie wyjaśnień jest jak najbardziej na miejscu i możemy spać spokojnie. Ale gdyby było inaczej, to z pewnością Kerry zaręczy nas o przyjaźni USA, lojalności i że to się więcej nie powtórzy, co będzie znaczyło tyle: cholera daliśmy się złapać, chcemy abyście myśleli, że jesteście naszymi przyjaciółmi, bo chcemy was dalej szpiegować i z waszą nieświadomą pomocą wszystkich innych.

Swego czasu na jednym ze śniadań z ekspertami i przedstawicielami mediów był obecny Radosław Sikorski. Na zadane jemu wtedy przeze mnie pytanie dlaczego Polska jest mało obecna w Chinach i nie walczy o swoją obecność w tym kraju jak USA, Niemcy czy nawet Finlandia, minister Sikorski odpowiedział, że Chiny i USA to inna liga niż my. No niestety miał rację - liga amatorska.

Jacek Strzelecki
dziennikarz Gazety Bankowej

http://wgospodarce.pl/opinie/8012-kiedy-siedze-obok-swojego-przyjaciela-to-ja-wcale-tak-o-nim-nie-mysle

Brak głosów