Dlaczego polski premier z taką determinacją broni interesów państwa rosyjskiego?

Obrazek użytkownika Anonymous
Artykuł

 

Donald Tusk przerwał na chwilę swój urlop w Dolomitach po to tylko, by na zwołanej konferencji prasowej uwiarygodnić raport MAK, powtarzając nieprawdy na temat smoleńskiej katastrofy.

Kłamstwo chicagowskie.

Premier od kwietnia ubiegłego roku opowiada, że Polska i Rosja badają przyczyny katastrofy na podstawie chicagowskiej „Konwencji o międzynarodowym lotnictwie cywilnym" z 1944 r. I opowiada bajki. Już w maju 2010 roku udowodniłem na łamach „Gazety Polskiej", że nie ulega żadnej wątpliwości, iż zgodnie z konwencją chicagowską Tu-154M był „państwowym statkiem powietrznym" (art. 3, pkt. b), a konwencja (w art. 3 pkt. a) „stosuje się wyłącznie do cywilnych statków powietrznych, nie stosuje się zaś do statków powietrznych państwowych". Koniec i kropka. Kto mówi, że do badania katastrofy smoleńskiej można używać konwencji chicagowskiej jest analfabetą i nie powinien zajmować żadnego stanowiska w administracji, nawet sołtysa w Przygłupkach Dolnych.

Jedynym przedstawicielem polskich władz, który nieśmiało sprzeciwił się tego rodzaju prawnym bredniom był prokurator generalny Andrzej Seremet, który w maju 2010 roku w wywiadzie dla TVN 24 stwierdził, że „konwencja chicagowska nie mogła być w tej sytuacji zastosowana, bo tyczy lotnictwa cywilnego".

Rząd polski i rosyjski mogły się jedynie umówić się, że będą używać określonych unormowań prawnych tego dokumentu. A to oznacza, że zawarłyby nową, dwustronną umowę międzynarodową. Taką decyzję mogli podjąć premierzy Polski i Rosji po 10 kwietnia.

Podczas ubiegłotygodniowej konferencji prasowej premier Tusk przyznał jednak, że Polska i Rosja nie zawarły żadnego porozumienia ws. wykorzystania norm konwencji chicagowskiej, ponieważ Rosja jako kraj, na którego terytorium zdarzyła się katastrofa, jednostronnie dokonał wyboru drogi prawnej. Premier podkreślił wówczas: „To nie jest wybór Polski".

Prawda jest więc taka, że badań przyczyn katastrofy smoleńskiej nie regulowała żadna umowa prawnomiędzynarodowa, a jedynie zasada zwierzchnictwa terytorialnego Rosji nad swoim terytorium. Zgodnie z nią przyznaliśmy Rosji wyłączne prawo o decydowaniu o wyborze odpowiednich norm prawnych. Doszło do kuriozalnej sytuacji, w której –jak to relacjonuje Edmund Klich w ostatnim wywiadzie dla „Gazety Polskiej"- Rosjanie nie tylko decydowali arbitralnie o formie prawnej śledztwa, ale równie o tym, kto po stronie polskiej zajmować będzie się wyjaśnianiem przyczyn katastrofy.

Premier mimo istnienia dwustronnej umowy gwarantującej Polsce współudział (a zatem i współdecydowanie) w smoleńskim śledztwie, przystał więc na rozwiązanie najbardziej korzystne dla Rosjan a najmniej korzystne dla Polski.

Kłamstwo smoleńskie

Nieprawdziwe jest również twierdzenie premiera Tuska z konferencji, że „nie kwestionujemy zasadniczych ustaleń komisji MAK-u, ponieważ nie budzą one jakichś szczególnych wątpliwości". Według Rosjan, przyczyną katastrofy była błędna decyzja pilotów o lądowaniu, podjęta pod presją ważnych osób na pokładzie. Tę diagnozę trudno pogodzić z ustaleniami polskiej komisji, wyjaśniającej smoleńską katastrofę, przekazanymi Rosji jeszcze w grudniu ubiegłego roku. Otóż okazuje się, że - według polskich ekspertów- kpt. Protasiuk na wysokości 100 m podjął decyzję o odejściu na drugi krąg. A zatem nie lądował przy widoczności poniżej swojego minimum, czyli nie złamał najważniejszej procedury. Skoro nie lądował, to nie mogło być mowy o presji „ważnych osób".

Krótko mówiąc, wszystko wskazuje na to, że dotychczasowe ustalenia strony polskiej przeczą głównej tezie Rosjan.

Dlaczego polski premier z taką determinacją broni interesów państwa rosyjskiego?

www.wpolityce.pl/view/6243/Dwa_klamsta_Tuska___Kto_mowi__ze_do_badania_katastrofy_smolenskiej_mozna_uzywac_konwencji_chicagowskiej_jest_analfabeta_.html

0
Brak głosów