Jak nas widzą tak nas piszą...
Wiele szumu narobił nowy spot MSZ. Szczególnie jeśli chodzi o krzyż na Giewoncie oraz krzyże na sztandarach krzyżackich czy kołpaku księcia Witolda.
Temat drażliwy, ale nieźle już wyeksploatowany. Ja natomiast zastanowiłem się, jak do mnie dotarłby przekaz tego spotu, gdybym był obcokrajowcem, dodatkowo słabo znającym Polskę. Już widok mężczyzn ciągnących na linach Amber Arenę wprawił mnie w osłupienie. Jakbym oglądał film o starożytnym Egipcie. Bosonodzy niewolnicy z mozołem ciągną po piasku ogromny blok kamienia. Ale zaraz, może to rzeczywiście współcześni niewolnicy na umowach śmieciowych? Bez urlopów, świadczeń socjalnych, zagonieni i wykorzystywani?
A bitwa pod Grunwaldem w centrum Warszawy? Dla obcokrajowca musi wyglądać jak ustawka kiboli, dodatkowo uzbrojonych w ostre narzędzia. Czy odważyłbym się jechać do kraju, gdzie coś podobnego dziej się na ulicach?
No i ten krzyż na Giewoncie. Co to za kraj, w którym w reklamie usuwa się tak ważny element z krajobrazu najbardziej znanej góry?
I jeszcze jedno. Ten spot kosztował 1,2 mln złotych. Film fabularny kosztuje około 6 milionów (np. niesławny "Obywatel" Sztuhra). Co było aż tak drogiego w kilkudziesięciosekundowej produkcji, że kosztowało 1/5 filmu pełnometrażowego? Kto zakosił moje (bo z moich podatków) pieniądze na ten przekręt?
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 254 odsłony