Wujek Sam. Nasz bombowy (nie)przyjaciel

Obrazek użytkownika Natalia Julia Nowak
Blog

 

“Wszyscy żyjemy w Ameryce.
Ameryka jest wspaniała.
Wszyscy żyjemy w Ameryce.
Ameryka, Ameryka.
Wszyscy żyjemy w Ameryce.
Coca-cola, czasem wojna.
Wszyscy żyjemy w Ameryce.
Ameryka, Ameryka”


Rammstein - “Amerika”
(tłum. N.J. Nowak)




Bodziec do przemyśleń

Kilka miesięcy temu przeczytałam artykuł “Nieznana historia cichociemnych, czyli zawiedzione nadzieje. O tym, jak Amerykanie szkolili Polaków w latach 50. w obliczu eskalacji konfliktu USA - ZSRS” zamieszczony w serwisie Niezlomni.com (autor: Wojciech Frazik)[1]. Z publikacji wynika, że polska emigracja niepodległościowa poważnie traktowała groźbę wybuchu III wojny światowej, o której często się mówiło w związku z kryzysem na Półwyspie Koreańskim. Delegatura Zagraniczna Zrzeszenia “Wolność i Niezawisłość” wierzyła nawet, że można wykorzystać tę sytuację do przywrócenia Polsce suwerenności. Nic więc dziwnego, że nawiązała współpracę z władzami amerykańskimi, które chciały szkolić ochotników z Europy Środkowo-Wschodniej.

Treść artykułu, o którym piszę, wydała mi się średnio interesująca. Ot, jeden z wielu tekstów publicystycznych poświęconych dramatycznemu wydarzeniu, jakim było oszukanie podziemia niepodległościowego przez UB w ramach tajnej operacji „Cezary”. Autor skupił się na losie dwóch komandosów, którzy odbywali ćwiczenia wojskowe na Zachodzie, a później zostali podstępnie sprowadzeni do PRL, oskarżeni o szpiegostwo i straceni. W tekście „Nieznana historia cichociemnych…” uderzyło mnie jednak następujące zdanie: “Delegatura Zagraniczna WiN ściśle współpracowała w sprawach militarnych z polskimi władzami wojskowymi na uchodźstwie i wspólnie opracowano plan działań dywersyjnych, które przeprowadzone po wybuchu wojny siłami konspiracji, miały zastąpić amerykańskie uderzenia atomowe na cele w Polsce”.


Forpoczta NWO

Jak widać, Stany Zjednoczone nie wykluczały możliwości zrzucenia na Polskę bomby atomowej. Albo kilku bomb - “uderzenia“ i “cele“ to liczba mnoga! Oczywiście, na początku lat ‘50 Polska była państwem stalinowskim, zdominowanym przez takich bandytów, jak Bierut, Berman czy Radkiewicz. Problem w tym, że gdyby nasz kraj został potraktowany bronią jądrową, zginęliby nie tylko komuniści, ale również zwykli obywatele i Żołnierze Wyklęci. Warto o tym pamiętać, tym bardziej, że to USA i Wielka Brytania (z Winstonem Churchillem, pomysłodawcą “Stanów Zjednoczonych Europy” na czele) sprzedały nas Sowietom. Amerykańskie mocarstwo nie jest naszym przyjacielem.

Nie jest też strażnikiem praw człowieka, albowiem wojny napastnicze, tortury, inwigilacje, eksperymenty na ludziach (Bluebird, Artichoke, MK-ULTRA) i ukrywanie zbrodniarzy wojennych (niemieckich, japońskich[2]) nie są mu obce. Posłuchajcie zresztą, co wygadywali/wygadują jankescy prominenci, choćby George Bush Junior, George Bush Senior, Bill Clinton, Richard Nixon, Henry Kissinger i David Rockefeller. Ciągle tylko “New World Order, New World Order”. To się robi nudne! Przypomnijcie sobie także, co ujawnił były agent CIA Edward Snowden. Praktycznie wszyscy Internauci, w tym Polacy, są bezustannie szpiegowani przez amerykański wywiad.


Śmiertelny wróg

Wróćmy jednak do lat ’50 XX wieku. No cóż, Polska nie była - ani wtedy, ani później - republiką radziecką. Jankesi nie mieliby prawa jej zaatakować, ponieważ atak na PRL nie byłby tożsamy z atakiem na ZSRR. Gdyby tak uczynili, byłaby to niesprawiedliwość rodem z przysłowia “kowal zawinił, Cygana powiesili“. Niestety, taką właśnie niesprawiedliwość planowali… Powiedzmy sobie szczerze: Stany Zjednoczone chciały zrzucić na Polskę kilka bomb atomowych! Nie są więc naszym przyjacielem, tylko śmiertelnym wrogiem! Niektórzy Polacy przypuszczają nawet, że dzisiaj, w dobie “drugiej zimnej wojny” (Zachód kontra Rosja) Amerykanie znów mogą postrzegać naszą Ojczyznę jako teren do nuklearnego zbombardowania. Pozostawię tę kwestię bez komentarza.

Jak tutaj ufać Wujkowi Samowi? Jak tutaj wielbić zamorskie imperium, które ma niejasny stosunek do Polski, ale nie waha się manipulować naszymi politykami, zaznaczać swojej obecności tajnymi więzieniami[3] ani prowadzić kulturowo-gospodarczej kolonizacji naszych ziem? Czym, tak naprawdę, są USA? Państwem, które zbudowano na krwi dziesiątków milionów Indian (mord założycielski). Udanym eksperymentem XVIII-wiecznych wolnomularzy, czyli masonów. Nie dziwcie się, proszę, że jestem zaciekłą przeciwniczką kooperacji polsko-amerykańskiej[4]. Moja postawa wynika z lęku o suwerenność Rzeczypospolitej.


Kurs na Wschód

Uważam, że sojusznikami Polski powinny być Chińska Republika Ludowa i Republika Indii. Owszem, Stany Zjednoczone i Europa Zachodnia mają za sobą imponującą przeszłość. Ale to Chiny i Indie mają przed sobą imponującą przyszłość. Nim się obejrzymy, ChRL będzie światowym hegemonem, a RI krajem numer trzy. Między nimi znajdą się - ściśnięte niczym wołowina w hamburgerze - Stany Zjednoczone[5]. A co z Europą Zachodnią? No cóż… Sami się zastanówcie, jaki los jej grozi w dobie poważnego kryzysu gospodarczego i masowej imigracji z krajów Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej (to drugie jest skutkiem polityki USA). Gdybym była złośliwa, zadedykowałabym jej fragment piosenki grupy Sex Pistols: “There’s no future, no future, no future for you” - “Nie ma przyszłości, nie ma przyszłości, nie ma przyszłości dla ciebie”. Na szczęście, nie jestem złośliwa.

Kochacie Hamerykę? Wspaniale, szanuję to. Ale wiedzcie, że Hameryka nie kocha Was. Dowód: Barack Obama dotkliwie poniżył nasz Naród, posługując się oszczerczym sformułowaniem “polskie obozy śmierci“. W jankeskich mediach brylują agresywni antypolacy, tacy jak dziennikarka Debbie Schlussel, której wypowiedzi nawet nie warto przytaczać. Wypada również wspomnieć o szefie FBI, Jamesie Comeyu, który publicznie pomówił Polaków o współudział w Holocauście. Wątpię, czy Hameryka kocha kogokolwiek z wyjątkiem siebie, Izraela i Wielkiej Brytanii.


Filary nacjonalizmu

Zanim zakończę niniejszy felieton, pochwalę się, że zostałam nacjonalistką w 2008 r., kiedy to przestałam tolerować fakt, iż moja Ojczyzna jest totalnie ubezwłasnowolniona przez Stany Zjednoczone i Unię Europejską. Amerykanofile i euroentuzjaści, macie problem, bo antyamerykanizm i eurosceptycyzm (wypływające z poglądów niepodległościowych) są filarami mojego nacjonalizmu. Żeby było zabawniej, postawą antyamerykańską i eurosceptyczną wykazywałam się już długo przed rokiem 2008. W 2003 r. - jako dwunastolatka - pisałam o tym w moim papierowym pamiętniku (były to czasy wojny w Iraku i referendum unijnego w Polsce). Jestem urodzoną antyamerykanką-eurosceptyczką. I pragnę nią pozostać, bez względu na to, jaką politykę będą prowadziły kolejne rządy III RP.


N.J. Nowak


PRZYPISY


[1] Tekst jest dostępny na stronie: Niezlomni.com/?p=15239

[2] Jednym z japońskich zbrodniarzy wojennych, którzy znaleźli schronienie w kapeluszu Wujka Sama, był generał broni Shiro Ishii, szef niesławnej Jednostki 731. Zainteresowanych odsyłam do moich artykułów “Gorsi niż Mengele. Diabły z Jednostki 731” (Prawica.net/arch/39764) i “Japoński punkt widzenia: druga wojna światowa” (Prawica.net/888).

[3] Mam nadzieję, że za napisanie tych kilku akapitów prawdy nie trafię do jednego z takich więzień (które być może nadal funkcjonują w naszym Kraju. A jeśli nie, to jest jeszcze baza Guantanamo na Kubie). Liczę też na to, że nie będę mieć kłopotów z Seryjnym Samobójcą ani armią amerykańską stacjonującą w Rzeczypospolitej Polskiej. Jak to się mówi w pewnych środowiskach: “W najbliższym czasie nie zamierzam popełnić samobójstwa”.

[4] Wybaczam jednak Delegaturze Zagranicznej Zrzeszenia “Wolność i Niezawisłość“, albowiem działała ona w trudnych czasach stalinizmu. Współpracowała z Amerykanami poza terenem Polski, w porozumieniu z rządem RP na uchodźstwie. Myślę, że WiN, rozpatrywany jako pewna całość, wykonywał podwójnie dobrą robotę. Jego krajowy oddział bronił Polaków przed ubekami i sowietnikami, a emigracyjny - przed Chemicznym Harrym (Trumanem). O tym, do czego doprowadził Chemiczny Harry w sierpniu 1945 r., pisałam w artykule “Tragedia Hiroszimy. Animowane wizje zagłady” (Prawica.net/962). Uwierzcie, że Polska mogła być drugą Japonią!

[5] Porównaj: Jan Bolanowski, “Świat w 2050 r.: Chiny największą gospodarką świata, Indie trzecie”, Money.pl/gospodarka/raporty/artykul/swiat-w-2050-r--chiny-najwieksza-gospodarka,71,0,1840199.html

 


 
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (2 głosy)