Stanisław Michalkiewicz: Kłopoty z równością

Obrazek użytkownika Jacek Mruk
Świat
]]>https://polskaniepodlegla.pl/opinie/item/12112-tylko-u-nas-stanislaw-mic...]]> Jak wiadomo, wszyscy ludzie są równi. Zwłaszcza niektóre panie, co to „z przodu plecy, z tyłu plecy” – ale nie tylko one. Podobno szczególne zamiłowanie do równości mają Słowianie. Dlatego właśnie małych naciągają, dużych obcinają, grubych uciskają, a chudych nadymają. Nazywa się to „sprawiedliwością społeczną”, której basują nawet niektóre osoby duchowne. Nawiasem mówiąc, niedawno rzeczniczka prasowa KUL zapowiedziała, że ks. prof. Tadeusz Guz zostanie „zmuszony do przeprosin” za to, co powiedział podczas wykładu o humanizacji zwierząt i drzew oraz animalizacji ludzi. Nie wiem, co w tym wykładzie tak wzburzyło funkcjonariuszy żydowskiej gazety dla Polaków – bo zdaje się, że to ona, swoim zwyczajem, wszczęła klangor – ale żeby KUL tak się bał Żydów, że aż zamierza „zmusić do przeprosin” księdza profesora? Czyżby Soros dawał KUL-owi więcej niż polscy katolicy podczas zbiórek na tacę? Poza tym ciekawe, w jaki sposób KUL zamierza księdza profesora „zmusić do przeprosin”, a przede wszystkim – jak taki przymus ma się do swobody badań naukowych i konstytucyjnej gwarancji wolności słowa? To, że żydowska gazeta dla Polaków pod redakcją Adama Michnika, co to chętnie drapuje się w płaszcz Konrada, ale jakby się nie drapował, to zawsze wystają mu spod tego płaszcza dziedziczne ubeckie cholewy, znajduje się w awangardzie logofagów, co to walczą z wolnością słowa, tyle że pod innymi pretekstami niż „Trybuna Ludu” za Stalina, to my wiemy od dawna, ale żeby również KUL podłączał się do tej samej spółdzielni – tegośmy się po nim nie spodziewali. A przecież ks. prof. Tadeusz Guz, mówiąc o humanizacji zwierząt, powiedział rzecz powszechnie znaną, która nawet znalazła swój wyraz w ustawodawstwie nakazującym awansowanie zwierząt do rangi „istot czujących”. Stąd już tylko krok do uznania, że zwierzęta są „jak ludzie”. Ale skoro tak, to już tylko krok do uznania, że ludzie są „jak zwierzęta”. To właśnie głosi antropologia, zwana nie wiedzieć czemu „humanistyczną”. Według niej, człowiek jest kłębowiskiem sił, z których istnienia nie zdaje sobie nawet sprawy, więc cóż dopiero, żeby nad nimi panował! Dlatego też jego postępowanie jest skutkiem chwilowej dominacji którejś z tych sił, popychających go w jedną albo w drugą stronę. W tej sytuacji egzekwowanie od niego odpowiedzialności za jego postępowanie byłoby małpim okrucieństwem – i taka jest prawdziwa przyczyna walki z karą śmierci i ze wszystkimi innymi karami, bo jużci – skoro człowiek jest niewinny, to jakże go karać? Jest to oczywiście sprzeczne z chrześcijańską wizją człowieka, według której jest on istotą obdarzoną wolną wolą i dlatego właśnie odpowiada przed ludźmi i przed Bogiem za swoje postępowanie. Czyżby Katolicki Uniwersytet Lubelski odchodził od chrześcijaństwa? Ładny interes! Wróćmy jednak à nos moutons, czyli do kwestii równościowych. Skoro postępactwo zbliża się milowymi krokami do zgodnego z Talmudem uznania, że ludzie – oczywiście nie wszyscy, a tylko tak zwani goje – są „jak zwierzęta”, to wypada przypomnieć, że według George’a Orwella „wszystkie zwierzęta są sobie równe, ale niektóre są równiejsze od innych”. Nawiasem mówiąc, talmudyczny podział gatunku ludzkiego na Żydów i gojów jest oczywiście sprzeczny ze wszystkimi standardami europejskimi – ale żaden z płomiennych szermierzy równości nie ośmiela się na ten temat nawet pisnąć. Najwyraźniej płomienni szermierze równości skądś wiedzą, jakie potężne moce są w ten podział zaangażowane, że niech no który tylko piśnie, to one zaraz mu przypomną, skąd wyrastają mu nogi. Dlatego też mikrocefale wprawdzie wykrzykują, że „jedna rasa, ludzka rasa” – ale kiedy przychodzi do konkretów, to podwijają pod siebie ogony i zmykają do budy, gdzie przygotowano dla nich trochę „okruchów, kostek i poliwek”, o których wspominał Adam Mickiewicz w bajce „Pies i wilk”. Ciekawe, że komunistyczny podział ludzi na „awangardę” i „masy” jest bardzo podobny do talmudycznego podziału gatunku ludzkiego na Żydów i gojów – może dlatego, że Żydzi, którzy również w ruchu komunistycznym rozpoznawali się między sobą po zapachu, stanowili „awangardę” – oczywiście dopóki Józef Stalin nie postanowił pociągnąć smykiem i po nich, co zakończyło okres „dobrego fartu”. Ale – jak zauważył François ks. de La Rochefoucauld – tylko dlatego Pan Bóg nie zesłał na ziemię drugiego potopu, bo przekonał się o bezskuteczności pierwszego – więc żydokomuna znowu jednym susem wskoczyła do pierwszego szeregu awangardy komunistycznej rewolucji, żeby postępując według strategii Antonia Gramsciego, doprowadzić europejskie narody do stanu animalnego i w ten sposób uczynić je trzodą użytkową dla szlachty jerozolimskiej. Trzeba o tych sprawach mówić bez zacietrzewienia, ale i bez lęku, bo jeśli będziemy lękać się ujawnienia prawdy, to z góry skazujemy się na przegraną. Dedykuję to zwłaszcza osobistościom mającym ambicje sprawowania moralnego przywództwa nad naszym mniej wartościowym narodem tubylczym – żeby się zdecydowali, czy chcą być niemieckimi czy żydowskimi owczarkami, czy obrońcami naszego mniej wartościowego narodu tubylczego. Bo jeśli obrońcami, to oczekiwalibyśmy od nich męstwa, jeśli mamy dochować im karności. Przeświadczenie, że niektóre zwierzęta są równiejsze od innych, najwyraźniej musiało uderzyć do głowy „legendarnemu” panu Władysławowi Frasyniukowi, którego policjanci przenieśli w bezpieczne miejsce podczas tak zwanego obywatelskiego nieposłuszeństwa. Oczywiście obywatelskie nieposłuszeństwo można stosować, ale uczestniczący w nim obywatel musi być gotowy na poniesienie konsekwencji swojego nieposłuszeństwa obowiązującemu prawu. Jeśli jest gotów ponieść takie konsekwencje bez szemrania, to wszystko w porządku, ale słyszę, że „legendarny” pan Frasyniuk zamierza prawować się z policją, że go skrzywdziła, nie respektując jego „legendarnego” statusu. Słowem – że zamierza się mazgaić, wykrzykując: „Nas, bohaterów, prądem?!”. To nie jest żadne obywatelskie nieposłuszeństwo, tylko gówniarstwo, polegające na próbie odcinania kuponów od kombatanckiej przeszłości. W dodatku bredzi, że był tam, to znaczy – na tej kontrdemonstracji – „zgodnie z obowiązującą konstytucją”. Najwyraźniej jej nie przeczytał, tylko oparł się na opinii jakiegoś autorytetu moralnego, a jeśli nawet przeczytał – to bez zrozumienia.
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (2 głosy)