Roman, Terminator i Hilary
- Patrzcie no, yeah, madafaka! Nie poszła góra do Mahometa, to Mahomet do góry przyszedł. Cześć Roman. Chciałem grać u Ciebie we Franticu, pamiętasz?!
- Uee, no, Arnie, sam wiesz, nie nadawałeś się, zresztą nie ruszałeś się wtedy z Ameryki…
- Szkoda, szkoda. Jestem jednak nieco odrębnego zdania. Jak to miło się znowu widzieć, siadaj, rozsiądź się, że tak powiem, ha ha ha, ten nasz amerykański humor jednak, co nie?!
(puk puk)
- Kto tam?
- To ja, Hilary…
Gubernator podchodzi do drzwi wiodących na zaplecze, przekręca kluczyk, chowa go w biurku. Dziwne odgłosy zza drzwi na chwilę cichną.
- Wejdź!
- Billa tu nie było przypadkiem, znowu mi się gdzieś zawieruszył…, o, cześć Roman, co nowego?
- Cześć. Spoko, gawędzimy. A Billa nie widzieliśmy, co nie Arnie?!
- Nie. W życiu go na oczy nie widziałem.
- Film nowy robicie? Animację?
- Raczej fabułę.
- Nie wiedziałam Arnie, że do Hollywood wracasz. Chwilka. Moment… Ale ja głupia jestem, ha ha, przecież w sprawie Romana tu przyszłam, nie pokojarzyłam…, oh, te upały mnie wykończą, mam tu dokumenty, papiery…
- W mojej sprawie? Dokumenty?! Coś niby było między nami?! Spierdalaj. Jeszcze ty? No nie wkurwiajcie mnie! Czep się Moniki Lewiński ty stare pudło!
(za drzwiami zapada cisza…, „ktoś o mnie chyba mówi” – dobiega szept).
- Szczury mam w biurze, spoko Hilary, szurają za drzwiami...
- Aha. Uspokój się Roman. List dostałam, pokręcony taki jakiś, od męża Anny Apelbaum.
- To ona ma męża?!
- No ona ma takiego męża w Bułgarii czy gdzieś i on jest jakimś tam kimś i broni Romana.
- A co ma do niego?
- Podobno się znają… Sikorsky jakiś.
- Romek…, mów no, znasz typa? Było coś?!
- Pierwsze słyszę. Był jeden Sikorski, co go znałem, ale zginął w katastrofie lotniczej. Nie wkręcicie mnie w to!
- …i on w tym liście napisał, że nie ma sprawy z tym twoim niby-gwałtem wtedy Roman. Co to dmuchnąłeś u Nicholsona tę siksę w obie…, no, - w obietnicy sławy niby. Tak to on tu pisze. I że jesteś spoko gość… I żeby cię wypuścić, zwolnić czy coś.
- Widzisz Roman, świat się o ciebie hehe stara.
- Co robimy Arnie?
- Puścimy go, ci Bułgarzy jednak nam trochę pomagają w tym Pakistanie.
- Uzbekistanie, Arnie!
- Dobra, Roman, trafiłeś na dobry moment, zmiataj, nie widziałem cię. Tak samo jak i twojego Billa Hilary, hehe, ten nasz amerykański humor…
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 936 odsłon
Komentarze
oranje,Twoja humoreska powinna lekko pocieszyć Romana!
28 Września, 2009 - 15:53
pzdr
p.s.
czyżbyś opuścił salon?
A Dublin?
antysalon