Kakafonia informacyjna.
W Europie Zachodniej często spotyka się określanie doby współczesnej postindustrializmen, ale też epoką informacyjną. Informacje, ich gromadzenie (i ich wymiana za opłatą) osiągnęły niespotykane w przeszłości znaczenie.
Wiedza, informacje o faktach, stały się towarem. Do tego stopnia, że władze niemieckie kupują od hakerów nielegalnie zdobyte dane o przestępstwach podatkowych.
Informacje są dla rządzących niezwykle ważne. Ale mogą być też niebezpieczne. Polityczny establishment Zachodu, a właściwie jego zwierzchnicy i mocodawcy, wypracowali na przestrzeni dziesięcioleci model funkcjonowania mediów oparty o poprawność polityczną i autocenzurę. Dlatego media nie informują odbiorców o spotkaniach grupy Bilderberga.
Błogostan kasty polityków, odgrywających na politycznej scenie wyreżyserowane spektakle zakłóciło rozpowszechnienie się internetu. Stąd też od pewnego już czasu widać zabiegi i przygotowania do wprowadzenia internetowaj cenzury. Przy czym jako jej cel podaje się wyssane z palca powody. Jak na przykład walka z dziecięcą pornografią czy z terroryzmem. Póki co możemy jeszcze pisać, choć prędzej czy później cenzura internetu stanie się faktem. Prawdziwa wiedza, prawdziwa informacja jest bowiem dla rządzących zbyt niebezpieczna, aby mogła być w sposób niekontrolowany kolportowana w sieci.
Internet ma ogromne zalety. To internauci masowo kolportowali informacje o przekręcie z tzw. pandemią świńskiej grypy. Mimo zmasowanej propagandy mediów oficjalnych rządy zachodnie szukają obecnie kupców na miliony zakupionych przez nie szczepionek, na które nie znaleziono chętnych u siebie. Ludzie, dzięki internetowi nie chcieli brać w tym szwindlu udziału.
Drugim międzynarodowym sukcesem internautów było ujawnienie szwindlu klimatycznego. Zresztą, obecna zima sama oszustom klimatycznym wystawiła rachunek.
Jak na razie, mimo ogromnego zainteresowania wielu internautów politycy nie zajęli się dogłębnym wyjaśnieniem wątpliwości związanych z kluczowym wydarzeniem będącym wyznacznikiem aktualnej polityki USA. Mówię o zamachach z 11/9.
Wątpliwości związane z owymi zamachami, a zwłaszcza dotyczące udziału w nich najwyższych czynników ówczesnej administracji zamiast maleć, narastają. A przecież cała polityka wewnętrzna i zagraniczna USA, w tym dwie brudne wojny rozpoczęte po 11/9, z zamachami tymi jest bezpośrednio związana.
Internet ma też niestety i wady. Jak na przykład natłok, ogrom, kakafonia informacji. Ilość blogów, stron, tematów, wpisów jest przeogromna. Ten ogrom informacyjny jest zresztą na rękę rządzącym. Podejrzewam, że ich agentura wpływu do tego też przykłada rękę. Chodzi o to, że w ogromnym natłoku informacji coraz trudniej jest odsiać rzeczy ważniejsze od mniej ważnych, prawdę od półprawd różnych odcieni, a zwłaszcza od celowej dezinformacji.
Przy czym główną w moim przekonaniu wadą większości internautów jest koncentrowanie się na odgrywanych na politycznych scenach wyreżyserowanych spektaklach. Bierzemy na serio inscenizacje serwowane nam celowo w celu odwrócenia naszej uwagi od faktycznych reżyserów i scenarzystów. Nie dostrzegamy sznureczków pociąganych przez faktycznych animatorów polityki, tych ukrytych w gabinetach najpotężniejszych banków, koncernów i karteli. To oni mają w rękach media, mogą wykreować lub zniszczyć kolejnego premiera czy prezydenta. Nam daje się do wyboru tę czy inną marionetkę. Natomiast nie możemy, nie mamy prawa wyborczego do wybierania faktycznych rządców polityką, gospodarką, finansami i mediami.
Na wielu niezależnych polskich portalach widać od dawna swoistą licytację w dokopywaniu rządzącej Polską szajce aferzystów spod znaku PO. Nie zamierzam brać w tym udziału.
Symptomatyczna jest w tej materii stopniowa, ale jednoznaczna ewolucja mediów oficjalnych. Od momentu wystąpienia z PO agenta SB, bilderbergowca Olechowskiego małymi kroczkami w sposób po woli tylko dostrzegalny, zmieniało się nastawienie mediów do słoneczka Peru. Był to powolny, ale zaplanowany demontaż gauleitera Tuska.
Dużo bardziej cenię np. postawę Stanisława Michalkiewicza. Nie dołączył on nigdy do grona dokopywaczy jedynie PO. Konsekwentnie natomiast demaskuje on każdą antypolską politykę, także w wykonaniu Kaczyńskich. A zwłaszcza ich uległość wobec USA i Żydów.
Nigdy nie zamierzałem konkurowć z nim i pisać o sprawach przez niego poruszanych. Zamiast dokładać własny piskliwy głosik, polecam od dawna znajomym jego felietony.
http://www.michalkiewicz.pl/
Dobrze reprezentowana jest w internecie sprawa stosunków polsko-niemieckich. Robią to Niepoprawni, Michalkiewicz, Bibuła, W sercu Polska i wiele, wiele innych stron i publicystów.
Od siebie dodam, skandalem jest umieszczanie w polskim kościele na wybrzeżu tablicy poświęconej ofiarom niemieckim II wojny (zatopione przez sowietów statki), w sytuacji, gdy o mordowaniu polskiej ludności cywilnej przez Niemców jesienią 39 w Piaśnicy k/Wejherowa na Kaszubach, Szpęgawsku k/Tczewa oraz w Mniszkach k/Świecia (w sumie wymordowano tam ok. 20 000 ludzi) prawie nikt nie wspomina.
Od pewnego już czasu zastanawiałem się, czy warto dorzucać własny cieniuteńki głosik do istniejącej w internecie kakafonii informacji. Dochodzę do wniosku, że nie. Przypomina mi się w tym miejscu fraszka, którą przeczytałem w połowie lat 70-tych: "nie było mnie w kraju miesiąc przeszło, i jakoś się beze mnie obeszło".
Jeszcze tylko jedną sprawę chciałbym poruszyć. W moim poprzednim wpisie:
http://niepoprawni.pl/blog/820/apel-w-sprawie-encyklopedii-solidarnosci
jedyną odpowiedzią był głos matacza, manipulatora i fałszerza historii, publicysty opolskiego dodatku GW, Bereszyńskiego. Byłem przez niego nawet imiennie atakowany na łamach jego kiszczakowsko-michnikowskiej gadzinówki.
Opublikowany przeze mnie "apel" spowodował jednak reakcję odpowiedzialnych za Encyklopedię. Opolska jej część będzie zweryfikowana i poprawiona.
Pozostała jeszcze dla mnie do załatwienia sprawa dostępu do zasobów IPN owego matacza Bereszyńskiego. Otóż szef wrocławskiego oddziału IPN, prof. Suleja mimo skarg napływających do niego na Bereszyńskiego nadal broni dostępu do teczek temu mataczowi, magistrowi chemii bawiącemu się w historyka. Być może właśnie owe podejrzane praktyki szefa wrocławskiego IPN jeszcze opiszę.
A potem pożegnam Niepoprawnych i przejdę na "odbiór".
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1542 odsłony
Komentarze
Andrzej 101
7 Lutego, 2010 - 15:13
"Od pewnego już czasu zastanawiałem się, czy warto dorzucać własny cieniuteńki głosik do istniejącej w internecie kakafonii informacji. Dochodzę do wniosku, że nie."
A mi się wydaje, że jest właśnie inaczej, nie podpuszczasz nas tak trochę? ;)
Jeden, drugi czy też trzeci "cienki głosik" dokładany przez nas w sposób nieprzypadkowy przyczynia się przecież do wzmocnienia pewnych wątków i osłabienia tą drogą "kakofonii informacyjnej"...
Cienkie głosiki - jak sam przytaczasz - napiszczały się skutecznie na temat pandemii czy globalnego ocieplenia... Czyli to działa. A co do przechodzenia na "odbiór" - przecież to jak najbardziej po myśli tych gnojków "tam gdzieś na górze", których nie cierpimy, więc...?
Pozdrawiam
Hun
7 Lutego, 2010 - 18:12
Bardzo się cieszę, iż wydaje się Tobie, "że jest właśnie inaczej". Zadekretowana jednomyślność na szczęście nam nie grozi.
Sukcesy internautów w sprawach oszustw z pandemią i ociepleniem są zwycięstwami symbolicznymi. Szajka farmaceutyczna, jak i klimatyczna, nadal mają się dobrze. Będą kręcić kolejne lody.
Jak na razie ilość portali, jak i piszących na nich, ciągle rośnie. Braku jednego cieniutkiego głosika nikt nie zauważy.
Możesz być natomiast pewien, że za kilka lat, gdy cenzura będzie faktem, a szykany i represje, włącznie z procesami i karami więzienia będą na porządku dziennym, mojego głosu na pewno nie zabraknie.
Póki co wystarcza tych, co już piszą.
Pozdrawiam.
Andrzej Szubert