Leminga mamy za prezydenta

Obrazek użytkownika seaman
Kraj

Ten tytuł brzmi obrazoburczo i być może co bardziej ortodoksyjni liberałowie mieliby ochotę podciągnąć go pod mowę nienawiści, ale na szczęście od czasu, gdy lider liberałów poseł Tusk nazwał rząd moherową koalicją, takie określenia władzy nie są ścigane. Już nie wspomnę o precedensie pewnego mędrca europejskiego, którego słowa sparafrazowałem. Zresztą spieszę sprostować mylne mniemanie, że ja sam z siebie byłbym zdolny do czegoś podobnego. Bez inspiracji z zewnątrz nie dałbym rady.

A wszystko przez redaktor Monikę Olejnik, która pisze różne takie głodne kawałki do Gazety Wyborczej. Właśnie w ostatnim z nich sformułowała śmiałą tezę, że „lemingom nie da się wcisnąć zamachu w Smoleńsku”, gdyż pomimo wysiłków różnych nikczemników „lemingi i tak ufają Tuskowi”. Tymczasem właśnie w mijającym miesiącu nasz charyzmatyczny prezydent Bronisław Komorowski prowadził smoleńską ofensywę medialną pod hasłem, które według kryteriów Olejnikowej kwalifikuje go na leminga i to wcale dorodną sztukę.

Prezydent bowiem co i raz udowadniał nam ostatnio, że nie da sobie wcisnąć zamachu. Przede wszystkim zapewniał, iż „wszystkie teorie o zamachu uważa za błędne i szkodliwe”, a także „nigdy nie pozostawiał cienia wątpliwości, że uważa teorię zamachu za opartą na zerowych przesłankach i zerowych dowodach”. Czy to nie jest piękny okaz leminga, no niechże ktoś zaprzeczy? A przy tym - proszę zauważyć – prezydent idzie znacznie dalej niż nasza niezwyciężona prokuratura wojskowa, którą jednakowoż jakieś wątpliwości nawiedzały, skoro zdecydowała się pobrać próbki z wraku.

A druga rzecz, że prezydent Komorowski także ufa Tuskowi, co powtarzał do znudzenia wielokrotnie, zresztą z wzajemnością. No, to mamy dwa warunki spełnione i pani redaktor podeszła do płota, że tak powiem, bo słowo się rzekło i tak dalej. Zatem kwestia jest przesądzona. Poza tym należy dodać, że prezydent ufa tym samym ekspertom od katastrofy smoleńskiej, co wszystkie lemingi i to jest dodatkowa okoliczność potwierdzająca mój wniosek wyciągnięty z przemyśleń redaktor Olejnik.

Z pewnością prezydent admiruje tego osobnika, co sformułował mistrzowską syntezę myśli millerowskiej, czyli „jak walnęło, to się urwało”. Nie szczędzi uznania dla innego millerowca, którego jasność przekazu zachwyciła nawet mnie: jak jest wybuch, to nie ma trotylu; jak jest trotyl, to nie ma wybuchu. Ale akurat tu jego podziw jest zrozumiały, gdyż prezydent Komorowski nadaje na identycznych częstotliwościach intelektualnych, co wspomniani dwaj eksperci. Jednak w umiłowaniu jednoznaczności żaden ekspert ani prokurator nie dorasta prezydentowi do pięt, to trzeba jasno powiedzieć.

Także w przypadku ekspertów, co do których pan prezydent czuje instynktowne obrzydzenie, panuje u niego wyjątkowa zgodność z lemingami. Zwłaszcza nie toleruje „ekspertów od nie wiadomo czego” i tu można się domyślić, że chodzi mu o profesora Wiesława Biniendę, który jest specjalistą w inżynierii materiałowej. To zestawienie terminów może być faktycznie zbyt trudne dla ludzi, którzy wszystko widzą oddzielnie, jak to ujął poeta, przy czym nie mam na myśli głowy państwa, która również pisze wiersze.

Jako przedstawiciel tak kontrowersyjnej specjalności, profesor Binienda jest odrzucany także przez wszystkie lemingi ze względów merytorycznych – prawdopodobnie chodzi im o to, że Tupolew nie przewoził żadnych materiałów, lecz ludzi. Zatem dyskwalifikują go jako eksperta od katastrof lotniczych, gdyż według nich inżynieria materiałowa - jak sama nazwa wskazuje - nie ma nic wspólnego z feralnym lotem do Smoleńska. Trudno się oprzeć tej zniewalającej logice.

Muszę jednak wyznać, że w tej kwestii mimo wszystko mam trochę wątpliwości, które zasiał we mnie nasz szczery przywódca Donald Tusk. Stosuje on bowiem praktyki przeczące tej logice i przez to mętnieje także kryształowa czystość przekazu od prezydenta Komorowskiego. Jak bowiem ja mam rozumieć – przykładowo - niedawną nominację pani Julii Pitery na szefową sejmowej komisji cyfryzacji? Ona przecież jest polonistką z wykształcenia i praktyki, a teraz ma czuwać nad cyfryzacją? Trudno ją uznać już nie tylko za eksperta od katastrof lotniczych, ale choćby za osobę minimalnie kompetentną w cyfryzacji.

Czy ona ma chociaż kamerę cyfrową w domu, albo mieszka w pobliżu ministerstwa cyfryzacji? Wiem, że to trochę niskie kwalifikacje, lecz to już byłoby coś konkretnego w tym przypadku. Jednak mam oczywiście niezbitą pewność, że premier Tusk – gdyby jakiś dziennikarz śmiał go o to zagadnąć – ze swoją niezrównaną swadą polemiczną wyjaśniłby, że to są kwalifikacje wystarczające. I jestem także pewien na sto procent, że zarówno lemingi, jak i prezydent Komorowski z uznaniem przyjęli tę innowacyjna politykę kadrową naszego szczerego przywódcy. Tak więc tu mamy jakąś sprzeczność, której na razie nie potrafię logicznie wyjaśnić.

Cóż, wydaje mi się, że mimo tych drobnych niejasności, kwestię przynależności prezydenta do lemingów, należycie podbudowałem faktami oraz argumentami. Pozostaje oczywiście do wyjaśnienia sprawa, kto był pierwszy w sensie „jajko, czy kura”? Czy prezydent Komorowski dołączył do lemingów, czy oni poszli za nim? Jeśli to pierwsze, to rzecz jasna prezydent jest zwykłym członkiem tej społeczności. Natomiast jeśli prawdziwa jest opcja druga, to można Komorowskiego śmiało nazwać prezydentem wszystkich lemingów.

Brak głosów

Komentarze

Pitera ma liczbę pi (3,14) w nazwisku, stąd idealnie się nadaje do min. cyfryzacji

Vote up!
0
Vote down!
0
#317276

"Pitera ma liczbę pi (3,14) w nazwisku, stąd idealnie się nadaje do min. cyfryzacji"

No, to jest solidna hipoteza!

seaman

Vote up!
0
Vote down!
0

seaman

#317278

"Wuj Mściwój" i "seaman" - obaj się mylicie i zmuszeni będziecie (choć uważam to za niemal "impossible missions") znaleźć inne związki nadobnej Julci z cyfryzacją.

Otóż.. - w/g "dobrze poinformowanych źródeł" - zbliżonych do.. "no to siuup" - na drugą nogę"(inna wersja mówi o: "no to siuup" - w ten głupi dziób"), nazwisko Julci pochodzi od rodowego zawołania (dewizy) jej przodków - "Pij tera!" (- "bo jutro już nie będzie"..) - i co drogą transformacji, zostało w knajackim języku skrócone do dzisiejszego "PI(j)TERA"..

Z uszanowaniami i poważaniem..

cornik
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0

cornik Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

#317303

Brawo cornik

Vote up!
0
Vote down!
0
#317335

bo również Tera

Za wikipedią:
Tera: "przedrostek jednostki miary o symbolu T oznaczający mnożnik 1 000 000 000 000 = 1012 (bilion)"

hahahahahah, to tak na wesołe zakończenie roku

Vote up!
0
Vote down!
0
#317336

Po co szukać logiki w szambie..... Ile pani Pi..ma wspólnego z cyfryzacją- lubi cyfry rosnące na swoim koncie.
Oni zrobią za to wszystko co chcesz!!!!!

Vote up!
0
Vote down!
0
#317378

Nie tylko lemingów ale i tych co Polskę mają za nic a polskość im ciąży.
bialogwardzista

Vote up!
0
Vote down!
0
#317401