Gospodarka Unii się sypie, a politycy wciąż jedno...
Gospodarka Unii Europejskiej zaczyna się sypać coraz bardziej. Kolejne kraje straszą swoim bankructwem. A Wielka Trójka niezmiennie w takiej sytuacji, krajom pogrążonym w kryzysie serwuje jedno rozwiązanie: wprowadzenie daleko idących oszczędności budżetowych, w celu poprawy ich kondycji finansowej. I tak już od ponad trzech lat…
Polityka oszczędności również popierana jest przez tzw. opinię publiczną, edukowaną (albo raczej indoktrynowaną), szczególnie intensywnie przez środowiska tzw. „neoliberalne”. Wobec tego pytam się: skoro powszechnie uważa się, że najlepszym sposobem uzdrowienia gospodarki jest znaczące zmniejszanie wydatków budżetowych, to dlaczego skutkiem realizowania tego pomysłu przez ponad trzy lata jest tylko pogłębiająca się zapaść gospodarcza krajów w recesji? 1% oszczędności wydatków w Grecji, Portugalii i Irlandii spowodował spadek PKB o 1,6%! W Hiszpanii stosunek zadłużenia publicznego do PKB błyskawicznie wzrósł od początku kryzysu – w 2007 r. wynosił zaledwie 36,3 proc. PKB, a obecnie kształtuje się na poziomie 85,3% PKB. Od ponad dwóch lat, od kiedy rząd Portugalii wprowadził plan oszczędnościowy dług publiczny tego kraju wzrósł z 82,1% w 2010 r. do 122,5% w roku 2012. Dług publiczny Grecji osiągnął pułap 170,7% i dalej rośnie. Czy brakuje dowodów na szkodliwość tego lekarstwa? Co jeszcze musi się stać?
Co gorsza większość korekty deficytu budżetowego dokonuje się kosztem społeczeństwa i za cenę wolniejszego wzrostu PKB. Dlaczego tak się dzieje? Skąd narastanie długu? Ponieważ źródłem dochodów budżetu jest nominalny Produkt Krajowy Brutto. PKB = konsumpcja prywatna + inwestycje przedsiębiorstw + inwestycje rządowe + eksport netto Dlatego kiedy rząd redukuje poziom inwestycji i podnosi podatki, to efektem tych działań jest rosnące bezrobocie, spadek dochodu narodowego, spadek konsumpcji i ostatecznie… zmniejszenie się przychodów rządu. Pamiętajmy, że istnieje trójstronna równowaga ( http://okiem.samuraja.salon24.pl/493688,co-jest-kluczem-do-wzrostu-dochodow-budzetowych ): Produkt Krajowy Brutto = wydatki krajowe brutto = dochód krajowy brutto Każdy spadek konsumpcji gospodarstw domowych oraz zmniejszenie się inwestycji przedsiębiorstw przynoszą spadek produkcji krajowej brutto oraz zmniejszenie wydatków krajowych brutto. A to oznacza zmniejszenie się dochodu krajowego łącznie z przychodem podatkowym budżetu państwa. Dlatego właśnie polityka oszczędności finansowych doprowadziła do drastycznego pogorszenia się sytuacji gospodarczej krajów południa Europy. Jak można spłacić dług, kiedy jednocześnie dusi się gospodarkę?
Na szczęście, na świecie coraz silniej słyszy się pytanie, czy aby zbyt silne zaciskanie pasa w realiach obecnego kryzysu (tendencja w kierunku deflacji) jeszcze bardziej nie szkodzi gospodarce. A już sukcesem jest, że nawet Międzynarodowy Fundusz Walutowy zaczął podzielać te obawy. Niestety od słów do czynów jeszcze daleko. Niemniej w opublikowanym w styczniu tego roku raporcie ekonomistów MFW pojawił się zaskakujący przelicznik: każdy dodatkowy wzrost wydatków państwa, w okresie recesji o 1 euro powoduje wzrost PKB o 1,7 euro! Podkreślam: PKB rośnie wówczas szybciej niż dług zaciągany na te wydatki. W obecnej sytuacji ekonomicznej (tendencja deflacji) warto pokusić się o przemyślany program inwestycji publicznych i to nawet kosztem powiększenia długu publicznego i deficytu finansowego budżetu. Bo takie działania powodujące wzrost PKB, nie tylko są korzystne dla społeczeństwa (spadek bezrobocia) ale także niosą ze sobą większe wpływy podatkowe. I oto kolejny ważki argument przeciwko surowej polityce fiskalnej. Może wreszcie polscy decydenci zamiast nakładać na społeczeństwo coraz wyższe podatki, rozważą stworzenie i zrealizowanie strategii wzrostu gospodarczego kraju.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1712 odsłon
Komentarze
UE - to typowy biurokratyczny twór, bez koncepcji strategicznych
27 Marca, 2013 - 14:32
UE to twór na podobieństwo b.ZSRR z rozbudowaną biurokracją, brakiem strategii gospodarczej i politycznej o dominacji Niemiec, a w dalszej kolejności Francji. Kraje te głównie czerpią korzyści z takiej Unii i dyktują warunki jej funkcjonowania. Jest to twór zaprzeczający początkowe plany zjednoczeniowe (współpracy gospodarczej, solidarności z poszanowaniem tradycji narodowych i korzeni chrześcijańskich).Obecnie jest to twór narzucający idee ateistyczne i lewackie stopniowo zmierzające do kształtowania pewnej groźnej odmiany totalitaryzmu pod przykrywką demokracji. Sądzę, ze taki twór nie moze mieć racji bytu i wcześniej czy później musi się rozlecieć. Pytanie tylko z jakim huczkiem?
A dziś na moim koncie MBank przeczytałem następującą wiadomość
28 Marca, 2013 - 09:46
"27-03-2013
Zmiana limitów autoryzacyjnych dla wypłat gotówki w bankomatach
Opis
Informujemy, że 04.06 br. nastąpi zmiana dotychczas obowiązujących maksymalnych dziennych limitów autoryzacyjnych dla wypłat gotówki w bankomatach kartami debetowymi mBanku.
Maksymalny limit kwotowy będzie wynosić 50 000 PLN, maksymalny limit ilościowy to 15 transakcji. Pozostałe maksymalne limity autoryzacyjne pozostają bez zmian.
Przypominamy, że możesz samodzielnie zmienić limity autoryzacyjne dla kart ustanawiając je na wybranym przez Ciebie poziomie do maksymalnych dopuszczalnych wysokości. Informujemy, że jednorazowe wypłaty kwot wyższych niż 50 000 PLN można bezpłatnie realizować w placówkach MultiBanku po uprzedniej awizacji."
Nieźle :)
Remek
Remek
Troszkę w obronie UE
28 Marca, 2013 - 12:50
Jak zwykle to bywa, prawda jest po środku. Dominacja Niemiec i Francji jest bezdyskusyjna, podobnie jak fakt przerośniętego mechanizmu biurokratycznego. Natomiast jeśli chodzi o cięcia budżetowe, to jestem jak najbardziej za. Proszę zwrócić uwagę, na co idą wydatki. 10% z nich można lekko uciąć, obcinając administrację i wypłaty części świadczeń (vide Wybrane absurdy unijne), bez negatywnych konsekwencji dla gospodarki ogółem.
Osobnym tematem pozostaje kwestia stawek podatkowych. Skoro mamy recesję gospodarczą, jedynym sensownym rozwiązaniem jest ich obniżenie, ponieważ pozwoli to wielu przedsiębiorcom wyjść z szarej strefy oraz zwiększy konsumpcję. Ministerstwo Finansów wydaje się być obok tego i tępo realizować unijne prikazy, zamiast dbać o własne podwórko.
Mnie średnio interesuje, jak żyje się Grekom, i vice versa. Jeśli mogę im pomóc bez własnych wyrzeczeń, nie ma problemu, no ale bez jaj - nie moim kosztem. Grecja jest członkiem UE od '81 i od tamtej pory naprawdę niewiele się tam zmieniło, ni mentalnie, ni gospodarczo. Przyrównywanie Polski do państw śródziemnomorskich jest chybionym porównaniem. To jakby szukać analogi między Chinami i Rosją, bo mają wspólną granicę. Albo Japonii i UK, bo oba to państwa wyspiarskie.
Quidquid agis prudenter agas et respice finem. Publius Ovidius Naso
Quidquid agis prudenter agas et respice finem. Publius Ovidius Naso