Skoki narciarskie na kółkach

Obrazek użytkownika wyrus
Blog

mrówkojad napisał tekst pt. Notom w skokach mówię - NIE!!!, w którym to tekście stwierdził, że jest przeciwko notom w skokach narciarskich. Też jestem przeciwko notom w skokach narciarskich, bo wydaje mi się śmieszne, żeby ze skoków narciarskich robić skoki figurowe. Ocenianie stylu w skokach narciarskich jest bardzo dobrym wynalazkiem dla sędziów narciarskich, których w każdych zawodach jest pięciu. Gdyby nie było not, gdyby w skokach narciarskich, jak w skoku w dal, wygrywał ten, kto skoczy najdalej, to sędziowie od dawania ocen nie byliby potrzebni - ot, maszyna mierzyłaby odległości uzyskane przez zawodników i wszystko byłoby jasne. Poza tym, gdyby nie oceniano stylu, nikt nie mógłby robić wałków z notami, czyli korygować ręcznie wyników osiągniętych przez skoczków.

Skoki narciarskie to dyscyplina dość wkurwiająca, ciągle bowiem podczas zawodów wiatr wieje nierówno, w związku z tym trzeba przerywać konkursy, podnosić albo obniżać rozbieg, kazać zawodnikom skakać jeszcze raz. Kiedy rozgrywano ostatnie w tym sezonie zawody Puchary Świata w Planicy, Szaranowicz powiedział, że działacze tej skoczkowej organizacji kombinują nad tym, żeby - właśnie w związku z tym, iż zawodnicy często skaczą w zmieniających się warunkach - zmienić przepisy. Szaranowicz nie znał szczegółów tego planu, w każdym razie idzie o to, aby wprowadzić jakieś przeliczniki, według których sędziowie, po uwzględnieniu warunków, w jakich skakał zawodnik i zmierzeniu uzyskanej przez zawodnika odległości, wystawiali ocenę końcową. Chyba wyglądało by to jakoś tak, że  po każdym skoku sędziowie braliby pod uwagę odległość, styl, siłę wiatru, kierunek wiatru, cholera wie, czy nie wagę zawodnika i może coś jeszcze. Szaranowicz stwierdził, że jest to pomysł poroniony, który zabije tę piękną dyscyplinę, jaką są skoki narciarskie.

Szaranowicz oczywiście ma rację. Już teraz skoki z całym tym ocenianiem stylu są dziedziną, w której można, że tak powiem, twórczo kreować rzeczywistość. Co ma powiedzieć ten biedny Jan Boklev, który parę lat temu skakał daleko jak cholera, ale preferował styl V, za który okrutnie go karano notami, a który jest teraz stylem obowiązującym? Po wprowadzeniu dodatkowych parametrów, jakimi mogliby się kierować sędziowie, moim zdaniem trudno byłoby nawet stwierdzić, kto jest najlepszym skoczkiem.

Skoczkowie narciarscy i tak mają dobrze, bo niezależnie od tego, jakich przekrętów dopuszczają się działacze, każdy skoczek w każdej chwili może przestać być skoczkiem - nikt nie musi skakać na nartach. Natomiast niezależnie od tego, czy taki skoczek pozostanie zawodnikiem czy nie, po zawodach ściąga narty, pakuje się, opuszcza skocznię i wraca do cywilnego życia w demokratycznym państwie prawa, w którym musi funkcjonować według zasad tworzących system, który ja nazywam astronomią na kółkach, a są to zasady tak pięknie pogmatwane, że Walter Hofer i jego kumple ze swoimi pomysłami jawią się jako zupełni amatorzy.

Brak głosów