Do Bartka (ex-DB)
W ostatnim komentarzu tej świetnej gaduły, którą prowadzisz z Nicponiem, jeden z podrozdziałów zatytułowałeś Teodycea a "zmienianie świata".
O teodyceę często zresztą zahaczasz, jak choćby u siebie, gdzie piszesz:
Może jest tak, że jeśli podmiot wszechprzymiotów nie zapobiega zgwałceniu dwuletniej dziewczynki przez ojczyma, mimo że jest w stanie zapobiec dowolnemu złu i ma okazję to zrobić, to ktoś taki, ów podmiot, postępuje dobrze - zresztą, nie jest możliwe, by ktoś taki nie zapobiegając gwałtowi nie postąpił dobrze. Nie jest, bo podmiot wszechprzymiotów robi wyłącznie to, co najlepsze - zwłaszcza pod względem moralnym. Jest przecież doskonale dobry. Oczywiście, człowiek, który nie zapobiegł zgwałceniu dwuletniej dziewczynki przez ojczyma, mimo że był w stanie temu zapobiec i miał okazję to zrobić, postąpił niemoralnie, postąpił źle. Znamienne, że w obliczu uwag takich, jak powyższa podmiot wszechprzymiotów jest "usprawiedliwiany" przez niektórych swoich wyznawców, którzy mówią, że miał on wystarczający moralnie powód, aby dopuścić do rzeczonego gwałtu (jest to hipoteza ad hoc). Jaki to powód? Nie wiadomo. A czy człowiek mógłby mieć wystarczający moralnie powód, aby w powyższej sytuacji postąpić tak samo, jak podmiot wszechsuperlatywów? Nie. Wyznam, że zatrważa mnie ten relatywizm moralny - ta podwójna miara. Przy czym nie zatrważa mnie relatywizm u osób świadomych tego, że są relatywistami. Zatrważa mnie relatywizm u osób mniemających o sobie, że są absolutystami moralnymi.
Dobra. Przechodzę do szachów. Oto w pierwszej rundzie trwającej w Dreźnie Olimpiady Szachowej, grająca na drugiej desce w drużynie Afganistanu Tamina Tanhan z pojedynku z Gwatemalką Diną Castilollo, w pozycji pokazanej na diagramie:
rusza pionkem na c5, co skutkuje matem w jednym (Hf7X).
W innym pojedynku tego meczu, Afganka Niloofar Nayab w pozycji na diagramie:
robi roszadę, po czym, rzecz jasna, Gwatemalka Julissa Figueroa zabija czarnego hetmana (S:e7).
Ja bym raz dwa zebrał czwórkę dzieciaków do lat 12, z obojętnie którego klubu i te dzieciaki rozbiłyby w pył drużynę Afganistanu. A jednak te afgańskie babki występują na Olimpiadzie, obok Judit Polgar, Moniki Soćko, Władymira Kramnika itd. I to jest świetne.
Kiedyś w jednym komentarzu napisałem o szachach tak:
z pięć lat temu czytałem, że aby policzyć, czy przywilej pierwszego ruchu w szachach zapewnia białym (przy prawidłowej grze obu stron) zwycięstwo czy tylko daje remis, kompy całego świata musiałyby pracować około 200 lat. A luknij tutaj:
http://www.dailytimes.com.pk/default.asp?page=2007%5C12%5C04%5Cstory_4-12-2007_pg9_11
Napisali tak: The number of possible ways of playing the first four moves per side in a game of chess is 318,979,564,000.
No, i co my wiemy o szachach :-)
Nie ma gościa na świecie, który mnie stuknie w kółko i krzyżyk. Zresztą, w kółko i krzyżyk nie można stuknąć nikogo kto nie jest idiotą. Bo poznaliśmy rybkę tej gry. A w szachy nikt nie odkrył rybki. Jeden gra tak, drugi inaczej, ale nikt nie poznał rybki szachów. Wszystko to polega na zapamiętywaniu pozycji, liczeniu wariantów, szukaniu nowinek itd. I od dawna wiadomo, że nie da rady grać w szachy "na świeżości", bo nawet wiele z najcudniejszych poświęceń Tala, którymi Misza demolował koryfeuszy królewskiej gry zostało później w analizach obalonych. Szachy to jedno wielkie mozolne rzeźbienie w gównie, jakkolwiek może takie określenie mało pasuje do obrazu romantycznej gry dla geniuszy, który to obraz posiada wielu ludzi.
I teraz myślę sobie, że ja nie jestem zadowolony, kiedy mnie w symultanie w Ogrodzie Saskim złomotał Bartek Soćko, chociaż gościu miał 50 ranking na kuli ziemskiej. Bo ja bym chciał tyle wiedzieć o szachach i tak w nie grać, aby Soćce dołożyć. Owszem, niektórzy z Soćką wygrywają. Niektórzy wygrywają nawet z Anandem, chociaż facet jest majstrem świata i ma najwyższego ranka. Ale nawet Anand gówno wie o szachach.
Życie to właśnie szachy, a nie kółko i krzyżyk. Piszemy te encyklopedie debiutów, dokładamy do teorii różne nowinki, liczymy warianty, staramy się widzieć parę posunięć do przodu. Bardzo dobrze. Nic innego nie umiemy zrobić. Natomiast najkapitalniejsze jest to, że gramy w te szachy. Szukamy rybki.
A teraz, po przeczytaniu Twojego komentarza w przywołanej już gadule z Nicponiem, pomyślałem sobie, że dobry Bóg dał nam szachy po to, żebyśmy się cieszyli szachami, żebyśmy uczyli się szachów, żebyśmy grali piękne partie, żebyśmy walczyli z mocnymi przeciwnikami itd. Ale Bóg, dając nam szachy, nie zrobił tak, żeby Tamina Tanhan i Niloofar Nayab nie mogły wykonywać tych swoich marnych posunięć. I myślę, że to dobrze.
--------------------------------------------------------------------
Nie idzie mi o to, żeby tu zaczynać kolejną dyskusję, w której powtarzalibyśmy wszyscy to, co już napisaliśmy w paru innych miejscach. Chciałem po prostu jakoś ładnie zaokrąglić nasze poprzednie gaduły :-) Co oczywiście nie oznacza, że tutaj komentarzy pisać nie wolno :-)
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 505 odsłon