Bocheński Bocheńskiemu koło pióra zrobił

Obrazek użytkownika wyrus
Blog

Do 14 czerwca 1966 roku w Kościele Katolickim obowiązywał Index librorum prohibitorum, który to index przestał obowiązywać z woli jego świątobliwości Pawła VI. Instytucja indeksu ksiąg zakazanych polegała na tym, że Kościół wskazywał, których ksiąg katolicy nie mogą czytać, bo, mówiąc najogólnej, z tego czytania i tak nic dobrego wyniknąć nie może, a złego może wyniknąć wiele. Oczywiście Kościół czytaczy ksiąg zakazanych straszył sankcjami, z których najpoważniejszą była ekskomunika.

Było to uczciwe postawienie sprawy - publiczność miała listę i wiedziała czego jej czytać nie wolno. W roku 1955 doszło do takiej śmiesznostki, że ojciec Józef Maria Bocheński, doradzający Kongregacji Św. Oficjum, czy też nawet pełniący nieformalnie rolę cenzora, doprowadził do tego, że na Index librorum prohibitorum został wciągnięty tygodnik Dziś i Jutro, którego to tygodnika jednym z twórców był Aleksander Bocheński, brat ojca Józefa Marii. Zaiste, rzecz w dzisiejszych czasach nie do pomyślenia.

Dzisiaj  Index librorum prohibitorum nie obowiązuje, co oczywiście nie oznacza, że w dziedzinie książek panuje wolność. Otóż, o ile się nie mylę, ciągle na nieformalnym indeksie jest Mein Kampf. W Wikipedii wyczytałem różne zabawne rzeczy związane z tym dziełem. Oto np. w Austrii posiadanie książki jest zakazane. W Danii bibliotekom wolno mieć do 50 egzemplarzy. We Francji sprzedaż jest zakazana, aczkolwiek wolno wydawać osobliwe wersje zaopatrzone w obszerny komentarz historyczny. W Holandii książkę można mieć, ale obrót nią jest zakazany. W Wielkiej Brytanii można mieć Mein Kampf  i sprzedawać, ale w nakładzie do 3.000 egzemplarzy rocznie.

A zatem dzisiaj prawo zabrania nawet posiadania pewnych książek. Do tego dochodzi i taka okoliczność, że dzisiaj pewnych książek pisać nie można. To znaczy można, ale trzeba liczyć się z tym, że się dostanie po dupie, jak dostali chociażby Dariusz Ratajczak czy David Irving.

Cholera, nie mamy teraz indeksu ksiąg zakazanych, ale nie jestem pewien tego, czy to jest dowód na to, że w dziedzinie książek mamy postęp.

Brak głosów

Komentarze

Pewnie znowu podpadnę, ale niech tam.
U michaela na S24 zgłosiła się na ochotnika niejaka Pyzol ze stwierdzeniem:
"Chorobliwe, nadmierne zainteresowanie Zydami, owocujace spotwarzaniem ich dorobku kulturowego - to, owszem, antysemityzm. "
czy aby ten wpis nie nawiązuje do tegoż?
Chorobliwe i nadmierne interesownie się Mein Kampf polega na czytaniu tegoż, a tu jeszcze dodatkowe rozważania. Przechlapane.

Krzysztof J. Wojtas

Vote up!
0
Vote down!
0

Krzysztof J. Wojtas

#13246

O co pytasz? O to, czy mój wpis nawiązuje do stwierdzenia Pyzol zamieszczonego u Michaela w salonie24? Nie mam zielonego pojęcia o wpisie Pyzol. No nie kumam, co do mnie mówisz :-)

Pozdro.

Vote up!
0
Vote down!
0

wyrus

#13256