wyciszam emocje

Obrazek użytkownika Andrzej Tatkowski
Blog

Oglądałem dzisiaj transmisję wydarzenia na które czekałem z większym niepokojem niż na jutrzejszy mecz naszych asów szczypiórniaka z Niemcami.

Zapowiadaną od jakiegoś czasu prezentację rezultatów badań amerykańskich naukowców uznałem za nie mniej interesującą od prezentacji efektów pracy pana trenera Wenty, którego nowe koncepcje taktyczne skutkują wprawdzie zwiększeniem atrakcyjności tego na co potem patrzymy, aliści na nasze zdrowie, stan wątroby i kulturę języka wpływ mają fatalny.

Nie zawiodłem się ani ja, ani moja wątroba, ani sąsiedzi, którym urozmaicam monotonną egzystencję swoimi wrzaskami;
prezentacja asów pana Antoniego Macierewicza miała bardzo pomysłową i ekscytującą oprawę, dość interesujący przebieg i modne obecnie zakończenie w stylu posłanki Śledzińskiej-Katarasińskiej.

Osobiście brakowało mi tylko syknięcia : "A tak to !!" - które byłoby najzupełniej na miejscu, bowiem prezentacja odbywała się w gmachu sejmowym - ale Ten, Kto Zdecydował że jej transmisję należy zakończyć nie pojawia się nigdy na wirtualnej wizji i zasyczeć musiałem sobie sam, nieco
zmieniając tekst.

Sejm, zwłaszcza po ostatnich atakach hakerów, przepraszam, po nagłym wzroście zainteresowania internautów (którzy nie przekonali jednak na razie pana prezydenta Komorowskiego do wprowadzenia stanu, wymyślonego przez przewidującego pana generała Kozieja) nie jest tak bezpiecznym miejscem, jak na przykład studio telewizji publicznej.

Kiedy redaktor Lis potrzebował w ramach promocji "Złotego Interesu" profesora Grossa łączyć się z tamtą półkulą, na
której przebywają najlepsi znawcy polskiego antysemityzmu, nie było żadnych z tym problemów i to, co zaprezentowane być miało, zostało telewidzom dokładnie zaprezentowane.

Dzisiejsza transmisja - z tej samej półkuli, ale z punktu
niżej zapewne położonego na jej wypukłości - napotykała na tak poważne przeszkody, że relacjonujący jej przebieg nie musieli kłopotać się przekazywaniem wybranych treści; sam opis walki z oporem materii był dostateczną atrakcją.

Posłowie nie zarabiają tyle, ile zarabia na gwiazdorskim kontrakcie (z naszych opłat abonamentowych) redaktor Lis, bo Sejm to nie żadna S.A., tylko budżetówka, a jakość aparatury jest tam taka, jak kwalifikacje obecnej załogi, więc nic dziwnego, że to, co prezentowali amerykańscy naukowcy nie mogło dotrzeć do telewidzów tak, jak raport pani generał Anodiny.

Do Moskwy mamy bliżej; to w końcu ta sama półkula.

A zresztą nic złego się nie stało, bo prezentacja miała miejsce i była transmitowana, nieprawdaż ?

No.

Brak głosów