Budowanie społeczeństwa zamkniętego

Obrazek użytkownika Free Your Mind
Idee


Jak niedawno wspominałem, K. Popper wiązał funkcjonowanie społeczeństwa otwartego (tu demokracji) z wolnością (zwł. polityczną) i samorządnością – jednakże zarówno „transformacja ustrojowa” (czyli, mówiąc ściślej, polityczna ewolucja komunizmu w stronę „socjaldemokracji” i kapitalizmu nomenklaturowego), jak i eurokracja - wiążą się z rosnącą kontrolą obszaru wolności politycznej oraz tworzenia zbiurokratyzowanych, wielopiętrowych instytucji niemających z samorządnością nic wspólnego. Co gorsza, budowniczowie społeczeństwa zamkniętego, sami się posługują frazeologią demokratyczną, mimo iż robią wszystko, by wykreować taki porządek społeczny, w którym wyemancypowany establishment polityczny nie będzie podlegał już nie tylko „rozliczeniu”, ale nawet zwyczajnej kontroli.

Nie wiem, ile jest prawdy (ale podejrzewam, że sporo) w twierdzeniu, iż w psychiatrii wykorzystywane są „doświadczenia” zebrane w trakcie „badań”, które przeprowadzali hitlerowcy w obozach śmierci. Innymi słowy, obserwacje przeprowadzone przez psychopatów w trakcie ich bestialskich eksperymentów na ludziach stały się materiałem poglądowym dla badaczy patologii ludzkiej psychiki i osobowości. Analogicznie eksperyment psychopatów przeprowadzony na narodach tej części Starego Kontynentu, która trafiła pod sowiecką okupację, znalazł perwersyjne uznanie w środowiskach „intelektualizującej lewicy” Zachodu (od tamtejszych partii komunistycznych, szczególnie włoskiej i francuskiej, po środowiska naukowe, jak np. szkoła frankfurcka), ponieważ dowodził, że ludzie w warunkach obozowych buntują się tylko do pewnego momentu (i to też ci co bardziej porywczy wszczynają co jakiś czas bunty, a więc głównie młodzież), a z czasem zaczynają się adaptować i asymilować.

Neomarksiści jednak nie chcieli iść w ślady bolszewików, bo wychodzili z założenia, iż stalinowskie powiedzenie „gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą” oznaczające konieczność wyżynania milionów ludzi na drodze do wprowadzania raju na ziemi – jest nieco na wyrost. To znaczy, owszem (rozumowali neomarksiści), budowa raju na ziemi wymaga pewnej społecznej ascezy, no ale już niekoniecznie masowej eksterminacji, której zaakceptowanie przychodzi lewicowemu intelektualiście z wielką trudnością. Stąd też zaczęto wypracowywać łagodniejsze metody izolowania społeczeństwa od establishmentu, wprzęgając do roboty wszechobecne media (por. programy typu reality show) oraz system edukacji. Uznano bowiem, że wystarczy ukształtować świadomość potoczną w taki sposób, by poruszała się w procesach myślenia po pewnych z góry wyznaczonych koleinach - by ludzie dobrowolnie weszli do klatek i jeszcze sobie życie za kratkami chwalili jako bezpieczne i spokojne. Kto bowiem nie chce żyć w warunkach bezpieczeństwa i spokoju? Wystarczy człowiekowi wbić więc do głowy, że izolacja społeczna jest dla jego dobra i tak naprawdę żadnej klatki on nie zamieszkuje. Zresztą, co to znaczy „klatka”, „izolacja”, „więzienie”? Nie ma co sobie truć umysłu zbędnymi pojęciami, zwł. gdy jest tyle kanałów telewizyjnych i tyle ciekawych rzeczy do obejrzenia lub kupienia w pobliskim hipermarkecie.

No dobrze, ale jak sprawić, by świadomość potoczna miała charakter zamknięty, a zarazem nie podpowiadała jej użytkownikowi, iż dał się dobrowolnie gdzieś zamknąć? Szczegóły tej operacji opisywał A. Bloom w swej głośnej książce „Umysł zamknięty”, do lektury której odsyłam. Rzecz sprowadza się do tego, żeby dostarczyć gotowych odpowiedzi na pewne podstawowe pytania, które stawia sobie przeciętny człowiek, zaś w sytuacjach wątpliwych kierować go do odpowiedniego eksperta.

I tak np. przeciętny zjadacz chleba może się przez jakiś czas dziwować, czemu podatki wciąż i wciąż rosną i „nie da się ich obniżyć”, ale wyjaśnia się mu to zjawisko albo łopatologicznie, tj. że przybywa ludzi starszego pokolenia, przybywa ludzi na świecie, a „to kosztuje”, albo po ekspercku, tj. że „coraz więcej poważnych obowiązków bierze na siebie państwo”, rosną ceny aparatury medycznej („a wszyscy chcemy się leczyć na najlepszym sprzęcie”) itd. - nikt zaś nie powie podatnikowi wprost, że państwowa machina administracyjno-biurokratyczna staje się coraz potężniejsza i koszty jej obsługi są coraz wyższe. Z pomocą w zamykaniu świadomości społecznej przychodzi więc polityczna poprawność nakazująca słuchać się salonowych autorytetów, naśladować to, co oni mówią i/lub robią i przede wszystkim nie drążyć spraw, od których są salonowi eksperci, a więc spraw, których zrozumienie przekracza intelektualne możliwości szaraczka.

Ewentualny dobrobyt przeciętnego człowieka jest w społeczeństwie zamkniętym czymś uzyskanym na kredyt i dzięki „łasce pańskiej”. Innej drogi, a więc takiej, by przeciętny człowiek mógł dojść do bogactwa dzięki własnej, solidnej i ciężkiej pracy, nie ma. Możesz, podatniku, żyć w miarę godziwie, a nawet luksusowo, ale pamiętaj, że my ci to zapewniamy, przypomina stale establishment (w skład którego wchodzi elita finansowa sterująca bankowością). Samodzielna droga do dobrobytu byłaby czymś kłócącym się z neofeudalną hierarchią społeczną, dzięki której funkcjonuje społeczeństwo zamknięte. Jeśli zwykły człowiek w Polsce nie zawdzięczałby dobrobytu Układowi, sitwie, znajomościom etc., lecz samemu sobie – machina administracyjno-biurokratyczna nie byłaby mu do szczęścia tak bardzo potrzebna. No ale wtedy wielu urzędasów nie miałoby z czego żyć, a wielu „intelektualistów” nie miałoby o czym nam bajać. W ten sposób zaś łatwiej nam zrozumieć to, iż ludzie establishmentu tak bardzo są z nami zrośnięci, że nie dają nam ani chwili spokoju, nie chcą się od nas raz na zawsze odczepić. Skoro skonstruowali system, w którym dajemy im wikt i opierunek, to nie mogą nagle dać nam wolności i samorządności. To zwyczajnie nie jest w ich interesie. To byłoby dla nich zabójcze.

http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=nl&dat=20091107&id=nl15.txt
http://freeyourmind.salon24.pl/136427,popperowskie-ujecie-demokracji-a-ue

Brak głosów