Żurawski: propagandowy wyjazd Kozieja

Obrazek użytkownika ciociababcia
Inne

Rozmowa z Przemysławem Żurawskim vel Grajewskim, politologiem, ekspertem ds. międzynarodowych.
Stefczyk.info: Szef BBN gen. Stanisław Koziej rozpoczyna w środę dwudniową wizytę w Rosji. Spotka się m.in. z sekretarzem Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej Nikołajem Patruszewem. Jak czytamy na stronie Biura szef BBN będzie przekonywał stronę rosyjską do zasadności budowania w Polsce narodowej tarczy przeciwrakietowej. Czy to jest typowe zachowanie?

Przemysław Żurawski vel Grajewski: Sytuacja wydaje się zaskakująca. Po pierwsze, minister Stanisław Koziej nie jest ministrem konstytucyjnym. On jest członkiem ekipy prezydenckiej. Różnice konstytucyjne między Polską a Rosją są głębokie. W Polsce prezydent nie stoi na czele egzekutywy. W związku z tym, aktywność gen. Kozieja ma mniejszą rangę niż aktywność ministra konstytucyjnego. To z kolei oznacza, że on do Rosji pojechał głównie w celach propagandowych. To, o czym będzie rozmawiał, leży poza kompetencjami BBN. Biuro jest przecież ciałem doradczym, a nie decyzyjnym. W mojej ocenie wizyta Kozieja ma jedynie znaczenie przekazania pewnych gestów.

Co to oznacza dla tej sprawy?

To każe się zmierzyć z kilkoma pytaniami. Po pierwsze, trzeba się zastanowić, czy Rosjanie sprzeciwiają się polskiej tarczy, z racji nieporozumienia. Rosjanie czegoś nie rozumieją, a jak gen. Koziej im wyjaśni, to zmienią zdanie i sprzeciw wycofają. To jest jednak teza fałszywa. Rosjanie wiedzą doskonale o co chodzi. Oni nie odczuwają zagrożenia ze strony Polski. Wątpliwe, by analitycy rosyjscy czuli zagrożenie ze strony NATO. Byłbym mocno zdziwiony, gdyby Rosjanie rozpatrywali jako realny atak państw NATO na Rosję. Tu nie chodzi więc o to, żeby Moskwę przekonać do czegokolwiek. Wizyta szefa BBN ma raczej zadanie oddziaływania propagandowego.

Na kogo?

Z jednej strony na opinię publiczną w Polsce. Ośrodek prezydencki chce pokazać, że coś się dzieje, że działa w sprawie tarczy. Z drugiej strony to może być sygnał dla mniej zorientowanych polityków czy urzędników z krajów Zachodu. Gest szefa BBN ma pokazać, że Polska nie jest w konflikcie z Rosją, że wykonuje gesty ocieplające, by prace państwa polskiego nad budową tarczy nie odbywały się w aurze konfrontacji Polski z Rosją. Odbieram to w kategoriach gestów.

Czy biorąc pod uwagę specyfikę polsko-rosyjskich doświadczeń takie gesty powinny mieć miejsce?

Jest rzeczą trudną stawianie sprawy przez BBN w taki sposób, by Rzeczpospolita Polska tłumaczyła się Moskwie z budowania czy niebudowania jakichkolwiek systemów wojskowych na własnym terytorium. W relacjach między państwa nieobciążonymi doświadczeniem historycznym byłoby prostsze. U nas - podobnie jak w innych krajach zdominowanych przez ZSRS - musi budzić odruch zdziwienia. I jest jeszcze inny aspekt tej sprawy.

Jaki?

W polityce międzynarodowej istnieje ważna zasada, która powinna być stosowana i egzekwowana. Mówię o zasadzie wzajemności. Skoro Rosjanie nie prowadzą tego typu konsultacji w zakresie Iskanderów w obwodzie kaliningradzkim, to Polska w tej sytuacji powinna demonstrować swoje niezadowolenie z tej sytuacji. Warszawa powinna np. uzależnić prowadzenie rozmów o polskich inicjatywach militarnych od prowadzenia podobnych konsultacji przez Rosję. Takich sytuacji jednak nie mamy. W związku z tym gest ministra Kozieja w mojej ocenie nie powinien mieć miejsca. Zasada wzajemności powinna być broniona. Polska powinna bronić zasady, że państwa w sensie prawnym są sobie równe. Jeśli Rosja oczekuje, że Polska będzie prowadziła konsultacje dotyczące polskich instalacji wojskowych, to Moskwa powinna godzić się na konsultowanie swoich planów związanych z obszarem, który ma znaczenie dla polskiej obronności. Wtedy nie ma tego wrażenia samouznawania się za położonych w strefie wpływów Rosji, bez prawa do oczekiwania wzajemności.

Rozmawiał TK

http://www.stefczyk.info/publicystyka/opinie/zurawski-propagandowy-wyjazd-kozieja,6812662515

Brak głosów