Tusk nieszczęście kraju

Obrazek użytkownika Kajeka
Notka

Z prof. Robertem Gwiazdowskim rozmawia Roman Mańka
Polska zaakceptowała warunki umowy w sprawie Unii Fiskalnej. Co to oznacza?
Euro nigdy nie było dobrym pomysłem, a więc obecne próby ratowania wspólnej waluty przypominają polityczny zamęt, jaki występował przy jej tworzeniu. Polska, podobnie jak wiele innych państw, zaakceptowała warunki umowy zawartej pomiędzy Niemcami a Francją o Unii Fiskalnej. Kraje europejskie, z wyjątkiem Wielkiej Brytanii i Czech, nie wiedzą, co w tej sytuacji robić;chociaż w przypadku naszych południowych sąsiadów sprawa nie jest jeszcze do końca przesądzona. Natomiast Brytyjczycy od początku nie chcieli wspólnej waluty i w dalszym ciągu to podkreślają. Osobiście życzę im powodzenia, bo euro nie jest dobrym projektem.
Ale nasi politycy chcieli wejść do strefy euro. W 2008 r. słyszeliśmy deklarację premiera Donalda Tuska, że Polska ma przyjąć wspólną walutę w perspektywie czterech lat, czyli – jeżeli umiem dobrze liczyć – od 1 stycznia tego roku powinniśmy być już w strefie euro.
Wieść gminna niesie, że w 2008 r., w drodze na Forum Ekonomiczne do Krynicy, PR-owcy premiera doszli do wniosku, że zaproponowanie hasło 2xEURO będzie świetnym pomysłem marketingowym: skoro Polska organizuje Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej EURO 2012, zrealizujmy również projekt przyjęcia wspólnej waluty pod taką samą nazwą. Propagandowo brzmiało to bardzo obiecująco. Jednak pewnie nikt nawet nie zapytał ministra finansów, Jacka Rostowskiego, czy jest to obiektywnie wykonalne. Zaś prawda jest taka, że nie było realne od samego początku. Zapowiedź padła, ale na szczęście nie została dotrzymana. Właśnie dzięki temu polscy politycy mogli się chwalić w 2009 r., że zostaliśmy „zieloną wyspą”. Jeżeli naszego kraju nie dotknął kryzys, to między innymi dlatego, że nie weszliśmy w obszar wspólnej waluty. Złotówka się zdewaluowała, w związku z tym inaczej przeliczaliśmy eksport, który pociągnął naszą gospodarkę do góry.

Brak głosów