Ten sędzia nazywa się Wojciech Łączewski i powinien stanąć przed sądem!

Obrazek użytkownika kura domowa
Notka

 Funkcjonariusz sądowy odczytując z kartki brednie i treści nie mające nic wspólnego z logiką oraz obowiązującym prawem, przez pół godziny nie podniósł wzroku, to znaczy, że debiutuje w robocie, jeszcze się wstydzi i krepuje. Dopiero po odczytaniu wyroku okazał się „szołmenem”, który za chwilę będzie tańczył z gwiazdami albo wylewał sobie wiadro z lodem na rozgrzaną sędziowską głowę. Dziwne to początkowe zażenowanie, bo z całą pewnością nie debiutant opowiadający kabotyńskie anegdoty wydał wyrok i z całą pewnością ten wyrok się nie utrzyma z tak oczywistych powodów, że tylko w skrócie je przypomnę. Po pierwsze zapadł wyrok skazujący w aferze gruntowej, w którym skazano Piotra Rybę. Po drugie umorzono postępowanie prokuratorskie przeciw Mariuszowi Kamieńskiemu w związku z rzekomym nadużyciem władzy i nieprawidłowościami występującymi w czasie czynności operacyjnych. Po trzecie zgody na kontrolowane prowokacje Kamiński otrzymał od prokuratorów i sądów. W konsekwencji wyrok Sadu Rejonowego Warszawa-Śródmieście powinien skutkować uniewinnieniem Piotra Ryby oraz podstawieniem przed sądem prokuratorów i sędziów, którzy udzielili CBA zgody na przeprowadzenie akcji popularnie zwanej „aferą gruntową”. Każdy, kto chociaż się otarł o polskie sądy wie doskonale, że nie istnieje żadne prawo i nie istnieją instancje, istnieją tylko i wyłącznie sędziowie. Dowolnie idiotyczny, bezczelnie bezprawny, bezgranicznie polityczny wyrok może zapaść w każdym sądzie, wystarczy dobrać odpowiedni skład sędziowski. To co się stało dziś jest pokazem siły, dyscyplinowaniem niepokornych i dlatego wybrano „szołmena” w todze na dorobku, żeby nie narażać na śmieszność poważniejszych i bardziej zasłużonych.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.8 (2 głosy)