Nasz wywiad: Joanna Lichocka, autorka "Mgły". "Póki jesteśmy w "drugim obiegu", działajmy wedle zasady: obejrzeć i podać dalej"

Obrazek użytkownika Anonymous
Artykuł

 

 

redakcja wPolityce.pl: Przede wszystkim gratulacje, ponieważ Twój i Marii Dłużewskiej film, zrobiony skromnymi środkami, okazał się wielkim sukcesem. "Gazety Polskiej", z dołączonym filmem, nie można było wczoraj kupić, przynajmniej w Warszawie, już wczesnym popołudniem.

Joanna Lichocka: Rzeczywiście "Gazeta Polska" z tego co wiem sprzedawała się dobrze. Myślę, że to dowodzi, jak wielki jest głód informacji, głód filmów na tematy związane z katastrofą smoleńską. Sukces wynika więc w dużej mierze z tego, że to jest pierwszy polski film o Smoleńsku.

Można by się spodziewać, że zgłosiły się już do Ciebie telewizje, z propozycję emisji "Mgły"? Przecież skoro film przyciąga zainteresowanie, to, zgodnie z regułami rynku, stacje powinny być nim zainteresowane.

Na razie nie otrzymalismy żadnego telefonu z którejkolwiek stacji telewizyjnych, ale jeżeli jakaś propozycja się pojawi, będę bardzo szczęśliwa, ponieważ chciałabym, by ten film dotarł do jak największej liczby widzów. Dlatego, póki jesteśmy w swego rodzaju "drugim obiegu", trzeba działać wedle zasady: obejrzeć i podać dalej. Tak, by jak najwięcej osób mogło ten film zobaczyć.

A co dla Ciebie było, podczas pracy nad tym filmem, największym przeżyciem? Który z tych wątków uważasz za szczególnie ważny, poruszający?

Dla mnie niezwykle cennym doświadczeniem była praca z Marią Dłużewską, wybitną dokumentalistką, która ma na koncie wiele świetnych i nagradzanych filmów. To, że to właśnie Majka jest współautorem filmu sprawiło, że "Mgła" jest po prostu dobra artystycznie.

A jeśli chodzi o samo świadectwo, które nasi bohaterowie w tym filmie przedstawiają, to właściwie wszystkie wątki były wstrząsające. Każdy z nich opowiadał o wydarzeniach, które wywołują łzy. Były takie momenty, gdy my płakałyśmy, i gdy oni nie kryli łez. Były też później takie momenty podczas montażu, gdy leciały łzy. W pewnym sensie przeżywałyśmy te zdarzenia jeszcze raz, i jeszcze raz.

Było też wiele elementów, które szokują. To, co opowiada Jacek Sasin o grze, która toczyła się wokół wizyty Lecha Kaczyńskiego, tak, by do tej wizyty albo nie dopuścić, albo umniejszyć jej znaczenie. Twardo brzmią jego słowa, że to przypominało mu, co działo się w Polsce w XVIII wieku, gdy jedno stronnictwo polityczne wykorzystywało obce dwory do walki wewnętrznej.

Takich poważnych diagnoz nasi bohaterowie wypowiadają w tym filmie więcej. To, co sprawia, że trudno wobec nich przejść obojętnie to, to, że ich oceny wynikają z tego co sami, bezpośrednio przeżyli i zobaczyli na własne oczy.

To jeden z zarzutów pod waszym adresem: że w waszym filmie pokazana jest tylko jedna strona.

Nie chciałyśmy robić publicystyki. Chciałyśmy przedstawić ich  świadectwo. Znalazłyśmy świadków historii, i ich nagrałyśmy, pokazałyśmy, co oni mówią. Wszystkie wypowiedzi są autoryzowane, nasi bohaterowie obejrzeli film zanim został on upubliczniony, i zaakceptowali nasze dzieło. Mamy więc zautoryzowane, wiarygodne relacje ludzi, którzy opowiadają o tym, co przeżyli, gdy znaleźli się w sytuacji przekraczającej wyobraźnię. I czystość tej formy jest wartością.

Poza tym racje "drugiej strony" czyli przedstawicieli rządu były i są obecne w mediach i nie bez znaczenia dla nas był fakt, że głos pracowników kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego prawie nie był obecny w przestrzeni publicznej. Mam jednak nadzieję, że zaczną teraz powstawać kolejne filmy pokazujące jak tę traumę przezywali ludzie z innych środowisk i innych miejsc.

Inny zarzut postawił Łukasz Warzecha. Napisał na naszym portalu, wywołując gorąca dyskusję, że Lichocka i Dłużewska zrobiły świetną robotę, ale jej rezultat od razu pozwoliły zaszufladkować, między innymi za sprawą premiery, która przypominała imprezę partyjną.

Nie chcę tego komentować, każdy ma prawo do swojej oceny.

Ten film podczas premiery zobaczyła część rodzin ofiar Smoleńska, np. Magdalena Merta była bardzo poruszona. To chyba największa nagroda, fakt, że rodziny mają poczucie, iż ktoś mówi w ich imieniu.

Tak, choć nie wiem, jak na tę sytuację reagować, bo to jest sytuacja paraliżująca. Gdy Magdalena Merta weszła na scenę, i powiedziała "dziękuję" w wyjątkowych słowach, ja nawet nie wiedziałam, co odpowiedzieć. To są takie sytuacje, w których dziennikarz po prostu milczy i może tylko pochylić głowę.

Co ciekawe, "Mgłę" chwali, przy pewnych zastrzeżeniach, także Wojciech Czuchnowski z "Gazety Wyborczej", pisząc, że to ważny głos w dyskusji wokół Smoleńska. Pewnie nie spodziewałaś się komplementów z tej strony?

Rzeczywiście, byłam miło zaskoczona, i podziękowałam Wojtkowi za jego recenzję. To także dowód, że ten film wymyka się jednak, dzięki wiarygodności tych relacji, emocji, przeżyć, takiemu tradycyjnemu podziałowi, obecnemu czy to w środowisku dziennikarskim, czy na scenie politycznej. Myśmy ten film zaczęły realizować zupełnie spontanicznie, własnym sumptem, nie wiedząc zupełnie czy znajdzie się ktoś, kto pomoże nam wyprodukować film.

Podczas jednego ze spotkań klubu dyskusyjnego Ronin, w czerwcu, usłyszałyśmy relację po prostu Jacka Sasina. Była tak poruszająca, że odruchowo włączyłam dyktafon w telefonie, by ją rejestrować i od razu też zrozumiałyśmy, że musimy tę relację utrwalić kamerą, bo jest bezcennym świadectwem. Razem z Majką i operatorem Ryszardem Jaworskim jeszcze w lecie bez żadnych pieniędzy i nadziei na to, że to gdziekolwiek się ukaże nagrałyśmy kolejno sześciu pracowników Kancelarii, bo wiedziałyśmy, że trzeba rejestrować te wspomnienia, póki czas ich nie zatrze. Myślę, że Wojciech Czuchnowski, mimo wszystkich różnic między nami, dostrzegł w tym tę samą wartość co my, i za to należy mu się uznanie.

Film zniknął z kiosków, razem z "Gazetą Polską", czy można go będzie jakoś kupić w przyszłości?

Z tego co wiem, to "Gazeta Polska" planuje dołączenie płyty albo do któregoś z kolejnych numerów "Gazety Polskiej", albo "Nowego Państwa". Ale w tej sprawie odsyłam do "GP".

Na koniec pytanie: czy Ty, zajmując się Smoleńskiem, masz jakąś teorię, albo jakieś wyobrażenie przyczyn tej tragedii?

Nie wiem jakie były przyczyny katastrofy i myślę, że większość Polaków ma poczucie raczej dezinformacji i szumu informacyjnego, niż wiedzy, co faktycznie się zdarzyło. Sprawa katastrofy w Smoleńsku wciąż jest za mgłą. Musimy poczekać na wynik pracy prokuratorów, ale mam nadzieję także, dziennikarzy. Być może teraz ktoś bierze kamerę, by zbierać kolejne relacje, które zbliżą nas do prawdy?

Prej

 

Źródło:

www.wpolityce.pl/view/5864/Nasz_wywiad__Joanna_Lichocka__autorka__Mgly____Poki_jestesmy_w__drugim_obiegu___dzialajmy_wedle_zasady__obejrzec_i_podac_dalej_.html

0
Brak głosów

Komentarze

Obejrzeć i podać dalej !

Działajmy  zgodnie  z  zaleceniem  autorek  filmu.

Vote up!
0
Vote down!
0
#409295

Robi się!!!
Dzięki za to przyzwolenie, bo tu i ówdzie straszą.

http://pluszaczek.salon24.pl/266016,mgla-polski-film-o-katastrofie-w-smolensku
Np. niejaki SławekO

Vote up!
0
Vote down!
0

molka

#409297

plus jedna z mojego kiosku,poszły w ludzi,czyli wedle zasady,podaj dalej....

serd dzięki p. Joanno i Gazeto Polska......:).

nie wiem czy wypada,ale Super DYCHA...wykrzyknikiem!

Vote up!
0
Vote down!
0

gość z drogi

#409301

I znowu płakałem z bezsilności.Autoromfilmu wielkie
dzięki.,podam dalej.

Vote up!
0
Vote down!
0

marekagryppa

#409302