Ambasador ruszył t y ł, bo musiał.

Obrazek użytkownika wilre
Artykuł

dodologia.salon24.pl

Rosyjski ambasador, próbuje podrzucić PiSowi kość !

16.09 07:0520 Komentuj

Zastanawiałem się oglądając rozmowę Pospieszalskiego z ambasadorem FR, po jaką cholerę on tam polazł ? Taki facet nie rusza tyłka z ambasady, jeśli nie musi, a musi wtedy kiedy ma coś bardzo ważnego do załatwienia, lub kiedykazał mu szef.

Odpowiedzi nie ma co szukać w pytaniach Pospieszalskiego, bo ich treść i lista zapewne musiała być w ambasadzie zaakceptowana, zatem kryje się ona gdzie indziej.

Podejrzane wydają się dość luźno i prawie przypadkiem wypowiedziane słowa o niezbyt dokładnych sekcjach wykonanych w Moskwie. Jest to ewidentny bat na PO i Kopacz, ale w świetle zarządzonych powtórnych sekcji uwaga ta ma rozbroić tykającą już, dużo większą bombę. 

Rosja wie, że pod fałszywymi wynikami sekcji, podpisali się z imienia i nazwiska jej patolodzy sądowi. Rosja  wie, że prawdopodobnie sekcje w Polsce, będzie przeprowadzał prof. Biden i podważenie wyników jego pracy, będzie trudne, jeśli nie niemożliwe. Rosja wie też, że udowodniony raz fałsz, może być pierwszym wyłomem w narzuconej przez MAK i przepisanej przez Millera międzynarodowej narracji na temat przebiegu i przyczyn kartastrofy w Smoleńsku.

Chcąc nie chcąc, ambasador ruszył tyłek, bo musiał. A, że przy okazji wystawił Kopacz i PO, cóż, są sprawy ważne i ważniejsze !

Rozegrajcie to mądrze Panowie  

Pamiętajcie, że polujecie na niedźwiedzia ! 

Kopacz, Tuska i PO, macie już dawno na widelcu, bo w świetle prawa, nie jest możliwy pochówek obywatela RP zmarłego w sposób nagły za granicą, bez przeprowadzenia sekcji jego zwłok w kraju.

Wszyscy którzy na to pozwolili, popełnili przestępstwo, więc ta drobnica i tak sama wpadnie w sieć, kiedy przyjdzie czas. 

                                    __________________________

Miłego dnia

 

Twoja ocena: Brak Średnia: 4.6 (5 głosów)

Komentarze

]]>fakt.pl]]>

 

Katarzyna Jachowicz, Agnieszka Niesłuchowska

Dramat rodzin po katastrofie smoleńskiej zamiast maleć – z upływem czasu tylko narasta. Bałagan z sekcjami zwłok w Moskwie, wrak od pięciu lat przetrzymywany przez Rosjan, mnóstwo kłamstw i niejasności wokół okoliczności tej polskiej tragedii narodowej. Kilka z nich doskonale punktuje „Zamach na prawdę” – książka będąca zapisem wstrząsającej rozmowy dziennikarza TVN24 Bogdana Rymanowskiego (48 l.) z córką tragicznie zmarłego w katastrofie posła PiS Zbigniewa Wassermanna († 60 l.). Ukaże się za kilka dni.

Małgorzata Wassermann (37 l.) w rozmowie z Faktem przyznaje, że w Polsce nie ma woli, by dojść do prawdy. – Ufałam zespołowi, który pracował przy identyfikacji zwłok. Nie miałam cienia wątpliwości co do ich uczciwości i rzetelności. Nie nastawiałam się negatywnie, nie czułam żadnej wrogości. Ani Ewie Kopacz (59 l.), ani innym wysłannikom rządowym nie przypisywałam złej woli – zapewnia. Przypomina, że bardzo sprawnie zorganizowano pierwszy pogrzeb jej taty, za co publicznie serdecznie podziękowała. – Relacje się pogorszyły, gdy zaczęliśmy pytać o konkrety. Gdy po miesiącach zorientowałam się, że chaos i „dziadostwo” dotyczyło wszystkiego – postępowania z rodzinami, zmarłymi, bałaganu w śledztwie – wyjaśnia Małgorzata Wassermann. I przywołuje trzy przykłady, które jej zdaniem dowodzą, że posmoleńskie stanowisko polskiego rządu budowane było na kłamstwie i zrzucaniu z siebie odpowiedzialności. Oto poruszające cytaty z tej książki.

Ewa Kopacz: Wrócimy do Polski i będą mieć do mnie o wszystko pretensje

kwiecień 2010 r., prosektorium w Moskwie

„Razem ze mną była bratowa Daria Wassermann i Mateusz Bochacik. Z lotniska udaliśmy się prosto do Instytutu Medycyny Sądowej. (...) Panował bałagan. Brakowało ludzi. (...) Sama nie czułam się na siłach identyfikować ciało. Poprosiłam Darię i Mateusza.”

Daria Wassermann: „Po wyjściu z kostnicy zaprowadzili nas do auli na parterze. Małgosia miała tam czekać, ale nie było jej bardzo długo. Podeszliśmy do ministra Arabskiego i poskarżyliśmy, że nie wiemy, co się z nią dzieje. Minister sprawiał wrażenie niezorientowanego. Ewa Kopacz spytała nas, czy mamy jakieś osobiste rzeczy do trumny. Mieliśmy różaniec teścia oraz rzeczy od rodziny Aleksandra Szczygły. Powiedziała, że wprawdzie procedury tego zabraniają, ale ona dopilnuje, by znalazły się w trumnach. W hallu poczęstowała mnie papierosem. Narzekała, że Rosjanie nie chcą ubierać zwłok. Kiedy jest problem, to mówi im, że „tak chciał premier Putin” i wtedy stają na baczność. Podziękowaliśmy jej za dobre przyjęcie i szybką identyfikację. „My tutaj sobie rozmawiamy – powiedziała – byłoby dobrze, żebyście umieścili dla mnie w internecie jakieś podziękowania. Bo wrócimy do Polski i będą mieć do mnie o wszystko pretensje”. Byłam w szoku. Nie takich słów się spodziewałam”.

Centrum Informacyjne Rządu nie odpowiedziało na naszą prośbę o odniesienie się premier Ewy Kopacz do tych słów. Jednak w Sejmie 19 stycznia 2011 roku ówczesna minister zdrowia zapewniała: „Nad tymi zwłokami ostatnią rzeczą, o której się myślało, to był PR i polityka. Jeśli dzisiaj ktokolwiek zarzuca urządzanie PR-u z powodu tej tragedii, jest po prostu szubrawcem i nie boję się tego słowa”.

Jerzy Miller: Nie ponosimy odpowiedzialności, to idealny układ

10 listopada 2010 r., Warszawa, pierwsze spotkanie z rodzinami smoleńskimi

„Minęło już pół roku od katastrofy, a my wciąż nie znaliśmy odpowiedzi na podstawowe pytania. Wydawało się, że najlepiej będzie zapytać samego premiera i jego ministrów. (...) Na początku było miło. Premier rozpoczął od przeprosin za słowa o pieniądzach, których rzekomo domagaliśmy się od państwa. Tłumaczył, że został 'podpuszczony' przez dziennikarza i nie chciał swoją wypowiedzią nikogo dotknąć. (...) Kiedy zaczęliśmy pytać o konwencję chicagowską, na twarzach ministrów dostrzegłam wyraz ledwo skrywanej ulgi. Jeden z nich zaczął nas przekonywać, że to świetny ruch. (...) Andrzej Melak [w katastrofie smoleńskiej stracił brata Stanisława – przyp. red.] zwrócił się wtedy do ministra Millera: „Czy pan wie, że zgadzając się na konwencję, pozbawiliśmy się wpływu na cokolwiek?”.
Odpowiedź ministra była zaskakująca:
'I o to właśnie chodziło. My za nic nie odpowiadamy. Nie ponosimy odpowiedzialności za ostateczny raport. Dajemy tylko nasze uwagi końcowe. To dla nas idealny układ'. Bardzo dobrze je zapamiętałam.”

– Wykluczam, że to były moje słowa – twierdzi dzisiaj ówczesny szef MSWiA i szef komisji wyjaśniającej katastrofę Jerzy Miller, którego zapytaliśmy o tamto spotkanie i jego wypowiedź cytowaną przez Małgorzatę Wassermann. – Nie nagrałam spotkania, bo nie stosuję takich metod, ale sporządziłam notatkę z całego wydarzenia. Wiedziałam, że informacje, które padną na tak ważnym spotkaniu, mogą mieć ogromne znaczenie. Nie myliłam się. Te słowa uzmysłowiły nam, że sprawa jest przegrana. Oddaliśmy śledztwo w ręce Rosjan – mówi Faktowi Wassermann.

Ks. Henryk Błaszczyk: Rosjanie od początku nie dopuszczali nas do niczego

10 listopada 2011 r., spotkanie z rodzinami

„Ewa Kopacz mówiła, że nikomu nie życzy tego, co ona przeżyła w Moskwie. Wspierał ją ksiądz Henryk Błaszczyk, który – zwracając się do Dariusza Fedorowicza [w Smoleńsku stracił brata, tłumacza – przyp. red.] – powiedział, że najwięcej pretensji mają ci, których tam nie było. Fedorowicz jest lekarzem. Kiedy pytał o to, kto i w jaki sposób przeprowadzał sekcje, przyjął dość ostrą retorykę. Wówczas ksiądz oskarżył go o to, że jest człowiekiem niedojrzałym, który skupia się wyłącznie na sobie. (...) Kiedy stałyśmy z mamą w kolejce do szatni, podszedł do nas i zaczął przepraszać. Mówił, że nikogo nie chciał urazić. Chciał, byśmy zrozumieli, że oni też są ludźmi i nie byli przygotowani na tak dramatyczne wydarzenia. (…) 'Proszę nam nie wmawiać – mówiłam – że 11 kwietnia było po sekcjach. To wbrew zdrowemu rozsądkowi'. Ksiądz nadal obstawał przy swoim. 'Proszę nie opowiadać, że było cudownie i że Rosjanie wam pomagali!'. Wywiązała się między nami ostra wymiana zdań.

W końcu ksiądz Błaszczyk odpuścił:
'Co mam powiedzieć? Rzeczywiście współpraca z Rosjanami była bardzo zła. Od początku nie dopuszczali nas do niczego' – przyznał. 'To dlaczego słyszymy, że państwo zdało egzamin?' 'A co pani chce ode mnie usłyszeć?'. 'Prawdę!' 'Dobrze, to powiem prawdę. Nie daliśmy rady. Nie podołaliśmy. I co mam teraz zrobić?'. (…) Przyznaję, byłam pod wrażeniem jego szczerości. Ale to nie trwało długo. Gdy wróciłyśmy około północy do hotelu,
włączyłam TVN24, a tam leciała powtórka 'Kropki nad i', której gościem był ksiądz Błaszczyk. I to był absolutny szok. Znowu powtarzał, że współpraca z Rosjanami była znakomita, a najgłośniej krzyczą teraz ci, których w Moskwie nie było”.

Księdza, który towarzyszył polskiej delegacji podczas sekcji zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej w Moskwie, zapytaliśmy o słowa, które Małgorzata Wassermann cytuje w swojej książce: „Nie podołaliśmy. Nie daliśmy rady”. Czy podpisałby się dziś pod nimi? – Nie wycofuję się z nich. Po naszej stronie też były błędy. Nie daliśmy rady, bo było nas za mało. Przykro, że zarzucono nam fałszowanie rzeczywistości. Jedno źle zinterpretowane zdanie doprowadziło do tego, że zrobiono ze mnie oszusta, moskiewskiego agenta. To Rosjanie po roku od katastrofy dokonali potwornej manipulacji w raportach sekcyjnych, o czym wielokrotnie mówiłem. Z perspektywy czasu, po opadnięciu emocji, oczekiwałbym większej gorliwości w poszukiwaniu prawdy ze strony organów Państwa polskiego. Ta tragedia dotknęła wszystkich Polaków. Nie powinna nad dzielić, ale jednoczyć – mówi w rozmowie z Faktem.

 

 

Vote up!
3
Vote down!
0


,,żeby głosić kłamstwo, trzeba całego systemu, żeby głosić prawdę, wystarczy jeden człowiek”.

#1520283

publicznie i wielokrotnie nawoływałam do zrobienia polskich sekcji zwłok. Tak, pamiętam, nie było na to zgody. Ale ja podawałam sposoby dzięki którym taką sekcję mozńa było zrobić prywatnie, ale wciąż zgodnie z prawem!. Napisałam nawet do jednej pani z rodzin smoleńskich. Na NP wiele razy o tym pisałam. Gdyby tak mój bliski umarł w Rosji w tak zagadkowych okoliczościach, to ja bym tę sekcję wykonała, udokumentowała i tak dalej. I nie byłoby bata. (Moja śmierć spowodowałaby upublicznienie wyników sekcji).

Rodziny - nadal nie  rozumiem dlaczego były takie bierne, zastraszone.

Prawo - wkroczyło dopiero teraz. Jak już szczątki się porozkładały, a "śmieci" spalarnia Eko-top w Rzeszowie pewnie już spaliła (przez pewien czas je przechowywała).

Vote up!
0
Vote down!
0
#1520311

Co za miła niespodzianka zobaczyć dawno znikniętą koleżankę!

 

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
-1

JK

Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.

 

 

 

 

#1520313