Myślę, że prawie każdy, kto śledzi (często z wypiekami na policzkach) naszą politykę, zastanawiał się raz czy drugi kiedy wreszcie pan Michał Kamiński, znany tu i ówdzie jako „Misiek” wychodzi sobie jakiś, choćby i malutki kluczyk do szafki, gdzie zamknięte stoją konfitury.
Tak przecież przy tym chodził i chodził, że na koniec chodzenia możliwości były dwie. Albo konfitury dla „Miska” albo...