Nie po to szedł D. Tusk do władzy, by spadły na niego i jego gabinet ciemniaków wszystkie plagi tego świata. Nie taka była umowa. Miało być pięknie, wspaniale, wesoło, luzacko, a tymczasem... jedna wielka droga przez mękę. Jak nie kryzys ekonomiczny, który nagle dotyka „wyspę stabilności”, to swine flu, czyli cholerne świnie, które rzucają urok na gabinet ciemniaków. No, mamma mia, przecież nie...