|
13 lat temu |
Czyli coś nas łączy - obie wojujemy:) |
Cenię sobie ludzi otwartych, zwłaszcza, kiedy swoje racje uzasadniają w sposób jasny i kulturalny.
Z wyjątkową uwagą wysłuchuję ludzi doświadczonych - takich, którzy są świadkami w sprawie, o której mówią.
Kiedy słyszę, że o młodzieży wypowiada się osoba, która tylko zawodowo zajmuje sie małolatami, a sama nigdy nie doświadczyła macierzyństwa, z miejsca przyjmuję stanowisko wstrzemięźliwe.
Dlaczego? Ponieważ, jako matka wiem doskonale, co dzieje się w środowisku mojego dziecka. Poprzez proces jego edukacji, który trwa bardzo długo, mam kontakt z jego rówieśnikami. Obserwuję zachowania, mody, trendy, zagrożenia.
To są lata obserwacji i tylko wtedy dochodzi do demoralizacji dziecka, kiedy rodzic nie ma czasu, albo ochoty "śledzić" rzeczywistości.
Problem, o którym piszesz, niewątpliwie ma miejsce, ale dotyczy tylko pewnej grupy. Są to dzieciali z dysfunkcyjnych rodzin i wcale nie znaczy, że sa to rodziny patologiczne w najprostszej, znanej formie.
Jak zauważyłaś, mam trzy córki:) najstarsza z nich jest pedagogiem specjalnym. Jej szeroka wiedza na temat zdemoralizowanej młodzieży jest dla mnie źródłem informacji, z któego czerpię w potrzebie:)
Jest jeszcze trzecia, ale ta....ta jest wyjątkowa. Może za kilka lat bedzie powszechnie znana - ze słyszenia:)) nie żartuję - to kompozytorka.
Przy tym jest bardzo grzeczną, ułożoną, skromną i przyzwoitą gimnazjalistką, podobnie jak cała reszta jej koleżanek z klasy. Szkoła jest, co prawda, nieco specyficzna, ale i tak nie zmienia to wiele, bo tu o rodziców też chodzi.
Jak pokierują swoim dorosłym życiem, tego nie odgadnę. to zależy od tego co im los przyniesie, bo wrażliwe dusze artystów, są bardzo podatne na wszelkie wpływy. O czym doskonale wiemy.
Tyle, bo się rozpisałam nadmiernie.
Serdecznie pozdrawiam:) |
|
kurwizm polski ( było ,jest ,będzie?) |
|
|
13 lat temu |
Czuję się wywołana do tablicy:) |
Dlaczego zareagowałam, negując masowość opisanego w teksie procederu?
Sprowokował mnie tytuł:
kurwizm polski ( było ,jest ,będzie?)
Czy nie niesie przekazu o ogólnej demoralizacji Polaków?
Spróbujmy inaczej, wyciągając z zanadrza sprawę Madzi z Sosnowca:
Wyrodne macierzyństwo polskie ( było, jest, będzie?)
Przywołana przeze mnie GW, również uwaza, że "słoneczko" jest zabawą polskich gimnazjalistów.
Kiedy używa sie okreslenia "polskich", sugestia jest jednoznaczna - wszystkich, zatem!
Nie ja zastrzegłam tekst, chociaż, oceniłam go na "jedynkę". Inne wpisy tej autorki podobają mi się i oceniam je na "dziesiatkę". Nie widzę więc jakiegoś patologicznego działania z mojej strony.
Opowiem pewną historyjkę. Na koniec letniej sesji, po ostatnim , zdanym egzaminie moją córka wraz z koleżanką, usiadły na ławce w cieniu drzewa, by odreagować emocje ostatnich dni.
Jak spod ziemi wyłoniła się przed nimi dwójka reporterów z popularnej, choć małej stacji "telewizyjnej":
Wiadomo :kamera w twarz, mikrofon pod nos
- Cześć dziewczyny, no jak tam po sesji?
- Bardzo dobrze!
- To teraz co, laba?
- No nie laba, zapisałam się właśnie na sześciotygodniowy kurs - koleżanka mojej córki
- aha? No dobrze, to moze z innej beczki: a jaki macie sposób na kaca?
Tym razem odpowiedziała moja córka:
- Nie miewam kaca, bo nie nadużywam alkoholu, więc nie pomogę pani:)
Odeszli oboje jak zmyci. Coś im nie pasowało. Ciekawe co?
Pozdrawiam:)
|
|
kurwizm polski ( było ,jest ,będzie?) |
|
|
13 lat temu |
" Dobre krakowskie tygodniki" |
Zapewne redagowane przez ludzi, którym temat nie tyle bliski, co potrzebny.
GW ubóstwia rozpisywac sie o seksie wśród gimnazjalistów, bo galerianki przecież nie chwyciły, bo ludzie po prostu nie uwierzyli w bzdury.
Tak sie składa, że bliskie sa mi środowiska i studenckie, i gimnazjalne, a to wszystko w wyzwolonej z zaściankowosci stolicy.
Bzdury, które próbuje się nam wmówić, szokują.
Kto i po co, chce naszej młodzieży zepsuć opinię? Zapewne już się tłumaczą korespondencje do zaprzyjaźnionych zachodnich mediów...
Nie rozpowszechniaj plotek! To podpada pod "fałszywe świadectwo" z dekalogu.... |
|
kurwizm polski ( było ,jest ,będzie?) |
|
|
13 lat temu |
Dobrze się stało |
Warto przypomnieć od czasu do czasu o standardach, które jeszcze nie tak dawno temu były normą w cywilizowanym świecie.
Dobrze, że zrobił to akurat Niemiec. Nasi czołowi przywódcy są tak zapatrzeni w to państwo, że może zastanowią się nad sobą i wyciągną wnioski.
Kiedy wczoraj w Onecie zwróciłam się do premiera, co prawda tylko, w komentarzu pod artykułem, nie wydrukowali tego, choć zalogowaną jestem użytkowniczką.
A słowa grzeczne były i pełne dobrych intencji:
Panie Donaldzie Tusku, niech Pan odejdzie, dopóki zachował Pan jeszcze odrobinę twarzy! Umożliwi to Panu powrót w przyszłości. Jest Pan przecież stosunkowo młodym człowiekiem.
Proszę przekazać stery Schetynie!
No i ...nie wydrukowali:))
Może to o te "stery" poszło i Scetynę?
A propos kotów, to mam trzy: dwie czarnulki i uroczy burasek:) Świetujemy, dzisiaj że hej:)
Pozdrawiam:) |
|
Dzień kota! Mamy kota na punkcie kota! |
|
|
13 lat temu |
"Musimy się na nowo policzyć" |
Doskonały tekst - wart nagrody. Gratuluję Autorowi I miejsca !
W tym, jakże osobistym wspomnieniu, zawarte są refleksje. Takie podsumowanie minionego okresu, dać może tylko dystans wynikający z upływu lat i wnikliwa obserwacja następstw tamtego zrywu społecznego.
Czy było warto? Tak wielu ludzi z goryczą i wyrzutem wskazuje "solidaruchów" jako winnych przemian, które obniżyły poziom ich życia, albo wręcz zepchnęły na margines społeczny.
Powyższy tekst wskazuje przyczynę tego stanu rzeczy. Czy nie wynika ona , aby, z tego, że od samego początku, Solidarność była jak oszołomiony "głupim jasiem" pacjent, pokornie poddający się woli "sanitariuszy"...
Moje wspomnienia są skromniutkie:
13 grudnia 1981 roku odetchnęłam z ulgą
Nie. To nie z tej przyczyny, że stan wojenny był po mojej myśli. Nic z tych rzeczy. Powód był zupełnie inny.
Z racji urodzenia dziecka, od wielu miesięcy przebywałam w zaciszach domowego ogniska, a politykę pozostawiłam za sobą. Odpowiedzialność za córkę i presja najbliższych, sprawiły, że mimo woli odstąpiłam od działań , które jeszcze rok wcześniej stały się treścią mojego życia.
Przez ten czas obserwowałam rozwój wydarzeń i z dużym zaskoczeniem zauważałam jak postępujące zmiany wpływają na poszczególne, znane mi osobiście postaci.
W ciągu niedługiego czasu, z zaciekłych obrońców socjalizmu, przeobrażali się w działaczy związkowych udekorowanych stosownymi odznakami.
Nawet mój największy prześladowca, który niedawno jeszcze, grożąc dyscyplinarnymi konsekwencjami, szykanował i utrudniał moje działania na rzecz „rewolucji”, teraz z dumą prezentował swoją przynależność do Solidarności. Mojego wzroku unikał.
Często bywał w kościele i nawet zaczął nosić baldachim nad księdzem podczas procesji.
Wielu nawróciło się wtedy w cudowny sposób.
13 grudnia 1981roku, zaskoczył mnie „zaśnieżony’ ekran telewizora i tylko radio pomogło zrozumieć, że awaria, jest złym tłumaczeniem braku wizji w odbiorniku.
Wtedy właśnie odetchnęłam z ulgą, bo to wielomiesięczne, przymusowe siedzenie w domu, skutecznie odsunęło zagrożenie internowaniem. Nie bałam się o siebie, ale o to dziecię moje maleńkie, niewinne…Ono i tak już wystarczająco cierpiało z braku mleka w proszku, a podawana wtedy w zastępstwie Humana 0, jedyne dostępne wyłącznie na receptę w aptece, było wyżebranym u lekarzy doraźnym wsparciem.
To, co wyprawiało się wtedy na rynku, było jednym wielkim skandalem. Brakowało wszystkiego. Każdy możliwy produkt stał się nieosiągalny. Plotki głosiły, ze Władze specjalnie przetrzymują w magazynach brakujące artykuły, by móc wywrzeć presję na opinię publiczną, wskazując jej, jako winowajcę tej sytuacji, właśnie solidarnościowców, strajkujących jak Polska długa i szeroka.
Media donosiły o politycznych dążeniach wywrotowych, wspieranych przez imperialistyczne siły Zachodu. Wskazywano źródła złego zaopatrzenia rynku, nawołując do potępienia Solidarności, jako tworu ogłupionego manipulacją łamiących prawo warchołów, działających ku pogorszeniu warunków bytowych obywateli.
Moi sąsiedzi i znajomi odebrali stan wojenny jako pewną ulgę. Nie oczekiwali niczego więcej, jak tylko polepszenia bytu, bo każdy miał świeżo w pamięci informację na temat planu ratunkowego, który podano w telewizji, na wypadek całkowitego załamania się rynku produkcji w Polsce.
Czy teraz, w czasach jakby nie było, kryzysu gospodarczego, można by przyjąć ze spokojem wieść, że oto sklepy sprzedawać będą wywar mięsny, który ma posłużyć społeczeństwu do zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych… Ciekawe, czy ktoś jeszcze to zapamiętał?
Społeczeństwo nie było tak zgodne i antysocjalistyczne, jak przedstawia to teraz strona postsolidarnościowa. Wielu ludzi dzięki ustrojowi poprawiło swój los, niemało obywateli podniosło swój status społeczny i z wdzięcznością popierało ówczesne Rządy. Tego nie należy negować, bo to są fakty. Jakimi by sposobami osiągnięto te rezultaty, to nikt nie ma prawa zaprzeczyć, że one były.
Moja rodzina nie skorzystała na powojennej zmianie ustroju i całe życie moich dziadków i rodziców, oparte było na wspomnieniach, westchnieniach i nostalgii. Współczułam im, ale nie do końca, bo i mnie Ideały Rewolucji Październikowej zaszczepiono skutecznie i na długo. Potrzebowałam czasu, by pojąć, jak to działa w istocie.
W 1980 roku marzyłam o równości społecznej, opartej o sprawiedliwość i szacunek. Pragnęłam ujawnienia prawdy na temat losów patriotów, którzy stanęli naprzeciw hordom stalinowskich oprawców. Znałam losy moich bliskich krewnych, osnute mgłą tajemnicy…niewygodne fakty , przeczące oficjalnie podawanej Historii.
Uwierzyłam hasłom podawanym w sierpniu 80 roku. Zaufałam ludziom je głoszącym i całym swoim sercem i umiejętnościami poparłam ich w walce. To była dziwna „walka”, polegająca na uświadamianiu ludzi, co jest normalne, a co nie, w naszym kraju. Gdzie przekroczono granice wolności obywatelskiej i w którym miejscu złamano prawo. Jak się temu przeciwstawić i dlaczego strajk jest skuteczną formą poparcia dla tamtych, którzy zaryzykowali najwięcej. Nie było to łatwe. Wierzcie mi.
Parę lat temu, w rocznicę 13 grudnia, od rana obserwowałam przebieg uroczystości w różnych zakątkach naszego kraju. Pokazywano zasłużonych, a pominiętych na skutek różnych przyczyn, prekursorów ruchu odnowy. Prezydent Lech Kaczyński dekorował tych - zapomnianych Bohaterów.
W pewnej chwili pomyślałam sobie ; czy ktoś jeszcze pamięta tę zadziorną „młodolatę”, głoszącą pełne kontrowersji , szokujące otoczenie i budzące do refleksji i dyskusji , słowa . Formułującą i spisującą postulaty rzucane przez tłum ludzi skupionych wokół niej…
Było, minęło…
Lecz oto, zupełnie przypadkiem, w tę szczególną Rocznicę, los wystawił moją facjatę na widok publiczny :) Zagadnięta na mieście przez redaktorkę TVP, odpowiedziałam na zadane pytania, dotyczące mojej opinii na temat Stanu Wojennego i jego ofiar.
Zbieg okoliczności , a może to dar losu, że dołączono wywiad ze mną do tego samego materiału filmowego, który widziałam rano…o zapomnianych Bohaterach Solidarności ... i kilkakrotnie wyemitowano:)
Wieczorem rozdzwonił się mój telefon…
|
|
Konkurs "Mój 13 grudnia", pierwsza nagroda: JaN |
|
|
13 lat temu |
Tylko kontrmanifestacje |
i oficjalne protesty czynników rządowych i instytucji społecznych, mogą zaradzić.
Należy niezwłocznie sporządzić kosztorysy strat wojennych wszystkich miast, miasteczek i wsi. Najlepiej szczegółowe dokumentacje, uzupełnione fotografiami i zeznaniami świadków wydarzeń.
A ja , nie chciałam wierzyć...
Dlaczego nie ufam Niemcom?
elzbieta23, 30 Listopada 2011, 12:30
Na temat:
Trudno sprecyzować coś, co jest tylko przeczuciem, intuicją, a może... instynktem samozachowawczym.
Niemcy są inni niż my. Mają odmienną mentalność, nawyki, kulturę i obyczaje. Na każdym gruncie ta inność zaznacza się bardzo wyraźnie.
Kiedy słucham wypowiedzi tych, którzy uważają Niemców za naszych przyjaciół, zawsze patrzę podejrzliwie. Zwykle ukrywa się za tym zachwytem zwykły kompleks niższości i chęć akceptacji za w s z e l k ą cenę.
Już małe dzieci uwielbiają być porównywane do książąt i królewiąt. Złote korony królują na przedszkolnych zabawach choinkowych, a świadomość bycia urodzonym w nizinach społecznych, uwłacza i irytuje.
Fajnie byłoby też przynależeć do narodu, który ma opinię gospodarnego, bogatego i nade wszystko: mocnego, chociażby nawet posiadał w swojej historii krwawe grzechy. Tym lepiej, bo pamięć takich dokonań buduje respekt i stosowny dystans.
Los jednak sprawił, że jestem obywatelką kraju, który wielokrotnie doświadczył ciężkiej ręki mocarnego sąsiada.
Mówi się, że kto się gorącym oparzył, ten na zimne dmucha. Nadeszły czasy, kiedy brakuje tych, niegdyś poparzonych, a młodzi niedoświadczeni ... cóż: oni znają jedynie zimne ognie, a w te gorące nie chcą uwierzyć.
W czerwcu 2009 roku pisałam:
Płynie czas nieubłaganie i zaciera ślady. Blakną stare fotografie, rozsypują się zmurszałe mury kamienic -świadków minionych zdarzeń.
Mamroczące usta starych ludzi snują co prawda jakieś wspomnienia, ale ich mało przekonywujący, drżący z wysiłku głos, nie robi wrażenia na słuchaczach.
Cóż szepczą te pomarszczone usta, co chcą nam powiedzieć dygocąc z emocji?
Starcy wiedzą, że zbliża się ich kres i roztaczając wzrok po twarzach ukochanych dzieci i wnuków, chcą ich przestrzec, ochronić, zabezpieczyć przed losem, którego sami w życiu posmakowali, a jego gorycz pamiętnie wżarła się w ich zmysły.
Oplecione sznurami żylaków kończyny to pamiątka po nadludzkiej pracy w miejscach wskazanych przez Panów Okupantów. Trzynaście lat to przecież doskonały wiek do pracy dla polskiego niewolnika. Gruby kij nadzorcy doskonale spełniał rolę kursu przygotowawczego. Rozbijanie kamieni to przecież lekka praca. Zdrowa, bo na świeżym powietrzu - rechotano tubalnie.
"Niech się cieszy, że nie jest starszy, bo pojechałby na roboty do Rzeszy i mamusia by płakała".
Nie. Na roboty nie. Tam cioteczny brat był. Zastrzelili go za to, że ukradł koszulę i wciągnął na siebie, zdejmując z karku własną, zniszczoną do granic możliwości. Koszula, która przywłaszczył pochodziła z paczek z Gett i była przeznaczona dla jakiegoś niemieckiego eleganta, nie dla polskiego niewolnika. Naiwny myślał sobie, że kradzione utuczy, a tu dostał za swoje. Polski złodziej - schweine.
Niemcy nienawidzili złodziei. Zastrzelili takiego w pobliskiej wsi. Doniósł na niego sołtys, któremu zgłoszono kradzież siana. Bezczelny był ten złodziejaszek. Pyskował sołtysowi, że ma w nosie jego urząd i nic nikomu nie odda, bo potrzebuje paszy dla bydła, a okradzionemu sąsiadowi nie ubędzie. Niemcy sprawę załatwili raz dwa.
W miasteczku żandarm zabił matce syna. Niewiarygodna wręcz sprawa. To były pierwsze dni okupacji. Pijaczek synalek popiwszy jak zwykle, po powrocie do domu, jak zawsze zaczął rzucać miskami po chałupie. Kobiecina jak to miała w zwyczaju, popędziła po policjanta, bo tylko mundur "uspokajał" awanturnika. Nowy Pan Władza przyszedł, a jakże. Wyprowadził pijaka za węgieł domu i tam go zastrzelił.
Ordnung muss sein.
Bardzo popularnym "pieniądzem" w czasie okupacji był bimber. Taki alkohol domowej, a raczej leśnej roboty. Kiedy chłopaki w zagajniku go "pędzili", na obrzeżach lasku ich siostra pasła krowy. Tak dla "oka". Stała na czatach, żeby, Boże uchowaj, nikt nie nadszedł. Ktoś jednak zobaczył i pozazdrościł "majątku". Żandarmi okrążyli lasek i zastrzelili siostrę i jednego z braci. Drugi ukrył się gdzieś.
Niemcy nie szukali zbytnio. Wchodzili do każdej chałupy w najbliższej wsi i wyznaczali jednego z mężczyzn, jako zakładnika. Skrupulatnie znaczyli kredą wszystkie chaty, by nie pominąć żadnej z nich.
Do zachodu słońca miał się zgłosić uciekinier pod groźbą rozstrzelania wszystkich "naznaczonych". Tymczasem wzięto jego matkę. Chłopak zgłosił się dobrowolnie. Jego i rodzicielkę zastrzelono w miejscu, w którym leżały już ciała ich bliskich.
Kiedy likwidowano w miasteczku Getto, na podwórko sąsiada wpadła Żydówka z dwojgiem dzieci. Szybko rozglądając się po obejściu wybrała miejsce schronienia dla siebie. Była to psia buda. Dzieciaki bezradnie rozglądały się wokół straciwszy matkę oczu. Pewnie myślała nieszczęsna, że Niemcy dzieci oszczędzą. Nie mieli skrupułów. Zastrzelili je na oczach ich matki. Wypełzła z okropnym krzykiem z ukrycia i rzuciła się w stronę zabójców. Nie mieli litości. Wzięli ją żywcem rechocząc z uciechy.
Dość tych koszmarów. Człowiek ma dosyć tych okropności. Odruch obronny każe przestać słuchać.
Jednak bezzębne usta dalej mamroczą ciągnąc niekończącą się opowieść.
Dlaczego teraz? Przecież było tyle czasu przez te powojenne lata?
Co szepczesz starcze? ONI W R Ó C Ą?
|
|
Berlin, 17.II.2012, p r z e s i e d l e n i a II W.Ś. |
|
|
13 lat temu |
Świetna, wyważona wypowiedź. |
Trudno zachować "człowieczeństwo", kiedy walczy sie o przeżycie. Jak nisko upadali ludzie w obozach koncentracyjnych, gdy sprawą nadrzędna stawała sie walka o egzystencję.
Ktoś powie, że złe porównanie, a ja na to: adekwatne do sytuacji. Tamci walczyli o siebie, obecni nędzarze, zrobią wszystko, by wykarmić swoje głodne dzieci.
Wystarczy popatrzec na program Elżbiety Jaworowicz.
Celowo użyłam słowa " wykarmić", a nie - nakarmić. Niesie bowiem nieco inne znaczenie, jakby ciągłość w tego procesu. dziecko dorasta długo. Można to przeliczyć na kalorie...
Pozdrawiam |
|
Nie lubią nas i nie chcą na Zachodzie |
|
|
13 lat temu |
Dlatego własnie, ktoś kiedyś, wymyślił granice |
Drzewiej bywało, że zapuszczano się po sasiedzku na pobliskie posiadłości i łupiono je zbrojnie, a i jasyr stosowny uprowadzano...
Mamy kolejny przykład na to, że każdy kij ma dwa końce. Wiadomo było od początku, że otwarcie granic miało ułatwić życie naszym bogatym sąsiadom. Poza niewinnymi interesikami opartymi o handel podstawowymi artykułami, gdzie rodziny niemieckie mogły dokonać znakomitych oszczędności, zaopatrując się w polskich sklepach, zaczęto wykorzystywać bezproblemowy przejazd dla innych, niecnych dla odmiany, celów.
Od nas może nie wywozi sie ciemną noca traktorów, czy innych pojazdów, jednak wiele wskazuje na to, że "jasyr" kwitnie w najlepsze. Wystarczy prześledzić strony policyjne, czy poczytać ogłoszenia Itaki.
O przemycie zakazanych towarów nawet nie chcę pisać, bo to temat rzeka, a i wykluczyć nie można, że główna przyczyna zniesienia granic...
O bzdurach związanych z prowadzeniem się Polaków na obczyźnie, też nie napiszę, bo i tamci na Zachodzie - autochtoni , mają sporo za uszami, jak to się zwykło mówić:)
|
|
Nie lubią nas i nie chcą na Zachodzie |
|
|
13 lat temu |
Masz dużo racji, niestety... |
Boję sie wojny religijnej, bo w naszych warunkach, stanie się krwawą wojna domową. W większości rodzin, to najmłodsze generacje odchodzą od kościoła. Często wzorując się na modnym trendzie, by "upokorzyć" klapłanów (klechów), za ich rozwiązły styl zycia i pazerność.
Cóż, kościół chroni swoich winnych, niczym Izrael przestępców. To duży błąd.
A jeszcze tak niedawno, wspólnie płakaliśmy po Papieżu...
Pozdrawiam |
|
Totalna Europa |
|
|
13 lat temu |
Link do artykułu "Wspólnicy Hitlera" |
Pozdrawiam również:)
http://www.polskatimes.pl/artykul/119177,der-spiegel-polacy-byli-wspolnikami-hitlera,id,t.html?cookie=1 |
|
(nie)Polskie obozy koncentracyjne: sukces Polonii czy Sikorskiego? |
|