|
13 lat temu |
Ja jednak doczekałam się pewnej satysfakcji |
Zniknął, choćby czasowo, kontrowersyjny monument, a z chaszczy i krzaków porastajacych okolice cerkwi, wyłonił się inny pomnik. Ukryty dyskretnie przez dziesiątki lat.
Dzięki reorganizacji ruchu i usytuowaniu "nowych" przystanków, na jednym z nich Dworzec Wileński, oczekujący na tramwaj ludzie widzą obelisk, krzyż i napis informujący o wspomnianej w artykule rocznicy.
4 listopada 1794 roku, wojska rosyjskie pod dowództwem Suworowa, dokonały masakry - rzezi cywilnej ludności Pragi. Zginęło około 20 tysięcy mieszczan.
Pamięta się o tej rocznicy w praskich kościołach...Putin dobrze wiedział co robi. |
|
Czterech śpiących na śmietnik historii marsz! |
|
|
13 lat temu |
Pozwolili sobie pomóc...odpłatnie |
Zirytowały mnie kilkakrotnie padające na początku filmu słowa o wątpliwej woli walki u Polaków.
Na jakiej podstawie powstawały takie absurdalne wnioski?
To kolejny kamyk do mojego ogródka pretensji...
wiarołomni sojusznicy
Jacy ci Polacy niewygodni dla Europy. Odcisk na pięcie, który dokucza przy każdym kroku, zwłaszcza kiedy chce się trochę szybciej pomaszerować ku świetlanej przyszłości...
Co które państwo chce się pochwalić swoją wielką wojenną chwałą to Polacy zaraz w krzyk: A My???
onet('adsGet1','main3-box')
onet('adsGet2');onet('slotTest','3');
Ciekawe, jak to możliwe, że gdzie się cokolwiek ważnego na wojnie działo, tam wszędzie Polacy swój ślad zostawili i to nie jakieś muśnięcie lekkie, a potężny, wybity w ziemi ślad polskiego żołnierskiego buta.
Za PRL-u wolno nam było tylko chlubić się Berlingiem z jego Kościuszkowcami. O Lenino śpiewalismy pieśni. Trzymaliśmy kciuki za czterech pancernych, a przede wszystkim za miłość polsko - sowiecką Marusi i Janka.
Partyzanckie pieśni śpiewali nam kombatanci Armii Ludowej i Batalionów Chłopskich. Było tak miło. Kameralnie :)
Kto wtedy mógł wiedzieć całą prawdę o tym jak wyglądała rzeczywistość frontowa po stronie aliantów. Jedyny przez długi czas kanał Telewizji Polskiej podawał nam wiedzę o walce Polaków na wzgórzach Monte Cassino w rocznicę bitwy, ale z odpowiednim komentarzem, że nadmiernie wykrwawiono naiwnych polskich żołnierzy dla zwykłego egoizmu ich dowódcy.
Przyzwyczaili się do tego zachodni Europejczycy, że Polacy w kraju nie chcą wiedzieć i pamiętać o dokonaniach swoich rodaków walczących wspólnie z aliantami. Wspominanie ich stało się wręcz niemile widziane w kręgach władz polskich i nade wszystko radzieckich. Milczenie zasnuło historię polskich żołnierzy walczących licznie u boku Armii Sprzymierzomych.
Dlaczego tak się działo? Sądzę, że przede wzystkim winę za to ponosi sam błogosławiony Churchill, który "sprzedał" Stalinowi nie tylko Polskę, ale też pamięć o bohaterstwie i waleczności w walce z hitlerowskimi Niemcami tysięcy polskich żołnierzy na Zachodzie. Utrzymywało się to jeszcze długo, bo trwała zimna wojna, a potem... potem to juz Polska pikowała w dół, jako "współodpowiedzialna" za Holocaust... Zachód przestał Polaków lubić, bo oni ciągle chcą prawdy i sprawiedliwości, a to przecież może kosztować...
Co wiemy o Andersie i jego ludziach? Do dzisiaj króluje fałszywa propagandowa plotka o jego tchórzliwej ucieczce z Rosji do Iranu. Nieliczne filmy o nim wyświetla się w południe zwykłego roboczego dnia, bądź późną nocą przed "roboczym porankiem". Komu zależy na tym, by jak najmniej ludzi poznało prawdę?
Wszyscy znamy "O jeden most za daleko", ale czy znamy losy Gen. Sosabowskiego i jego żołnierzy . O pamięć o nich walczą holenderscy cywile, a my? Nam zapomniano o nim opowiedzieć... Jeden ze spadochroniarzy - młody chłopak umierając poprosił holenderską sanitariuszkę, by... zaniosła jego miłość do Polski...
Chociaż nie powiedziano nam wtedy, tu w Polsce o Was chłopcy i tyle lat minęło, to Wy wracacie teraz do nas w Glorii i Chwale , a ci w naszym kraju, co skazali Was na zapomnienie, sami zapomniani zostaną... |
|
Durni cudzoziemcy |
|
|
13 lat temu |
I jeszcze jeden - bardzo ważny dla mnie tekst. |
Orzełek z rogatywki...
http://gazetawirtualna.pl/artykuly/naznaczeni_pietnem,1009.html |
|
Chwała bohaterom! |
|
|
13 lat temu |
I jeszcze jeden - bardzo ważny dla mnie tekst. |
Orzełek z rogatywki...
http://gazetawirtualna.pl/artykuly/naznaczeni_pietnem,1009.html |
|
Chwała bohaterom! |
|
|
13 lat temu |
Oni walczyli o Polskę, a nam przyszło bronić ich godności... |
" A Kury A Kaczki" bohaterowie, czy bandyci?
AK to Wojsko Polski Podziemnej. Symbol wolności Polaków w zniewolonej Polsce.
W naszym społeczeństwie pokręconym przez "wichry wojny" trudno o jednakową opinię. Kiedy już wydaje się, że mówimy wspólnym głosem, to nagle słychać z oddali wymowne "gwizdy". Sygnał, że ktoś kwestionuje właśnie podaną prawdę.
onet('adsGet1','main3-box')
onet('adsGet2');onet('slotTest','3');
Zaczyna się przerzucanie argumentami. Z lewa i z prawa sypią się coraz mocniejsze slowa. Nieważne, że taka dyskusja nie zostaje dokończona i urywa się na poziomie obelg i oszczerstw. Ważne, że "dokopało się" adwersarzowi. Przyglądający się z boku świadkowie dyskusji tracą orientację i ostatecznie rezygnują z własnej opinii na temat sporu i co istotne, zaczynają powątpiewać w chlubną legendę Armi Krajowej.
Obfite zbiory propagandy komunistycznej nie zakończyły sie jeszcze. Doskonale zasiane zatrute ziarno "byliny" odradza się i kiełkuje bez przerwy. Opłaciło się komunistom zainwestowanie w środki mające na celu skompromitowanie oddziałów Armi Krajowej. Masowe wprowadzanie na tereny działania Partyzantów swoich tajnych grup operacyjnych , które hałaśliwymi bandyckimi akcjami miały zwrócić uwagę społeczeństwa na "Leśnych" w świetle o zabarwieniu właściwym dla potrzeb nowej Władzy.
O takich pseudopartyzantach dużo wie teraz IPN. Odkrywane i poznawane są metody działania TW tamtych czasów. Widzieliśmy jakiś czas temu w TVP spektakl o młodym chłopcu, który wręcz rozmiłował sie w agenturalnym rozbijaniu lesnych oddziałów "od środka". Jeśli wyobrazimy sobie, że takich TW w oddziałach partyzanckich były tysiące, to trudno nie zastanowić się nad tym głębiej.
Jakie były zatem prawdziwe motywy wprowadzania "szpicli" do oddziałów? Czy nie chodziło aby o to by"prowadzić" , sterowac nimi w sposób, który miał za zadanie totalną kompromitację całej Podziemnej Armi?
Jeśli przez całe miesiące, działająca pod okiem UB jakaś grupa "Leśnych" nie zostaje rozbita, a poszczególni żołnierze tego Oddziału dokonują różnych niechlubnych, czesto zainicjowanych przez TW czynów , to co nadal powstrzymuje Bezpiekę?
TW często nosili przy sobie wódkę. Nie była to jednak zwykła gorzałka, o nie. Doprawiona mocnym środkiem usypiającym, pozwalała pozbywać się co bardziej ideowych i uznanych Partyzantów. Wystarczyło tylko przyłożyc im później lufę do skroni i nacisnąć spust. Patrol operacyjny zazwyczaj czaił się już gdzieś w pobliżu. Ciała znikały bez śladu. Sfotografowane można zobaczyć na odpowiednich stronach internetu. TW "Księżyc"to "bohater" takich działań. Jeden z najskuteczniejszych.
Czarną legendę AK tworzą też potomkowie ofiar zamachów i akcji partyzanckich. Dzieci i wnuki Bezpieki i innych pokrewnych. Nie można się im dziwić. "Bliższa ciału koszula", jak to mówią.
Jeden z moich wujków był Komendantem MO w małym miasteczku. Zginął w marcu 1945 roku z rąk "Leśnych". Ofiara akcji odwetowej? Być może. Sprawców nigdy nie ustalono. Niedługo przed śmiercią wyznał ojcu, że wkrótce odejdzie z Milicji, bo to jeszcze nie jest TA POLSKA. To był niegłupi człowiek. Miał ukończone przedwojenne gimnazjum. Znał obce języki. Chciał sprawiedliwości społecznej i uwierzył propagandzie bolszewickiej.
Dowiedziałam sie niedawno, że na tamtych terenach doszło w owym czasie do masowej dezercji Milicjantów. Z bronią w ręku do lasu poszło ich ponad trzydziestu. Dołączyli do Partyzantów AK.
Polemika trwa nadal. Dla mnie AK to Bohaterowie. Ubolewam, że dla niektórych to w dalszym ciągu "bandyci". |
|
Chwała bohaterom! |
|
|
13 lat temu |
Masz rację! |
Oni byli dzielni i...nadal tacy są:
Bohater bohaterowi bratem.
elzbieta23, 4 Czerwca 2009, 17:18
Jak wygląda bohater? Po czym go rozpoznać? Gdzie go można zobaczyć?
Jednego z takich bohaterów widziałam kiedyś w Warszawie. Było to 1 -go sierpnia 2004 roku w rocznicę Powstania Warszawskiego.
onet('adsGet1','main3-box')
onet('adsGet2');onet('slotTest','3');
Szłam wspólnie z innymi na Plac Krasińskich, pod pomnik Powstańców. Nagle zauważyłam idącego z naprzeciwka młodego, potężnie zbudowanego mężczyznę. Szedł wolno z pewną siebie miną . Z jego dłoni zwisała niedbale, złożona w czworo smycz . Na metr przed nim, powoli spacerował jego pies. Podobny był nawet do pana, bo obaj mieli miny świadczące o pełnej świadomości swojej siły i obaj budzili respekt.
Ludzie pokornie rozstępowali się na boki, robiąc przejście dla obu "przechodniów". Nagle rozległ się krzyk. Mocny , stanowczy, aczkolwiek lekko drżący, bo należący do małego białego jak śnieg staruszka.
" Ty gówniarzu, a czemu to psa nie trzymasz na smyczy? A gdzie ty się tu pakujesz między ludzi? A poszedł ty do parku, czy gdzie na łąkę, a nie ludzi straszyć!"
Świadkowie zdarzenia oniemieli. Zmieszany młodzian ulotnił się razem ze swoim psem jak kamfora. Popatrzyłam na staruszka z uwagą. Miał na sobie mundur oficera z biało - czerwoną opaską WP AK na ramieniu. Aha, pomyślałam, tak wygląda bohater.
|
|
Armia Krajowa. Wyznawali tradycyjne wartości polskiego żołnierza. Bóg! Honor! Ojczyzna. |
|
|
13 lat temu |
Kto docenił Witolda Pileckiego? |
Z niemałym zdumieniem usłyszałam, że jego losy wstrząsnęły Japończykami!
Może kojarzą go z własnymi legendarnymi rycerzami - samurajami?
A przecież mieliśmy więcej podobnych do niego Niezłomnych. Ich cienie ciągle czekają na rehabilitację... |
|
Armia Krajowa. Wyznawali tradycyjne wartości polskiego żołnierza. Bóg! Honor! Ojczyzna. |
|
|
13 lat temu |
I mnie nurtuje to pytanie... |
Kwestia odpowiedzialności, rekompensata, rozliczenia i inne tego typu dylematy zwykle są trudne, kiedy przewinienia się dzieli pomiędzy winowajców.
Może, zamiast tego, powinno się zadać pytanie: czy poczuwasz się do odpowiedzialności za zniszczenia, które zaistniały w 1944 roku?
Mnie, osobiście, irytuje zarzut stawiany Armii Krajowej, że poprzez jej działania doszło do zrujnowania miasta.
Zadziwiajace, że nikt nie ośmielił się wytoczyć takiego zarzutu Powstańcom z getta, którzy swoim oporem sprowokowali Niemców do zrównania z ziemią trzeciej częsci miasta.
Zachodzi tu pewna prawidłowość. Zawsze kurtuazyjni i wielkopańscy, wspaniałomyśni i szczodrzy w stosunku do obcych, swoich traktujemy zupełnie inaczej - skrajnie odmiennie.
Pozdrawiam |
|
Do Zakochanych w Rządzie |
|
|
13 lat temu |
Walenty zasłonił soba ważną rocznicę :) |
W cieniu Walentynek
elzbieta23, 14 Lutego 2012, 12:26
14 lutego 1942 roku powstała Armia Krajowa. Zaistniała, by ująć w zorganizowane karby to, co wyrastało samorzutnie we wszystkich zakątkach okupowanej Polski.
Polacy są narodem niepokornym i we krwi mają nie dającą się ujarzmić wolę walki o niezależność.
Już w pierwszych dniach września oficerowie Wehrmachtu donosili, że w oczach ludności cywilnej zauważają hardość, zwiastującą kłopoty z podporządkowaniem jej rygorom niesionym przez okupanta. Nie mylili się.
Rząd Polski wyemigrował, ewakuując się w bezpieczne miejsce i zapewne szybko utraciłby swoje znaczenie za granicą, a także wpływy w kraju, gdyby pozbawiony był armii. W jego interesie leżało posiadanie wojska, którego głównodowodzącym, byłby członek ekipy rządowej.
Dzisiaj, po latach, widać jak na dłoni: kto, jak, dlaczego i po co? Nie o tym jednakże chciałabym napisać, bo powstały już tomy stosownej literatury, a i tak nie widać końca sporów i dyskusji.
Ja o innej sprawie. Trudnej i przykrej.
Dlaczego pozwoliliśmy, by Walentynki wyparły z powszechnej pamięci tak ważną rocznicę? Czy aby nie dlatego, że znaczenie Armii Krajowej znacznie zmalało w ostatnich latach? Czy nie przyczyniła się do tego czarna legenda tworzona przez wrogów Polski Podziemnej, by umniejszyć zasługi, splugawić pamięć i odwrócić sympatię od Leśnych Zastępów?
Znamienne, że nawet podczas królowania PZPR z jej socjalistycznym, wrogim wszelkim reakcjonistom programem dla narodu, nie ważono się oficjalnie potępiać Armii Krajowej jako całości, skrupulatnie wyszukując poszczególne jednostki, by na nich skupić wszelkie odwetowe represje.
Może dlatego, że żyło jeszcze wtedy tak wielu uczestników i świadków tamtych zdarzeń. Teraz, kiedy odchodzą ostatni, nastąpił długo oczekiwany moment, by uderzyć ze zdwojoną mocą. Dokończyć dzieła, które rozpoczęły plutony egzekucyjne pod murami więzień, w celach i kazamatach ubeckich katowni. Trzeba dobić Zaplutych Karłów Reakcji, odbierając im cześć i pamięć.
Sposobów jest wiele. Najskuteczniejszym jest jak zwykle wykazanie, że nie byli bohaterami, a ich działania opierały się o chęć prymitywnego odwetu i zysku.
Ideologię, która im przyświecała, piętnuje się oszczerstwami, jaskrawo punktując ekscesy o charakterze narodowościowym, ze szczególnym uwzględnieniem epizodów antysemickich.
Jako dowodów w sprawie, używa się archiwalnych zapisków z ubeckich teczek, chociaż powszechnie znana jest wiarygodność takich wymuszonych brutalnymi śledztwami dokumentów. Popularyzuje się wspomnienia ludzi ciężko doświadczonych działaniami ludźmi w mundurach, chociaż posiadamy wiedzę na temat mnogich akcji propagandowych, których celem była kompromitacja leśnych oddziałów.
Jak skuteczne bywały takie akcje, niech zaświadczy krótka opowieść:
Kiedy w 1944 roku, niemieckie wojska przesunęły się o kilka kilometrów na zachód, do leśnej wioski weszło pięciu sowieckich partyzantów. Weseli, rubaszni -szczęśliwi, że wróg uchodzi w popłochu.
Chcąc uczcić sytuację, zaproponowali młodzieży potańcówkę. Mieli ze sobą bardzo popularny u Sowietów instrument - harmoszkę. Bimber też mieli!
Z łatwością nawiązali porozumienie z miejscowymi podrostkami, ciekawymi świata, jak to zwykle bywa. Udostępniona przez kogoś izba stała się salą do tańca.
Nie wiadomo już dziś, jak to się stało, dość, że trzech chłopaków nabrało ochoty do wstąpienia w szeregi oddziału, wkupując się a to karabinem, a to granatem, wyciągniętym z jakiejś głębokiej skrytki w obórce, czy innym chlewiku.
Bić Niemca, chociażby przy boku sowieckiego sojusznika. Tym można było zaimponować starszym braciom i sąsiadom, którzy po lasach, od lat toczyli swoją wojnę z najeźdźcą.
Niestety, finał był tragiczny. Partyzantami okazali się być rosyjskojęzyczni członkowie tych niesławnych garnizonów, które bez litości pacyfikowały zbuntowaną ludność podbitych przez Niemców państw. Ich metody dobitnie poznała Powstańcza Warszawa.
Okaleczone przez "partyzantów" trupy trzech nastolatków zakopano pod krzyżem na skraju wsi. Można tylko westchnąć z ulgą, że ludność tamtych terenów nie ufała Rosjanom , a w związku z tym, wieś powitała "bojców" bardzo wstrzemięźliwie. Inaczej, spłonęłaby wraz z mieszkańcami...
Odpowiedzialność za zbrodnię, spadłaby na partyzantów, a jakże...
|
|
Do Zakochanych w Rządzie |
|
|
13 lat temu |
W cieniu Walentynek |
W cieniu Walentynek
elzbieta23, 14 Lutego 2012, 12:26
Zawartość merytoryczna, styl lub forma tego materiału mogą odbiegać od standardów przyjętych w dziennikarstwie.
14 lutego 1942 roku powstała Armia Krajowa. Zaistniała, by ująć w zorganizowane karby to, co wyrastało samorzutnie we wszystkich zakątkach okupowanej Polski.
Polacy są narodem niepokornym i we krwi mają nie dającą się ujarzmić wolę walki o niezależność.
Już w pierws zych dniach września oficerowie Wehrmachtu donosili, że w oczach ludności cywilnej zauważają hardość, zwiastującą kłopoty z podporządkowaniem jej rygorom niesionym przez okupanta. Nie mylili się.
Rząd Polski wyemigrował, ewakuując się w bezpieczne miejsce i zapewne szybko utraciłby swoje znaczenie za granicą, a także wpływy w kraju, gdyby pozbawiony był armii. W jego interesie leżało posiadanie wojska, którego głównodowodzącym, byłby członek ekipy rządowej.
Dzisiaj, po latach, widać jak na dłoni: kto, jak, dlaczego i po co? Nie o tym jednakże chciałabym napisać, bo powstały już tomy stosownej literatury, a i tak nie widać końca sporów i dyskusji.
Ja o innej sprawie. Trudnej i przykrej.
Dlaczego pozwoliliśmy , by Walentynki wyparły z powszechnej pamięci tak ważną rocznicę? Czy aby nie dlatego, że znaczenie Armii Krajowej znacznie zmalało w ostatnich latach? Czy nie przyczyniła się do tego czarna legenda tworzona przez wrogów Polski Podziemnej, by umniejszyć zasługi, splugawić pamięć i odwrócić sympatię od Leśnych Zastępów?
Znamienne, że nawet podczas królowania PZPR z jej socjalistycznym, wrogim wszelkim reakcjonistom programem dla narodu, nie ważono się oficjalnie potępiać Armii Krajowej jako całości, skrupulatnie wyszukując poszczególne jednostki, by na nich skupić wszelkie odwetowe represje.
Może dlatego, że żyło jeszcze wtedy tak wielu uczestników i świadków tamtych zdarzeń. Teraz, kiedy odchodzą ostatni, nastąpił długo oczekiwany moment, by uderzyć ze zdwojoną mocą. Dokończyć dzieła, które rozpoczęły plutony egzekucyjne pod murami więzień, w celach i kazamatach ubeckich katowni. Trzeba dobić Zaplutych Karłów Reakcji, odbierając im cześć i pamięć.
Sposobów jest wiele. Najskuteczniejszym jest jak zwykle wykazanie, że nie byli bohaterami, a ich działania opierały się o chęć prymitywnego odwetu i zysku.
Ideologię, która im przyświecała, piętnuje się oszczerstwami, jaskrawo punktując ekscesy o charakterze narodowościowym, ze szczególnym uwzględnieniem epizodów antysemickich.
Jako dowodów w sprawie, używa się archiwalnych zapisków z ubeckich teczek, chociaż powszechnie znana jest wiarygodność takich wymuszonych brutalnymi śledztwami dokumentów. Popularyzuje się wspomnienia ludzi ciężko doświadczonych działaniami ludźmi w mundurach, chociaż posiadamy wiedzę na temat mnogich akcji propagandowych, których celem była kompromitacja leśnych oddziałów.
Jak skuteczne bywały takie akcje, niech zaświadczy krótka opowieść:
Kiedy w 1944 roku, niemieckie wojska przesunęły się o kilka kilometrów na zachód, do leśnej wioski weszło pięciu sowieckich partyzantów. Weseli, rubaszni -szczęśliwi, że wróg uchodzi w popłochu.
Chcąc uczcić sytuację, zaproponowali młodzieży potańcówkę. Mieli ze sobą bardzo popularny u Sowietów instrument - harmoszkę. Bimber też mieli!
Z łatwością nawiązali porozumienie z miejscowymi podrostkami, ciekawymi świata, jak to zwykle bywa. Udostępniona przez kogoś izba stała się salą do tańca.
Nie wiadomo już dziś, jak to się stało, dość, że trzech chłopaków nabrało ochoty do wstąpienia w szeregi oddziału, wkupując się a to karabinem, a to granatem, wyciągniętym z jakiejś głębokiej skrytki w obórce, czy innym chlewiku.
Bić Niemca, chociażby przy boku sowieckiego sojusznika. Tym można było zaimponować starszym braciom i sąsiadom, którzy po lasach, od lat toczyli swoją wojnę z najeźdźcą.
Niestety, finał był tragiczny. Partyzantami okazali się być rosyjskojęzyczni członkowie tych niesławnych garnizonów, które bez litości pacyfikowały zbuntowaną ludność podbitych przez Niemców państw. Ich metody dobitnie poznała Powstańcza Warszawa.
Okaleczone przez "partyzantów" trupy trzech nastolatków zakopano pod krzyżem na skraju wsi. Można tylko westchnąć z ulgą, że ludność tamtych terenów nie ufała Rosjanom , a w związku z tym, wieś powitała "bojców" bardzo wstrzemięźliwie. Inaczej, spłonęłaby wraz z mieszkańcami...
Odpowiedzialność za zbrodnię, spadłaby na partyzantów, a jakże...
|
-1 |
Pamiętajmy o niezłomnych żołnierzach, 1 marca wywiesimy flagi narodowe |
|