Bohaterowie wyklęci z moich okolic.
Artykuł ukazał się w "Gazecie Myślenickiej" 03.03.2011r.
Od tego roku dzień 1 marca został ustanowiony świętem państwowym, poświęconym żołnierzom zbrojnego podziemia antykomunistycznego. Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” będzie obchodzony corocznie. Dzień ten jest dniem symbolicznym… tego dnia w 1951 roku wykonany został wyrok śmierci na kierownictwie IV Komendy Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”. W cyklu publikacji, który przygotowuję chciałbym opowiedzieć o żołnierzach wyklętych, czyli bohaterach zapomnianych, przemilczanych oraz celowo oplutych
Długimi latami nazywano ich bandytami i kryminalistami. Do symbolu urosło hasło z plakatu: „Zapluty karzeł reakcji”. Podjęli oni świadomą -czasami przypadkową- nierówną walkę w latach 1945-56 z narzuconym Polsce systemem i władzą komunistyczną. Do dnia dzisiejszego nie zdajemy sobie sprawy ze skali legalnej i nielegalnej opozycji niepodległościowej, o charakterze antykomunistycznym w wymienionych latach. Szansa na ich zwycięstwo była wówczas ŻADNA. Ich pokolenie znalazło się w „potrzasku dziejowym”. Z dzisiejszej perspektywy łatwo o niezrozumienie ich działań. Naiwne wydawać się nam mogą ich postawy, sposób myślenia, podejmowane kroki, oczekiwanie na III wojnę, nierealność kalkulacji legalnej opozycji Mikołajczyka, czy niepotrzebna brawura.
Bezwzględność prowadzonej z nimi walki przez oprawców komunistycznych z czasem coraz bardziej dominowała. Zmniejszało się poparcie społeczeństwa dla nich i ich działalności, bo stawało się ono coraz bardziej przestraszone. Nie było wsparcia wolnego świata. Ale owa opozycja antykomunistyczna, te postawy bohaterskie, jednak były. Ludzie, którzy ją tworzyli zdawali sobie z tego sprawę. Wiedzieli, co im za to grozi tj. czasem śmierć, tortury w czasie śledztwa, więzienie i wieloletnie represje. Co nimi kierowało? Na pewno HONOR. Ale i coś innego, przecież to, co robili Sowieci i polscy komuniści nie mieściło się w kanonie żadnej demokracji i moralności. Czas przywrócić polskiej świadomości społecznej te piękne postaci, które zostały wykreślone przez komunistyczną wersję historii przedstawianą przez 45 lat PRL. Został nawet zerwany międzypokoleniowy przekaz rodzinny. Okres PRL-u wytworzył w myśleniu wielu ludzi skamielinę, która skutkuje brakiem szacunku dla ofiar i cierpienia w imię dobra wspólnego. Tradycja nieprzekazana następnym pokoleniom umiera. Dlatego może nie dziwić fakt, że i III Rzeczpospolita ma z tym problem od 20 lat. Siedemdziesiąt lat temu nasi bohaterowie przegrali fizycznie walkę zbrojną, ale dzisiaj są moralnymi zwycięzcami, a ich ówcześni zwycięzcy są na wieki pohańbieni w naszej historii.
Czas skończyć ze szkodliwą postawą, którą wyrażają najlepiej słowa; „Panie, a wiadomo jak było?”.
Jan Sałapatek
Urodził się w 1923 r., zginął w 1955 r. Pochodził z Jachówki, wsi położonej w powiecie suskim-gminie Budzów. Z zawodu był kowalem. Podczas okupacji niemieckiej należał do Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich. Był żołnierzem Oddziału Wenecjusza Zycha ps. ”Stary”, „Dziadek”. Ujawnił się 15 października 1945 r. Od kwietnia 1946 roku członek Oddziału „Błyskawica” - zgrupowania, którego dowódcą był Józef Kuraś „Ogień”. Do oddziału został zwerbowany przez ppor. Józefa Dudę ps. „Dar”. Brał udział w napadzie i rozbrojeniu posterunku Milicji Obywatelskiej w Suchej, ataku na posterunek MO w Sułkowicach 20 maja 1946 r. dowodzonym przez Henryka Zajdę ps. „Grom” oraz w napadzie na spółdzielnię w Budzowie (gdzie został zabity „Dar”). Oddział „Błyskawica” obejmował swoim działaniem obszar od powiatu suskiego po Stróżę i Sułkowice. Później trafił pod rozkazy Edwarda Rymarczyka ps. „Tarzan” oraz Franciszka Łuczaka ps. „Wróbel”. Następnie był w Oddziale „Huragan”, którym dowodził Henryk Dołęgowski.
Po sfałszowanych wyborach w 1947 r. i ogłoszonej po tym fakcie amnestii ujawnił się w PUBP Wadowice. Gdy zorientował się, że takim osobom jak on grozi nadal aresztowanie, schronił się ponownie w lesie.
Tam Jan Sałapatek ps. „Orzeł” założył pod swoim dowództwem wraz z Władysławem Lipko ps. „Pikolo” (aresztowany 20 września 1947 r.), Tadeuszem Czerniakiem ps. „Cichy”, Czesławem Branką ps. „Gałązka”, Antonim Szczurkiem ps. „Łoś” oraz Władysławem Pacygą organizację pod nazwą Grupa Operacyjna AK „Zorza”, która działała w latach 1947-1955. Składała się ona z oddziału liczącego od trzech do ośmiu ludzi. W latach 1948-1951 w jej skład wchodzili: Stanisław Kaczor, Jan Kurdas (obaj zabici 28.08.1951 r.), Romuald Kozina (zabity 1950 r.), Mieczysław Zaręba (zabity 6.12.1949 r.).
Następny skład oddziału w latach 1951-1952 stanowili: Jan Sałapatek ps. „Orzeł” wraz z pomocnikami: Konstantym Prymulą ps. „Góra” (zabity 30.05.52 ), Andrzejem Gielatą ps. „Kmicic” (aresztowany 30.05.1952.) oraz Władysławem Drożdżem ps. „Gołąb” (areszt. 18.01.1955). Po ponownym rozbiciu oddziału 30 maja 1952 r. Jan Sałapatek z Władysławem Drożdżem kontynuowali działalność partyzancką do 1955 r. Łącznie od kwietnia 1947 r. do stycznia 1955 r. przez organizacje przewinęło się 14 członków oraz 69 współpracowników.
W powiecie myślenickim udzielali mu pomocy (w postaci schronienia lub wyżywienia) mieszkańcy: Trzebuni, Więciórki, Bieńkówki, Krzyszkowic (skąd pochodziła narzeczona Jana Sałapatka), Jawornika (członkowie rodziny Tomalów).
Grupa Operacyjna AK „Zorza” organizacyjnie nikomu nie podległa. Działała na terenie powiatów wadowickiego i myślenickiego. Wykonała ona około stu akcji bojowych w takich między innymi miejscowościach jak: Jachówka, Żarnówka, Palcza, Bieńkowice, Zachełmie, Marcówka, Skomielna Czarna, Łętownia, czy Maków Podhalański. Oddział obozował w terenie górzystym i zalesionym. W okresie lata obozował w szałasach na Makowej Górze. W zimie grupa ograniczała swoją działalność. Przeprowadzała głównie akcje na zakłady uspołecznione, urzędy (traktując je jako służące władzy komunistycznej, którą uważali za element okupacji sowieckiej) i osoby prywatne, głównie członków partii komunistycznej oraz osoby, które podejrzewano o współpracę z Urzędem Bezpieczeństwa i MO. Za skonfiskowany towar zostawiano pokwitowania pisane odręcznie z pieczątką w otoku „Grupa Operacyjna AK Zorza”.
Najsławniejsze akcje Sałapatka to:
1. Napad na zebranie gromadzkie w Skomielnej Czarnej w dniu 15 kwietnia 1951 r., w czasie którego został zastrzelony aktywista PZPR (partii komunistycznej) Stanisław Surówka z Krakowa, który agitował za tworzeniem kołchozów na wsi, a postrzeleni zostali dwaj członkowie ZMP (organizacji młodzieżowej będącej przybudówką PZPR, Janina Hanusiak i Stanisław Kowalczewski)
2. Zasadzka w dniu 24 czerwca 1951 r. na funkcjonariusza MO Dziurkowskiego z posterunku MO Zembrzyce, w której to został śmiertelnie ranny. Akcje tę przeprowadzili Gielata i Prymuła.
3. W dniu 8 maja 1951 r. napad na dom sołtysa Makowej Góry Władysława Biedrawę i zniszczenie książki podatkowej, kontrakcyjnej oraz meldunkowej.
4. Napad na konny ambulans pocztowy jadący z Zembrzyc do Budzowa i zdobycie 10 tys. zł.
Strona komunistyczna oceniała straty wyrządzone przez grupę Sałapatka w ciągu 8 lat istnienia na łączną kwotę 558 700 zł (według cen z roku 1954, a średnie miesięczne wynagrodzenie w roku 1954 to 975 zł).
Sałapatek posiadał bardzo duże doświadczenie w pracy konspiracyjnej. Cechowała go nadzwyczajna ostrożność. Melinował się w trudno dostępnym terenie. W jednym miejscu nie przebywał dłużej niż dwa dni. Na wyposażeniu oddziału było osiem automatów, cztery karabiny, siedem pistoletów oraz dwadzieścia trzy granaty ręczne.
Rozpracowaniem Sałapatka zajmowało się PUBP Myślenice pod kryptonimem „Cichacze” i PUBP Wadowice pod kryptonimem „Góral”. Wsparcie w walkach ubecy otrzymywali od KBW (Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego). Nadzór nad wszystkim sprawował Wydział III WUBP Kraków. W rozpracowaniu zaangażowanych było 13 Tajnych Współpracowników (TW). Mimo przeprowadzenia akcji zbrojnych dużymi siłami (w akcjach brało udział czasami 300 ludzi) z udziałem ubecji i KBW, nawet częściowemu rozbiciu grupy, nie udawało się siłom bezpieczeństwa na całkowite zniszczenie oddziału Sałapatka. Efekt podejmowanych akcji był generalnie znikomy.
Ostateczna likwidacja oddziału nastąpiła w wyniku kombinacji operacyjnej. Została utworzona grupa realizacyjna w krakowskim WUBP, a jej dowódcą został kapitan Kazimierz Helbin - naczelnik Wydziału do Walki z Bandytyzmem. Upozorowała ona pojawienie się w terenie fikcyjnej organizacji konspiracyjnej pod nazwą „Komitet Katolicki”. Tworzyli ją agenci i pracownicy UB, którzy dotarli do współpracowników „Orła”. Ten w obawie, że może mieć przeciwko sobie nie tylko aparat bezpieczeństwa, ale i nielegalną organizacje działającą w jego terenie podjął z nią rozmowy. Odbyły się one w dniu 18 stycznia 1955 r. w domu zaufanego gospodarza Józefa Śmietany w Trzebuni. Tam podczas rozmów został podstępnie uderzony ciężkim przedmiotem w głowę i uprowadzony przez fikcyjną organizację prosto do więziennego szpitala w Krakowie. Odbyło się to w taki sposób, że ludzie Sałapatka nie zorientowali się, że mają do czynienia z grupą operacyjną UB. Aresztowany został też Władysław Drożdż skazany później na dożywocie, które następnie zamieniono na 15 lat więzienia.
W sumie w okresie działalności Grupy Operacyjnej AK „Zorza” ujęto sześciu członków oddziału. W tym dwóch zbiegło, dwóch zostało skazanych na dożywocie, a pozostali zostali skazani na wyroki od ośmiu do piętnastu lat. Zabito lub raniono sześciu członków oddziału. Z sześćdziesięciu dziewięciu współpracowników grupy zostało aresztowanych 61 osób, z czego trzydzieści pięć osób skazano.
Jan Sałapatek zmarł 29 stycznia 1955 r. m.in. z powodu pęknięcia czaszki. Był jednym z ostatnich partyzantów poakowskich w Polsce. Dzielnie walczył z władzą komunistyczną, która została zainstalowana bagnetami sowieckimi, bez poparcia społeczeństwa polskiego. Władza owa oparta była głównie na terrorze, wszechobecnym kłamstwie i zastraszeniu społeczeństwa. Partyzantka antykomunistyczna miała zwykle charakter wymuszonej samoobrony. W lesie chronili się ludzie, których nowa władza nie tolerowała. Propaganda komunistyczna i ubecka robiła z nich zwykłych bandytów i kryminalistów. Już sam fakt, że Sałapatek tak długo się ukrywał i korzystał z licznej grupy pomocników tym faktom zaprzecza. Grupy ukrywające się w lesie po roku 1947, które prowadziły działalność partyzancką (o ile były to grupy i ludzie autentycznie walczący z komunistami, bo często zdarzały się wcale nierzadko prowokacje UB w postaci pozorowanej partyzantki) to grupy przetrwania. Ich członkowie w razie ujęcia byli zagrożeni: karą śmierci, torturami w czasie śledztwa, zmuszaniem do składania samooskarżeń, sfabrykowanymi procesami, więzieniem i wieloletnimi represjami nawet po odbyciu kary.
W filmie z 1996 roku w reżyserii Jakuba Skoczenia „Ballada o Sałapatku” mieszkańcy Beskidów opowiadają legendę o ostatnim żołnierzu „zbrojnego podziemia”, który nękał UB do późnych lat pięćdziesiątych. Przedstawiają różne, często sprzeczne relacje o cudownych wyczynach „nowego Janosika”. Film ukazuje mechanizm tworzenia się ludowej legendy, której siłą nie jest wierność faktom, ale barwność przekazu.
Także dzisiaj w przekazie ustnym przynajmniej część mieszkańców Trzebuni wyraża się o nim pozytywnie, pamiętając, że pomagał potrzebującym i biednym. Podobne relacje mieszkańców różnych miejscowości zebrał Piotr Sadowski [Partyzantka niepodległościowa na ziemi myślenickiej w: Wokół legendy „Ognia”. Opór przeciw zniewoleniu: Polska – Małopolska – Podhale 1945–1956, red. Robert Kowalski, Nowy Targ 2008]. Opowiadają oni nie tylko o rozdawaniu ubogiej ludności artykułów zabranych ze sklepów spółdzielczych przez „Orła”, ale także o przypadkach karania ludności za nie wykonywanie poleceń, ukrywanie broni, czy działalność rabunkową. Oczywiście pojawiają się też wypowiedzi budzące skrajne emocje połączone z „złą reklamą”, która była sączona przez propagandę czasów PRL-u. Najwięcej osobistych wrogów pojawia się w jego rodzinnej miejscowości. Ciekawym wątkiem też jest pomijanie Trzebuni brakiem inwestycji w infrastrukturę w czasach PRL-u, jako karę za m.in. pomoc i sympatię wobec Sałapatka.
Stefan Korboński tak opisywał swoje spotkanie z „chłopcem z lasu”, który przyszedł się zapytać, czy mają się ujawnić: „zamiast wiary w zwycięstwo, które tocząca się wojna w końcu przyniesie, topniejąca z każdym dniem nadzieja na konflikt, który wprawdzie na pewno wybuchnie, ale nie wiadomo, kiedy się zacznie. Zamiast zapału do walki i nieustannego nękania przeciwnika, przygnębiające wymykanie się z obław i nocne wędrówki po leśnych wertepach. Zamiast otwartych drzwi do każdej chaty, gościny, zamknięte wrota i prośby, by iść dalej, gdyż będą aresztowania i represje. Zamiast zrzutów broni i zaopatrzenia, stare, wystrzelane gruchoty i skąpa amunicja liczona na wagę złota. A nad tym wszystkim głód, brak snu i okropne zmęczenie, którego nie można się pozbyć” [Stefan Korboński, W imieniu Kremla, Paryż 1956].
Ziemowit Kalinowski
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 3670 odsłon
Komentarze
IPN Jan Sałapatek
26 Lutego, 2013 - 12:11
IPN
Jan Sałapatek „Orzeł” 1955, ostatni partyzant Małopolski – Sałapatek był członkiem oddziału partyzanckiego AK „Wolność”, który powstał w październiku 1945 r. (pełna nazwa brzmiała Grupa Operacyjna AK „Wolność”). Jego d-cą był Stanisław Papierz „Sęp”. Po jego śmierci (19 X 1946 r.) dowództwo przejął właśnie Sałapatek. Oddział zmienił wówczas nazwę na Grupa Operacyjna AK „Zemsta”. Prawdopodobnie w tym samym miesiącu oddział wszedł (w zasadzie został wchłonięty) w skład oddziału „Błyskawica” (nie mylić ze zgrupowaniem „Ognia” o tej samej nazwie), dowódzonego podówczas przez Franciszka Łuczaka "Wróbla".
Grupa „Błyskawica” podporządkowała się „Ogniowi” prawdopodobnie jeszcze w pierwszej połowie 1946 r., jednak działała jako samodzielny oddział. Tak też traktował go Kuraś. OP „Błyskawica” współdziałał z 5. kompanią zgrupowania „Ognia”, zachowując przez cały czas odrębność organizacyjną. Po amnestii 1947 r. Jan Sałapatek „Orzeł”, w oparciu o kilkunastu członków „Błyskawicy”, utworzył oddział o nazwie Grupa Operacyjna AK „Zorza”, na czele którego kontynuował walkę do 1955 r.
------------------------------------------------------------------------
http://www.kapela.info/mp3.php?id=578
Piękny przekaz
26 Lutego, 2013 - 15:42
Tego niezłomnego żołnierza poznałem dopiero teraz.
Dziękuję za to opracowanie!10 pkt.
A "z innej beczki" - jak tam pszczółki? Na południu Polski ruszą w oblot chyba wcześniej niż u mnie?
Pozdrawiam serdecznie!
**********************************
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
********************************** Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
Re: Piękny przekaz
26 Lutego, 2013 - 19:19
Pszczółki jeszcze w ulach siedzą i pewnie długo posiedzą. Nie było w tym roku w zimie ani jednego dnia ciepłego żeby mogły się oblecieć. Podrawiam
------------------------------------------------------------------------
http://www.kapela.info/mp3.php?id=578
Byłbym wdzięczny
26 Lutego, 2013 - 20:20
za wiadomość o oblocie!
Na razie obserwuję transmisję z Wurzburga:
http://www.hobos.de/de/lehrer-schueler/hobos-daten/bienenstock/zarge.html
**********************************
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
********************************** Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
Re: Bohaterowie wyklęci z moich okolic.
26 Lutego, 2013 - 17:08
Przy drodze prowadzącej z Jachówki do Makowa Podhalańskiego,biegnącej przez Makowską Górę,przymocował ktoś(pewnie przyjaciele) do drzewa małą kapliczkę.Są w niej umieszczone dwa napisy,jeden u góry -
"Ku pamięci Jana Sałapatka ps."Orzeł",Żołnierz AK.1997.Miejsce Twoich prochów jest nieznane ale pamięć o Tobie jest tutaj."
i kolejny u dołu -
"Przechodniu! Pochyl czoło,wstrzymaj krok na chwilę - ta ziemia krwią męczeńską broczy.Tu ginęli Ci,którzy chcieli bój do końca toczyć.
Nie odprowadzał ich kondukt pogrzebowy,nikt nie miał honorowej salwy,ani wieńca.W Mokotowskim i Montelupich więzieniu - krótki strzał w tył głowy.A w nocy - na nieznany cmentarz."
Udało mi się jesienią odnaleźć to miejsce,zapalić tam znicz i zrobić zdjęcia,niestety niezbyt udane,bo kapliczka jest dość wysoko i robiłem je aparatem komórkowym.Łza się w oku kręci i pięści zaciskają w gniewie, gdy pomyśli się w jakim stanie są miejsca pamięci wielu naszych żołnierzy walczących o niepodległą Polskę.To niestety nie najlepiej świadczy o nas samych,ale zwłaszcza o państwie polskim,którego właściwie nie mamy.Dołączyłbym jedno ze zdjęć,ale niestety nie wiem jak to zrobić.
Re: Re: Bohaterowie wyklęci z moich okolic.
26 Lutego, 2013 - 19:44
Widziałem i ja tą kapliczkę parę lat temu. Lecz nie miałem aparatu. Może uda i się w niedzielę tam podjechać i zrobić zdjęcie.
Co do miejsca pochówku prochów Jana Sałapatka to Krakowski IPN w tamtym roku 5 grudnia poinformował że prawdopodobnie odnaleziono jego grób na cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Miał być przeprowadzone badania. Ale nic więcej nie wiem.
------------------------------------------------------------------------
http://www.kapela.info/mp3.php?id=578
@Joszko
26 Lutego, 2013 - 19:12
Pozdrawiam z podziękowaniem za pamięć o Żołnierzu walczącym o Polskę.
Nie sądzicie że "wyklęci"
29 Października, 2016 - 19:45
Nie sądzicie że "wyklęci" brzmi trochę groteskowo, banalnie?
Jak słyszę "wyklęci" to nasuwają mi się skojarzenia z jakimiś baśniami Andersena itp.
To oczywiście moje subiektywne odczucie ale wydaje mi się że znacznie bardziej odpowiednie będzie określenie NIEZŁOMNI.
@ W1410
30 Października, 2016 - 02:29
Też tak uważam i nie używam nigdy określenia "wyklęci", czyli takiego samego jakim określali ich komunistyczni bandyci. Słowo "Niezłomni" jest słowem, które oddaje im cześć i nie trzeba, szczególnie młodym tłumaczyć co ono oznacza tak jak w przypadku "wyklęci".
Bądź zawsze lojalny wobec Ojczyzny , wobec rządu tylko wtedy , gdy na to zasługuje . Mark Twain