Zmarł płk Białach - współtwórca SKW

Obrazek użytkownika Nerwowy
Kraj

21 marca zmarł płk Leszek Białach, Zastępca Szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego w 2007 r. Jego pasjami było wojsko i harcerstwo. Pogrzeb odbędzie się w czwartek w Katedrze Polowej Wojska Polskiego w Warszawie.

Leszek Białach urodził się 19 sierpnia 1960 r. Ukończył V Liceum Ogólnokształcące w Gliwicach, studiował na wydziale Mechanicznym Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie. Przez wiele lat pełnił służbę w Siłach Powietrznych, m.in. w latach 1989-1993 r. był dowódcą klucza eskadry lotniczej 32 pułku lotnictwa rozpoznania taktycznego w Sochaczewie. Potem, przez 13 lat pracował w jednostkach Departamentu Kontroli MON.

Jesienią 2006 r. min. Antoni Macierewicz powierzył Mu stanowisko dyrektora Biura Kadr powstającej SKW.

Jego drugą pasją było harcerstwo, swoją harcerską drogę rozpoczął w Ursynowskim Szczepie 277 WDHiZ w 1980 r. Był drużynowym 1 Ursynowskiej Drużyny „Żagiew” im. Janka Bytnara „Rudego” oraz szczepowym Ursynowskiego Szczepu. Przez kilka lat był poza Harcerstwem, po powrocie pełnił funkcje w Zarządzie Okręgu Mazowieckiego ZHR. Był zaangażowany w organizację szeregu przedsięwzięć na poziomie ZHR, m.in. III Narodowego Zlotu Harcerzy w 2004 r., Białej Służby w 2006 r. W lipcu 2010 roku ponownie objął funkcję szczepowego Ursynowskiego Szczepu 277 WDHiZ.

Uroczystości pogrzebowe rozpoczną się w czwartek 24 marca o godz. 11.00 w Katedrze Polowej Wojska Polskiego przy ul. Długiej 13/15 w Warszawie, pogrzeb o godz. 13.00 na Cmentarzu Katolickim na Służewie przy ul. Wałbrzyskiej (stacja metra Służew).

Pod Katedrą zostaną podstawione dwa biało-niebieskie autokary Sił Powietrznych, przeznaczone dla uczestników uroczystości żałobnych pragnących dojechać spod katedry na cmentarz (po uroczystości na cmentarzu autokary będą wracały do centrum Warszawy).

Poniżej publikujemy wspomnienia przyjaciół płk. Białacha z Harcerstwa i Kontrwywiadu Wojskowego:

Antoni Macierewicz:

Trudno uwierzyć, że odszedł już od nas Pułkownik Białach, choć sam nas do tego przygotowywał od dłuższego czasu. Ale równocześnie wciąż pracował, wskazywał najlepsze rozwiązania, uczestniczył aktywnie w przygotowywaniu kadr dla odbudowy Kontrwywiadu, służył swoją wiedzą wyniesioną z Sił Powietrznych w rozwikływaniu tajemnicy tragedii smoleńskiej i wspierał budowę ochrony dla działań niepodległościowych.

Znakomity organizator zbierał nas wszystkich nie pozwalając popaść w rozsypkę. To On jeszcze przed Świętami Bożego Narodzenia 2010 r. organizował nasze wigilijne spotkania a później już z łóżka szpitalnego telefonami i esemesami kierował wielu działaniami.

Pułkownik nigdy nie miał wątpliwości, że ta Służba, którą współtworzył rychło się odrodzi. Uważał, że to konieczne dla Armii i dla Polski a to co konieczne musi zostać zrobione. Wcześniej czy później, ale zrobione być musi. Taki właśnie był spokojny i zdecydowany, odważny i rozważny ale w dążeniu do realizacji postawionych zadań nieustępliwy. Takim go poznałem, gdy zwróciłem się do moich bliskich współpracowników ze Związku Harcerstwa Rzeczpospolitej o pomoc w likwidacji WSI i budowie nowych wojskowych służb specjalnych Rzeczpospolitej. Stawił się natychmiast.

Kadry harcerskie odbudowywały Niepodległość po rozbiorach, walczyły podczas Drugiej Wojny Światowej, tworzyły konspirację antykomunistyczną a później ruch oporu i odbudowy Polski w latach 1960-1989. Dla mnie wychowanego w niepodległościowej tradycji harcerskiej oparcie się na tej kadrze było czymś naturalnym. Dla Pułkownika Białacha także. Gdy Go poznałem, nie mogłem zrozumieć dlaczego nie spotkaliśmy się wcześniej w Pierwszej Warszawskiej Drużynie Harcerzy „Czarna Jedynka” im. Romualda Traugutta, lub w Gromadzie Włóczęgów, która organizowała akcję pomocy w 1976 r. i konspirację stanu wojennego. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że ten tak poważnie i solidnie wyglądający Pułkownik Sił Powietrznych był dużo za młody by uczestniczyć wówczas w tych akcjach. Jego czas nadszedł wraz z walką o kształt Niepodległości, walką dużo trudniejszą, bardziej żmudną i mniej spektakularną ale przecież rozstrzygającą o naszej przyszłości. Pułkownik świetnie o tym wiedział. Był wspaniałym Harcerzem, ale był przede wszystkim wzorem Żołnierza Rzeczpospolitej. Rozumiał i kochał Armię. Miał ogromną wiedzę o Wojsku, znał jego słabości, obciążenia będące spadkiem po komunizmie, , ale też wierzył niezachwianie w młodą kadrę, i olbrzymi zapał polskiej młodzieży do budowy silnej i nowoczesnej Armii. Nigdy też nie zwątpił, że Polacy zbudują silne i nieodległe Państwo.

W Służbie przejął odpowiedzialność za to co na tym etapie najważniejsze: za kadry czyli dobór i przygotowanie tych, którzy mieli Kontrwywiad tworzyć. Tutaj Jego ogromna wiedza o wojsku i przygotowanie do pracy z młodzieżą były nieocenione. Wybierał najlepszych i dbał o to by w jak najszybszym czasie uzyskali zdolność do Służby. Tę żmudną i ogromną pracę wykonał wspaniale. Dlatego był najwłaściwszym człowiekiem do objęcia funkcji Zastępcy Szefa, tak jak w sprawach operacyjnych rolę tę pełnił płk Andrzej Kowalski, a w analitycznych dyr. Piotr Bączek. Nie miejsce tu by wymieniać wszystkich członków Kierownictwa Kontrwywiadu Wojskowego, ale trzeba powiedzieć, że w dużym stopniu dzięki pułkownikowi Białachowi, był to najlepszy zespół jaki kierował tą Służbą. To dzięki Niemu i Jego doborowi żołnierzy i funkcjonariuszy Służba przetrwała brutalną czystkę ostatnich lat i niszczycielskie działania podwładnych Premiera Tuska i Prezydenta Komorowskiego. To dzięki Niemu Druga Zmiana w Afganistanie mogła skutecznie chronić nasz Kontyngent, bo odważnie postawił na młodą kadrę oficerską. Warto też pamiętać, że to dobrani przez Niego oficerowie tak dobrze ostatnio zasłużyli się Ojczyźnie.

Pułkownik Białach bardzo boleśnie przeżywał represje jakie spadały na Służbę i z bólem patrzył jak niszczy się dobraną przezeń kadrę Polski Niepodległej. Brutalnie ugodzono także Jego osobiście stawiając Mu nieuczciwe zarzuty. Nie mógł zrozumieć dlaczego znaleźli się żołnierze i funkcjonariusze, którzy włączyli się w nagonkę przeciwko Kontrwywiadowi i przeciwko Jego pracy redagując kłamliwy raport z niby audytu omawiającego dobór kadr i zarzucającego słabe przygotowanie i szkolenie nowo przyjmowanych. Wiedział, że to nieprawda i że kadr przez Niego przyjmowanych mogła pozazdrościć najlepsza Służba. Nie był naiwny i rozumiał logikę reakcji ludzi WSI i SB, ale wierzył w Wojsko i był przekonany, że interes Państwa, konieczność budowy silnych służb zwycięży. Ciosem, którego jednak zrozumieć nie mógł była zmiana struktury Służby zmierzająca do zupełniej likwidacji Kontrwywiadu. Eliminację Pionu Analiz i faktyczną rezygnację z osłony kontrwywiadowczej wobec penetracji gospodarki i kadr polskiej armii uznał za zapowiedź destrukcji wszystkiego co osiągnięto w latach 2006-2007.

Pułkownik Leszek Białach odszedł na wieczną wartę.
Jego praca będzie kontynuowana a Kontrwywiad zostanie odbudowany.
Dobrze zasłużył się Ojczyźnie.
* * *

hm. Małgorzata Bryksa-Godzisz HR:

Harcmistrz Leszek Białach Harcerz Rzeczypospolitej był od 25 września 1999 r. do 17 kwietnia 2004 r. przez dwie kadencje Przewodniczącym Zarządu Okręgu Mazowieckiego Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej, a następnie do 1 kwietnia 2006 r. skarbnikiem Zarządu Okręgu Mazowieckiego ZHR. Przed rokiem 1999 był Przewodniczącym Komisji Rewizyjnej Okręgu i powrócił do tej służby po zakończeniu pracy w Zarządzie w roku 2006 na dwie kolejne kadencje.
Dzięki Jego staraniom Okręg Mazowiecki ZHR, jako pierwsza terenowa jednostka Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej, uzyskał osobowość prawną. W pracy obu tych struktur sprawdzał się znakomicie. Jego nieugięta postawa uczciwości i przejrzystości imponowała wielu. Wielu dawała się we znaki, ale w efekcie prowadziła do realnych zmian w mentalności harcerek i harcerzy. Środki finansowe i materialne, którymi gospodarowaliśmy w imieniu wszystkich, musiały być zawsze dokładnie rozliczone.

Poznałam Leszka w czasie naszej pracy w Zarządzie Okręgu Mazowieckiego ZHR. Oprócz wielu formalnych finansowych i prawnych zagadnień od Niego nauczyłam się, że o dobro nam powierzone należy dbać bardziej niż o swoje własne. W czasie spotkań, dyskusji czy prac nad projektami uchwał Leszek kształtował w nas świadomość służby harcerskiej na polu gospodarczym, która była jego misją i pasją, a nie jedynie obowiązkiem. Losy poszczególnych harcerek i harcerzy jak i całego Związku nigdy nie były Mu obojętne.

Jeszcze niespełna rok temu czynnie uczestniczył w Zjeździe ZHR, jako delegat Mazowsza. Każde niepowodzenie w pracy odbierał bardzo osobiście i mocno przeżywał. Miał świadomość swoich wad i starał się z nimi walczyć, a jednocześnie bardzo cieszyła go praca dla innych i pomoc, którą mógł nam ofiarować. Wielu, zwłaszcza młodszych harcerzy, wręcz przerażała pozorna surowość i zasadniczość w kontakcie z Leszkiem. Ale pod tą maską krył się bardzo wrażliwy i przyjacielski, choć skryty człowiek, który nigdy nie pozostał obojętny na prośbę o pomoc.

Druhu Leszku, modlimy się za Twoją Duszę, aby mogła stanąć w pierwszym szeregu przed Obliczem Najwyższego.
Czuwaj!
* * *

Eliza:

Z Leszkiem zetknęłam się na swoim pierwszym obozie zuchowym, nad jeziorem Nielep. Leszek (dla nas wszystkich „Baniak”) był komendantem tego obozu. Pamiętam, że kilka razy wizytował nasz podobóz. Wszystkie zuchy z ciekawością patrzyły na komendanta. Nie myślę, żebyśmy się go bali, raczej podziwialiśmy. Był duży, poważny, a przy tym serdeczny.

Po roku ja wyrosłam z zuchów i straciłam kontakt z harcerstwem. W tym czasie Leszek odszedł z harcerstwa. Potem ja wróciłam do Szczepu, byłam w siódmej klasie, uczyłam się na pamięć kolejnych komendantów szczepu. Miałam kłopot, aby zapamiętać imiona, nazwiska i pseudonimy wszystkich. Jednego pamiętałam zawsze – był nim Leszek Białach ps. „Baniak”, był Szczepowym dwukrotnie.

Po kilku latach moja przyjaciółka została Szczepową. Nasz szczep obchodził wówczas 20. rocznicę istnienia. To był dla nas dobry czas. Przyjaźniliśmy się, powstawały nowe drużyny, a obozy, ogniska, biwaki wypełniały całe nasze życie. Na święto Szczepu postanowiliśmy zaprosić tych, którzy go tworzyli. Wśród zaproszonych był Leszek. Magda – moja przyjaciółka, która właśnie objęła funkcję szczepowej spytała Leszka, czy zechciałby się z nią spotkać. Oczywiście się zgodził. Dzięki Magdzie Leszek wrócił do harcerstwa. Zaangażował się, nadrobił zaległości, zdobył potrzebne stopnie. Stał się częścią ZHR.

Bardzo wielu z nas pamięta go głównie gdy pełnił funkcję przewodniczącego Okręgu Mazowieckiego ZHR. Rozliczenia obozów, zimowisk, biwaków… Zawsze pod górkę, zawsze czegoś brakowało. A Leszek dopytywał: „Hej, kiedy się w końcu rozliczysz?” A gdy widział naszą bezradność mówił: „Przyjdź w czwartek to przejrzymy to wszystko”. I potem zawsze jakoś zaczynało się układać.

Kiedyś, wraz ze znajomym instruktorem utraciliśmy (skradziono nam) rzecz o dużej wartości, która była własnością Okręgu. Trzeba przyznać, że w była w tym także i nasza wina, bo nie dopilnowaliśmy tego. Gdy się Leszek dowiedział to nas słusznie „opierniczył”. Potem zebrało się grono instruktorskie, była awantura, zarzucano nam brak odpowiedzialności. Leszek stanął murem po naszej stronie, wybronił nas. Przełożył ciężar winy na tych, którzy ukradli. O nas mówił, że przecież jesteśmy dobrymi instruktorami.

Leszek czuł się za nas, za harcerzy trochę młodszych od siebie, bardzo odpowiedzialny. Pomagał nam tak zwyczajnie, że nawet nie mieliśmy tej świadomości, że po raz kolejny nam pomógł. Nie słyszałam, aby o kimś źle mówił, nie narzekał. Był prostolinijny, uczciwy, lakoniczny. Zawsze pytał o innych, mało mówił o sobie. Gdy w zeszłym roku okazało się, że nasz Szczep ma kłopoty Leszek wrócił, aby postawić to wszystko na nogi. I udało się. Dał przykład niezłomności, skromności i odpowiedzialności.

20 marca to dzień moich urodzin. 17 marca dostałam wiadomość od Leszka: „Eliza! Wcześniejsze życzenia przyjmij ode mnie!!! 100 Lat wśród życzliwych Ci ludzi, spełnienia najskrytszych marzeń i ...”

Wiedział, że dopiero za trzy dni mam urodziny, ale spieszył się, by zdążyć. Tak jakby wiedział, że 20-tego nie da rady. W nocy z 20 na 21 marca odszedł od nas do Pana.
Leszku – bardzo Ci dziękuję…
* * *

Magdalena Fudała-Janc:

Jako młoda harcerka znałam Leszka jako „Baniaka”. Nigdy go nie widziałam, ale był legendą Szczepu. Był komendantem, osobą na odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie. Guru dla młodych harcerzy. Kilkanaście lat później, gdy sama zostawałam szczepową, miałam tę przyjemność poznania szeregu druhów i druhen, którzy tworzyli niegdyś Ursynowski Zielony Szczep 277 WDHiZ. Wśród nich był również Leszek Białach. „Baniak” podszedł i podarował mi swój sznur szczepowego z medalikiem Matki Bożej. Co za wyróżnienie - pomyślałam. Dodał, że musimy się spotkać i pogadać.

Nie minął miesiąc, kiedy zostałam zaproszona do domu Leszka i Małgosi, jak ja się bałam… W drodze na spotkanie przygotowywałam tematy, o których moglibyśmy porozmawiać. Ja 19-letnia przewodniczka i On harcmistrz, komendant, legenda – czy w ogóle znajdziemy jakąś nić porozumienia – takie oto pytania pojawiały się w mojej głowie.

Do tej pory pamiętam to spotkanie. Było ono ciepłe, rodzinne. Leszek od pierwszego spotkania traktował mnie bardzo poważnie. Pytał się o problemy szczepu, moje plany na przyszłość. Zadeklarował swoją pomoc.

Minęło kilka miesięcy i On wrócił. Początkowo do hufca „Rawicz”, potem pełnił funkcję Przewodniczącego Okręgu Mazowieckiego ZHR.
Kilka lat później, podczas Wigilii podszedł do mnie i w charakterystyczny dla siebie sposób powiedział: „Magda, dziękuję. Dzięki Tobie wróciłem do harcerstwa”.
Leszku, to my Ci dziękujemy za Twój czas, zaangażowanie, skromność, za to że podejmowałeś się wielkich zadań, robiłeś to w ciszy, nigdy nie szukałeś poklasku.

Jakby powiedziała to nasza wspólna przyjaciółka: „Komendancie Wodzu Nasz…”
* * *

Oficer służb specjalnych, do grudnia 2007 r. członek kierownictwa SKW:

Chwila, kiedy ktoś znajomy poprzedzi nas w drodze na Wieczną Wartę zawsze wydaje się zbyt wczesna i pobudza do poszukiwania w pamięci tych elementów, które potem składają się na epitafium wpisane w nasze serca. Każdy człowiek jest poprzez swoje istnienie wartością, która nigdy nie zostanie zastąpiona, a zwłaszcza, gdy jej przymioty mogły objawić się w bardzo trudnej służbie na linii niewidzialnego frontu.

Zespół odpowiedzialny za organizację nowej służby był nieliczny, a Leszek Białach włączył się w jego prace prawie od początku, tj. od września 2006 r. Podjął się bardzo trudnego zadania związanego z organizowaniem biura kadr. Wyzwanie było o tyle poważne, że jeszcze żadna służba specjalna w Polsce nie miała tak elastycznej pragmatyki, aby pod szyldem jednej instytucji powierzać realizowanie ustawowych zadań zarówno żołnierzom jak i funkcjonariuszom. Nikt nie zdawał sobie wtedy sprawy z tego, jak wiele wysiłku trzeba będzie włożyć w zorganizowanie odpowiednich komórek organizacyjnych, dlatego też działania Leszka Białacha zasługują do dziś na szczególne uznanie. Dalsze miesiące wcale nie były łatwiejsze, gdyż trudnościom związanym z rekrutacją nieustannie towarzyszyły problemy kadrowe żołnierzy pozostawionych z poprzedniej służby, a nie brakowało także procesów wytoczonych służbie przez osoby, którym się wydawało, że zostały zwolnione bezprawnie. Po zmianie władzy w 2007 r. rozpoczął się bezprecedensowy audyt, połączony z licznymi negatywnymi oddziaływaniami na kadrę kierowniczą, łącznie z doniesieniami do prokuratury o nieistniejących nieprawidłowościach. Dla Leszka Białacha skończyło się to odejściem, gdyż nowe szefostwo nie widziało możliwości, aby mógł dalej pełnić służbę.

Leszek Białach był osobą wyjątkową w zespole kierowniczym, nie tylko dlatego, że był oficerem Wojska Polskiego. Jako dyrektor biura, czy później pełniąc obowiązki Zastępcy Szefa SKW, był osobą szczerze oddaną służbie, zachowując jednocześnie ciepłe osobiste relacje z kolegami i podwładnymi.

Mundur oficera wojsk lotniczych, w którym mogliśmy widzieć Leszka Białacha w czasie państwowych uroczystości, dodawał pewności, iż możliwe jest budowanie wraz z żołnierzami nowoczesnych, profesjonalnych służb specjalnych, ochraniających polskie siły zbrojne a jednocześnie mogących stać się poważnym zagrożeniem dla wrogów RP. Jednakże najbardziej istotne jest to, iż mundur był emanacją tego, co było w Nim: wierności Bogu, honoru polskiego żołnierza i gotowości do poświęcenia wszystkiego dla dobra Ojczyzny.
* * *

Były dyrektor biura SKW ( latach 2006-2007):

Uśmiechnięty pułkownik Wojska Polskiego w stalowym mundurze, który w pierwszych dniach października 2006 roku biegał zziajany po parterze budynku u zbiegu ulic Chałubińskiego i Oczki w Warszawie od początku wzbudził mój podziw.

Po pierwsze, dlatego że był żołnierzem, a niewielu wówczas widziałem tam pracujących (tym bardziej biegających).

Po drugie, miejsce było nietuzinkowe. Budynek ten wybudowany został w latach trzydziestych XX wieku jako gmach dla formacji wojskowej Korpus Ochrony Pogranicza. Przetrwał zawieruchy wojenne, w tym Powstanie w 1944 roku. Później po wojnie zainstalowało się tam w 1945 roku sowieckie NKWD, przenosząc się za swej poprzedniej siedziby we Włochach pod Warszawą. Gmach został szybko przystosowany do swojej nowej roli - siedziby Głównego Zarządu Informacji czyli wojskowej policji politycznej. Na koniec września 2006 r. była to siedziba WSI.

Paradoks historii pomyślałem, ale zajęć było wówczas tyle że "poszedłem dalej". Zresztą paradoksów wówczas było więcej. Potem widziałem z jakim impetem i zaangażowaniem kruszył powoli "mury obojętności", "betonowe bunkry organizacji", by po woli zbudować coś o czym nikt, po zakończeniu II wojny światowej, nawet nie pomyślał. No i zbudował – na dodatek udał się mu to! Powstało dzięki niemu Serce, pierwotna komórka całej Nowej Służby.

Nigdy nie odmówił chwili rozmowy, nigdy nie zostawił mnie na lodzie. Zawsze ujmowała mnie w nim takt i stanowczość. Był kolegą, kumplem ale i wymagającym Szefem. Nie narzekał, nie kapitulował, nie zawiódł.
Nawet w marcu 2011...
* * *

Były cywilny pracownik SKW:

Małomówny i rzeczowy, polecenia wydawał spokojnie lecz stanowczo. Nie musiał podnosić głosu, by dyscyplinować nawet najbardziej niesfornych spośród cywilnych podwładnych. Pamiętam –– jak kiedyś grzecznie objaśniał mi proceduralne niuanse, które nieświadom ich zawiłości usiłowałem ominąć na skróty, choć nie mógłbym mieć pretensji, gdyby mnie objechał „po wojskowemu”, jak to miewają w zwyczaju niektórzy oficerowie.

Tylko raz, wczesną jesienią 2007 roku w gościnnych wnętrzach Muzeum Powstania Warszawskiego, widziałem go w galowym mundurze oficera Sił Powietrznych i autentycznie zbulwersowanego. Przez dobre 10 minut podejmował próby sformowania zwartego pododdziału ze zwiezionych tam analityków, informatyków, prawników, archiwistów i innych do szpiku kości cywilnych specjalistów, na co dzień wypruwających sobie żyły w służbie Ojczyźnie.

Po odejściu ze Służby spotykaliśmy się przed Wielkanocą i Wigilią. Był naturalnym liderem środowiska byłych żołnierzy, funkcjonariuszy i żołnierzy SKW.
Na zawsze zostanie w mojej pamięci.
* * *

Piotr Bączek, były szef ZSiA SKW (2006-2007), od lipca 2006 r. członek Komisji Weryfikacyjnej ds. WSI:

Leszka poznałem jesienią 2006 r., kiedy włączyliśmy się w budowę SKW. Na odprawach od razu przykuł moją uwagę potężną sylwetką, której towarzyszył tubalny głos, doświadczonego oficera, nieznoszącego sprzeciwu. Jednak wkrótce okazało się, że za tą masywną opoką krył się wrażliwy i dowcipny człowiek, zawsze chętny i gotowy do pomocy. Dusza i ciało niczym sienkiewiczowski bohater, taki zresztą miał charakter i zachowanie, rycerskie.

Umiejętnie połączył doświadczenia służby w wojsku i pracy społecznej w ZHR, pomoc była Jego służbą, Angażował się ze zdwoją siłą, gdy widział sens jakiegoś rozwiązania. Taki sens widział właśnie w stworzeniu kontrwywiadu wojskowego RP. Sam żołnierz z krwi i kości, doskonale zdawał sobie sprawę ze znaczenia tej instytucji dla Polski i Sił Zbrojnych.

Kiedy jesienią 2007 r. członkowie Komisji Weryfikacyjnej wyjmowali z kolejnych sejfów kolejne, kolejne, kolejne materiały i przygotowywali je, ale oczywiście zgodnie z obowiązującymi przepisami, do transportu tzw. „nieoznakowanymi furgonami” do BBN, Leszek spojrzał na tę swoistą ewakuację i skomentował z pewnym żalem w głosie: „No tak! Wy przez dwa lata robiliście rewolucję, a mnie zamknęliście w kadrach”.

Ale kadry były równie ważne, jeśli nie decydujące o przyszłości i dlatego Szef powierzył Mu właśnie to biuro. Leszek był chodzącą encyklopedią przepisów prawa z trzech, różnych sfer - musiał bowiem połączyć pragmatykę wojskową, normy prawne dla funkcjonariuszy i kodeks pracy obowiązujący cywili, którzy byli istotną częścią ówczesnej SKW. Dążył do scalenia w jeden spójny organizm czterech różnych, ale równoprawnych komponentów naszego kontrwywiadu – funkcjonariuszy z innych służb, „zielonych” cywili, pozytywnie zweryfikowanych i zakwalifikowanych do służby żołnierzy b. WSI oraz wojskowych spoza specsłużb.

W dużym stopniu to dzięki Jego otwartej postawie, i decyzji Szefa, do SKW w latach 2006 - 2007 przyjęto dużą grupę cywili, pozbawionych negatywnych nawyków z innych specsłużb, dlatego wyśmiewanych potem w mediach, jako „leśników, dziennikarzy, harcerzy i cywili”. To również dzięki Jego pracy osoby te zawdzięczają, że zyskały szansę służby w ówczesnym kontrwywiadzie. Przez kilka miesięcy 2007 r. stanowili oni kadrę i współdecydowali o kilku ważnych sprawach. Praktycznie przez Jego ręce przeszli wszyscy żołnierze, pracownicy, funkcjonariusze SKW, nad każdym pochylał się osobiście, doradzał przełożonym, wyławiał wartościowy „narybek”.

Pomagał w formowaniu nowych biur i jednostek terenowych. Niewątpliwie bez Jego życzliwej i fachowej pomocy kontrwywiad wojskowy nie mógłby tak szybko rozpocząć pracy. Tak było np. w przypadku ówczesnego Zarządu Studiów i Analiz SKW (chociaż obecne szefostwo SKW, likwidując ZSiA, uznało myślenie i analizowanie za czynności zbędne w działalności służb specjalnych, zapewne wystarczy im bezrozumne stukanie obcasami).

Przecierał ścieżki w ministerstwie, organizował fundusze dla odrodzonego kontrwywiadu wojskowego, co dla nowej instytucji w końcówce roku budżetowego 2006 r. było wręcz cudem. Pomagał również w organizacji pierwszych szkoleń dla świeżych adeptów sztuki służb specjalnych. Był surowym egzaminatorem, ale z drugiej strony zachowywał się, jak przysłowiowa „kura” troszcząca się o swoje pisklaki. Do legendy przechodziły Jego egzaminacyjne pytania, powtarzane potem przez kilka miesięcy. Z bólem komentował porażki swoich podopiecznych.

W pracę angażował się na całość. Należał do tej grupy dyrektorów, którzy rozpoczynali pracę o świcie, a kończyli nierzadko nad ranem. Jego praca i zaangażowanie w tworzenie odrodzonego kontrwywiadu wojskowego zostały dostrzeżone przez Szefa. Na koniec urzędowania minister Antoni Macierewicz słusznie mianował Leszka Zastępcą Szefa SKW, było to niezwykłe i zasłużone wyróżnienie.

W 2008 r. nowa ekipa nie potrafiła honorowo rozstać się z tym doświadczonym oficerem, godnym generalskich szlifów. Zachowała się gorzej niż postkomuniści – nie tylko nie skorzystała z doświadczenia Leszka i „zesłała” Go na drugi koniec Polski, ale wszczęła kolejne postępowania, łącznie z prokuratorskim. Do dziś pamiętam Jego zdenerwowaną twarz, zazwyczaj stoicko-spokojną, po jednej z kolejnych prób wywierania nacisków przez nową ekipę.

Sam niewiele mówił o sobie, z ogromnym zdziwieniem dowiedziałem się, że jest poważnie chory. Zdawał sobie sprawę z nieuchronnego końca, już rok temu powiedział: „Piotrze, ja odchodzę”. Świadomie kończył swoje doczesne sprawy, ale do samego końca interesował się sytuacją w kraju, życiem znajomych, naszymi planami.

Kiedy odwiedziłem Go w szpitalu, widać było, że walczy do końca.
Nad łóżkiem towarzyszył Mu obrazek Jezusa Miłosiernego…

Źródło: Niezależna.pl

Brak głosów

Komentarze

costerin

Wyszkoleni,wyksztalceni w moskwie generalowie i innego typu bolszewickie pomioty,kiedy wyzdychacie przywiezieni przez stalina i bieruta zydobolszewicy oraz wasze pomioty,bandziory mordercy,kaci narodu polskiego,pojde na wasze groby i bede sikal wam do parchatych czaszek.Wszyscy jak np.Bialach,tacy dobrzy tacy wielcy polacy,a kto z was lachudry po tym jak was moskwa swym jadem wykarmila mial na tyle honoru i odwagi aby kiedykolwiek powiedziec--no coz urodzilem sie w takich czasach i chcialem do woja bylo tylko to prl-owskie wiec tam sie wyksztalcilem,ale teraz jestem polak i odcinam sie od parchow z moskwy,fuck off pokazuje jaruzelowi i kiszczakowi---NO JA SIE PYTAM KTORY DO KURWY NEDZY ze tak placzecie po tym pseudo polskim oficerze!!!!!! Zdychajcie wy szybko wszyscy i pies was jebal poki zyjecie.

Vote up!
0
Vote down!
0

costerin

#146684

Costerin co wiesz o płk Białachu? Jakim prawem nazywasz go "pseudo-polskim oficerem"? Miałbyś odwagę powiedzieć to nie którym oficerom w twarz? A co Ty drogi kolego zrobiłeś dla Polski?
Liczę na konkretną odpowiedź, bo jeśli masz zamiaru "zrugać mnie jak burą sukę", obrzucić stekiem wyzwisk, nazwać "pachołkiem Moskwy" to daruj sobie odpowiedź...

Vote up!
0
Vote down!
-1
#146690

costerin

Wojsko polskie,albo moze inaczej ostatni zolnierz polski zostal zakatowany na smierc przez przez poprzednikow bialacha,czyli wojsko prl-u w 1969 roku.Nigdy zaden oficer wojska prl-u nawet po 1989 roku nie odzegnal sie od bolszewickiego i moskiewskiego naczalstwa.Zaden nie pokazal jak pisalem wyzej fuck off jaruzelowi,kiszakowi,nie przeprosil za to ze wlasnie wojsko prl-u strzelalo i mordowalo Polakow w gdyni na moscie kolejki gdynia stocznia w 1970 roku.Dlaczego tak bardzo bronisz wojska prlu ktore utworzyl stalin??? hitler wymordowal mniej polakow a w jego armi sluzyli takze polacy,dlaczego tak oczywiste jest to ze dziadek herr tuska sluzyl u hitlera i jest to naganne,a sluzenie w wojsku stalina juz nie???po dzien dzisiejszy nie zdelegalizowano parti bolszewickiej pzpr w polsce,nie zdelegalizowano wojska prl-u i nie powolano wojska polskiego,trudno tez byloby to zrobic skoro prl ma sie dzisiaj lepiej anizeli kiedykolwiek.DLATEGO WYJASNIAM CI to nie sa zolnierze polscy w rozumieniu prawa polskiego,lecz ciagle zolnierze rosji,poniewaz od 1939 roku polski po prostu nie ma.Pozatem tak kazdemu nie tylko powiedzialbym to w pysk,bo twarz maja zolnierze polscy,ale mam nadzieje ze kiedys jak mnie to wszystko juz dostatecznie wkurzy jak Lupaszko pojde do lasu i bede te sovieckie zolnierzyki odstrzeliwal.Mam nadzieje ze szybciej powstanie Polska i sama ich wszystkich rozliczy.

co zrobilem dla polski??? na pewno zbyt malo skoro do dzisiaj jeszcze jej nie ma,a zalozony przez zydokomune z moskwy prl ma sie coraz lepiej.

Vote up!
0
Vote down!
0

costerin

#146712

tokiem rozumowania mniemam, że pójdziesz teraz na groby
gen.bron.Andrzeja Błasika
gen.bron.Tadeusza Buka
gen.Franciszka Gągora
gen.dyw.Kazimierza Gilarskiego
gen.bron.Bronisława Kwiatkowskiego
gen.dyw.Włodzimierza Potasińskiego
wiceadm.Andrzeja Karwety

i bedziesz "sikał im do parchatych czaszek"?

Vote up!
0
Vote down!
0
#146714

costerin

Jak wielu polakow zaakceptowales prl po 1989 roku,tym sie roznimy.Pamietaj ze takze Kaczynski siedzial przy okragrym stolcu!!! Polske trzeba odbudowac od podstaw,takze rangi wojskowe ktore podales przed nazwiskami,prl po 1989 to wlasnie takie kolo jak stolec okragly,te same partie i ci sami towarzysze zamieniaja sie stolkami w sejmie,senacie i palacu prezydenckim od 20 lat.Pozostanie tak,dopuki nie nasikamy im do parchatych czaszek,nawet tym co zyja.

Vote up!
0
Vote down!
0

costerin

#146723

Śmierci możesz życzyć sobie i swojej rodzinie. Jeszcze jedno takie wejście to wystąpię do administracji portalu o wykluczenie cię z naszego grona.

Vote up!
1
Vote down!
-1
#146721

[quote=jandop]Śmierci możesz życzyć sobie i swojej rodzinie. Jeszcze jedno takie wejście to wystąpię do administracji portalu o wykluczenie cię z naszego grona.[/quote]
costerin

a dlaczego nie wystapisz teraz,smierci zycze kazdej kurwie ktora szkodzi polsce.

Vote up!
0
Vote down!
0

costerin

#146724

kto z osób które wymieniłem szkodził Polsce? Konkretne argumenty? Może szkodził śp.płk.Białach, który potrafił wypier... na zbity ryj ludzi GRU z wojskowych służb? To Cię tak boli?

Vote up!
1
Vote down!
0
#146730

[quote=Nerwowy]kto z osób które wymieniłem szkodził Polsce? Konkretne argumenty? Może szkodził śp.płk.Białach, który potrafił wypier... na zbity ryj ludzi GRU z wojskowych służb? To Cię tak boli? [/quote]
costerin

na poczatku prosiles o komentarz i o to abym oszczedzil sobie wyzwisk pod Twym adresem,a teraz sam piszac;Może szkodził śp.płk.Białach, który potrafił wypier... na zbity ryj ludzi GRU z wojskowych służb? To Cię tak boli?; insynuujesz mi cos tam.Nie bede komentowal tylko odpowiem Ci jak umiem najlepiej.
Ponizej masz pulkownika prl-u kuklinskiego,przygotowywal i wyslal do czechoslowacji w 1968 wojska ukladu stalina by mordowac czechow i slowakow,bo im sie wolnosci zachcialo.Potem sobie zwial,popomagal amerykancom[zreszta najwiekszym wrogom Polski] i jest cacy,miodzio chlop,coz tam troche krwi i mordow,sie zapomni bo przeciez juz jest ok,bylo minelo sie wybaczylo,z reszta to nie polska krew,jakas tam czeska i kogo to.No skoro wybaczono jemu to czemu nie innym,jaruzel,kiszczak i inni bolkowie,michniki czekaja na wybaczenie,co tam troche napsuli krwi polakom ale w koncu zbudowali w pocie czola stolec okragly i jest dyyymokracja,wolnosc itp.coz oni gorsi nie nalezy im sie???
Pulkownik wojsk prl-u bialach,zrezygnowal lub podal sie do dymisji w 1981 roku po wprowadzeniu stanu wojennego??? odzegnal sie kiedykolwiek od jaruzela i reszty moskiewskich siepaczy??? nie nie zrobil tego sluzyl wiernie w armi jaruzela,dlaczego nawet wtedy kiedy mial okazje wypier.... jak piszesz tylko kilku na zbity pysk a nie wszystkich???
Wiesz ze bylo kilku oficerow ktorzy zrezygnowali,cierpieli przez i cierpia do dzisiaj ze powiedzieli nie jaruzelowi???
Wszyscy,cala ta banda wojskowa i cywilna pokolenia jaruzela i okraglego stolu musi zniknac.Polske mozna zbudowac tylko na zdrowych nieskazonych polszewizmem ludziach,reszcie trzeba nawet za zycia sikac do czaszki.

Vote up!
0
Vote down!
-1

costerin

#146756

Czy słyszałeś kiedyś o płk Kuklińskim?

 

"Ojczyzna to ziemia i groby. Narody tracąc pamięć, tracą życie"

Vote up!
0
Vote down!
0

"Ojczyzna to ziemia i groby. Narody tracąc pamięć, tracą życie"

#146728

[quote=kura domowa]

Czy słyszałeś kiedyś o płk Kuklińskim?

 

"Ojczyzna to ziemia i groby. Narody tracąc pamięć, tracą życie"

[/quote]
costerin

Życiorys[edytuj]

Urodził się w rodzinie robotniczej o tradycjach katolickich i związanych z PPS. Jego ojciec Stanisław, żołnierz Miecza i Pługa, podczas II wojny światowej został aresztowany za działalność konspiracyjną i zginął w obozie koncentracyjnym w Sachsenhausen[1].

Ryszard Kukliński zaraz po wojnie, w wieku 15 lat, rozpoczął pracę we Wrocławiu, w Miejskiej Straży Ochrony Obiektów; jego zadaniem było pilnowanie fabryki mydła. Zachowane dokumenty wskazują także, że w 1946 był - prawdopodobnie na krótko - aresztowany, choć nie wiadomo, z jakiego powodu. W wieku 17 lat wstąpił do ludowego wojska polskiego. Trzy lata później ukończył szkołę oficerską. W latach 1950-1953 służył w 9 Pułku Piechoty w Pile. Szybko piął się po szczeblach kariery - służył jako oficer sztabowy i przygotowywał między innymi plany inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację. W latach 1967-1968 był w Międzynarodowej Komisji Kontroli i Nadzoru Układów Genewskich dotyczących Wietnamu.Według zbeletryzowanej biografii Kuklińskiego Mój przyjaciel zdrajca autorstwa Marii Nurowskiej, płk. Kukliński nawiązał współpracę z CIA w Niemczech. Potwierdza to zachowany w archiwach krótki list do ambasady USA w Bonn, nadany w sierpniu 1972 z Wilhelmshaven, w którym nadawca łamaną angielszczyzną proponuje wyznaczenie amerykańskiego oficera mówiącego po polsku lub rosyjsku, który gotów byłby się z nim spotkać w jednym z następnych dni w Amsterdamie lub Ostendzie[2]. Później okazało się, że autorem tego listu był Kukliński.

Według jego relacji, planował zawiązać w Wojsku Polskim spisek przeciw ZSRR, jednak CIA odwiodła go od tego, jako od działania skazanego na niepowodzenie. Zamiast tego poproszono go o przekazywanie informacji mogących zaszkodzić Związkowi Radzieckiemu. W latach 1971-1981 Kukliński przekazał na Zachód ponad 40 tys. stron najtajniejszych dokumentów dotyczących Polski, ZSRR i Układu Warszawskiego. Dokumenty te dotyczyły między innymi planów ZSRR użycia broni nuklearnej, danych technicznych najnowszych sowieckich broni m.in. czołgu T-72 i rakiet Strzała-2, rozmieszczenia radzieckich jednostek przeciwlotniczych na terenach Polski i NRD, metod stosowanych przez Armię Radziecką w celu uniknięcia namierzenia jej obiektów przez satelity szpiegowskie, planów wprowadzenia stanu wojennego w Polsce i wielu innych.

W obliczu bezpośredniego zagrożenia dekonspiracją, Kukliński wraz z żoną i dwoma synami uciekł z Polski, a z pomocą CIA dotarł do Stanów Zjednoczonych na krótko przed wprowadzeniem stanu wojennego w Polsce 13 grudnia 1981 roku. Trzy lata później, 23 maja 1984 roku został przez sąd wojskowy w Warszawie zaocznie skazany na karę śmierci, w 1990 wyrok został złagodzony do 25 lat więzienia. W 1995 wyrok uchylono i Kuklińskiemu przywrócono stopień pułkownika, jednak sprawę skierowano ponownie do prokuratury wojskowej. W 1997 śledztwo umorzono, argumentując że działał w stanie wyższej konieczności. Według Leszka Millera rehabilitacja Kuklińskiego była jednym z nieoficjalnych warunków wejścia Polski do NATO[3]. Kukliński odwiedził Polskę w kwietniu 1998 roku.

Po rehabilitacji nadano mu m.in. honorowe obywatelstwa miast Krakowa[4] i Gdańska.

Kukliński zmarł 11 lutego 2004 w wieku 73 lat. Przyczyną śmierci był gwałtowny udar mózgu w szpitalu.

Prochy płk. Kuklińskiego i jego starszego syna Waldemara, który zginął w sierpniu 1994 roku z rąk nieznanych do dziś sprawców (został potrącony przez samochód, w którym nie znaleziono żadnych odcisków palców), spoczęły 19 czerwca 2004 r. w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie. Drugi syn, Bogdan Kukliński, według oficjalnej wersji zaginął bez śladu podczas morskiego rejsu w 1993 roku. W 2009 roku "Wprost" wysunął hipotezę, że zaginięcie zostało sfingowane przez CIA w ramach programu ochrony świadków[5].

W grudniu 2008 CIA ujawniła raporty Kuklińskiego z roku 1981, między innymi charakterystykę gen. Jaruzelskiego[6]

pułkownik
Data i miejsce urodzenia 13 czerwca 1930
Warszawa
Data i miejsce śmierci 11 lutego 2004
Tampa Floryda
Przebieg służby
Lata służby od 1947
Stanowiska zastępca szefa Zarządu Operacyjnego Sztabu Generalnego WP
Główne wojny i bitwy zimna wojna

Taki wlasnie Kuklinski wstepuje 1947 roku do wojska stalina,co sie dzieje w tym czasie na terenach nalezacych przed 1939 do panstwa polskiego??? mowi Ci cos Lupaszko,Inka mordowana przez wojsko kuklinskiego ma 17 lat,mowi Ci cos proces 16 tu w moskwie??? pisac mam o generalach i oficerach wojska polskiego ktorzy w tym czasie byli mordowani katowani w kazamatach ub??? Ktokolwiek to nie byl i cokolwiek przekazal amerykanom po ucieczce z prl,kazdy kto w 1947 roku wstepowal do wojska stalina,ub i milicji to byl......nie bede juz przeklinal dosyc dzisiaj sie naprzeklinalem.
Dodam tylko ze paranoja ogarnia narod,sciagnalem te dane z wikipedi i szok jak tylko otworzyla sie strona z kuklinskim,napisano tak tak ;;w wieku 17 lat wstapil do wojska rzeczypospolitej polskiej;; oczywiscie poprawilem klamstwo i napisalem im dlaczego to robie.teraz jest ludowego wojska polskiego.

Vote up!
0
Vote down!
0

costerin

#146737

jest jednym z tych, co jak piszesz, potrafili powiedzieć:

 teraz jestem polak i odcinam sie od parchow z moskwy,fuck off pokazuje jaruzelowi i kiszczakowi

Poza tym ja Polak piszę z dużej litery'

 

"Ojczyzna to ziemia i groby. Narody tracąc pamięć, tracą życie"

Vote up!
0
Vote down!
0

"Ojczyzna to ziemia i groby. Narody tracąc pamięć, tracą życie"

#146750

[quote=kura domowa]

jest jednym z tych, co jak piszesz, potrafili powiedzieć:

 teraz jestem polak i odcinam sie od parchow z moskwy,fuck off pokazuje jaruzelowi i kiszczakowi

Poza tym ja Polak piszę z dużej litery'

 

"Ojczyzna to ziemia i groby. Narody tracąc pamięć, tracą życie"

[/quote]
costerin
Polak z duzej litery pisze sie opisujac polaka anie zdrajcow,mordercow,tym bardziej siepaczy stalina i jaruzela,to po pierwsze,po drugie,zapoznaj sie z zyciorysem kuklinskiego,jezeli twierdzisz ze mordowanie Polakow od 1944 przez bolszewikow bylo w porzadku,to coz Twoje zdanie jest was duzo takich w roznych antypolskich partyjkach jak po.Kazdy kto wstepowal w roku 1947 do ub,milicji i wojska prl-u jest odpowiedzialny za kazdy mord i katorgi polakow,za kazde z osobna i za wszystkie razem.Inka miala 17 lat kiedy ja mordowalo wojsko kuklinskiego tyle samo co on sam jak do niego wstepowal w 1947 roku.

Vote up!
0
Vote down!
0

costerin

#146766