Korporacyjny zabór lasów w zbiurokratyzowanym postkomuno-neokolonializmie - cz. II

Obrazek użytkownika Aculeus
Kraj

Źródła zła

Administracyjne włączenie istebniańskiego nadleśnictwa w 1973 roku do wiślańskiego powiększyło terytorium ostępów pod zarządem jednej placówki, co oderwało ją od społeczności lokalnych naszego regionu. Wyeliminowało to także zdrową rywalizację w gospodarowaniu majątkiem społecznym dwóch odrębnych nadleśnictw. W niespełna dwadzieścia lat później w podobny sposób, nie konsultując opinii publicznej, dokonano transformacji systemowej LP w korporację, której katowicka Dyrekcja Regionalna wywłaszcza obywateli z przynależnych im konstytucyjnie dóbr. Zapoczątkowały to poprawki ustawy o LP koalicji ignorantów AWS-UW, którzy próbowali nadać tej instytucji status jednoosobowej spółki skarbu państwa. Miały one prowadzić do prywatyzacji tego majątku narodowego, zdezorganizowały gospodarkę leśną, która w okresie komunizmu nie wyglądała źle w porównaniu z obecną grabieżą i bezhołowiem niegospodarności oraz chamskiego marnotrawstwa.

Opinia publiczna zrazu nie rozpoznała zakusów kryjących się w tych zmianach. Oceny, że w lasach zapanował bałagan – zgodne z prawdą – płynęły nie bez przyczyny z bliskich Jerzemu Buzkowi kręgów. Dlaczego? Formy gospodarki leśnej w prywatnych ostępach z Zachodu (gdzie odrzutów po ścince raczej się nie uprząta i nie pali z uwagi na pracochłonność i koszta) przeniesiono do Polski na narodowe dobra leśne pod zarządem państwa: to co funkcjonowało dobrze zniszczono zastępując tym co najgorsze z Zachodu. Porzucane klocki, kołki, odcięte wierzchy i gałęzie zaczęło się u nas na zrębach (bieżących i zupełnych) zostawiać do butwienia. Rzecz w tym, że zanim odpady te staną się nawozem, zasiedlają je najpierw szkodniki rozprzestrzeniające się i atakujące świerczynę zdrową. Więc oskarżenia o nieporządek w ostępach nie płynęły z troski o kondycję polskich lasów; były zagrywką propagandową, jakoby prywatni właściciele dopilnują ładu na swym terenie lepiej; czyli lasy należy sprywatyzować.

W tamtych czasach społeczeństwo, rozgoryczone zbiurokratyzowaną gospodarką planową, ulegało neoliberalnej indoktrynacji, że na niewydolność centralnie sterowanego systemu nakazowo-rozdzielczego najlepszym remedium jest prywatyzacja. Pod jej płaszczykiem przemycono fatalne rozwiązanie – korporacyjne zarządzanie społecznym majątkiem, grabiąc go z zasobów naturalnych coraz bardziej. Tymczasem co wystarczyło zrobić na początku lat 1990, to pracę LP poddać kontroli mężów zaufania lokalnych wspólnot obywatelskich, by pilnowali transparencji dochodów i rozchodów nadleśnictw i regionalnych dyrekcji LP. Transformacja bez nadzoru obywateli wpuściła do kurników lisy. Na majątku społecznym rozpanoszyli się parweniusze nomenklaturowych układów kupczący dobrem narodowym. Zaś na tradycyjnie wysokiej kulturze leśnej gospodarki w Polsce dokonano gwałtu porównywalnego z narzuceniem stalinizmu ustrojowi rodem z II Rzeczypospolitej. Nazwano to przystosowaniem gospodarki leśnej do warunków wolnorynkowych, co w praktyce przybrało postać bezwzględnej eksploatacji terenów leśnych pod zarządem kacykostwa katowickiej Dyrekcji LP, której budżet jest dalece bardziej poza kontrolą obywateli niż Wojewódzkiego Zarządu LP za Bieruta, stalinowskiego namiestnika kolonialnego.

Lud pracujący miast i wsi wedle założeń marksizmu-leninizmu formalnie był właścicielem lasu, którym w rzeczywistości zawiadywała nomenklatura przy zachowaniu pozorów socjalizmu. Obecnie korporacja LP już nawet nie dba o pozory. Przyznać jednak należy, że komunistyczne zarządy LP lepiej gospodarowały lasami, przynajmniej tak nie kradły jak obecne struktury korporacyjno-mafijne. Transformacja pociągnęła za sobą zamieszanie legislacyjne, dezorganizację gospodarki leśnej, co razem zmąciło wody, w której łatwiej było łowić ryby, albo raczej się obławiać. Niekonstytucyjnie licencję na dysponowanie zasobami naturalnymi z majątku narodowego od komunistycznej nomenklatury zaczęła przejmować nowa – korporacyjna, która rozbudowała bardziej jeszcze aparat biurokratyczny w stosunku do poprzedniej.

W zmutowanych strukturach z komunistycznych zarządów wojewódzkich LP z nadleśnictwami wszystko się dokonuje bez partycypacji obywateli. Jak kiedyś z warszawskiego centrum przez wojewódzkie zarządy po terenowe placówki LP były zarządzane, tak teraz od generalnej dyrekcji przez regionalne po nadleśnictwa odbywa się to z tą tylko różnicą, że w bardziej scentralizowanym trybie i bezwzględniej drzewostan z lasów na naszych terenach jest szabrowany. Wystarczy przyjechać i się przekonać naocznie jak nasze lasy są wytrzebione; ich stan jest alarmujący.

Część trzecia: http://niepoprawni.pl/blog/aculeus/korporacyjny-zabor-lasow-w-zbiurokrat...

Część pierwsza: http://niepoprawni.pl/blog/aculeus/korporacyjny-zabor-lasow-w-zbiurokrat...

Twoja ocena: Brak Średnia: 4.8 (5 głosów)

Komentarze

Czy nie możnaby wytrzebić tych korporacyjnych trzebicieli ?

Vote up!
3
Vote down!
0
#1498341

Witaj

 

To my winniśmy uczyć zachód gospodarki leśnej, a nie odwrotnie.

Czy ktoś wie, że w takiej Wielkiej Brytanii nie ma już nawet kawałka naturalnego lasu? A następne monokulturowe nasadzenia są obrazem rozpaczy. Nie możemy dać się przeciągnąć do takich poczynań. Bo inaczej będziemy mieć duńskie plantacje choinek a nie lasy.

 

Pozdrawiam

 

Ps. Tekst powędrował natychmiast na naszą stronę Ratuj lasy na facebooku, gdzie zapraszam do aktywnego udziału.

Vote up!
2
Vote down!
0

JK

Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.

 

 

 

 

#1498387

ale miejmy nadzieję, że zmiana władz - zaproponowanie na ministra właściwego m.in. w sprawach gospodarki leśnej - profesora, którego "oczkiem w głowie" są lasy, ułatwi tą walkę i pozwoli na prawdziwą ochronę lasów polskich, które zajmują prawie 1/3 naszego tyrytorium.

Vote up!
1
Vote down!
0

Grasja

Ojczyzna to ziemia i groby. Narody tracąc pamięć - tracą życie.

#1498415