Ustawy o partnerstwie zniszczą budżet ?

Bez obawy. Posłowie PO na to nie pozwolą. Posłuchałam fragmentów wystąpień sejmowych i znowu okazało się, że chodzi o pieniądze. Te wszystkie rozczulające opowiastki o tym "jak oni się kochają", można włożyć między bajki. Głównym motywem okazało się prawo do majątku, bez płacenia podatku od darowizny. GDZIE JEST GŁÓWNY KSIĘGOWY KRAJU - WINCENT R.? Da sobie ordynarnie wydrzeć kasę? Jak go znam, to na pewno nie. Dlatego doszłam dość szybko do wniosku, że to kolejny temat zastępczy, żeby odwrócić uwagę od bardziej poważnych problemów i zaangażować publikę i polityków do tak zwanego mordobicia sejmowego "na zadany temat". Wiadomo, że w samej PO ten temat nie przejdzie, więc budżet jest bezpieczny. Zresztą cały bałagan sprowadza sie do tego, żeby konkubinat (czy jakikolwiek inny związek) spisać jako umowę w Urzędzie Stanu Cywilnego i żeby się nie nazywał "ślubem". A co to za różnica, jak się ta umowa nazywa? Przecież umowa o wzajemnych zależnościach i świadczeniach jest w Urzędach aktualnie zawierana. Jak komuś jest wygodniej bez umowy (w konkubinacie) to jego sprawa, ale np. jak się nie zawrze umowy z PZU, to też nie będzie się miało korzyści, jakie z takiej umowy wynikają. Do amatorów życia bez pisemnego zobowiązania do wzajemnych świadczeń dotarło, że zaczynają gromadzić dobra majątkowe, a jak jedno z nich "odejdzie" i nawet zostawi testament, to drugie za przejęcie tych dóbr, będzie musiało zapłacić podatek od darowizny. Jak ktoś chce im kibicować, jego sprawa. A tymczasem fabryka zdrowia Arłukowicza niedomaga, koleje sie rozlatują, Lotnisko w Modlinie to kompromitacja na miarę Stadionu Narodowego, powstają nowe dowody w sprawie Smoleńska (filmy i konferencje naukowców) kompromitujące komisję Millera, której raport tak się władzy podobał, a coraz wiecej ludzi już w te bajki nie wierzy. Sędzia Tuleja nie pomógł, tak samo jak zabójca władzy Brunon K. A do tego wszystkiego wyszło na jaw, że dzielna pani Kopacz rozdzieliła lekką ręką po 40 000 zł premii dla pracowitych vice-marszałków (o sobie nie zapominając) i się wydało. Premier uciekł do szpitala (zwykła "szafa" już nie wystarczyła)i czeka CO TO BĘDZIE. Jak sobie pooglądał z ukrycia Grabarczyka, to mu sie chyba do sejmu przestało spieszyć (chyba będzie komunikat, że lekarze nie wypuścili ze względu na stan zdrowia - przez grzeczność nie dodadzą, że psychicznego). Pal sześć Arłukowicza, ale jak uciekać (do windy?) przed rozgrzanymi dziennikarzami. Tylko, że kiedyś będzie musiał wyjść. Ogłośmy konkurs na nowy temat zastępczy, bo nam się premier zmarnuje na amen. Nawet Bareja by tego nie wymyślił. Pozostał Kutz i Wajda, ale oni raczej są od tragedii. Czekam na c.d.